Animus na plus. Recenzja filmu Assassin’s Creed
Spis treści
Animus na plus
Ale jak to, drogi recenzencie, tyle wad wymieniasz, a podobno nie byłeś taki pewny, że ten film faktycznie się nie udał. Ano nie jestem. Assassin’s Creed jako kinowe widowisko sprawdza się więcej niż przyzwoicie. Po stronie wizualnej łatwo dostrzec echa Makbeta – sekwencje w przeszłości są kręcone w odcieniach żółci i czerwieni, mamy dużo dymu i zwolnionego tempa. Patrzy się na to bardzo przyjemnie, scenografia, kostiumy i kaskaderskie wyczyny są na najwyższym poziomie.
Zdecydowanie najlepszą sekwencją w filmie jest ucieczka Aguilara i Marii przed siepaczami czarnego rycerza Ojedy – to piękno gry skompresowane do kilku minut rewelacyjnej akcji na kinowym ekranie. Szkoda, że wycieczek w przeszłość jest nieco za mało – pomijając wstęp, mamy tylko trzy dłuższe wyprawy do XV wieku.
Dobrze wygląda też skąpana w zimnych barwach współczesność, ze wskazaniem na nowego Animusa i towarzyszące mu efekty. To największa zmiana w stosunku do gier i zmiana bardzo słuszna – wielkie mechaniczne ramię i magiczne projektory sprawiają, że na wyczyny Fassbendera patrzy się bez znużenia, a okazjonalne cięcia między „wtedy” a „teraz” nie wyglądają nienaturalnie. W parze ze stroną wizualną idzie muzyka autorstwa brata reżysera, Jeda Kurzela. Nie jest to nic wyjątkowego, ale świetnie podkreśla wydarzenia na ekranie i całkiem nieźle się tego słucha w tle, np. podczas pisania tego tekstu.
Niezły
Dobrze nakręcone sceny akcji, ładne zdjęcia, rzetelne aktorstwo (tam, gdzie mogło się pojawić) i sporo smaczków dla fanów gier spowodowały, że moim zdaniem kinowy Assassin’s Creed daleki jest od katastrofy, na jaką kreuje go zbiorowy umysł Internetu. Dwie osoby, z którymi byłem na filmie i które nie miały z pierwowzorem nic do czynienia, stwierdziły: dobrze się oglądało, wszystko było zrozumiałe, tylko nie wywołało większych emocji i szybko zostanie zapomniane. I taki też pewnie Assassin’s Creed będzie dla większości widzów – ot, kolejny film ze znanymi aktorami, który wywołał poruszenie wśród pewnej grupy odbiorców, ale na dłuższą metę nikogo nie obchodzi.
Ja wyszedłem z kina w miarę zadowolony, a jeśli powstanie dosyć oczywista kontynuacja, to dam jej szansę. Assassin’s Creed faktycznie jest jedną z najlepszych ekranizacji gier (obok Księcia Persji i Silent Hilla), ale to nadal oznacza film w najlepszym razie niezły.
DRUGA OPINIA
Film Assassin’s Creed mogę podsumować tylko w jeden sposób: ogromne oczekiwania, spore rozczarowanie. Bezpośrednia kontrola Ubisoftu nad produkcją nie wystarczyła, aby ekranizację oglądało się nadzwyczaj dobrze. Na plus mogę zaliczyć choreografię większości walk, dbałość o iluzję historyczności przedstawianych wydarzeń, a także występ Michaela Fassbendera w roli Calluma Lyncha.
Z drugiej strony film ma masę zbędnego i brzydkiego CGI, a bohaterowie – zarówno pierwszo- jak i drugoplanowi – są po prostu nijacy. Assassin’s Creed stoi też w rozkroku między oczekiwaniami graczy a koniecznością dogodzenia publiczności niezaznajomionej z materiałem źródłowym. W efekcie przeciętny widz fabuły nie zrozumie, a fan serii poczuje się zawiedziony brakiem czegoś nowego.
Pozytywnie za to byłem zaskoczony Animusem, który w nowej formie prezentuje się bardzo efektownie. Zakończenie filmowego Asasyna dobitnie pokazuje, że kontynuacja powstanie… i mam nadzieję, że sytuacja będzie analogiczna do pierwszych dwóch gier – to w końcu Assassin’s Creed II uznawany jest za jedną z najlepszych odsłon całej serii.
Michał Elessar Mańka
Ocena: 5/10