Najbardziej przerażające horrory, w których nikt nie ginie
Choć twórcy dręczący bohaterów jedynie psychicznie nie narzekają na brak zainteresowania swoimi dziełami, widzowie wciąż spodziewają się w horrorach co najmniej kilku bardziej lub jeszcze bardziej efektownych zgonów. A jeżeli nikt nie ginie...
Spis treści
Cóż, nie oszukujmy się – taki film może rozczarować. Dlatego autorzy spoza kina niezależnego rzadko dostają od producentów pozwolenie, by doprowadzić swoje dzieło do końca bez bodaj jednego trupa na koncie. Zresztą jakikolwiek reżyser kręcący materiał zaklasyfikowany jako horror musi wykazać się sporą odwagą, by nikogo ostatecznie nie zabić. Pewnie dlatego przy tworzeniu takiego rankingu można brać pod uwagę naprawdę niewielki procent kina grozy. Najczęściej twórcy, którzy robią film na wskroś psychologiczny, i tak profilaktycznie mordują bohatera czy dwóch. Ot, tak na wszelki wypadek.
Problemem w przygotowaniu zestawienia tego typu jest też definicja owego nieginięcia – uwzględniamy tylko zgony pokazane na ekranie, odliczamy retrospekcje, a może przy okazji odrzucamy wszystkie dzieła, w których ludzie umierają w wizjach czy snach? Choć próbowałem opracować jednoznaczne kryteria, nie do końca mi się to udało. W jednym z filmów śmierć bohaterów jest bardzo prawdopodobna (aczkolwiek nic, co zostało pokazane na ekranie, nie pozwala mieć co do tego stuprocentowej pewności), w innym w szalonej wizji (?) umiera dziwna istota. Niezbyt ludzka. A mając na myśli „nikt”, ograniczyłem się tylko do przedstawicieli naszego gatunku. W żadnym wypadku nie chciałbym umniejszać końca żywota przedstawionych w filmach zwierząt. Twórcy horrorów od kilku lat pokazują zresztą, że umieranie ukochanych kotów i psów to dla właścicieli podobny dramat jak odejście bliskich. Na potrzeby tego zestawienia, szczególnie że zawiera ono sporo obrazów z poprzednich filmowych epok, kiedy podejście do zwierząt było jeszcze zupełnie inne, nie brałem jednak pod uwagę zgonów nieludzi (choć może to niegłupi pomysł na inny ranking?).
Aaa... i UWAGA NA NISKO LATAJĄCE SPOILERY – artykuł czytacie na własną odpowiedzialność!
Babadook
- Rok produkcji: 2013
- Co przeraża: gęsty klimat i gęba Babadooka
- Gdzie obejrzeć: CDA Premium, Cineman, VOD.pl
Australijska reżyserka do kręcenia Babadooka przygotowywała się kilka lat. Nie otrzymawszy środków na powstanie filmu, długo tworzyła scenariusz, doprowadzając niemal każdą scenę do perfekcji. W tym horrorze nie ma przypadkowych scen ani dialogów. Jennifer Kent z każdą minutą szykuje nas na finał. Z pozoru bardziej przewidywalny, niż moglibyśmy tego oczekiwać, ale już po kulminacji raz jeszcze mrożący krew w żyłach ostateczną konkluzją – nigdy nie uwolnimy się od lęków, ale możemy je przynajmniej kontrolować.
Oczywiście to tylko jedna z interpretacji. Moim zdaniem najbardziej satysfakcjonująca, ale nie w pełni wyjaśniająca film, który zresztą nie tylko drugim dnem stoi. W Babadooku mamy jump scare’y, przerażające odgłosy, trochę ezoteryki i przede wszystkim – szeroko rozdziawioną gębę samego Babadooka. Bo mimo że do jego stworzenia nie zaangażowano tak wielu artystów jak chociażby przy kreacji Pennywise’a czy nowego Kruegera, potworzysko to potrafi sprawić, że wzrosną nam rachunki za prąd. Albo zakłócić całkiem miły sen nagłym wyskoczeniem zza stada jednorożców (czy co tam Wam się pozytywnego śni).
Umieszczenie Babadooka na liście nie jest z mojej strony niczym odważnym ani nie świadczy o specjalnie wyszukanym horrorowym guście. Kiedy przeglądałem anglojęzyczne rankingi filmów grozy, w których nikt nie ginie, za każdym razem trafiałem na film Jennifer Kent. Nie dość bowiem, że Babadook naprawdę przeraża, to ani przez chwilę nie rodzi wątpliwości co do właściwej interpretacji wydarzeń – w tym horrorze po prostu brak śmierci i flaków. A przy okazji gatunkowej rutyny.