Dusza. Świetna seria, w którą nie da się grać
Spis treści
Dusza
No dobrze, zaryłem o beton z przeszłości i tak sobie narzekam, bo to ledwie grywalne dzieła, od których bardziej współczesny gracz się odbije, ale... wciąż je kocham. Wszystkie. Tak, Blood Omena 2 też – choć trochę mniej; ponoć w każdej rodzinie jest takie dziecko i jakoś się z nim egzystuje. Bo jest za co kochać Legacy of Kain.
W pewnym momencie machnąłem ręką. Przechodziłem te gry, każdą po kawałku, w nadziei, że w którąś znowu wsiąknę. Nie wsiąkłem. Ale odpaliłem youtube’owe longplaye z pełnym przejściem. I wtedy przypomniałem sobie, co sprawiło, że te produkcje to wyprawy na miarę antycznego eposu. Widzicie, Legacy of Kain może być serią ledwie grywalnych lub zwyczajnie znośnych/przyzwoitych gier (zależy, kogo spytać), ale jako opowieść osiągnęło coś niezwykłego. Z jednej strony zaserwowało naprawdę złodupne, bezwzględne i drapieżne wampiry, z drugiej romantyzm tego motywu przekuło w epicką, szekspirowską wręcz narrację.
Tę magię osiągnęło zarówno Silicon Knights przy Blood Omenie, jak i Crystal Dynamics z Amy Henning na czele. Reżyserka Uncharted na długo przed serią o Nathanie Drake’u poprowadziła nas przez monumentalne dzieło. Dostrzegła potencjał w mrocznym, nieco poetyckim fantasy z pierwszej części i wykorzystała go, by zabrać nas w niezapomnianą podróż (na dobre i na złe). O ile rozgrywka nabawiła się wielu przypadłości po przejściu w trzeci wymiar, o tyle fabułę śledzi się z przejęciem. Nieważne, czy to Wasze pierwsze spotkanie z Kainem i Razielem, czy piąte z kolei. Tę historię można odtwarzać w kółko. I w zasadzie byłaby to ironia godna greckiej tragedii. Bo tym jest Legacy of Kain.
Zostało jeszcze 50% zawartości tej strony, której nie widzisz w tej chwili ...
... pozostała treść tej strony oraz tysiące innych ciekawych materiałów dostępne są w całości dla posiadaczy Abonamentu Premium
Abonament dla Ciebie