Polecamy Recenzje Przed premierą Publicystyka Warto zagrać Artykuły PREMIUM
Recenzja gry 3 listopada 2005, 11:19

autor: Jacek Hałas

Call of Duty 2 - recenzja gry

Call of Duty stanowi klasę samą w sobie. Grę, którą trudno porównywać z innymi strzelankami, dlatego iż jej celem jest obsadzenie gracza w głównej roli świetnego filmu, a przez to danie mu sposobności doświadczenia dającej się przeżyć wojny.

Recenzja powstała na bazie wersji PC.

Od redakcji: Call of Duty stanowi klasę samą w sobie. Grę, którą trudno porównywać z innymi strzelankami pokroju Quake’a, Dooma czy F.E.A.R.-a dlatego, iż głównym jej celem jest zaaplikowanie graczowi adrenaliny w czystej postaci i danie mu sposobności doświadczenia jak najprawdziwszej wojny. Dostajemy więc do ręki najprawdziwiej zachowujące się bronie, historyczne maszyny, za których sterami możemy zasiąść, realistycznie zachowujących się przeciwników oraz garść uproszczeń, by szary, nie posiadający wojskowego przeszkolenia gracz, był w stanie chwilę w tym piekle przeżyć. To zaś, jakie przeżycia staną się jego udziałem, doskonale zależy od wybranego stopnia trudności – grę można przejść niczym Rambo, eksterminując przeciwników z uniesionym czołem, a można i kulić się za każdym załomem w strachu przed byle kulką gotową odebrać życie. Jest to gra, w którą absolutnie każdy gracz powinien zagrać.

Dynamiczne strzelanki z fabułą osadzoną w realiach II Wojny Światowej od kilku lat cieszą się niesłabnącym powodzeniem. Wirtualne pole bitwy aktualnie okupowane jest przez trzy różne serie. Mamy wydawany przez koncern Electronic Arts Medal of Honor, znienawidzonych przez jednych, a uwielbianych przez drugich Brothers in Arms, a także zaprojektowany przez zespół doświadczonych programistów Call of Duty. Poprzednia część tej ostatniej gry została przyjęta nadzwyczaj dobrze. Producenci wykorzystali wiele patentów znanych z innych pozycji gatunku, wprowadzili też szereg nowych elementów, dzięki którym omawiana produkcja mogła nas niejednokrotnie zaskoczyć. Wydany jakiś czas później dodatek United Offensive nie był już niestety zbyt odkrywczy. Odnoszę wrażenie, iż ucieszył on w głównej mierze miłośników sieciowych potyczek, gdyż kampania singleplayer była wyjątkowo krótka, a na dodatek przepełniono ją denerwującymi ograniczeniami. Wydanie pełnoprawnego sequela było jednak czymś oczywistym. Finalny produkt, który przyszło mi zrecenzować z całą pewnością nikogo nie powali już na kolana. Mogę jednak stwierdzić, iż mamy do czynienia z nadzwyczaj udaną strzelanką, która powinna zainteresować osoby o różnych typach upodobań.

Przesuń się kolego... ja tu strzelam, a nie zwiedzam.

Zacznijmy może od singleplayera, gdyż to właśnie na nim większość polskich graczy najprawdopodobniej skupi swoją całą uwagę. Recenzowany sequel oferuje trzy zasadnicze kampanie, podzielone na dziesięć mniej lub bardziej rozbudowanych rozdziałów. W skład każdego z nich wchodzi zazwyczaj od dwóch do pięciu misji. Kolejne etapy są najczęściej w bezpośredni sposób ze sobą powiązane. Przykładowo, w pierwszej misji danego rozdziału możemy jedynie próbować dotrzeć do ważniejszej lokacji, a dopiero podczas rozgrywania następnego poziomu brać udział we właściwych walkach. Odnoszę wrażenie, iż osoby zainteresowane tym konkretnym elementem rozgrywki powinny być usatysfakcjonowane. Podobnie jak wcześniej, przed każdym etapem możemy przeczytać krótki wstęp. W zależności od rodzaju rozgrywanej misji mogą to być luźne przemyślenia aktualnie sterowanej postaci, bądź też informacje w bezpośredni sposób powiązane z ładowaną przez grę misją.

