Polecamy Recenzje Przed premierą Publicystyka Warto zagrać Artykuły PREMIUM

Publicystyka

Publicystyka 19 lutego 2016, 16:00

autor: Michał Pajda

Kody, które nie są kodami. Jak oszukuje się w grach?

Spis treści

Kody, które nie są kodami

Czasami zdarza się też, że kody do gier są podane na tacy w formie znajdziek. Z takim systemem zetkniemy się, m.in. grając w Call of Duty 4: Modern Warfare, w którym twórcy ukryli 30 laptopów. Ich odnalezienie pozwala na odblokowanie kodów, takich jak zmiana kolorystyki samej gry (za 6 laptopów), rozpadanie się przeciwników na opony (wygląda to równie idiotycznie, jak brzmi, ale wymaga znalezienia 15 laptopów), a skończywszy na nielimitowanym zdrowiu oraz amunicji (po odnalezieniu wszystkich komputerów przenośnych).

W wielu grach wyszukujemy znajdźki, ale poza achievementami nie mamy żadnych profitów z tego tytułu. CoD natomiast nagradza nas konkretnie za zbieranie laptopów. - 2016-02-19
W wielu grach wyszukujemy znajdźki, ale poza achievementami nie mamy żadnych profitów z tego tytułu. CoD natomiast nagradza nas konkretnie za zbieranie laptopów.

Mikrotransakcje, czyli pay-to-win

Wypada także powiedzieć, aby zachować równowagę w gamingowym wszechświecie, o nieuczciwym nastawieniu twórców do prowadzenia polityki mikrotransakcji. W produkcjach free2play gracze otwierają się na możliwość wydania prawdziwej gotówki, ale na sprawy czysto kosmetyczne – m.in. customizację swojego awatara. Nie dziwi zatem frustracja i rzucane pod nosem siarczyste przekleństwa, gdy po kilku godzinach „darmowej” rozgrywki okazuje się, że w sumie to możesz grać dalej, ale nie pokonasz najbliższego bossa lub poświęcisz na przygotowania do jego pokonania wielokrotność czasu, który spędzi na tym samym gracz płacący za udogodnienia. Problem ten szczególnie dokucza w tytułach na smartfony – bo albo wyczerpałeś dzienny limit akcji i musisz odpocząć, albo przegrałeś całe zasoby wirtualnej waluty i wyczekujesz następnego dnia, żeby dostać marną „zapomogę”, która będzie szansą na odkucie się. W głębi duszy wiesz jednak, że pewniejsza jest ponowna porażka. Model free2play przekształca się wtedy bardzo płynnie w pay2play – przykładem tego może być wciągająca gra Score Hero czy skandaliczne pod tym względem Blood and Glory. Gracze freemium – ci, którzy grając w darmową produkcję, dadzą się przekonać do wysupłania paru dolarów z kieszeni swojej lub rodziców na korzystanie z funkcji premium – często łapią się na haczyk twórców podnoszących statystyki w zamian za pieniądze i oszukują samych siebie, że są najlepszymi graczami.

Dungeon Keeper na smartfony i tablety jest diabolicznym pożeraczem gotówki. Ceny są piekielnie wysokie, ale żeby grać wygodnie – trzeba płacić. Inaczej lepiej darować sobie ten tytuł... - 2016-02-19
Dungeon Keeper na smartfony i tablety jest diabolicznym pożeraczem gotówki. Ceny są piekielnie wysokie, ale żeby grać wygodnie – trzeba płacić. Inaczej lepiej darować sobie ten tytuł...

OSZUSTWA W E-SPORCIE

Na koniec, okazuje się, że nie tylko zwykli Kowalscy i Nowakowie oszukują w grach wideo – zjawisko to coraz częściej obecne jest w zawodowym e-sporcie (w pewnych kręgach zwanym także cyberatletyzmem) przez wzgląd na coraz większe pieniądze pompowane w ten biznes. Pod koniec 2015 roku media growe obiegła wiadomość o stosowaniu przez zawodników chemicznego dopingu wzmacniającego koncentrację i obniżającego czas reakcji. Zachowanie to jest z pewnością niechlubne i wątpliwe moralnie. Gamingowi bożyszcze tłumów posuwają się jednak nawet do... stosowania cheatów w rozgrywkach pucharowych.

Za przykład może tu posłużyć pamiętny mecz Counter Strike’a z sierpnia 2014 roku, w którym przeciwko sobie stanęły dwie drużyny – faworyt spotkania iBUYPOWER miał zmierzyć się ze słabszą od siebie ekipą NetcodeGuides.com. Wygrała, na przekór wszystkim, drużyna słabsza, co doprowadziło do śledztwa w sprawie przekrętu. Valve zdobyło dowody na ustawienie tego meczu – SMS-y Dereka „dboorN” Boorna i jego kolegi z drużyny. Wszyscy zamieszani w tę sprawę mogą grać już tylko w ligach podwórkowych, ponieważ otrzymali dożywotnią banicję. Również gracze rodzimego ESC Gaming dostali swego czasu oficjalną blokadę od Valve – ta jednak została zdjęta po odwołaniu się członków grupy ESC. Kolejna ciekawa afera dotyczyła trzech profesjonalnych cziterów – Hovika „KQLY” Tovmassiana, Simona „smn” Becka oraz Gordona „SF” Giry’ego. Zostali zdyskwalifikowani z rozgrywek, gdy okazało się, że w swoich myszkach mieli zainstalowane trainery – smn wyjaśnił, że oprogramowanie takie zwiększało celność wystrzeliwanych przez nich pocisków o 15%, a co ósmy strzał automatycznie trafiał w głowę przeciwnika. Beck przeprosił za swoje zachowanie, twierdząc jednocześnie, że blisko 40% całej społeczności zawodowych gamerów może korzystać z tego typu oszustw.

Przedstawiłem jedynie mały wycinek sposobów na oszukiwanie w grach wideo. Biznes ten rozwija się jednak coraz bardziej, a poszczególne grupy hackerskie rywalizują ze sobą w coraz wymyślniejszym szukaniu „ścieżki na skróty”. Twórcy gier odpowiadają pięknym za nadobne i starają się z całych sił zwalczać niecny proceder, korzystając z coraz to sprytniejszych rozwiązań skierowanych przeciwko cheaterom. To jednak, jest już temat na kompletnie inny artykuł.

Skazani na cheaty – dlaczego nie da się pozbyć oszustów z gier?
Skazani na cheaty – dlaczego nie da się pozbyć oszustów z gier?

Osoby korzystające z cheatów ułatwiających rozgrywkę cieszą się nienawiścią innych graczy, a mimo to deweloperzy gier sieciowych wciąż nie mogą się ich całkowicie pozbyć. Czy wieloosobowa zabawa bez oszustów to niemożliwa do zrealizowania utopia?