Polecamy Recenzje Przed premierą Publicystyka Warto zagrać Artykuły PREMIUM
Recenzja gry 31 października 2006, 12:47

autor: Maciej Jałowiec

Battlefield 2142 - recenzja gry

Mnóstwo kontrowersji, komentarzy i opinii. Spisać nowego Battlefielda na straty, czy też może wręcz przeciwnie, wychwalać?

Recenzja powstała na bazie wersji PC.

Nie da się ukryć, że EA i DICE bardzo wysoko podniosły poprzeczkę przy okazji Battlefielda 2. Pomimo serii wpadek, jakie miały miejsce przy okazji patchów do tej gry, był to dynamiczny i niezwykle grywalny shooter online. Najnowsza cześć cyklu musi więc sprostać nie lada zadaniu, jakim jest przeskoczenie owej poprzeczki i pokazanie, że seria nadal się rozwija. Trudno jednoznacznie stwierdzić, czy BF2142 zwycięża w konfrontacji ze swoim poprzednikiem, niemniej jednak z całą stanowczością można powiedzieć, że dorównuje mu niemalże w każdym calu.

Złe miłego początki

Jednym z argumentów uzasadniających niechęć niektórych graczy do nowego Battlefielda są kontrowersje, jakie wzbudził ten tytuł w dniu, gdy wylądował on na półkach sklepowych w Stanach Zjednoczonych. Chodziło głównie o oprogramowanie typu spyware, jakie instaluje się wraz z grą. Jego zadanie polega na rejestrowaniu adresu IP użytkownika i kilku innych danych, co później jest wykorzystywane przy generowaniu reklam na billboardach w grze. Na szczęście, ów program wydaje się być spyware’em tylko z nazwy, gdyż nie ingeruje on w żaden sposób w pliki cookies. Ponadto, podczas mojej kilkudniowej przygody z grą, ani razu nie zdarzyło mi się oglądać żadnych materiałów reklamowych, zatem albo oprogramowanie potrzebuje nieco więcej czasu, by pokazać pazurki, albo nie jest w stanie poradzić sobie ze zmiennym IP, którym dysponuję. Jak na razie, na billboardach umieszczone są reklamy firm takich jak, na przykład, Vuckan. Śmiem twierdzić, że jest to organizacja fikcyjna, wymyślona po to, żeby czymś zapełnić powierzchnię reklamową, przynajmniej na początku. Na łamach serwisu Gry-OnLine pojawił się również sposób zablokowania niechcianego oprogramowania, z którego można profilaktycznie skorzystać.

Koncern Vuckan? Jem ich płatki śniadaniowe!

Pamiętam, jak przy okazji zapowiedzi Battlefielda 2142 pół żartem, pół serio zaproponowałem wytypowanie, jak wiele czasu od premiery upłynie, zanim pojawi się pierwszy patch. Pomysł nie był bezsensowny, jednakże jakiegokolwiek terminu byśmy nie wytypowali, rzeczywistość prawdopodobnie i tak by nas zaskoczyła, bowiem pierwszy patch do BF2142 pojawił się PRZED oficjalną premierą gry! Usuwa on problemy techniczne gry związane z jej nagłym wyłączaniem się. Patch jest do ściągnięcia z Internetu, natomiast wersja gry udostępniana przez EA Downloader ma go już zaaplikowanego.

Na domiar złego, nowy BF powtarza ten sam błąd, co poprzednik. Chodzi o naliczanie statystyk w grze. Podczas rozgrywki udało mi się zebrać tyle punktów, że powinienem kilka razy awansować i dostać możliwość odblokowania paru ciekawych elementów wyposażenia. Tymczasem, zaktualizowanie tych danych trwało całą noc i dopiero następnego dnia mogłem skorzystać z opcji odblokowania. Teraz, po kilka dniach od premiery, EA wydało oświadczenie, w którym mowa jest o zmienieniu serwera rankingowego, co spowoduje zarejestrowanie nowych danych statystycznych, i to rzeczywiście pomaga. Dodam też, że kilka odznak czasami w ogóle może nie zostać zaliczonych i trzeba starać się o nie od nowa. Co prawda, odznaki, baretki, medale itp. w żaden sposób nie wpływają na sposób prowadzenia rozgrywki, lecz skoro producent i wydawca zdecydowali się na wprowadzenie takiego elementu, to powinni wykonać go porządnie.

