autor: Maciej Kozłowski
Zanim zagrasz w BioShock: Infinite – Columbia, tło historyczne i bohaterowie
BioShock od zawsze zaskakiwał nietypowym stylem i zaskakującą głębią. Okazuje się, że u najnowszej części stoją jeszcze ciekawsze podwaliny, niż w przypadku jej poprzedników.
Spis treści
Pierwszy BioShock zaskoczył absolutnie wszystkich – głównie dlatego, że świat, który w nim przedstawiono, urzekał oryginalnością i głębią. W żadnej innej strzelance nie poruszono równie kontrowersyjnych i ważkich kwestii, a już na pewno nie zrobiono tego z takim wyczuciem i smakiem. Chociaż uniwersum było zupełnie fantastyczne, to jednak bez problemu dało się w nim dostrzec odniesienia do naszej rzeczywistości czy historii. Co bardziej dociekliwi gracze doszukiwali się wręcz inspiracji filozoficznych – wszak poczynania wirtualnego Andrew Ryana w jasny sposób odwoływały się do filozofii obiektywistycznej Ayn Rand. Jak powszechnie wiadomo, sequel gry dostarczył równie wielu smaczków i ukrytych nawiązań, ale nie był już takim zaskoczeniem. Potrzeba było przełomu.
Jedna z alternatywnych okładek BioShock: Infinite.
Najnowsza część cyklu, BioShock: Infinite, chociaż przenosi graczy z morskich głębin w podniebne przestworza, zamierza kontynuować chwalebną tradycję serii, stawiając na oryginalność. Również i tu zmierzymy się z totalitarnym, dystopijnym miastem, ale zupełnie innym od tego, które już znamy. O ile podwodne Rapture stawiało na wolność jednostki i jej dążenie do potęgi, o tyle Columbia (bo tak nazywa się ten „nowy, wspaniały świat”) skupi się na tradycji, religii i narodowej dumie. Co więcej – latającą metropolię poznamy w chwili, gdy rozgorzeje w niej rewolucyjny, socjalistyczny ogień, a ulice spłyną krwią. Mało? To dorzućmy do tego amerykański imperializm, ksenofobię i rasizm, a całość podlejmy sosem z eugeniki i dziewiętnastowiecznego leseferyzmu. To już nie jest walka o przetrwanie, lecz o idee. Warto się im przyjrzeć, aby właściwie zrozumieć grę.