Ray tracing w Battlefield 5. Sprawdzamy ray tracing w CoD: Modern Warfare
Spis treści
Ray tracing w Battlefield 5
Technologia ray tracingu w Battlefield 5 zaliczyła spory falstart, bo gdy studio EA DICE w listopadzie ubiegłego roku wypuściło aktualizację wprowadzającą ją do gry, poskutkowało to ogromnymi spadkami liczby klatek na sekundę. W całej sprawie interweniowała sama Nvidia, a deweloperzy szybko zabrali się za naprawianie sytuacji. Od tamtego czasu minęło już parę miesięcy i… no cóż, mam dla Was dwie wiadomości. Dobra jest taka, że na odpowiednio mocnym sprzęcie da się zagrać w 4K, z maksymalnymi ustawieniami i ray tracingiem na poziomie ultra w stosunkowo komfortowych warunkach. Zła natomiast to fakt, że tak naprawdę nie za bardzo jest powód, by dodatkowe graficzne opcje w ogóle włączać.
(Z lewej: RTX OFF, z prawej: RTX ON) Dzięki ray tracingowi szczególnie efektownie wyglądają odbicia w kałużach i błocie.
EA DICE implementując tę technologię postanowiło skupić się na odbiciach – na wodzie, mniej lub bardziej lśniących obiektach czy błocie. Pominięto za to głębię cieni czy bardziej realistyczną barwę oświetlenia, przez co ray tracingu w wielu miejscach po prostu nie widać. Tak jak w Metro Exodus co rusz trafiamy na miejsca, które z włączoną opcją śledzenia promieni wyglądają zupełnie inaczej, w BF5 możemy co najwyżej zachwycać się refleksami w kałużach.
Co gorsza, wszystko to wcale nie czyni gry ładniejszą. Ponownie przywołam casus Metro Exodus, gdzie włączając ray tracing rzeczywiście mamy poczucie, że wirtualny świat właśnie zyskał na realizmie. Tutaj tego efektu nie ma. Battlefield V momentami wygląda po prostu nieco inaczej z odhaczoną opcją niż bez niej – tu odbicia są bardziej rozmyte, tam znajdzie się w nich dodatkowy szczegół. Inaczej wcale nie znaczy jednak lepiej i nie zdziwię się, jeśli dla części graczy wizualnie tytuł lepiej prezentuje się z wyłączonym ray tracingiem.
(Z lewej: RTX OFF, z prawej: RTX ON) Różnice widoczne są przede wszystkim na powierzchni wody.
A jak to wszystko działa? Cóż, na pewno nie jest tak źle, jak w momencie pierwszej aktualizacji, ale daleko też do perfekcji. Odpalając Battlefielda 5 na karcie GeForce RTX 2080 Ti w rozdzielczości 4K i z maksymalnymi detalami, ale bez włączania ray tracingu, dostajemy grę funkcjonującą niemalże perfekcyjnie – jeśli nie liczyć okazjonalnych szarpnięć o 4-5 klatek, produkcja EA DICE działa w stałych 60 FPS.
Odhaczenie w opcjach graficznych nowej technologii sprawia natomiast, że musimy pogodzić się z utratą około 15 klatek na sekundę, a w szczególnie intensywnych momentach – podczas wymian ognia czy efektownych eksplozji – licznik potrafi spaść nawet poniżej 40 FPS. I o ile w kampanii takie kompromisy jeszcze przejdą, bo walka ze sztuczną inteligencją nie jest aż tak wymagająca, to nie potrafię sobie wyobrazić, żeby ktoś ryzykował niższą płynnością w trakcie zabawy wieloosobowej.
(Z lewej: RTX OFF, z prawej: RTX ON) Błoto w okopach nigdy nie wyglądało lepiej?
Jeszcze gorzej jest po wyłączeniu technologii DLSS. Oświetlenie prezentuje się wówczas nieco lepiej – przede wszystkim da się zauważyć nieco ostrzejsze odbicia – ale jest to różnica na tyle niewielka, że w zasadzie można ją pominąć. Ba, chyba nawet należy, bo o ile z włączonym DLSS licznik FPS spada poniżej 40 naprawdę okazjonalnie, tak po jego deaktywacji wartości rzędu 37-38 klatek na sekundę stają się normą, szczególnie przy bardziej zażartych wymianach ognia. Jeśli ktoś naprawdę uprze się na uruchamianie BF5 z odpalonym ray tracingiem, zdecydowanie powinien wraz z nim odhaczyć DLSS – bez tej drugiej technologii spadki płynności są jeszcze wyraźniejsze.
I tu właśnie leży pies pogrzebany. Największym problemem ray tracingu w Battlefieldzie 5 jest charakter samej gry. W tak szybkiej, efektownej strzelance rzadko kiedy jest czas na spokojną eksplorację i podziwianie widoków, który niestety w tym przypadku jest niezbędny – bo implementacja tej technologii w produkcji EA DICE ogranicza się do szczegółów. Dynamika rozgrywki to zresztą również argument przeciw włączaniu ray tracingu dla samego gracza, bo dodatkowe efekty pożerają minimum kilkanaście klatek, diametralnie wpływając na płynność zabawy. Nie ma więc prawdziwych powodów, by dla paru dodatkowych graficznych fajerwerków, których w ferworze walki pewnie nawet nie zauważymy, obniżać sobie komfort gry.
(Z lewej: RTX OFF, z prawej: RTX ON) W niektórych ujęciach różnice między włączonym a wyłączonym śledzeniem promieni są niemalże niezauważalne.