Inną irytującą przypadłością jest to, że gra – w chwili, gdy piszę te słowa – nie chce współpracować z wyszukiwarkami serwerów typu All-Seeing Eye lub Qtracker, a samo włączenie gry poprzedzone jest wyświetleniem kilku logosów firm, co ciągnie się w nieskończoność i przy tym nie da się tego przerwać. Gracz zmuszony jest więc do używania wyszukiwarki w grze i samodzielnego usunięcia plików filmowych w celu przyspieszenia uruchomienia głównego menu gry.

Twórcy postanowili jednak zaimplementować jedno ciekawe udogodnienie, które odrobinę zaciera złe pierwsze wrażenie. Mowa tu o programie Veteran. Każdy, kto grał w poprzednią część serii i zapisze się do owego programu, otrzyma na starcie w BF2142 pewną sumę tzw. punktów kariery. W moim przypadku, punktów dostałem na tyle dużo, że osiągnąłem drugi stopień wojskowy i mogłem odblokować jeden element w ekwipunku.

Kto z kim?

Jak sama nazwa gry wskazuje, mamy rok 2142. Świat zmaga się z zagrożeniem ekologicznym, jakim jest druga epoka lodowcowa. Ludzkość ucieka przed lodowcem do Afryki, gdzie może przetrwać niekorzystne warunki panujące w Europie, Ameryce i północnej Azji. Największy problem pojawia się wtedy, gdy wywiązuje się walka o byt między mieszkańcami kontynentów. Powstają dwa wojskowe ugrupowania – Unia Europejska skupiająca pod dowództwem Brytyjczyków państwa Starego Kontynentu i Stany Zjednoczone oraz Koalicja Panazjatycka, w której przewodnictwo pełni Rosja, a pozostałymi członkami są Chiny i kraje arabskie. Te dwie frakcje walczą ze sobą o kontrolę nad surowcami i ważnymi punktami strategicznymi zarówno w Afryce, jak i w Europie.

A tutaj mamy rdzeń Titana przygotowujący się do oślepiającej eksplozji.

Flagi czy silosy rakietowe?

Poza standardowym trybem Zdobywcy (Conquest) polegającym na zabezpieczaniu posterunków i miejsc odrodzenia na całej mapie, pojawił się również nowy sposób prowadzenia rozgrywki, o nieco tajemniczo brzmiącej nazwie Titan. Zasady nim rządzące z początku wydają się być odrobinę skomplikowane, jednakże w rzeczywistości takie nie są. Z grubsza wygląda to tak, że obie strony konfliktu mają po jednym olbrzymim statku powietrznym o nazwie Titan, a zadanie polega na zniszczeniu maszyny wroga. Odbywa się to w kilku etapach. Pierwszy z nich zasadza się na zajmowaniu silosów wystrzeliwujących rakiety. Najczęściej są one rozmieszczone w tych samych miejscach co flagi, więc z orientacją w terenie nie ma większych problemów. Rakiety z silosów niszczą pole siłowe Titana nieprzyjaciela. Gdy zostanie ono całkowicie wyłączone, żołnierze muszą dostać się na statek i zniszczyć jego rdzeń. Akcja wieńczona jest śliczną animacją prezentującą spektakularną eksplozję Titana.

