autor: Michał Pajda
Oszukiwanie w grach - cheaty, wallhacki i doping
Oszukiwanie w grach niejedno ma imię. Skąd się w ogóle wzięły cheaty w grach? Jak oszukuje się w grach sieciowych i czym grozi doping w e-sporcie?
Spis treści
Statystyczny gracz popełnia niewyobrażalną wręcz ilość błędów w trakcie swego wirtualnego życia, których konsekwencje odczuwa dopiero po kilku godzinach zabawy (ale save’a wczytać już szkoda). Wszystkie te potknięcia można zrozumieć – człowiek jest w końcu istotą uczącą się na własnych pomyłkach. Są jednak rzeczy, nad którymi do porządku dziennego ot tak przejść po prostu nie sposób – mowa o... oszukiwaniu w grach wideo.
Historia kodów w grach liczy już niemalże 35 lat. Z pierwszą możliwością ułatwienia sobie rozgrywki gracze spotkali się prawdopodobnie w 1983 roku za sprawą Manic Minera – produkcji stworzonej w pół roku przez brytyjskiego programistę Matthew Smitha. Przemycił on do swojego dzieła tzw. „tryb oszustwa”, który uruchamiała specjalna kombinacja cyfr wprowadzona przez gracza – w rzeczywistości był to numer identyfikacyjny prawa jazdy autora, czyli 6031769. Nie jest to jednak jedyna gra z czasów elektronicznej prehistorii, która posiadała ukryte ułatwienia.
God Mode
Jestem przekonany, że każdy gracz jest w stanie wyrecytować wykute na blachę kody ze swojej ulubionej gry. Szczególnym zainteresowaniem we wszelkich produkcjach cieszył się i w sumie cieszy się nadal tzw. „godmod”, czyli „tryb boga”, po aktywowaniu którego nasza postać staje się nieśmiertelna. Na twarzy wielu pojawi się wymowny uśmiech na dźwięk z pozoru takich bezsensownych słów jak „baguvix” czy „hesoyam” – oba kody dotyczą paska życia w GTA: San Andreas. Natomiast starszym użytkownikom komputerów łezka w oku zakręci się przy wspomnieniu zwyczajnie brzmiącego „god” (Quake) i zupełnie nielogicznego „iddqd” (Doom). Po wprowadzeniu tej ostatniej kombinacji dającej bohaterowi nieśmiertelność można zauważyć, że oczy avatara świecą się na żółto. Co ciekawe – jeśli użyjemy w Doomie 3 kombinacji na nieśmiertelność z poprzedniej części to... nic się nie stanie – twórcy pogratulują nam jednak doskonałej pamięci odpowiednim komunikatem w konsoli. Warto wspomnieć również o Prince of Persia z 2008 roku, które przez większość graczy zostało okrzyknięte jednym wielkim godmodem – w najpiękniejszym pod względem designu PoP-ie nie da się bowiem zginąć. Kiedy tylko tytułowy książę spada w przepaść, zostaje złapany przez swoją towarzyszkę Elikę, która przemieszcza go do nieodległego checkpointu. Cheat to może nie jest, ale rozwiązanie z nieustannym trybem boga, który uniemożliwiał ujrzenie planszy z napisem Game Over, mocno poirytowało fanów serii zarzucających produkcji zbyteczne uproszczenie rozgrywki.
Kod Konami
Kolejny kod jest – zaraz po wszystkich godmodach i nielimitowanych amunicjach – prawdopodobnie najbardziej znaną tajną kombinacją, a światło dzienne ujrzał pierwszy raz w Gradiusie z 1986 roku. Jego twórca, Kazuhisa Hashimoto, używał go do testowania rozgrywki, która była dla niego zwyczajnie zbyt trudna. Wciskał więc kolejno GÓRA, GÓRA, DÓŁ, DÓŁ, LEWO, PRAWO, LEWO, PRAWO, B, A, aktywując tym samym cały arsenał dostępnej broni. Hashimoto zapomniał jednak usunąć to ułatwienie przed wypuszczeniem gry do sprzedaży. Tak właśnie narodził się legendarny „kod Konami”, który wykorzystywany był jako specjalny easter egg w niejednej grze tego studia.