…i ta jaśniejsza. Rozliczamy Kickstartera - wielkie nadzieje, sukcesy i rozczarowania akcji crowdfundingowych
Spis treści
…i ta jaśniejsza
Finansowanie produkcji na Kickstarterze to ryzyko, ale jak każde ryzyko, również i to czasem popłaca. Przez ostatnie kilka lat otrzymaliśmy sporo naprawdę interesujących tytułów, które pewnie nigdy by nie powstały, gdyby nie hojność darczyńców. To dzięki crowdfundingowi do życia powróciły Siostry Giana, które z dość prostej podróbki Super Mario Bros wyewoluowały w oryginalną platformówkę o bardzo przyjemnej dla oka oprawie wizualnej. FTL: Faster Than Light okazał się jedną z najlepszych gier niezależnych 2012 roku, Kentucky Route Zero zachwyca fanów nietypowych, ambitnych produkcji, a Banner Saga zapewnił dziesiątki godzin dobrej zabawy fanom gier pokroju Final Fantasy Tactics. To zaledwie mała garstka udanych produkcji, które najpewniej nie otrzymałyby wsparcia finansowego dużych dystrybutorów, a które dzięki zbiórce społecznościowej ujrzały światło dzienne i zachwyciły graczy.
Największym osiągnięciem Kickstartera jest jednak nie żadna gra, a inny projekt, który może stać się branżową rewolucją porównywalną z kontrolerem ruchowym Wii. Mowa oczywiście o Oculus Rift, nowoczesnych okularach do wirtualnej rzeczywistości, które w przeciwieństwie do prostych gadżetów tego typu sprzed kilkunastu lat, zapewniają niespotykany dotąd poziom imersji. Opinie tych, którzy wypróbowali Oculusa w akcji, są głównie entuzjastyczne. Wsparcie dla technologii zadeklarowali liczni twórcy gier, również tych AAA jak nasz rodzimy Dying Light, a samą technologią zainteresowali się elektroniczni giganci – stąd projekt został kupiony przez Facebooka, a nad konkurencyjnym rozwiązaniem pracuje między innymi firma Sony. Olbrzymia machina została wprawiona w ruch właśnie dzięki crowdfundingowi.
Przyszłość
Wybuch popularności zbiórek społecznościowych miał zrewolucjonizować branżę. Entuzjaści przekonywali, że gracze zaczną dostawać setki innowacyjnych, wysokiej jakości gier, które w innym razie nigdy by nie powstały. Jednocześnie sporo osób miało wątpliwości – właściwie płaci się jedynie za pomysły, nie za gotowy produkt. Nie brakowało też głosów twierdzących, że burza ucichnie równie szybko, jak się rozpętała – wraz z premierą pierwszego dużego tytułu, który zawiedzie oczekiwania.
Obserwując los największych i tych mniejszych projektów, można dojść do wniosku, że choć wielkiej rewolucji nie było, najwięcej racji mieli ci pierwsi. Rzeczywiście otrzymaliśmy przez te dwa lata sporo wartościowych tytułów, wiele znajduje się też na horyzoncie. Zaniedbane gatunki wróciły do łask, nowy blask zyskały albo niedługo zyskają wydawałoby się zapomniane marki, niezależni twórcy zyskali nową metodę na osiągnięcie sukcesu, a Oculus Rift może zmienić sposób, w jaki będziemy grać. Wprawdzie niektórzy twórcy dość kontrowersyjnie podchodzą do tematu zbiórek, nie brakowało też spektakularnych porażek i prób oszustwa, bilansując jednak je wszystkie, jako gracze zdecydowanie jesteśmy bardziej na plusie niż minusie. Choć bańka może jeszcze prysnąć, jeśli najbardziej wyczekiwane projekty pokroju Tormenta czy Pillars of Eternity zawiodą wszelkie oczekiwania, to szanse na to są naprawdę niewielkie. A nawet jeśli do tego dojdzie – tych udanych gier, które już powstały, nikt nam nie odbierze.