Prawdę mówiąc, ten tryb rozgrywki nie jest niczym niezwykłym lub szałowym. Nowy sposób prowadzenia rozgrywki jest, według mnie, zwyczajną ciekawostką i przy tym w miarę miłą odskocznią od tego, co do tej pory znaliśmy i lubiliśmy w serii Battlefield. Tryb Titan różni się od Conquesta głównie tym, że zespół musi podzielić się na dwie grupy – broniącą własnego statku i atakującą wroga. By wygrać, drużyna musi wykazać lepsze zgranie, jej członkowie winni nawzajem się wspierać. Warto dodać również, że walka na Titany dostępna jest tylko na wybranych mapach.

Świat za 136 lat

Skoro już przy mapach jesteśmy, powiedzmy sobie o nich coś więcej. Jak już pisałem, podzielone są one na dwa teatry działań – europejski i afrykański. Walkę możemy toczyć zarówno na otwartych przestrzeniach, jak i w miejskiej zabudowie. Każdy teren pojawia się w co najmniej dwóch wersjach – 16-osobowej i 32-osobowej. Istnieją również warianty dla sześćdziesięciu czterech osób i specjalne wersje dla trybu Titan. Co ciekawe, od mapy i jej wersji zależy to, jak należy prowadzić walkę. W aglomeracjach dominuje piechota, toteż snajperzy usytuowani na dachach budynków mogą stanowić śmiertelne zagrożenie. Olbrzymie połacie terenu pod Verdun czy też w okolicach kanału sueskiego daje pole do popisu operatorom ciężkiego sprzętu i maszyn latających.

Można się przeczepić do tego, że zdecydowana większość mapek to odpowiedniki tego, co było już w poprzedniej części serii. Jest to poniekąd prawda, widać to zwłaszcza na przykładzie Belgradu, który nieco przypomina słynny Strike at Karkand. Z drugiej jednak strony, taki Camp Gibraltar jest zwartym terytorium i trudno mi je porównywać do czegokolwiek innego w serii Battlefield, już prędzej przypomina ona największe mapy z Counter-Strike’a lub Enemy Territory. Niemniej jednak każdy teren, na jakim możemy wojować, jest wart uwagi i rozegrania przynajmniej jednej rundki. Zarzucano – i pewnie dalej się zarzuca – twórcom gry niewielkiej inwencji w tworzeniu map. Mówiono na przykład, że Berlin to skupisko stu takich samych budynków i w gruncie rzeczy... trudno mi się z tym nie zgodzić. Należy jednak dodać, że rozmieszczenie tych budowli i innych przeszkód terenowych oraz płaskie ukształtowanie terenu dają naprawdę świetny efekt i, co za tym idzie, ciekawą planszę.

Opuszczony Berlin. Wbrew pozorom, brak tu monotonii.

Jedna wojna, wielu żołnierzy

Każdy gracz uczestniczący w bitwie zmuszony jest wybrać specjalizację. W Battlefield 2 było ich siedem, teraz postanowiono zmniejszyć ich liczbę do niezbędnego zadowalającego minimum. Wybieramy zatem między zwiadowcą, szturmowcem, inżynierem i jednostką wsparcia. Każda z tych profesji łączy w sobie cechy maksymalnie dwóch tych, co występowały już w poprzedniej części serii, więc żadnych wielkich różnic na tym polu praktycznie nie ma. Czasami jednak trzeba sobie odblokować dodatkowy sprzęt, by dana funkcja w stu procentach spełniała oczekiwania gracza. Dodam też, że klasy są całkiem nieźle zbalansowane i dość dobrym przeniesieniem rozwiązań z BF2. Przyznam jednak, że mi osobiście brakowało komandosa wyposażonego w ładunki detonowane drogą radiową.

