autor: Krzysztof Mielnik
Big Scale Racing - recenzja gry
Big Scale Racing to symulacja wyścigów modelami samochodów spalinowych sterowanych drogą radiową. W rzeczywistości modele takie wykonane są w skali 1 do 5, a ich przeciętna wielkość wynosi 90 cm.
Recenzja powstała na bazie wersji PC.
Kiedy przed kilkoma miesiącami pisałem zapowiedź „R.C. Cars”; gry w której autorzy oddają na naszą pastwę małe, zdalnie sterowane samochodziki, me serce żaliło się niezmiernie, iż od czasu „ReVolt’a” nie było mi danym chociażby na chwilkę zasiąść za sterami podobnych cacuszek w jakiejkolwiek grze. Pojękiwania najwyraźniej zostały wysłuchane przez siły wyższe, gdyż oto przed tygodniem w me ręce trafiła całkiem nowiutka, inna produkcja tego typu.
Mimo, iż sama koncepcja od razu wprawiła mnie w euforię, a zapewnieniom Fajka, jakoby trafił mi się do recenzji prawdziwy rodzynek nie miałem podstaw nie ufać, do „Wyścigów na Dużą Skalę” podszedłem z (wybaczcie to sformułowanie z mych niegodnych ust płynące:) pełnym profesjonalizmu dystansem i sceptycyzmem. W końcu odwzorowanie modelu jazdy takiego autka nie jest wcale prostym zadaniem, nie mówiąc już o sprawieniu, by cała zabawa okazała się być warta poświęconego jej czasu i gra po kilku godzinach nie znalazła miejsca spoczynku w zakurzonym kącie.
Samochody udostępnione w grze to oryginalne, oficjalne i jedynie słuszne modele w skali 1:5. Wozy imponują zresztą nie samą tylko wielkością - pod maską każdego z nich kryje się bowiem silnik pozwalający osiągnąć prędkości sięgające nawet 50 km/h! Jeśli więc komuś dotąd wydawało się, że jeździć będziemy tu jedną z masy plastikowych tandet, jakie można zakupić w pierwszym lepszym sklepie z zabawkami, pora aby dowiedział się, że był w poważnym błędzie.
Wyścigi tych modeli, szczególnie w Stanach Zjednoczonych są dość mocno spopularyzowane. Na świecie tysiące maniaków przez całe miesiące ukrywa się przed rodzinami w swych warsztatach, skrupulatnie pracując nad ulepszaniem swojego wozu, tak, aby w organizowanych mistrzostwach właśnie ich model pokonał wszystkich rywali. Motywacją okazuje się nie tylko ewentualne miano Czempiona, ale i spore profity finansowe.
Jazda próbna
Wsadziłem płytkę, zainstalowałem grę, nie bacząc na inne dostępne opcje szybko wstukałem „szybki wyścig”, poczym wybrawszy wóz (najsłabszej klasy) i trasę ruszyłem do przodu... Tym, co budziło moje największe obawy przed przystąpieniem do gry był model jazdy. Jak się okazało już po kilku pierwszych łukach, bezpodstawnie!
Sterowanie od samego początku dostarcza wielkiej przyjemności – wpierw dłuuuga prosta, na której silniczek naszego podopiecznego dwoi się i troi dochodząc do najwyższych obrotów, później krótkie hamowanie tuż przed wirażem i wejście weń po zewnętrznej, wszystko intuicyjnie i efektownie!
Słyszę gdzieś na sali, że to wszystko brzmi zbyt prosto? Oho, moi państwo. Nie zapominajmy, że to dopiero wóz najsłabszej kategorii!
Daaawaj!
Aby jednak wyjaśnić, czym różnią się poszczególne klasy samochodów i wyścigów, musimy przejść już do głównego punktu „Big Scale Racing”. Tym jest tryb „mistrzostw”. Na początku dostępne są jedynie zawody w pucharze klasy Junior STD. Puchar składa się z sześciu wyścigów na tyluż zamkniętych torach. W każdym ze startów trwających regulaminowe 3 minuty bierze udział 8 samochodów. Jeśli całą edycję zakończymy na jednej z trzech czołowych lokat, udostępniony zostanie kolejny puchar.
Tym razem pojazd – zarówno nasz, jak i rywali – będzie jednak nieco mocniejszy, wyścigi toczone w szybszym tempie, na coraz to większym poślizgu, a co za tym idzie, także i trudniejsze. Wszystkich klas pucharów jest 10. O ile pierwsze trzy, cztery przejść można jeszcze bez większych problemów, o tyle już kolejne będą stanowiły dla każdego nie lada wyzwanie. Sam jak żywo mam przed oczami własne starty – kiedy to byłem liderem, do mety brakowało jedynie kilkadziesiąt metrów, przysłaniał ją już tylko ostatni wiraż i... w jednej chwili samochód dobijający do mnie z tyłu powodował, że wylatywałem z trasy nie mając szans na odrobienie strat choćby do ostatniego ze startujących! I choć takie sytuacje zdarzają się nagminnie, powodując że odechciewa się już wszystkiego (raz nawozem, raz podwozie, hehe), trzeba przyznać, że dodają grze niesamowitego smaczku, a o jakiejkolwiek nudzie podczas wyścigu nie może po prostu być mowy.
