Pielgrzym o ciężkim charakterze. Hearthstone to wciąż as wśród karcianek
Spis treści
Pielgrzym o ciężkim charakterze
Hearthstone opanował cały świat. Ale to nie znaczy, że jest grą idealną. Przypomina trochę Sknerusa McKwacza. Dociera do celu (popularność i finanse), ale nie obyło się bez szarpaniny. Momentami gra potrafi doprowadzić do ciężkiej cholery, odrzucić i sprowadzić do parteru. Zwłaszcza gdy bogowie RNG (losowości) nie są nam przychylni. Na nic prośby, groźby, modlitwy i zaklęcia. Ich wyroki są ostateczne. A do tego dochodzą problemy z balansem. Kilka dodatków temu śmiałków skupionych wokół karcianki omal nie rozgoniła przerażająca talia jednej z klas, szamana. Wystarczyło zagrać jedną kartę, Shudderwocka, aby skopiować wszystkie jednorazowe efekty zagrane przez Ciebie podczas rozgrywki.
Tempo wypuszczania kolejnych dodatków potrafi przyprawić o zawrót głowy. Hearthstone czasem wychodzi na centusia, u którego trzeba zapracować na najlepsze atrakcje. Sporo Wam zajmie, zanim złożycie najlepsze decki. Albo nim odblokujecie wszystkie skrzydła nowej przygody. A jednak trzymamy się tej małej-wielkiej upartej gry niczym Dzika banda Williama Holdena. Zawsze i do końca.
Deweloperzy stale się zresztą uczą – w kolejnych rozszerzeniach dorzucono mnóstwo zawartości dla niedzielnego i samotnego gracza. Kolejne dodatki eliminują część problemów poprzednika (i zupełnie przy okazji mają zwiastuny z obłędnie dobrą muzyką – gdzie jest pełna wersja utworu do Rozróby Rastakhana, ja się pytam?). Wewnętrzna ekonomia gry stała się bardziej przystępna i pozwoliła na szybszą rozbudowę kolekcji. Zwiększono stawki nagród, łatwo zdobyć darmowy pakiet za jedną wygraną tygodniowo. Karcianka Blizzarda została ucywilizowana.
Zostało jeszcze 56% zawartości tej strony, której nie widzisz w tej chwili ...
... pozostała treść tej strony oraz tysiące innych ciekawych materiałów dostępne są w całości dla posiadaczy Abonamentu Premium
Abonament dla Ciebie