Swoją przygodę z drugą częścią Call of Duty rozpoczynamy na froncie wschodnim, a konkretnie w poznanym już w wielu innych grach Stalingradzie. Wcielamy się w postać jednego z szeregowych żołnierzy. Zaczynamy od niezbyt skomplikowanych działań mających na celu zlikwidowanie znajdujących się w okolicy sił wroga, kończymy zaś na odpieraniu potężnych ataków i przejmowaniu kontroli nad kluczowymi budynkami zniszczonego miasta. Teoretycznie mogłoby się wydawać, iż taki teatr działań bardziej sprawdziłby się w przypadku produkcji pokroju wydanego jakiś czas temu Sniper Elite. Okazuje się jednak, iż producenci recenzowanej strzelanki stanęli na wysokości zadania. Na monotonny przebieg rozgrywki pod żadnym względem nie można narzekać.

W drugiej kampanii wcielamy się w jednego z brytyjskich sierżantów. W początkowych misjach przenosimy się do rzadko spotykanej w tego typu pozycjach Afryki. Końcowe poziomy rozgrywają się już jednak w okupowanej przez Nazistów Francji. Ostatnia kampania przywodzi natomiast słuszne skojarzenia ze wspomnianą już serią Brothers in Arms. Prowadzimy bowiem działania głównie w Normandii, odwiedzając przy tym wiele znajomo wyglądających miejsc.

Dobra... ty go trzymaj, a ja będę pchał!

Jednym z podstawowych atutów pierwszej części Call of Duty było ogromne zróżnicowanie zlecanych nam zadań oraz odwiedzanych w trakcie zabawy lokacji. Nie inaczej jest w tym przypadku. Jedynym wyjątkiem jest kampania rosyjska, aczkolwiek także i tu można doszukać się wielu interesujących momentów. Ciekawie zrealizowano na przykład poziom, w którym próbujemy przedostać się do sojuszniczych oddziałów, korzystając z zawieszonej kilka metrów nad ziemią niewielkiej rury... A jeszcze ciekawiej robi się wtedy, gdy przypadkowo zwracamy na siebie uwagę okolicznych żołnierzy. ;-) Gdybym miał jednak wybierać, najwyższe noty wystawiłbym osobom odpowiedzialnym za przygotowanie wspomnianej już wcześniej drugiej kampanii gry. Odniosłem wrażenie, iż wchodzące w jej skład etapy są najbardziej dynamiczne, przez co zalicza się je z ogromną przyjemnością. W kolejnych misjach musimy na przykład odeprzeć potężną inwazję, oznaczając przy tym obiekty nadające się do ostrzału artyleryjskiego, zasiąść za sterami czołgu i spróbować zlikwidować możliwie jak największą liczbę wrogich maszyn, czy też przebić się na drugi koniec okupowanego przez wrogie oddziały niewielkiego miasteczka. Poziomy w większości przypadków nie są zbyt długie, aczkolwiek zdarzają się nieliczne wyjątki. Zakładając, iż wybierze się jeden z wyższych poziomów trudności, całą grę powinno ukończyć się w przeciągu 8-10 godzin. Nie jest to zbyt dużo, ale przez ten czas nie powinniśmy się nudzić.

Poprzednie gry z serii Call of Duty charakteryzowały się nadzwyczaj liniowym przebiegiem rozgrywki. W omawianym sequelu nie uległo to niestety zmianie. Większość akcji, w których bierzemy udział, została sprytnie zaprogramowana. Jest to szczególnie widoczne w tych etapach, w których musimy jedynie operować znajdującym się na pojeździe działkiem, czy też podążać do celu wąską ścieżką. W niektórych miejscach zadbano jednak o nieco większą swobodę działania. Przykładowo, w określonych sytuacjach możemy wybierać kolejność likwidowania znajdujących się na mapie celów. Nie muszę chyba dodawać, iż nieporównywalnie rzadziej jesteśmy wtedy ograniczani znienawidzonymi niewidzialnymi ścianami, przez co można sobie pozwolić na znacznie śmielsze akcje. Przez znaczną część gry sterowanej przez nas postaci towarzyszą inni żołnierze. Szkoda tylko, iż w większości sytuacji wstrzymują się z odważniejszymi atakami. Chodziło zapewne o to, aby nie odbierać nam przyjemności z likwidowania znajdujących się na mapie wrogich oddziałów. Osoby pragnące czerpać możliwie jak największą przyjemność z rozgrywki rozwiązaniem tym będą oczywiście uradowane. Sympatycy bardziej skomplikowanych pozycji mogą mieć jednak pewne powody do narzekań. Szkoda również, iż pozostałym żołnierzom nie można wydawać żadnych poleceń. W ramach pocieszenia dodam, iż na miejsce poległych kamratów po kilku sekundach pojawiają się zazwyczaj nowi. AI sojuszników stoi ponadto na dość wysokim poziomie. Wyszukanie osłony, skorzystanie ze stanowiska maszynowego czy uniknięcie podrzuconego granatu zazwyczaj nie sprawia im większych problemów.

