autor: Maciej Kozłowski
Ponura baśń. Zanim zagrasz w BioShock: Infinite – Columbia, tło historyczne i bohaterowie
Spis treści
Ponura baśń
Chociaż BioShock: Infinite jawi się jako brutalna i mroczna opowieść, to jednak nie brakuje w nim motywów baśniowych. Wszak już na samym początku główny bohater musi uratować damę w opałach – przetrzymywaną w wieży niczym średniowieczna księżniczka. Motyw ten był bezlitośnie eksploatowany przez elektroniczną rozrywkę (od przygód Mario począwszy, a na Super Meat Boyu skończywszy), ale w mniej oryginalny sposób. Podstawowa różnica polega na tym, że protagonista gry jest dwuznaczny moralnie – opiekuje się dziewczyną wyłącznie z powodów finansowych.
Ciekawie wypada też wątek Songbirda – upiornego ptaka-strażnika, który strzeże Elizabeth w jej więzieniu i z którym jest ona emocjonalnie związana (syndrom sztokholmski?). Z jednej strony wydaje się on nawiązywać do symbolu Stanów Zjednoczonych – bystrookiego orła, jest jednak tak olbrzymi i potężny, że wręcz karykaturalny (tak samo zresztą jak Columbia, stanowiąca przerysowaną wersję USA). Z drugiej postać ta to prawdziwe nemezis młodej dziewczyny i niebezpieczny przeciwnik głównego bohatera. W tym momencie Booker DeWitt staje się herosem, którego można porównać do legendarnych śmiałków poskramiających dzikie bestie.
Co zaś z samą Columbią? Ona również nawiązuje do dawnych baśni i legend. W mitologii hinduskiej dość rozpowszechnione są latające miasta, w których żyją bogowie czy starożytni bohaterowie. Co ciekawe, zwykle przedstawia się je nie tylko jako „rajskie ogrody”, ale również zaawansowane technicznie metropolie o niebywałych możliwościach. To na nich funkcjonowali przywódcy poszczególnych ras zamieszkujących nasz glob. Liczne opisy walk pomiędzy władcami tego typu ośrodków skłoniły psuedonaukowca Ericha von Danikena do wysnucia tezy, że w rzeczywistości były to statki kosmiczne, którym dawni Hindusi oddawali cześć.