Na szczęście, wystarczy odblokować cztery elementy wyposażenia, by znana dawniej profesja komandosa stała się możliwa do użycia. Zresztą, zauważyłem że niektórzy ludzie rozważający zakup gry boją się tego, iż gracze z odblokowanym wyposażeniem dadzą niezłego łupnia nowicjuszom. Zaprawdę powiadam: nie ma się czego obawiać. Liczą się głównie umiejętności, a nie dostępność sprzętu. Jedynym wyjątkiem mogą być co najwyżej granaty i defibrylator, których początkowy brak może troszeczkę doskwierać. Tak czy inaczej, sporo elementów dodatkowego ekwipunku można odblokować już po dwóch, trzech godzinach gry, więc ów niedostatek sprzęty jest naprawdę chwilowy.

Nowoczesne techniki walki

Wspomniane granaty, defibrylator, a nawet wymienione wcześniej ładunki wybuchowe były na porządku dziennym w BF2, i mimo tego, że zrobiono z tego ekwipunek wymagający odblokowania, cała lista sprzętu prezentuje się imponująco. Oprócz zwyczajnej broni palnej, mamy tutaj również, między innymi, zastrzyki przyspieszające regenerację sił, zwiększenie liczby magazynków, stabilizatory do lunet snajperskich, urządzenie wyszukujące wrogów przez ściany, pola siłowe i system komunikacji służący do przekazywania współrzędnych położenia przeciwników, karabiny przeciwpiechotne niewymagające obsługi przez człowieka. Pojawiają się także różne warianty broni emitującej fale elektromagnetyczne, zdolne wyłączyć każdą elektronikę, łącznie z tą odpowiadającą za... wyświetlanie celownika na ekranie!

Istnieje jeszcze druga grupa wyposażenia, dużo szczuplejsza, niemniej jednak wymagająca kilku słów omówienia. Są to udoskonalenia dla całych drużyn, maksymalnie sześcioosobowych, w jakie łączą się gracze. Do dyspozycji mamy urządzenie umożliwiające odradzanie się kolegów z zespołu w dowolnie wybranym miejscu, a także niewielkie latające maszyny skanujące teren w poszukiwaniu ukrytych nieprzyjaciół lub strzelające z broni maszynowej do każdego napotkanego wrogiego piechociarza. To wyposażenie aktywne jest tylko wówczas, gdy jest się dowódcą drużyny.

Atutem takiej sześcioosobowej grupy jest również to, że jest ona w stanie uzyskać ulepszenia polowe. Co to znaczy? Jeżeli drużyna bierze aktywny udział w walce i stara się przyczynić do zwycięstwa, jej członkowie otrzymują możliwość odblokowania wybranego elementu wyposażenia, z którego można korzystać do czasu opuszczenia serwera. Obie te nowości dość znacznie zwiększają możliwości drużyn, co zachęca graczy do wstępowania do nich i, tym samym, usprawniania pracy wszystkich pozostałych członków zespołu.

Być albo nie być szturmowcem – oto jest pytanie!

Niestety, mnogość wyposażenia czasami może obrócić się przeciwko graczowi. Podczas zabawy, miewałem problemy z wybraniem odpowiedniego rodzaju broni, gdyż w ferworze walki zapominałem, którymi klawiszami włącza się poszczególne elementy dobranego wyposażenia. W innych grach, człowiek zupełnie odruchowo przełącza się między bronią palną, a – dajmy na to – granatami. Teraz sprzętu jest tyle, że zmiana uzbrojenia wymaga podniesienia ręki i odnalezienia wzrokiem odpowiedniego klawisza! To może brzmieć śmiesznie, ale w rzeczywistości włączenie w trakcie gorącej sytuacji granatów przypisanych do przycisku 7(!) często kończy się śmiercią lub poważnymi obrażeniami, bo trudno jest jednocześnie kontrolować to, co dzieje się na ekranie i szukać jednego guziczka na klawiaturze. Chyba nie muszę już wspominać o tym, że nagminne mylenie – powiedzmy – przycisku odpowiadającego za ładunki wybuchowe z guzikiem włączającym kamuflaż optyczny kończy się zgonem i krótszą lub dłuższą wiązanką posyłaną w stronę monitora.