Przed Państwem Brothers on Duty. ;-)

Najwyższa już chyba pora wspomnieć o zupełnie nowych elementach, które w opisywanej kontynuacji zdecydowano się wprowadzić. Najwięcej kontrowersji (i to już przed oficjalną premierą gry) wzbudził pomysł zrezygnowania z klasycznego paska zdrowia. Już wyjaśniam, o co chodzi. W zależności od wybranego poziomu trudności sterowana postać potrafi „przyjąć” na siebie od kilku pocisków do całej serii z karabinu. Utrata zdrowia wyraźnie jest przy tym sygnalizowana. W takiej sytuacji musimy błyskawicznie ukryć swoją postać, gdyż w przeciwnym przypadku może ona zginąć. Po kilku sekundach wszystko powraca do normy i możemy ruszać dalej. W moim przekonaniu rozwiązanie to ma więcej zalet aniżeli wad. Zrezygnowanie z paska zdrowia pozwoliło przede wszystkim wpłynąć na zwiększenie dynamiki rozgrywki, a także w większym stopniu koncentruje uwagę gracza na mających miejsce w okolicy wydarzeniach. Nie trzeba się też rozglądać za porozstawianymi w wielu dziwnych miejscach apteczkami. Do wad z całą pewnością należy natomiast zaliczyć nieznaczne obniżenie skomplikowania rozgrywki. W wielu sytuacjach można sobie przez to pozwolić na bardzo widowiskowe akcje, które w bardziej realistycznych strzelankach zakończyłyby się natychmiastowym zgonem głównego bohatera. Pamiętajmy jednak, iż Call of Duty jest przede wszystkim niezbyt skomplikowaną zręcznościówką i takie pomysły w moim przekonaniu nie powinny jego odbiorców szokować.

Drugie istotne usprawnienie związane jest z możliwością korzystania z granatów dymnych. W tym przypadku możemy mówić praktycznie o samych zaletach, pozostając oczywiście przez cały czas przy tematyce kampanii singleplayer. Wspomniane przedmioty przydają się szczególnie w tych sytuacjach, w których musimy w bezpieczny sposób pokonać przestrzeń będącą pod ciągłym ostrzałem karabinu maszynowego czy dowolnego pojazdu opancerzonego. Muszę przyznać, iż z granatów dymnych zdarzało mi się wyjątkowo często korzystać. Co więcej, w tym konkretnym przypadku nie można już raczej mówić o kolejnym ułatwieniu. Należy bowiem zaznaczyć, iż widoczność na takim obszarze jest praktycznie zerowa, przez co w każdej chwili można wpaść na oślepionych kilka chwil wcześniej przeciwników.

Rozbudowany multiplayer był z całą pewnością jednym z tych czynników, które przesądziły o sukcesie pierwszej części Call of Duty. Odnoszę wrażenie, iż nie inaczej będzie w tym przypadku. Możemy wybierać pomiędzy pięcioma podstawowymi trybami zabawy: Deathmatch, Team Deathmatch, Capture the Flag, Search and Destroy oraz Headquarters. Znaczenia trzech pierwszych nazw nie muszę chyba nikomu objaśniać. Search and Destroy powinien być doskonale znany miłośnikom pierwszej części gry. Zawodnicy dzielą się na dwie drużyny. Jedna z nich próbuje podkładać ładunki wybuchowe przy zaznaczonych na mapie obiektach, druga stara się temu zapobiec.

