Kliknij i przeciągnij (swoje fundusze). Rozliczamy Kickstartera - wielkie nadzieje, sukcesy i rozczarowania akcji crowdfundingowych
Spis treści
Kliknij i przeciągnij (swoje fundusze)
Podobnie jak RPG-i, renesans, choć na nieco mniejszą skalę, dzięki crowdfundingowi przeżywają też klasyczne przygodówki. Największym projektem z tego gatunku jest nowa produkcja studia Double Fine Productions kierowanego przez Tima Schafera, autora kultowego Grim Fandango. Broken Age, bo tak ostatecznie tytuł ten został nazwany, zdążył już wzbudzić sporo kontrowersji. Mimo że twórcy zebrali prawie dziesięciokrotnie więcej, niż potrzebowali, pieniędzy i tak zabrakło na ukończenie całej gry i studio było zmuszone podzielić ją na dwa epizody. Co ważne, drugi na rynek trafi dopiero wtedy… gdy pierwszy na niego zarobi. Gracze niespecjalnie zachwycili się informacją o tym, że być może dostaną jedynie połowę tego, co im obiecywano. O tyle dobrze, że pierwszy epizod okazał się udany i zebrał oceny na poziomie 80 procent. Lekki niesmak jednak pozostał, zwłaszcza że Double Fine będąc daleko od ukończenia jednej gry, prowadziło już zbiórkę na kolejną, strategię Massive Chalice. Studio Tima Schafera dość nieostrożnie pogrywa sobie z zaufaniem graczy.
Nieco mniej udany okazał się powrót Larry’ego Laffera, podstarzałego podrywacza będącego bohaterem popularnych przygodówek sprzed dwóch dekad. Odświeżona wersja pierwszej części jego przygód nie była może spektakularnym gniotem, ale większych zachwytów też nie zdołała wzbudzić. Zamiast tryumfalnego powrotu wyszedł przeciętny remake. Ciut lepiej, choć wciąż nie bez kilku zgrzytów, wypadł powrót innej popularnej swego czasu serii, Broken Sword. Podzielony na dwa epizody The Serpent’s Curse oberwał co nieco za drewniane animacje postaci i niski poziom trudności, wynagrodził to jednak fabułą i dialogami, czyli tym, co w gatunku najważniejsze.
Na swoją premierę wciąż czeka sporo większych gier z gatunku point & click rodem z Kickstartera. Do najciekawszych należą duchowy spadkobierca Neverhooda zatytułowany Armikrog, Dreamfall Chapters: The Longest Journey oraz oparty na popularnym komiksie internetowym Homestuck Adventure Game.
Niezwykły przypadek Ouya’i
Dzieje konsoli Ouya to jedna z najbardziej interesujących historii związanych z Kickstarterem. Pomysł na oparty na systemie operacyjnym Android sprzęt do grania początkowo spotkał się z bardzo pozytywnym odzewem graczy i projekt został błyskawicznie sfinansowany. Konsolę miały charakteryzować niska cena, niewielki rozmiar i przystępność w tworzeniu tytułów przez niezależnych twórców. Mało kto zastanawiał się, czy taki sprzęt na dobrą sprawę ma w ogóle rację bytu, przegrywając ze smartfonami i tabletami pod względem mobilności oraz technologicznie z innymi platformami do grania. Dopiero oficjalna premiera i niskie wyniki sprzedaży pokazały, że projekt ten był skazany na porażkę już na etapie jego założeń.
Losom mikrokonsoli nie pomagają też związane z nią kontrowersje. Chociaż jedną z obietnic kampanii było to, że darczyńcy otrzymają swój egzemplarz Ouya’i przed oficjalną premierą, wielu z nich na przesyłkę musiało czekać znacznie dłużej. Fala negatywnych komentarzy raczej nie wpłynęła pozytywnie na obraz nowej konsoli w kluczowych pierwszych dniach od rynkowego debiutu.
Jeszcze większe zamieszanie wywołał program „Free the Games Fund”, który miał wspomóc studia w tworzeniu gier. Zakładał on, że firma stojąca za Ouya’ą dopłaci twórcom każdego projektu, który zdoła zebrać 50 000 dolarów i przez sześć miesięcy będzie tytułem ekskluzywnym na nową konsolę. Nieprzemyślane zasady programu doprowadziły do licznych nadużyć, w ramach których gry były finansowane przez kilka podstawionych osób wpłacających duże datki tylko po to, by dany tytuł załapał się do programu i otrzymał dodatkowe fundusze. Spowodowało to falę krytyki i niechęć twórców gier próbujących uczciwie otrzymać dofinansowanie. Z czasem zasady „Free the Games Fund” zostały zmienione na bardziej sensowne, ale trwało to za długo i sporo niezależnych studiów zniechęciło się do konsoli. W czym pomógł też kolejny nieprzemyślany pomysł osób zajmujących się marketingiem Ouya’i – zachęcili oni posiadaczy tego sprzętu do zasypywania developerów tweetami na temat tego, by ich gry ukazały się również na tej platformie. Efekt był odwrotny od zamierzonego – zamiast zainteresowania wywołał irytację i niechęć.
Crowdfunding coraz lepiej radzi sobie także w naszym kraju. Pierwszym głośnym projektem gry komputerowej ufundowanym przez polską społeczność był Franko 2, kontynuacja popularnej w latach dziewięćdziesiątych „swojskiej” chodzonej bijatyki, która w marcu tego roku zebrała ponad 38 tysięcy złotych z planowanych 34,5. Prawdziwy potencjał zbiórek w naszym kraju objawił się jednak 16 lipca tego roku. Próba reaktywacji kultowego magazynu dla graczy, Secret Service, została wyceniona na 93 000 złotych. Sumę tę udało się zebrać w mniej niż 24 godziny, bijąc przy tym wszelkie rekordy dla tego typu inicjatyw w naszym kraju. Kampania wciąż trwa, w chwili pisania tego tekstu SS ma zebrane ponad 140 tysięcy. Niemal pewnym jest, że sukces ten doprowadzi do wysypu związanych z grami zbiórek na polskich serwisach crowdfundingowych.