autor: Krzysztof Mielnik
Platformówki, które... nauczyły mnie skakać (cz. 2)
Prezentujemy drugą część artykułu poświeconego ewolucji najpopularniejszych niegdyś gier - platformówek.
Spis treści
W końcu nastały lata ’90. Początkowy rozkwit gatunku dawał nadzieje na utrzymanie przezeń dominacji na poletku gier przez kolejne, długie lata. Niestety, wraz ze wzrostem popularyzacji akceleratorów grafiki 3D, producenci stopniowo przenosili się na inne gatunki. Spośród trójwymiarowych platformerów na szerokie wody wypłynęło jedynie kilka tytułów...
Wcześniej jednak naszymi sercami zawładnęły:
"Turrican II: The Final Fight"
Rok produkcji: 1991
Producent: Rainbow Arts
Grałem na: C64, Amidze

Jedną z najciekawszych, a zarazem budzących dziś uśmieszek politowania rzeczy dotyczących gier z "tamtych czasów", jest streszczanie ich fabuły. Nie da się bowiem ukryć, że filmiki wprowadzające nie stanowiły podówczas standardu. O ile więc z gry nie wynikało jednoznacznie, co jest powodem takiego, a takiego działania, stosowało się dwie metody; Pierwszą było przeczytanie o danej grze w pewnej gazecie (pytanie za 100 pkt. - jaką ona mogła nosić nazwę? No, jaką?), drugą - stworzenie fikcyjnej fabuły samemu :). Traf chciał, że przy "Turricanie" zastosowałem drugie z rozwiązań. Jak się wkrótce okazało, bardzo podobne do stanu faktycznego. Ten zaś mówił o lecącym przez galaktykę Cobra 02 statku Sił Zbrojnych Federacji Zjednoczonych Planet, który będąc już u jej skraju, został zaatakowany przez wysłanników tamtejszego władcy, zwanego "Maszyną". Wszyscy współtowarzysze naszej podróży zostali zabici. Przeżył jedynie nasz bohater; Bren McGuire, który założywszy tytułowy pancerz rozpoczął samotną batalię przeciwko oddziałom wroga!

Choć gra była kolejną prostą platformową strzelanką raczącą nas widokiem z boku, miała w sobie to "coś", co nie pozwalało oderwać się od niej przez długie godziny. Bezcenna w tym pewnie zasługa Manfreda Trenza, twórcy serii "Giana Sisters".