Najciekawiej w moim osobistym przekonaniu prezentuje się jednak Headquarters. Zasady tego trybu są nieco bardziej skomplikowane. Gracze starają się przede wszystkim przejąć kontrolę nad zaznaczonym na mapie punktem. W momencie gdy się tak stanie, w danym miejscu powstaje tytułowe centrum dowodzenia, a dana drużyna zaczyna zbierać punkty. Wiążą się z tym jednak pewne ograniczenia. Członkowie drużyny broniącej centrum dowodzenia nie mogą się przez ten czas odradzać. Co więcej, w następnych „rundach” miejsca, w których HQ może zostać ponownie utworzone, pojawiają się w zupełnie innych sektorach planszy. Wymusza to na grających nie tylko sprawną współpracę w drużynie, ale i zmusza ich do ciągłego dostosowywania się do zmieniających warunków.

Boom! Headshot! ...ups, to nie ten screen. ;-)

Podobnie jak w singleplayerze, w sieciowych potyczkach zrezygnowano z klasycznego paska zdrowia. W tym przypadku można już mówić o pewnych utrudnieniach. W przeciwieństwie do pierwszej części gry, w której danego gracza mogliśmy zranić, teraz musimy zadbać o to, aby w wolnej chwili nie zdołał się zregenerować. Po odbyciu serii potyczek muszę przyznać, iż większość graczy zdołała się już chyba do tego przyzwyczaić. Odnosiłem bowiem wrażenie, iż częściej rzucają się w pościg za zranioną „zwierzyną”. Istotną rolę w pojedynkach sieciowych odgrywają również wspomniane wcześniej granaty dymne. Przy ich użyciu można na przykład oślepić niektórych snajperów czy też gostków próbujących „barykadować się” przy stanowiskach maszynowych.

W multiplayerze pojawiło się kilka nowych giwer. Z tym elementem gry związana jest jednak pewna denerwująca kwestia. Otóż autorzy omawianej kontynuacji postanowili dodać do zabawy shotguna. Sam pomysł jest dosyć ciekawy. Problem polega na tym, iż w podstawowej wersji gry broń ta jest zdecydowanie zbyt silna. Zlikwidowanie stojącego kilka metrów dalej żołnierza nie sprawiało mi najmniejszych problemów. Nie wyobrażam sobie podobnego przebiegu wydarzeń w sytuacji, gdy w dłoniach dzierżyłbym dowolny karabin. Pozostaje mieć nadzieję, iż producenci recenzowanej gry spróbują coś z tym zrobić, gdyż na chwilę obecną shotgun potrafi skutecznie psuć przyjemność z zabawy, szczególnie na tych planszach, na których pojedynki toczone są na niewielkim dystansie.

Wizualnie recenzowana strzelanka prezentuje się nadzwyczaj dobrze i to akurat nie powinno dziwić. W kilku miejscach można co prawda zaobserwować nieco gorzej wykonane tekstury, aczkolwiek są to najczęściej pojedyncze przypadki. Gra wykorzystuje oczywiście większość efektów oferowanych przez współczesne karty graficzne. Słowa uznania należą się również osobom odpowiedzialnym za projekty kolejnych plansz (mowa o trybie singleplayer). Na badanych mapach niemal zawsze się coś dzieje. Nie zabrakło również wielkich bitew z udziałem wielu żołnierzy, czy nawet pojazdów opancerzonych. W przeciwieństwie do pierwszej części, a tym bardziej wydanego później dodatku, na otaczające kolejne mapy niewidzialne ściany nie zwraca się praktycznie uwagi.

Nie bez znaczenia jest również to, iż do niektórych budynków można wejść, a przez większość przeszkód bezproblemowo przeskoczyć. Korzystając z okazji warto byłoby na chwilę zatrzymać się przy temacie wymagań sprzętowych gry. Przyznam szczerze, iż miałbym spore problemy z wystawieniem engine’owi Call of Duty 2 jednoznacznej oceny. Posiadacze słabszych komputerów z całą pewnością będą uradowani, gdyż są w stanie nacieszyć się płynnym przebiegiem rozgrywki, nawet po załączeniu kilku dodatkowych efektów. Właściciele najnowszych kart graficznych mogą natomiast mieć spore powody do narzekań. W niektórych sytuacjach grze zdarza się bowiem ostro zwalniać i to bez „podania” wyraźnej przyczyny. Oprawa dźwiękowa, jak zresztą można się było domyślać, prezentuje za to bardzo wysoki poziom.

