Ocieplanie orkowego wizerunku. Jak gry odmieniły tolkienowskiego orka?
Spis treści
Ocieplanie orkowego wizerunku
Oczywiście nie wszyscy autorzy palili się do tego, by diametralnie odbiegać od wizji z klasycznego dzieła. Na przykład twórcy Dungeons & Dragons skopiowali orków z Władcy Pierścieni w sposób bezkrytyczny: w kultowej grze fabularnej z lat 70. stworzenia te są prymitywne, lubują się w przemocy i przypisano im wyłącznie rolę przeciwników dla graczy. Ale już w literaturze pisarze chętnie stawali w obronie Tolkienowskiego potwora. Orkowie są głównymi bohaterami dwóch trylogii autorstwa Stana Nichollsa, zatytułowanych Orcs: First Blood i Orcs: Bad Blood; nie odgrywają tam oczywiście roli szlachetnych bohaterów, ale ich konflikt z ludźmi okazuje się zdecydowanie bardziej złożony i niejednoznaczny. Nie są też jedynie tępymi barbarzyńcami – nie brakuje im sprytu i pragnienia zdobywania wiedzy.
Taki obraz powiela też chociażby Terry Pratchett. W wydanych w 2009 roku Niewidocznych Akademikach ork Nutt to młodzieniec z predyspozycjami na profesora, imponujący inteligencją i niezawodną pamięcią. Z kolei w nieoficjalnej kontynuacji Tolkienowskiej powieści, zatytułowanej Ostatni władca Pierścienia, autor Kirył Jeśkow odwraca znaną historię do góry nogami, przedstawiając Mordor i jego mieszkańców jako pokojowo nastawionych cywili, ofiary elfickiej propagandy i etnicznych czystek.
Ale najwięcej dla polepszenia orkowego wizerunku w popkulturze zrobiły chyba gry wideo. Już w uniwersum Warhammera i Warhammera 40,000 rasa ta posiada własną wiarę i kulturę – choć ta ostatnia jest, naturalnie, w dużej mierze oparta na wojnie – potrafi też posługiwać się technologią. Ale prawdziwie odmienną stronę orków pokazał Warcraft. Stworzenia te w produkcjach Blizzarda początkowo nie różniły się wyraźnie od prymitywnych monstrów Tolkiena, ale z czasem ich wizerunek uległ zmianie. To nadal dzikie zastępy, jednak ponad bojowe umiejętności cenią sobie honor oraz dobre imię swoich klanów. W historii Azeroth znane są przykłady bohaterstwa orków – w trzeciej odsłonie jeden z nich poświęca życie, by uwolnić swój lud spod władzy demonów – a także epizody, kiedy współpracowali oni z ludźmi i elfami przeciwko złemu Płonącemu Legionowi.
Podobną drogę przebyli przedstawiciele rasy Orsimer w serii The Elder Scrolls. W pierwszych odsłonach cyklu orkowie byli wyłącznie przeciwnikami, i to nieszczególnie groźnymi. Dopiero w Morrowindzie stali się pełnoprawnymi obywatelami kontynentu Tamriel. Z agresywnych barbarzyńców zmienili się w utalentowanych kowali, budowniczych, legionistów, a w niektórych przypadkach – zdolnych naukowców czy polityków. Mają własną wiarę oraz prawa, oparte na przykazaniach deadrycznego księcia Malacatha, i choć są nie są w pełni zjednoczeni z innymi rasami, bliżej im do tego niż do otwartej wojny.
Zresztą nawet gdy orkowie pozostają w konflikcie z ludźmi, często są przedstawiani w bardziej pozytywnym świetle niż w Tolkienowskiej prozie. Weźmy chociażby Gothica, gdzie rasa ta diametralnie różni się od potworów z Władcy Pierścieni, zabijanych masowo przez bohaterów. W produkcjach studia Piranha Bytes, szczególnie pierwszych dwóch częściach cyklu, o równej walce z orkiem przez większość zabawy możemy co najwyżej pomarzyć. To potężne, dobrze uzbrojone bestie, przeciwnik zdecydowanie ponad siły przeciętnego człowieka. Potwierdzenie ich wojennych talentów niech stanowi fakt, że w trzeciej odsłonie serii siły ludzi zostają ostatecznie pobite przez orków, którzy zdobywają władzę nad Królestwem Myrtany. A przecież istoty te nie były uzdolnione wyłącznie w sztuce walki – to także potężni szamani, odpowiedzialni za przywołanie, a następnie uśpienie, Śniącego (potężnego demona), z którym zmierzyliśmy się w pierwszej części cyklu.
Tak jak w poprzednich grach orkowie – choć w świecie Gothica pełnią funkcję antagonistów – nie są tylko mięsem armatnim w służbie jakiegoś złego lorda. Mają uporządkowaną wojskową hierarchię, potrafią porozumiewać się ludzkim językiem, posiadają własne tradycje (chyba wszyscy pamiętamy amulet Ulu-Mulu...), wyznają odmienną wiarę, umieją też utrzymać przejętą zbrojnie władzę w państwie. Deweloperzy ze studiów Piranha Bytes, Blizzard i Bethesda zaczerpnęli z twórczości Tolkiena podstawowe cechy tej rasy – zieloną skórę, kły, agresję, dzikość – ale jednocześnie uczynili z niej honorowych wojowników, uzdolnionych przywódców, a nawet wprawnych czarowników. Podobnym tropem poszli twórcy Lineage’a 2 czy serii SpellForce.
PLAGIAT CZY WSPÓLNE DOBRO?
Skoro orkowie zostali wymyśleni niemal od podstaw, to czy wykorzystujący ich w innych dziełach pisarze i scenarzyści nie popełniają przypadkiem plagiatu? Andrzej Sapkowski twierdzi, że tak. W swoim Rękopisie znalezionym w smoczej jaskini. Kompendium wiedzy o literaturze fantasy twórca Wiedźmina uznał używanie tej nazwy za naruszanie prawa autorskiego. Mimo to fundacja Tolkien Estate nie ściga autorów, którzy „pożyczają sobie” orków, mimo że mocno reaguje chociażby na próby skopiowania rasy hobbitów. Wydaje się, że sporą rolę w tym sporze odgrywa nazwa – o ile bowiem „hobbit” to słówko wymyślone przez samego pisarza, termin „ork” pojawiał się w literaturze już wcześniej.