Nie masz czasu grać? Mamy 7 porad, które pomogą rozwiązać problem
Przez ostatnie trzy lata redagowałem teksty, które pojawiały się na GOL-u. Duża część z nich to listy gier, w które warto zagrać. Chciałem w nie grać. Zwykle nie miałem kiedy. O tym jest ten tekst.
Spis treści
Każda praca ma swoje minusy. Kiedy pracowałem w małym sklepie z zielonym płazem w logo, stałem przy kasie otoczony batonikami – kusiły. W serwisie GRYOnline.pl kuszą gry. No bo czytam listę niedocenionych produkcji strategicznych, a uwielbiam strategie, i na piętnaście z nich w sześć bym zagrał… A potem wracam do domu i czekają obowiązki.
Kiedyś doba trwała tyle samo czasu co dzisiaj. A mimo to kiedyś mogłem dotrzeć do końca Europy Universalis albo przejść jeszcze raz Gothica II, żeby zobaczyć, jak się gra inną frakcją. Dzisiaj, jeśli Call of Duty aktualizuje się przez 25 minut, to dla mnie oznacza, że większość mojego przewidzianego na granie czasu wyczerpie patrzenie się na pasek ładowania.
Dlatego teraz, kiedy zmieniłem stanowisko i nie będę już redagował list gier, w które trzeba zagrać, mam dla Was wyjątkowy tekst. Tekst o tym, jak znaleźć czas na granie. Jeśli macie lepsze pomysły niż moje, śmiało, podzielcie się nimi z innymi w komentarzach.
Niektóre zawarte w tekście porady są bardziej na serio, a inne mniej.
Zabierz granie ze sobą
Moje doświadczenia z ostatnich tygodni wyglądają tak, że jak zaczynam grać na pececie, to na drugim monitorze odpalam jakąś pracę, potem gra jest włączona, a ja robię zupełnie inne rzeczy. Za to przechodzę w ciągu miesiąca już trzecią pozycję z serii Kingdom Rush, oczywiście na telefonie.
Podobnie pozytywne wrażenia miałem, grając na Nintendo Switch. Najważniejszą funkcją była tu możliwość uśpienia konsoli. To sprawiało, że mogłem rozbić przechodzenie Dark Soulsów na sesje dowolnej długości. Masz półtorej minuty? Wybudzasz Switcha i grasz. Okazuje się, że o wiele łatwiej jest znaleźć w ciągu dnia okruchy czasu niż jeden duży kawałek.
Oczywiście smartfony mają tę wadę, że trudno wyszukać na nie sensowną grę. Te ukrywają się w całych wiadrach produkcji miernych, wtórnych, byle jakich i wydzierających nam pieniądze siłą. A kiedy już jakiś tytuł jest dobry, to często okazuje się zwyczajnie niewielki i niezbyt rozbudowany. Switch oferuje znacznie lepszą, ale też znacznie droższą bibliotekę, w której najlepsze kąski to pozycje, jakich nie jestem fanem. Dlatego obserwuję z zaciekawieniem Steam Decka. Factorio w tramwaju mogłoby być ciekawym doświadczeniem.