Nowy BF w ujęciu statystycznym

Większa liczba baretek, odznak, medali i innych znaczków naprawdę cieszy, podobnie jak to, że kolejne rangi osiąga się bardzo szybko i można udoskonalić swojego żołnierza. Pomimo tej wspaniałości, nie ustrzeżono się błędu, który pojawił się już w Battlefield 2, mianowicie częstego ignorowania statystyk, sprowadzania gracza do rangi rekruta i zablokowanie sprzętu, który zdążył sobie udostępnić. Problem najczęściej znika, gdy opuścimy dany serwer i wejdziemy na inny, lecz biorąc pod uwagę POTWORNIE długi czas ładowania mapy i nawiązywania kontaktu z innymi, po prostu odechciewa się grać. Można przyczepić się również do ekranu BFHQ, który stał się, według mnie, trochę mniej przejrzysty. Nadal jednak istnieje możliwość sprawdzania statystyk w Internecie.

Jedziemy czy idziemy?

Nadeszła i na to pora – pojazdy! Seria Battlefield zawsze wiele zawdzięczała dostępności oraz różnorodności środków transportu i równania wszystkiego z poziomem ściółki leśnej przy okazji. BF2142 jako pierwszy wprowadza maszyny kroczące, o sposób realizacji których nieco się obawiałem na kilka miesięcy przed premierą. Na szczęście battlewalkery, bo tak zostały te maszyny nazwane przez twórców, zostały wykonane wzorowo. Jest to najcięższy pojazd dostępny w grze, którego pokonanie wymaga czasem nie lada wysiłku. Z drugiej jednak strony, niedoświadczony gracz nie poradzi sobie z kołysaniem się maszyny oraz skłonnościami do klinowania się, na przykład, między drzewami. Dlatego właśnie operowanie battlewalkerami wymaga pewnego treningu. Podsumowując, ten nowy rodzaj wehikułu jest świetnie wykonany, dobrze pasuje do klimatu gry, a jego efektywność na polu bitwy zależy w zdecydowanej większości od umiejętności osób obsługujących maszynę.

Pozostałe pojazdy są standardem, do jakiego przyzwyczaiła nas seria Battlefield. Mamy więc i czołgi, i transportery, i lekkie łaziki. Nie brak również sprzętu latającego, który wydaje się być pomieszaniem samolotu i helikoptera z BF2. Owo pomieszanie jest naprawdę dobrze przemyślane, łączy w sobie najlepsze cechy obu wymienionych wyżej maszyn, a przy tym odpowiednie zbalansowanie sprawia, że dominacja w powietrzu niekoniecznie musi przekładać się na kontrolę terenu i znajdujących się na nim flag. Najlepszym przykładem jest tu mapa Verdun, gdzie jedynie dobrze wytrenowany pilot jest w stanie z powietrza powstrzymywać pancerne natarcia przeciwników niszcząc ich maszyny nalotami rakietowymi.

Rozwalony battlewalker. Zbieracze złomu oszaleliby z radości.

Innym ciekawym rozwiązaniem są kapsuły, w jakie wyposażone są transportery opancerzone. Żołnierze mogą w ich wnętrzach wylatywać wysoko do góry i następnie lądować na wrogim Titanie. Takie jest ich pierwotne przeznaczenie, lecz zawsze można te kapsuły wykorzystywać w charakterze środka transportu na wyżej położone partie terenu lub balkony budynków.

Warto również wspomnieć o czołgu-poduszkowcu znajdującym się na wyposażeniu Koalicji Panazjatyckiej. Niestety, z przykrością muszę stwierdzić, że tak skopanej maszyny jeszcze nie było w całej serii Battlefield. Problem z nią polega na tym, że przy byle zakręcie wpada w poślizg, przez co jazda kończy się w pobliskim rowie. Podobnie, przez „pływający” charakter maszyny trudno z niej celować i trafiać z większej odległości. Mało tego! Czołg nie porusza się nad powierzchnią wody, nawet pomimo tego, że jest poduszkowcem! Jednakże, o dziwo, czołg ten w starciu ze swoim europejskim odpowiednikiem ma równe szanse. Takie pojedynki wygrywają więc gracze o wyższych umiejętnościach. No i dobrze.

