Cyberpunk 2077 Recenzja gry
Cyberpunk 2077 na PS4 to katastrofa. Miałeś spalić miasto, nie konsolę, samuraju
Cyberpunk 2077 to świetna gra, która Was zachwyci. Ponoć, w wersji na PC. Ja grałem na podstawowej wersji PS4 i świetną grę może widzę, ale zagrzebaną pod morzem problemów.
Recenzja powstała na bazie wersji PS4.
- pod głęboką warstwą partactwa technicznego wciąż kryje się bardzo dobra gra.
- potężne problemy z doczytywaniem tekstur;
- odczuwalne spadki płynności rozgrywki, zwłaszcza podczas jazdy wehikułami;
- źle dostosowany do konsol interfejs i rozmiar fontów oraz nieprzemyślane sterowanie;
- przytłaczająca ilość wielkich, średnich i małych bugów;
- widoczne co krok kompromisy graficzne, przez które gra wyraźnie odstaje od innych tytułów na PS4;
- wszystko to razem zabija immersję i sprawia, że po jakimś czasie wszelkie nietypowe sytuacje w świecie gry rozpatruje się w kategorii „czy to błąd, czy jednak nie?”.
Ładnych kilka lat temu na jednym z corocznych spotkań redakcji ze współpracownikami serwisu GRYOnline.pl jeden z bardziej doświadczonych kolegów wypowiedział bardzo trafne zdanie: „Gra jest tak dobra, jak wiele jesteś jej w stanie wybaczyć”. Potwierdzenia tej tezy nie trzeba daleko szukać. Chociażby na naszym forum dyskusyjnym mimo upływu lat wciąż silny pozostaje kult Gothica. Tytułu, który przecież już w dniu swojej premiery pod pewnymi względami okazał się zacofany i straszył problemami technicznymi. Nie przeszkodziło mu to w rozpalaniu przez prawie dwie dekady serc setek tysięcy odbiorców.
Również Wiedźmin 3 przez pierwsze miesiące borykał się z zatrzęsieniem problemów, które chętnie wybaczano mu w zamian za świetnie poprowadzoną historię i doskonale wykreowany świat. Wreszcie jestem w stanie wytknąć bardzo wiele bolączek mojej ukochanej grze NieR: Automata, co nie przeszkadza mi uważać jej za najlepszą produkcję wideo, jaka kiedykolwiek powstała.
Cyberpunk 2077 przez wiele osób, w tym także kolegów z redakcji, również uznany został za tytuł wybitny, któremu chce się wybaczać jego liczne grzechy. W wydaniu na komputery osobiste. Niestety, w przypadku podstawowej wersji konsoli PlayStation 4, na której podjąłem się przetestowania tego dzieła, sytuacja jest zgoła odmienna. Zawsze istnieje bowiem granica tego, ile problemów technicznych można znieść, a gdy zostanie ona przekroczona, nawet najlepsza fabuła i rewolucyjne rozwiązania w rozgrywce nie są w stanie wynagrodzić niechęci spowodowanej przez wszelkiej maści niedoróbki. Tak właśnie rzecz ma się z najnowszą produkcją CD Projektu RED.
Widoczna obok ocena nie jest oceną całej gry, a oceną wersji Cyberpunka 2077 na PlayStation 4 (z zainstalowanym patchem 1.04). Dlatego w samym tekście skupiam się przede wszystkim na aspektach technicznych konsolowego portu (bo że jest to tylko port, a nie równorzędna edycji pecetowej wersja raczej nikt na tym etapie wątpliwości nie ma). Jeśli chcecie poczytać więcej o fabule, jakości zadań pobocznych czy mechanice rozgrywki, zapraszam do napisanej przez Michała Mańkę recenzji pecetowego wydania gry.
Miłe złego początki
Zanim jednak CP2077 pokazał mi się z najgorszej możliwej strony, pierwsze wrażenie okazało się całkiem niezłe. Nie spodziewałem się po wersji na stare konsole cudów, więc kiedy po stworzeniu swojej nomadki trafiłem na pustkowia, zostałem mile zaskoczony. Gra może nie wyglądała najpiękniej, ale utrzymywała stabilną liczbę klatek na sekundę, czego się po niej nie spodziewałem, i wszystko z grubsza działało tak, jak powinno. Gdyby zamiast Cyberpunka „Redzi” postanowili zrobić jakiegoś Mad Maxa, może nie musielibyśmy pisać oddzielnej recenzji dedykowanej wyłącznie konsolowej edycji tego tytułu.