Call of Duty 2 z całą pewnością nie stanowi żadnej rewolucji. To bardzo solidny shooter, przy którym można się świetnie bawić. Mam tu na myśli zarówno miłośników samotnych potyczek, jak i osoby spragnione starć z udziałem wielu żywych graczy. Należy jednak pamiętać, iż jest to niezbyt realistyczna gra, która ma przede wszystkim dawać dużo radości. Sympatycy realistycznych produkcji nie mają tu więc czego szukać. Podsumowując, udana kontynuacja, którą miłośnicy gatunku z całą pewnością powinni się bliżej zainteresować.

Jacek „Stranger” Hałas

PLUSY:

  • zmienny, zależny od poziomu trudności charakter gry;
  • ciekawe i wyjątkowo zróżnicowane kampanie singleplayer;
  • rozbudowany multiplayer;
  • oprawa audiowizualna;
  • rozbudowany arsenał broni;
  • wysoki poziom AI znajdujących się na polu bitwy żołnierzy (nawet pomimo zastosowania licznych skryptów).

MINUSY:

  • kontrowersyjny shotgun (w multiplayerze);
  • kontrowersyjny system odnoszenia obrażeń.

Jacek Hałas

Jacek Hałas

Z GRYOnline.pl współpracuje od czasów „prehistorycznych”, skupiając się na opracowywaniu poradników do gier dużych i gigantycznych, choć okazjonalnie zdarzają się i te mniejsze. Oprócz ponad 200 poradników, w swoim dorobku autorskim ma między innymi recenzje, zapowiedzi oraz teksty publicystyczne. Prywatnie jest graczem niemal wyłącznie konsolowym, najchętniej grywającym w przygodowe gry akcji (najlepiej z dużym naciskiem na ciekawą fabułę), wyścigi i horrory. Ceni również skradanki i taktyczne turówki w stylu XCOM. Gra dużo, nie tylko w pracy, ale także poza nią, polując – w granicach rozsądku i wolnego czasu – na trofea i platyny. Poza grami lubi wycieczki rowerowe, a także dobrą książkę (szczególnie autorstwa Stephena Kinga) oraz seriale (z klasyki najbardziej Gwiezdne Wrota, Rodzinę Soprano i Supernatural).

więcej

Oceny redaktorów, ekspertów oraz czytelników VIP ?

eJay Ekspert 4 grudnia 2010

(PC) Czy Call of Duty 2 jest lepszy od swojego poprzednika? Nie mam co do tego żadnych wątpliwości.

9.0
Call of Duty 2 - recenzja gry
Call of Duty 2 - recenzja gry

Recenzja gry

Wszelkie porty niemal zawsze wzbudzają kontrowersje, wywołują dyskusję i porównania – często zażarte, w których każda ze stron uważa się powiernika Prawdy Ostatecznej...

Recenzja gry Indiana Jones and the Great Circle - Indy powraca, choć z kryzysem tożsamości
Recenzja gry Indiana Jones and the Great Circle - Indy powraca, choć z kryzysem tożsamości

Recenzja gry

Indiana Jones i Wielki Krąg zabierze Was na epicką wyprawę po trzech kontynentach, dobrym fanserwisie, wielu błędach i kilku niedopracowanych mechanikach. Zapnijcie pasy, bo nachodzą turbulencje.

STALKER 2: Heart of Chornobyl - recenzja. Po 70 godzinach to wciąż gra, którą kocha się pomimo wad
STALKER 2: Heart of Chornobyl - recenzja. Po 70 godzinach to wciąż gra, którą kocha się pomimo wad

Recenzja gry

Po latach oczekiwań STALKER 2: Heart of Chornobyl w końcu ponownie zaprasza do czarnobylskiej Zony. Ogrom i surowe piękno tego świata miażdży większość innych open worldów, ale sequel ugina się też pod ciężarem błędów i niedoróbek technicznych.