Co może przełożony?

Rola komendanta, a więc żołnierza nie biorącego bezpośredniego udziału w walce, przeszła pewne modyfikacje. Po pierwsze, otrzymał on możliwość przeprowadzania ostrzałów EMP, wyłączając na kilka chwil pojazdy wrogów w dowolnej części mapy. Rzadko bywa to przydatne, sprawdza się na ogół przy pancernych pojedynkach i polowaniach piechoty przeciwpancernej na wrogie pojazdy. Inną ważną rzeczą jest ostrzał artyleryjski, który był już w BF2, jednak tutaj wygląda on nieco inaczej. Pociski lecą krócej, jest ich więcej i atakują większy obszar. Są one jednak, dla równowagi, bardzo słabe. Piechociarz jest w stanie wytrzymać uderzenie odległe o nie więcej niż dziesięć metrów, co w poprzedniej części było nie do pomyślenia. Przyznam jednak, że jest to całkiem niezłe rozwiązanie, gdyż umożliwia Komendantowi szybki atak pozwalający na obronienie flagi lub innego ważnego punktu strategicznego. W trybie Titan, ostrzał artyleryjski zwany w grze orbitalnym, jest niedostępny. Pojawia się natomiast opcja przemieszczenia własnego statku.

Sam aspekt gry drużynowej prezentuje się tak samo jak ten, co w BF2. Wspieranie się nawzajem poprzez poruszanie się w grupie, leczenie, dozbrajanie i osłanianie pozwala na długie przetrwanie na polu bitwy i wykonanie większej ilości zadań, na przykład zniszczenie konsol wrogiego Titana.

Gra o przyszłości na podstawie współczesnych technologii

BF2142 wygląda prawie tak samo jak poprzednik. Umieszczenie akcji gry w miastach przyszłości i rozległych zaśnieżonych bądź zapiaszczonych połaciach terenu przydało grafice nieco świeżości, jednak nadal się czuje przez skórę, że wykorzystywany jest tutaj ten sam silnik. Najpiękniejszą rzeczą, na jakiej warto zawiesić oko, są efekty specjalne. Wybuch Titana oraz ataki impulsami elektromagnetycznymi – zarówno z perspektywy atakującego jak i ofiary – wyglądają naprawdę pięknie. Trochę brakuje ładnie wyglądającej wody. W BF2142 prezentuje się ona dobrze, jednakże pojawia się ona tylko na kilku planszach, i to w szczątkowej ilości.

Mam cię, kurczaczku, zaraz moi koledzy z rakietnicami się tobą zainteresują...

Muzyka prezentuje się podobnie do tej w poprzedniej części serii, a więc przeciętnie. Na szczęście, nie ma tutaj jakichś wybujałych wariacji na temat motywu pojawiającego się w intro z pierwszego Battlefielda. Szczerze mnie one denerwowały w BF2. Teraz przygotowano odrębne utwory dla każdej z map, które odgrywane są podczas ich ładowania. Nie jest to jednak szczyt szczytów, autorów warstwy dźwiękowej nijak nie można porównywać z, powiedzmy, Jesperem Kydem. Odzywki przewijające w czasie rund, z wyraźnym akcentem brytyjskim i rosyjskim, nie są zbyt ciekawe, moim zdaniem brzmią gorzej niż te, które mieliśmy okazję słuchać w Battlefield: Special Forces. Inne efekty dźwiękowe prezentują poziom jak najbardziej przeciętny. Nie przykuwają zbytniej uwagi, dbają jedynie o to, by cisza nie zapanowała nagle nad polem bitwy.