Czar prysł, kiedy tylko ukończyłem prolog i trafiłem do właściwego miejsca akcji – Night City. Późniejsze obcowanie z CP2077 pokazało, że z założenia ubogie w obiekty pustkowia to obszar gry, który działa w niej najlepiej. W znacznie bardziej wymagającym technicznie wielkim mieście, pełnym drapaczy chmur, krętych alejek, wszechobecnych reklam, ludzi i (przynajmniej w teorii) samochodów, Cyberpunk pokazuje swoje prawdziwe oblicze. I nie jest to twarz, którą chce się oglądać.
Wykastrowanie ulic z ruchu to przypadkowa zaleta wersji na PS4 - prawdopodbieństwo wypadku drogowego drastycznie maleje.
Więc chodź, doczytaj mi świat
Cyberpunkiem 2077 można by grać w bingo problemów technicznych, jakie potrafią występować w grach – to pewny zwycięzca tego typu zabawy. Spadki liczby klatek na sekundę? Ależ oczywiście, za każdym razem, gdy siadamy za kierownicą samochodu, płynność animacji zauważalnie maleje, a jak zasuwamy zbyt szybko, to dochodzą do tego regularne, trwające nawet po kilka sekund „zwiechy”. Całkowite zawieszanie się gry? Też się trafia i tym bardziej denerwuje, że często resetuje wszelkie poczynione zmiany w opcjach i zmusza do ponownego konfigurowania języka dubbingu czy ustawień graficznych. Zresztą reset opcji zdarza się również po stabilnym wyłączeniu gry i włączeniu jej ponownie, nawet nie trzeba do tego crashy.
Niedostosowane do telewizorów rozmiary fontów, przez które człowiek wypala sobie wzrok, niemal wchodząc w telewizor, aby coś widzieć? Oczywiście, toż to chlubna tradycja wyniesiona z Wiedźmina 3. Nieintuicyjny interfejs, w którym funkcjonowanie wielu elementów jest niezrozumiałe, a przyciski zmapowane tak, że pewne akcje przeszkadzają sobie nawzajem? Nie zaprzeczy nikt, kto nie spróbował przestać kucać w trakcie rozmowy i zamiast tego przerwał sobie kilka linii dialogowych. Przytłaczająca ilość bugów? O nich będzie oddzielny akapit.
Gwiazdą konsolowej wersji okazują się jednak przede wszystkim problemy z wczytywaniem na czas tekstur i obiektów. To kłopot, z którym wyposażone w wolne dyski HDD konsole mierzą się już od jakiegoś czasu i który nieraz doskwierał większym produkcjom, ale gros poważnych studiów potraf sobie z nim poradzić. A już żadne z nich nie spartaczyło tego aspektu w takim stopniu jak twórcy Cyberpunka 2077.
Po lewej lokacja zaraz po tym, jak do niej wszedłem, po prawej – kilka długich sekund później.
Po wejściu w zatłoczoną alejkę (szerokie ulice zostały przezornie wykastrowane z tłumów i niemal całego ruchu samochodowego, więc tam zdarza się to rzadziej) potrafi przywitać nas garść modeli postaci rodem z pierwszych gier trójwymiarowych, które dopiero po kilku sekundach zyskują szczegóły. Na naszych oczach zaczynają generować się wokół ściany, bilbordy reklamowe, całe obiekty. Przeglądając się w lustrze, możemy najpierw zobaczyć nagi tors swojej postaci, do którego dopiero po chwili dołączają ubrania, kończyny i głowa.
Rozpędzając mocniej samochód, możemy podziwiać, jak praktycznie całe miasto dookoła nas na bieżąco się zmienia, jakby było jakimś żywym, organicznym tworem. Gra potrzebuje też czasem nawet kilkunastu sekund, nim po wejściu do samochodu pozwoli na zmianę kamery. A nie daj Cthulhu spróbujecie przeczytać otrzymaną podczas jazdy wiadomość – wtedy na dobrych kilka sekund stracicie kontrolę nad pojazdem i ten bezwładnie będzie poruszać się przed siebie, nim w końcu rozgrywka zostanie zatrzymana, a Wam ukaże się ekran komunikatora.
Po lewej lokacja zaraz po tym, jak do niej wszedłem, po prawej – kilka długich sekund później.
Jesteś pecetowcem, ale chciałbyś poczuć smak doznań, jakie CDPR zaserwował posiadaczom starych konsol? Jest to możliwe, o ile dysponujesz dyskiem HDD. Przerzucony na niego Cyberpunk 2077 będzie zachowywać się mniej więcej tak jak na konsolach – dostępny w opcjach tryb współpracy z wolnymi dyskami niewiele pomaga.