Aby nie doprowadzić nas do szewskiej pasji, związanej z kolejnymi porażkami (w końcu co za dużo to niezdrowo, a każda miarka kiedyś musi się przebrać;), autorzy postanowili nagradzać gracza awansem nawet mimo niepowodzeń. W tym celu trzeba jednak ukończyć dany puchar trzykrotnie. Wyjście takie jest jak najbardziej godne pochwały, gdyż co ambitniejsi zawodnicy i tak za punkt honoru postawią sobie wygranie wszystkich klasyfikacji, ci o mniejszych zdolnościach nie odrzucą zaś gry zniechęceni ciągłym odstawaniem od czołówki.
Kiedy zaliczymy już wszystkie starty pucharowe, odsłonięty zostanie ostatni tryb gry – Mistrzostwa BSR, które stanowią coś w rodzaju skumulowania wszystkich klas w jednym. Różnica pomiędzy tymi, a wcześniejszymi zawodami polega na ilości wyścigów wchodzących w jej skład, która tu ulega podwojeniu (na każdej z tras odbywa się kwalifikacja, w której biorą udział samochody takiej samej klasy jak nasz + wyścig otwarty, czyli start, w którym już na równych zasadach ścigają się wszystkie samochody, niezależnie od klasy) oraz na poziomie trudności, który z racji różnicy w osiągach poszczególnych samochodzików zmienia się na różne strony w każdym wyścigu, niczym łopocząca na wietrze chorągiewka.
Kilka ciepłych słów należy się oprawie graficznej i dźwiękowej. Fakt, że w obecnych czasach to, co widzimy w „Big Scale Racing” nie jest może szczytem graficznej wirtuozerii, aczkolwiek jak na potrzeby gry tego typu spisuje się bardzo dobrze. Różne warunki pogodowe owocują odmiennymi odbiciami w asfalcie, elementy otoczenia znajdujące się w oddali nie pojawiają się „znikąd”, a wykonanie zarówno samych tras (które notabene posiadają swe rzeczywiste odpowiedniki), otoczenia rozciągającego się za siatką ochronną, jak i wreszcie całych poobklejanych numerami pojazdów, spod których w czasie jazdy wylatuje maleńka chmurka spalin, wywołuje wyłącznie pozytywne odczucia.
Także dźwiękom nie można nic zarzucić. W zależności od naszych preferencji z głośników dobiegną nas takty muzyki popularnej w latach ’50, disco, lub rocka. Osobiście preferuję jednak najsłodszy z możliwych dźwięków – silniczków naszych małych potworków. A fakt, że dobrą godzinę po grze wciąż w uszach słychać charakterystyczne „Bzzzzzzzium” w niczym tego nie zmienia :)
Nie zapomnijmy i o trybie dla wielu graczy. Poprzez sieć lokalną w szranki stanąć może do ośmiu graczy, zaś jeżeli odwiedzi nas kolega, możemy posłużyć się coraz częściej umieszczanym w grach tego typu split – screenem, czyli podzielonym na dwie części ekranem. Do gwarancji na udaną zabawę zarówno w pierwszym, jak i drugim przypadku przekonywać chyba nie muszę?
Jest pięknie, choć...
Idylla? Nie może być. Jak to kiedyś ktoś pięknie ujął: „Kiedy coś wydaje ci się zbyt piękne, żeby było prawdziwe, z pewnością nie jest prawdziwe”. Może tu sytuacja nie przedstawia się aż tak brutalnie, niemniej fakt, że producenci udostępnili nam jedynie 6 (sic!) tras, zakrawa na dość spore nieporozumienie. Tak, mili państwo. Wszystkie kolejne puchary przejeździcie właśnie na tych sześciu torach, które mimo ogólnie ciekawej konstrukcji są dodatkowo stosunkowo krótkie. Próbowałem tłumaczyć to sobie na różne sposoby, ale żaden z nich nie okazał się być na tyle przekonującym, aby przytoczyć go w tym momencie. Jedyne, co mogę postawić jako argument odpierający ogólne załamanie powyższym stanem rzeczy, to fakt, iż gra mimo tego w pełni warta jest zarówno naszej uwagi, jak i wydanych na nią pieniędzy. W sieci krążą pogłoski, jakoby już wkrótce miały pojawić się dodatkowe tory do ściągnięcia. Są to jednak tylko hipotezy, tak więc na pewno nie powinny w jakikolwiek sposób wpłynąć na ogólny odbiór gry w chwili obecnej.
Pieniądze. Być może nie jest to najważniejsze podczas oceny danego programu, niemniej osobiście, jako skromny recenzent gier przy zakupie zawsze bacznie zwracam uwagę na ten aspekt. Dodając do wszystkiego dobre (choć z racji gatunku gry, siłą rzeczy nie wymagające zbyt wielkiego nakładu pracy) spolszczenie, kwota 49 złotych, jaką oczekuje od nas dystrybutor na pewno nie jest zbyt wygórowaną.
Krzysztof „Bakterria” Mielnik