Oglądasz na własną odpowiedzialność. Oto najdziwniejsze filmy z Festiwalu Nowe Horyzonty
Kino artystyczne bywa naprawdę dziwaczne, co udowodniła tegoroczna edycja Festiwalu Nowe Horyzonty. Te filmy prezentują sobą naprawdę wysoki poziom, ale nie bierzemy odpowiedzialności za ich wpływ na Waszą psychikę.
Spis treści
Stało się – stacjonarna edycja Międzynarodowego Festiwalu Nowe Horyzonty 2021 oficjalnie dobiegła końca. W ciągu półtora tygodnia udało mi obejrzeć się niemalże 40 filmów i muszę przyznać, że w większości przypadków były to naprawdę fascynujące i jedyne w swoim rodzaju seanse. Na ruszt wziąłem zarówno kino gatunkowe, arthouse’owe, jak i mocno eksperymentalne, a więc nie mogę narzekać na brak różnorodności w repertuarze.
Nie będę Was dziś jednak zanudzał trzyipółgodzinnymi dramatami rodzinnymi podejmującymi temat kryzysu egzystencjalnego czy bogatymi w linie dialogowe romansami zgłębiającymi naturę ludzkich uczuć, bowiem zdaję sobie sprawę z tego, że to raczej gatunki, za którymi większość widzów po prostu nie przepada. Zamierzam, krótko mówiąc, pojechać po bandzie.
Oto przed Wami lista filmów „mózgotrzepów”, czyli najbardziej zdziwaczałych, radykalnych, nieprzewidywalnych, a co za tym idzie: ekscytujących produkcji, jakie miałem okazję obejrzeć podczas mojego pobytu we Wrocławiu. Znajdziecie tu dzieła z najróżniejszych zakątków globu – od Kolumbii poprzez Skandynawię aż po Tajlandię. Wszystkie zawarte w zestawieniu twory łączy nie tylko wysoka wartość artystyczna, ale też wyżej wspomniana chęć do zadarcia z psychiką widzów oraz wystawienia na próbę ich kinowych przyzwyczajeń. Te filmy polubicie albo nie, ale na pewno o nich prędko nie zapomnicie.
GDZIE I KIEDY OBEJRZEĆ?
Większość zawartych na liście pozycji nie miało jeszcze swoich kinowych premier i można je było oglądać jedynie na prestiżowych festiwalach. Te pojawią się w najbliższych miesiącach w Polsce i będą dystrybuowane najpewniej przez wytwórnie Gutek Film oraz Nowe Horyzonty. Wszelakie informacje dotyczące ogłoszonych terminów wydania poszczególnych dzieł znajdziecie w tekście (nie brałem pod uwagę festiwalowych premier). Zachęcamy jednak do bacznego przyglądania się repertuarom okolicznych multipleksów oraz kin studyjnych.
CO ZE SPOILERAMI?
Nie zamierzam wychodzić poza informacje znane z opisów fabuł oraz oficjalnych zwiastunów, a więc nie musicie się martwić, że nagle zepsuję Wam zabawę z seansu, dzieląc się niepożądanym spoilerem. Produkcje te mają przede wszystkim zaskakiwać, szokować i prowokować konkretnymi scenami. Byłbym więc bezwzględny, gdybym postanowił ten cały suspens zaprzepaścić.
Lamb (Dýri?) – skandynawski miszmasz gatunkowy od A24
- Co to: bawiący się oczekiwaniami widzów dramat fantasy o nietypowej owieczce i jej rodzicach
- Reżyseria: Valdimar Jóhannsson
- Kraje produkcji: Islandia, Szwecja, Polska
- Data premiery: 8 października 2021
Chłód, surowość, piękno natury – te określenia oddają nie tylko ducha nordyckich krajów, ale i charakter filmów pochodzących ze Skandynawii. Nie dziwi więc, że każdy dramat, horror czy nawet komedia o tymże rodowodzie różni się od reprezentantów wspomnianych gatunków z innych części świata. Lamb Valdimara Jóhannssona idzie jeszcze o krok dalej, łącząc każdą z wymienionych konwencji, a przy okazji nie zapominając o zachowaniu odpowiedniego, lekko przeszywającego klimatu północnych wiatrów, wzgórz oraz wiosek.
Zwiastun Lamb potrafi zaintrygować widza ciekawym konceptem fabularnym, bo zapowiada opowieść o małżeństwie wychowującym tytułowego baranka tak, jakby był on zwyczajnym dzieckiem. Po obejrzeniu filmu muszę jednak stwierdzić, że trailer nie waha się zakłamać rzeczywistego obrazu, co jest wiadomością dobrą, bo z pewnością zostaniecie zaskoczeni. Czy pozytywnie? To już kwestia subiektywna.
Klimat grozy w Lamb co prawda jest wyczuwalny, ale prawda jest taka, że bliżej tejże produkcji do komediowego dramatu rodzinnego z elementami fantasy aniżeli pełnokrwistego horroru psychologicznego. Twórcy nie boją się jednak eksperymentować z filmową formą i skandynawską mitologią, co rusz bawiąc się oczekiwaniami odbiorców. A jeżeli obawiacie się zawodu, to przypominam, że mowa o filmie ze stajni A24, czyli wytwórni, która mało kiedy dostarcza nam zawodów (dała ona światu chociażby Lighthouse czy Midsommar). Poza tym za współprodukcję odpowiadają nasi rodacy.