Buggerpunk
Nie jestem w stanie ocenić, czy na PS4 typowych bugów jest więcej niż w wydaniu pecetowym, czy może nawarstwienie pozostałych problemów przyczynia się do takiego wrażenia – ale faktem jest ich zatrzęsienie i to, że ogromnie popsuły mi frajdę z rozgrywki. Oprócz wymienionych już wcześniej przypadków najciekawsze, jakie mi się przytrafiły, to:
- chwilowa zmiana płci mojej V, która ni z tego, ni z owego zaczęła w trakcie zadania fabularnego mówić męskim głosem;
- przeciwnik, który miał chyba być jakimś kozakiem i wieńczyć dużą strzelaninę, a zamiast mnie atakować, wpadł w pętlę teleportowania się przez ścianę i wracania do punktu startowego – pętla trwała, dopóki nie skróciłem jego męki;
- wygranie jednej ze strzelanin, jeszcze zanim zdążyłem ją rozpocząć, bowiem na wrogów, do których się skradałem, wpadł lecący znikąd z prędkością dźwięku pojazd;
- fakt, że moja V przez jakiś czas gry była łysa (a oryginalnie wybrałem jej całkiem bujną fryzurę) i nie mogłem nic z tym zrobić;
- no i to.
Oprócz tych ciekawszych bugów notorycznie zdarzają się także źle wczytane animacje postaci, lewitujące obiekty, problemy z działaniem questów (na szczęście w moim wypadku żadne nie były permanentne i przeważnie odbiegnięcie od znacznika na większą odległość wystarczało, aby po powrocie wszystko zaczęło działać) oraz inne typowe błędy – tyle że w nietypowym natężeniu. W połączeniu z wymienionymi wcześniej problemami, z niedoczytywaniem tekstur na czele, tworzy to wybuchową mieszankę, która niestety w miarę zabawy coraz mocniej wpływa na odbiór gry – nawet gdy akurat w danej chwili wszystko teoretycznie działa jak należy.
Zamiast bowiem chłonąć rozgrywkę, z czasem zacząłem łapać się na tym, że w każdym nietypowym momencie zastanawiam się, czy mam do czynienia z błędem, czy z wyreżyserowaną sytuacją. Przykładowo w grze występuje mechanika braindance, pozwalająca analizować nagrane przez kogoś wydarzenia. Gdy z niej korzystamy, grafika ulega rozpikselowaniu i jest to efekt zamierzony. Tymczasem, gdy pierwszy raz miałem z nią do czynienia, przez bitą minutę od pogorszenia się oprawy nic nie robiłem i cierpliwie czekałem, aż wszystkie tekstury się doczytają, nim w końcu doszedłem do wniosku, że to jednak nie bug.
Kolejny przykład to wspomniana przeze mnie sytuacja, gdy moja V zaczęła mówić męskim głosem. Akurat znajdowałem się w takim punkcie fabularnym historii, że nie byłem do końca przekonany, czy to aby na pewno błąd, czy może ciekawy zabieg „Redów” – dopiero gdy później głos się jej naprawił, wątpliwość się rozwiała. Innym razem, zwiedzając w toku misji fabularnej nową dzielnicę, byłem świadkiem sytuacji, gdy jakiś facet ostrzeliwał pojazd latający – no i zgadnijcie, tak, w pierwszej chwili wziąłem to za jakiś dziwny błąd, a nie oskryptowane wydarzenie. Zatrzęsienie glitchy i problemów technicznych nie pozwala w pełni wczuć się w opowieść i zmusza do kwestionowania kolejnych nieoczywistych sytuacji – ów dyskomfort jeszcze bardziej pogłębia się przez to, że w grze często pojawiają się efekty wizualne celowo imitujące glitche.
Powrót do przeszłości
Pierwsze, co każdy posiadacz Cyberpunka 2077 na PS4 powinien zrobić, to wejść w tryb opcji i wyłączyć wszystkie opcjonalne efekty graficzne. No, może poza odblaskami. Cała reszta – ziarno filmowe, aberracja chromatyczna, głębia ostrości i przede wszystkim rozmycie ruchu – sprawia, że oprawa wizualna staje się przeraźliwie rozmazana, nieczytelna i męcząca dla oczu. Po dezaktywowaniu tego wszystkiego gra wciąż nie prezentuje się szczególnie imponująco, ale da się przynajmniej patrzeć na nią w ruchu bez bólu.