Kuriozalne jest to, iż gra różnie działa na bardzo podobnych konfiguracjach sprzętowych. Czasami wręcz na teoretycznie lepszym sprzęcie przy takich samych ustawieniach graficznych, liczba klatek na sekundę może być nieco niższa. Możliwe jest nawet to, że BF2142 zadziała lepiej w rozdzielczości 1024x768 niż w 800x600.

Z dziwacznych uchybień technicznych zauważyłem również, że ping nie zawsze odpowiada stanowi rzeczywistemu. Nie raz i nie dwa grało mi bardziej komfortowo przy stu dziesięciu milisekundach niż przy sześćdziesięciu lub siedemdziesięciu. Z czego to wynika? Jaka jest przyczyna takiego stanu rzeczy? Doprawdy nie mam zielonego pojęcia.

Słówko na zakończenie

Battlefield 2142 jest grą dynamiczną i, według mnie, nie odstającą od swojego poprzednika. Doskonale zdaję sobie sprawę, że pesymiści nie zmienią swojego stanowiska i prawdopodobnie nie zgodzą się z oceną, jednak to po prostu dobra gra, która zawiera w sobie wszystko to, co online’owy shooter mieć powinien. Chyba nie ma lepszej alternatywy na rynku na tę chwilę. Być może Enemy Territory: Quake Wars to zmieni. Pozostaje nam jeszcze mieć cichą nadzieję na to, że DICE i EA nie odstawią takiej samej farsy z patchami, jak to miało miejsce w przypadku BF2.

Maciej „Sandro” Jałowiec

PLUSY:

  • mnóstwo sprzętu do odblokowania;
  • całkiem niezłe wyważenie pojazdów;
  • dobra grafika;
  • ta nieodparta chęć rozegrania jeszcze jednej rundki... :-)

MINUSY:

  • długi czas ładowania map;
  • dziwaczne wymagania sprzętowe;
  • klawiszologia, przy dużej ilości aktywnego sprzętu;
  • czołg-poduszkowiec;
  • problemy techniczne związane z naliczaniem statystyk.

Maciej Jałowiec

Maciej Jałowiec

Specjalista do spraw marketingu gier wideo. Łączy pasję do gier ze spostrzeżeniami na temat branży i światowej gospodarki. Zawodowo związany z firmą Techland, a wcześniej m. in. z Activision i Perfect World.

więcej

STALKER 2: Heart of Chornobyl - recenzja w przygotowaniu. Gra, którą kocha się pomimo wad
STALKER 2: Heart of Chornobyl - recenzja w przygotowaniu. Gra, którą kocha się pomimo wad

Recenzja gry

Po latach oczekiwań STALKER 2: Heart of Chornobyl w końcu ponownie zaprasza do czarnobylskiej Zony. Ogrom i surowe piękno tego świata miażdży większość innych open worldów, ale sequel ugina się też pod ciężarem błędów i niedoróbek technicznych.

Recenzja Call of Duty: Black Ops 6 - dobry kandydat na najlepszego współczesnego COD-a
Recenzja Call of Duty: Black Ops 6 - dobry kandydat na najlepszego współczesnego COD-a

Recenzja gry

Po zeszłorocznej porażce Call of Duty wraca do formy w Black Ops 6. Nowa odsłona błyszczy zupełnie nową mechaniką poruszania się, która rządzi w multiplayerze, i kompletnie zaskakuje paroma motywami w kampanii fabularnej. I jeszcze jest w Game Passie!

Recenzja gry Silent Hill 2 - w nowym wydaniu znaczna część magii bezpowrotnie uleciała
Recenzja gry Silent Hill 2 - w nowym wydaniu znaczna część magii bezpowrotnie uleciała

Recenzja gry

W niespokojnych snach widzę tę grę, Silent Hill 2. Obiecałeś, że pewnego dnia stworzysz jej remake i pozwolisz poczuć to, co przed laty. Ale nigdy tego nie zrobiłeś, a teraz jestem tu sam i czekam w naszym specjalnym miejscu...