Mam nadzieję, że Matrix 4 nie podzieli losu Przebudzenia Mocy
Matrix wraca po 18 latach. Czy we współczesnym kinie jest jeszcze miejsce dla filmu Lany Wachowski? Pierwszy zwiastun daje nadzieję na coś bardzo ciekawego, ale mam też pewne obawy…
Pierwszy Matrix zadebiutował w kinach wiosną (a w Polsce latem) 1999 roku. Choć od tego czasu minęły ponad dwie dekady, to wspomnienie rewolucyjności dzieła Wachowskich jest nadal silne. Ja sam Matrixa widziałem w kinie trzy razy w ciągu miesiąca od premiery. A potem kolejne kilkanaście razy przez następne lata. Znam ten film na pamięć, a miłość do marki była na tyle silna, że nawet niedoskonałe kontynuacje uważam za kino przynajmniej przyzwoite. Ale to było dawno. Pomału kończy się 2021 rok, świat się zmienił. Czy Matrix też?
Pierwsze wrażenie po obejrzeniu zwiastuna filmu Martrix Zmartwychwstania to „łoł”. Przecież to Matrix! Jest zielony kod, jest bullet time, są akrobacje i maszyny. Więcej nie trzeba. Ale to przecież są klasyczne objawy „nostalgiozy”. Znam to. Uwielbiam. I znowu to dostanę, tylko ładniejsze. Na krótką metę takie nastawienie może zdziałać cuda, ale przykład nowej trylogii Gwiezdnych wojen pokazał, że nie można bać się nowego kierunku, bo ponowne opowiadanie tej samej historii – nieważne, jak bardzo się ona rymuje – to pójście na łatwiznę.
Wierzę więc, że Lana Wachowski ma ciekawą opowieść do pokazania. Że to będzie coś więcej niż odcinanie kuponów. Scenariusz Resurrections został stworzony przez Lanę do spółki z Davidem Mitchellem, autorem Atlasu chmur (który zresztą pomagał tworzyć filmową adaptację) i pisarzem Aleksandarem Hemonem. To samo trio pracowało przy serialu Sense8 dla Netflixa (choć tam pomagał im jeszcze znakomity scenarzysta J. Michael Straczynski) i jeśli to ma być wyznacznik jakości ewentualnych fabularnych zawirowań w nowym Matriksie, to jestem dobrej myśli. Znowu dostaniemy coś więcej niż tylko „łubudu!”.
Wróćmy do samego zwiastuna. Teorii na temat fabuły czwartej odsłony słynnej serii można snuć bez liku. Neo i Trinity zginęli w finale Rewolucji, Matrix się zresetował i stał się lepszy. Czy teraz widzimy wersję 2.0 symulacji? Czy Keanu Reeves gra „naszego” Neo, czy może jest to jakaś jego wersja podejmująca inne decyzje, wspomniana w rozmowie przez Architekta? A Trinity? Jest sobą czy raczej kolejnym programem służącym do kontrolowania Wybrańca, by przypadkiem nie przypomniał sobie, kim naprawdę jest? Nie bez przyczyny niektóre kadry są kopią ujęć z „jedynki”. To będzie nowa historia, a jednocześnie nie będzie. Wszystko sprowadzi się do tego, jak dużo warstw rzeczywistości i symulacji zobaczymy naraz.
Zwiastun wrzuca dwie ciekawe wskazówki, które wymagają użycia pauzy we właściwym momencie – stosowne zrzuty ekranu widzicie w tym tekście. W jednej scenie możemy dostrzec, jak ludzie oglądają wyświetlony na projektorze pierwszy film z serii. Czy to np. oznacza, że poprzednie Matrixy były symulacją wewnątrz symulacji? Z kolei widok Trinity używającej dziwnej mocy krzyku ujawnia, że Trinity nie musi być tylko sobą – wśród kopii bohaterki granej przez Carrie-Anne Moss widzimy również nową dla serii Jessikę Henwick. Bardzo fajne są takie spekulacje, a jeszcze fajniejszy jest moment, w którym okazuje się, że chodzi o coś zupełnie innego. Niespodzianki w kinie są najlepsze!
Oczywiście może też być tak, że Zmartwychwstania będą głupie. Wtedy pozostanie tylko cieszyć się stroną audiowizualną, bo tutaj ekipa twórców na pewno nie zawiedzie. Nie spodziewam się kolejnej rewolucji na miarę bullet time’u, ale chętnie przyjmę wszystko, co zobaczę. Bo na pewno będzie to przynajmniej ładne. Do premiery filmu zostało około 3,5 miesiąca, marketingowa machina pomału się rozpędza i z pewnością jeszcze nie raz wrócę do zastanawiania się, czym Matrix 4 naprawdę będzie. Oby czymś więcej niż filmowym wehikułem czasu. Nowa rzeczywistość potrzebuje nowego Matrixa!