Cyberpunka 2077 w wersji na PS4 od najładniejszych dzieł konsolowych pokroju Horizona: Zero Dawn czy Red Dead Redemption II dzielą całe mile. Tytuł ten odstaje też od produkcji umiarkowanie urokliwych – nawet po załadowaniu wszystkich tekstur modele postaci pozostają mało szczegółowe, rozpikselowane obiekty to w zasadzie codzienność, a o jakichś ładniejszych efektach cząsteczkowych w tej wersji można co najwyżej pomarzyć.
Z drugiej strony trzeba przyznać, że mimo tych wszystkich problemów Night City ma swój urok – klimatycznego projektu miasta, pełnego przyciągających wzrok reklam, unikatowych dzielnic i opatrzonych detalami ulic, nie jest w stanie zabić niska jakość techniczna. Nawet wybrakowany i zabugowany, ten świat wciąż potrafi zachwycić drobiazgami.
Cyberszrot?
Ponad półtora tysiąca wyrazów, jakie napisałem powyżej, nie powinno nikogo pozostawić z jakimikolwiek złudzeniami – stan Cyberpunka 2077 w wersji na bazowe PS4 jest nieakceptowalną katastrofą, która nigdy nie powinna mieć miejsca. „Redzi” schrzanili w zasadzie każdy aspekt techniczny, jaki można było spartaczyć, tworząc produkt, na tle którego premierowa wersja No Man’s Sky wydaje się solidnie dopracowaną pozycją. W zasadzie jedyny pozytyw, jaki mogę o tej grze rzec w związku z takim, a nie innym jej stanem technicznym na PS4, to że przy dobrych wiatrach i przychylności panteonu bogów bugów da się ją ukończyć.
Tak jak pisałem, ocena jest niska, bo w tym tekście oceniam jakość wersji gry na PlayStation 4. Czy jednak to jest zła gra? Pod tym morzem problemów, za które osoby decyzyjne CD Projektu powinny dostawać werbalne baty po wsze czasy (bo warto to podkreślać – winę za owo partactwo ponosi szefostwo firmy, a nie deweloperzy, którzy przez długi czas byli traktowani jak woły robocze do zajechania crunchem), wciąż kryje się prawdziwa perełka.
Choć błędy i problemy techniczne psuły mi przyjemność obcowania z tym tytułem, jego fabuła zdołała mnie mocno wciągnąć świetnie wykreowanymi postaciami i nietuzinkową historią. Zadania poboczne zachwycić poziomem rozbudowania. Świat urzec niespodziewanymi nawiązaniami oraz detalami. Mechanika zaimponować swobodą wyboru metod działania i możliwością płynnego ich zmieniania.
Zwykły statek, a ma na pokładzie głowę wilka i nazywa się Okami, czyli właśnie wilk po Japońsku. Pewnych smaczków nawet drastyczna kastracja nie zabije.
Nawet pozbawiony dobrej oprawy, utrudniający docenianie rozwiązań fabularnych, sprawiający, że zamiast cieszyć się ciekawymi efektami, zastanawiałem się, czy nie są one bugiem, Cyberpunk 2077 wciąż sprawiał mi frajdę. O wiele mniejszą niż mógłby, gdyby działał lepiej, ale wystarczającą, bym nie zmuszał się do rozgrywki. Uczciwie stawiając sprawę, nikomu nie polecam tej edycji gry – lepiej grajcie na PC albo poczekajcie na wersję dedykowaną PS5 lub Xboksowi Series. Wrażenia z zabawy będą o wiele lepsze. Sam natomiast, wychodząc chyba na hipokrytę, wracam do Night City, by dalej się na przemian wkurzać, zachwycać i frustrować. Bo choć gra nie okazała się tak dobra, bym jej wszystko wybaczył, to pragnę chociaż w pełni odkryć drzemiący w niej potencjał. Szkoda, że w tak dużej mierze zmarnowany.
O AUTORZE
Mógłbym się chełpić, że „a nie mówiłem”, bo od miesięcy przepowiadałem każdemu, kto chciał mnie słuchać, iż „mesjasz gier wideo” nie spełni absurdalnie wygórowanych oczekiwań. Ale nie byłbym wtedy szczery z samym sobą – absolutnie nie spodziewałem się, że może być aż tak źle. Jeśli chcesz ze mną pogadać o Cyberpunku 2077 albo o innych dziełach popkultury, zapraszam na mojego Twittera.
ZASTRZEŻENIE
Egzemplarz gry do recenzji kupiliśmy sobie sami.