Jestem z miasta – to widać i czuć. Za to nawet hejterzy muszą pochwalić Cyberpunka
Spis treści
Jestem z miasta – to widać i czuć
Właśnie – miasto! O Night City wszystko już Wam napisał Marcin w swoim tekście, więc można się tylko pod tym podpisać i potwierdzić każde słowo. Bo mówiąc o największych zaletach Cyberpunka 2077, nie sposób pominąć projektu i klimatu tej metropolii. Również jestem fanem wielkomiejskiego zgiełku – zdecydowanie bardziej wolę to od zacisznych rezerwatów przyrody, a cyberpunkowe miasto okazuje się w wielu momentach realistyczne do bólu. Wszechobecny brud, billboardy, ciemne zaułki, dziwni przechodnie – czyli wypisz wymaluj największe współczesne stolice.
Co ciekawe, twórcom udało się osiągnąć tak realistyczny efekt pomimo pewnej komiksowości i oczywistego dodatku fantastyki w pokazywanym świecie. Niby wszystko jest przerysowane, ale wydaje się także realne. Duże wrażenie zrobiła na mnie wertykalność Night City – to, jak bardzo rozciąga się ono w górę, a nie tylko wszerz. Świetnie odtworzono rolę światła w takich sceneriach. Chodząc po jakichś korytarzach blokowiska, można odnieść wrażenie, że jest noc, a tymczasem wychodzimy w końcu na otwartą ulicę i okazuje się, że świeci słońce. Bardzo istotną rolę w immersji odgrywa również perspektywa pierwszej osoby, która – o dziwo – nie wydaje się dodana na siłę, jak w GTAV czy RDRII. Night City ogląda się świetnie oczami bohatera i nie jestem pewien, czy przejście w tryb TPP nie odebrałoby sporo klimatu grze i realności temu miastu.
Odkąd napisałem swój tekst o mieście, pograłem kolejne „parę” godzin i podtrzymuję swoją opinię. Gram i gram, a ten świat nie przestaje mnie zaskakiwać. Ciągle czuję się w nim zagubiony, ciągle odkrywam coś nowego. Niedawno wyjechałem poza miasto i spojrzałem na Night City nocą z zewnątrz. Trudno opisać to uczucie. Jakbym patrzył na gigantyczny, przepiękny, spektakularny nowotwór, który uwielbiam.
Marcin Strzyżewski