Specjalizacja – komandos uczy się całe życie. Jak zostać komandosem? O kulisach mówi GROM-owiec
Spis treści
Specjalizacja – komandos uczy się całe życie
Przywykliśmy, że w grach wideo dzielimy żołnierzy na klasy postaci – snajper, wsparcie, medyk i tak dalej. W wojskach specjalnych jest podobnie, choć specjalizacji jest więcej niż w większości gier. Współczesna operacja specjalna nie może obyć się na przykład bez JTAC-a, czyli nawigatora naprowadzania statków powietrznych. Mówiąc w skrócie, to ten człowiek, który może dać znać lotnictwu, gdzie dokładnie trzeba zrzucić i co, żeby pomóc operatorom na ziemi wykonać zadanie, przetrwać i się ewakuować.
Równie ważnym członkiem drużyny jest breacher, czyli specjalista od ładunków wybuchowych, który potrafi otworzyć przejście, choćby robiąc dziurę w ścianie, i medyk, którego roli na polu walki nie trzeba nikomu tłumaczyć. Komandosi często wykorzystują także snajperów, choć oczywiście inaczej niż w grach – są oni wspierani przez obserwatorów.
Kursy na snajpera, sapera, medyka i inne robi się po kursie podstawowym i w zasadzie nigdy się one nie kończą. Zawsze istnieje nowa wiedza i potrzeba, by szkolić się dalej, poznawać nowy sprzęt, doskonalić nawyki. Co ważniejsze, każdy członek sekcji bojowej powinien mieć więcej niż jedną specjalizację. Operacja nie może skończyć się fiaskiem tylko dlatego, że jedyny specjalista w zespole został ranny.
Nie tylko kły, czyli komandos bez nogi
Kolejne hollywoodzkie uproszczenie – jednostki specjalne to jedynie uzbrojeni po zęby komandosi. To nie do końca prawda. Współczesne starcia nie zaczynają się z oddaniem pierwszego strzału i nie ograniczają tylko do samego pola bitwy. Właśnie dlatego za plecami operatorów stoi szereg specjalistów z zupełnie innych dziedzin.
Cały ten obszar łączności, dronów, pracy operacyjnej, rozpoznawczej, analitycznej. Tu też pojawia się elitarność, choć elitarny może być także ten, który ma okulary jak denka od słoika. My jesteśmy tylko wykonawcą danej operacji, a przed nami jest mnóstwo ciężko pracujących ludzi.
Naval
O ile więc w sekcji bojowej niezbędne są osoby sprawne fizycznie, zdecydowane, wytrwałe i zmotywowane, tak na tym potrzeby jednostki specjalnej się nie kończą, a o pracy w niej mogą marzyć (i nie tylko marzyć) nawet ci, którzy na pierwszy rzut oka nie mają szans na służbę w tego rodzaju formacji.
Poza byciem sprawnym i silnym istotne są też nowe technologie. Powiedz mi, pozwólmy sobie na przesadę, mamy chłopaka, który nie ma jednej nogi, ale zna się na oprogramowaniu, jest świetnym operatorem drona. Bierzesz go do roboty?
Naval
Odpowiedziałem twierdząco, a Naval się ze mną zgodził. Jednostki specjalne w coraz większym stopniu opierają się na nowych technologiach. Mają dostęp do najlepszego sprzętu i to daje im ogromną przewagę. Tak jak na ulicach Bagdadu oddziałowi Navala przewagę nad słabo wyposażonymi bojownikami dawały noktowizja i termowizja. To oznacza jednak, że ktoś w siłach specjalnych musi kierować pojazdami, pilotować śmigłowce, serwisować sprzęt, analizować zdjęcia satelitarne oraz lotnicze i tak dalej.
CZY KOBIETA MOŻE BYĆ KOMANDOSEM?
Tak jak pisałem wyżej, nie każdy żołnierz jednostki specjalnej jest członkiem sekcji bojowej. Kobiety służą w wojskach specjalnych, ale czy zdarza im się chodzić na akcje? Zapytałem o to Navala.
– Odpowiem tak sportowo. Jakbyś na 100 metrów puścił panie i panów razem. Jest pewna liczba kobiet, która dobiegnie szybciej od ciebie i ode mnie, ale nie biega tak sprawnie jak ci najlepsi biegacze. Jeśli trafi się kobieta, która dorówna tym najlepszym, to uważam, że droga dla niej powinna być otwarta. Są w jednostkach kobiety, ale nie słyszałem, żeby któraś z nich była w sekcji bojowej.
Komandosem jest się w głowie, nie w mięśniach
Żeby stworzyć oddział „najlepszych z najlepszych” trzeba odsiewać kandydatów. Wybierać tych, którzy się nadają, a to często oznacza wybór nie najsilniejszych fizycznie, tylko mentalnie. Tych, którzy się nie poddają, mają najwięcej woli i charakteru.
Popatrz na to inaczej. Trzeba się podciągnąć 20 razy na drążku. Przychodzi kandydat i podciąga się 20 razy. Mógłby jeszcze 20, jest silny, ale schodzi. Przychodzi drugi. Robi 14, walczy o 15, przy 16 macha nogami i ciągnie brodę, zalicza. Przy 17 już nie może, ale wisi na drążku i ciągnie dalej. Kogo weźmiesz do pracy?
Naval
Odpowiedź nie jest już taka oczywista. Kto jest lepszy: ten, który oszczędza siły i precyzyjnie wykonuje zadanie, nie marnując środków, czy ten, który nie daje rady, ale walczy? Osobiście miałbym kłopot, żeby odpowiedzieć na to pytanie, ale w GROM-ie mają doświadczenie i znają odpowiedź.
Bycie żołnierzem jednostki specjalnej to jak bycie sportowcem. Nie da się nauczyć tej roboty i wykonywać ją osiem godzin. Tacy, jak ten pierwszy, o 16 odkładają narzędzia i wychodzą. Ten, który podciągnął się 14 razy i próbował dalej, będzie się starał i rozwijał. My go nauczymy robić te 20 podciągnięć, to nie problem, ważne, że to jest osoba, która ci nie powie, że już zrobiła swoje i ma dosyć. Dlatego my mówimy kandydatom, że do podciągnięcia się jest 20 razy, ale „rób, ile chcesz”. My chcemy tych, którzy idą na maksa.
Naval
To wszystko wydaje się proste. Słuchając Navala, można wyciągnąć wniosek, że komandosami zostają ci, którzy tego po prostu chcą. Większość z nas jednak łatwo odpuszcza. Rezygnujemy z wizyty w kinie, jeśli kolejka po bilety jest za długa, i z wycieczki w góry, jeśli dzień wcześniej padał deszcz i szlak jest śliski. Stańmy z prawdą oko w oko – zdecydowana większość z nas nie miałaby dość siły woli, żeby podążać tą ścieżką.
Tutaj potrzeba czegoś więcej niż zwykła motywacja. Trzeba się bardzo starać, żeby dostać pracę, w której całymi dniami obywasz się bez wygód, żeby na końcu móc ryzykować życiem. Podejrzewam, że większości z nas trudno to w ogóle pojąć.
Coś jednak sprawia, że każdy chciałby choćby przez chwilę poczuć się jak jeden z nich, najlepszy z najlepszych. Współczesny bóg wojny. Właśnie dlatego wciąż tak wielką popularnością cieszą się gry, w których możemy stać się operatorem jednostki specjalnej, wypełniając na tyłach wroga misję niemożliwą do wykonania. Grając, warto jednak zawsze pamiętać, jaką drogę musi przejść zwykły człowiek, zanim stanie się prawdziwym komandosem.
Tekst powstał we współpracy z firmą Ubisoft, wydawcą gry Ghost Recon Breakpoint.