Polecamy Recenzje Przed premierą Publicystyka Warto zagrać Artykuły PREMIUM

Publicystyka

Publicystyka 9 stycznia 2020, 16:18

Rzuć wszystko i chodź... stworzyć kolejne battle royale. Grzechy wydawców gier, które nas denerwują

Spis treści

Rzuć wszystko i chodź... stworzyć kolejne battle royale

Szaleństwo na punkcie battle royale to prawdziwy fenomen ostatnich lat. Mam tylko wrażenie, że jego proste i jasne zasady - wygrywa ostatni żywy - obowiązują nie tylko na serwerach, ale też na rynku. Kreskówkowy, latający autobus, czyli Fortnite, pokonał na tym polu i małe produkcje, i te najbardziej znane marki. Patrząc na błyskawiczny rozwój tego gatunku, można było zauważyć dwie główne tendencje – robienie na szybko battleroyale’owych gniotów przez małe studia, byle tylko wykorzystać aktualną modę, oraz totalne przegapienie boomu przez największych wydawców, którzy zachowali się trochę jak Nokia ignorująca popularność Androida.

Katastrofa Radical Heights, gry, która żyła raptem dwa tygodnie, to przykład ślepego ulegania chwilowej modzie. - Grzechy wydawców gier, które nas denerwowały w tej generacji - dokument - 2020-01-10
Katastrofa Radical Heights, gry, która żyła raptem dwa tygodnie, to przykład ślepego ulegania chwilowej modzie.

Widzieliśmy totalne katastrofy – mowa o Radical Heights, The Culling 2 czy Islands of Nyne. Wielkie marki po starcie z dużym opóźnieniem i wejściu na zmęczony już tematem z winy słabych klonów PUBG rynek też chyba nie mogą mówić o sukcesie. Wprawdzie studio DICE ogłosiło dużą popularność trybu Firestorm, ale prawdopodobnie chodziło tylko o ciekawość w pierwszych dniach funkcjonowania tej nowości. Jeden z czołowych battlefieldowych youtuberów – LevelCap – donosił kilka tygodni po premierze, że znalezienie serwera z kompletem chętnych do gry w USA graniczy z cudem, a matchmaking potrafi trwać w nieskończoność.

Żywot Blackouta w Call of Duty: Black Ops 4 i tak był przewidziany góra na rok, ale nawet po premierze gry niewiele było słychać o jego rozwoju. Dziwiła również bierność Ubisoftu, który jeszcze przed sukcesem Playerunknown’s Battlegrounds miał gotową wariację battle royale w postaci bardzo ciepło przyjętego trybu Survival do Tom Clancy’s The Division, a później podobną wersję o mniejszej skali zaproponował w Ghost Recon Wildlands. Zamiast to rozwinąć, dorzucając parę modyfikacji, skupiono się na sequelach obydwu gier, które – jak wiemy z opublikowanych raportów – nie poradziły sobie najlepiej na rynku.

Firestorm, czyli battle royale w Battlefieldzie 5, nawet w części nie poruszył graczy tak bardzo jak powrót na klasyczne mapy na Pacyfiku. A gdyby to właśnie one stały się dostępne w momencie premiery gry...? - Grzechy wydawców gier, które nas denerwowały w tej generacji - dokument - 2020-01-10
Firestorm, czyli battle royale w Battlefieldzie 5, nawet w części nie poruszył graczy tak bardzo jak powrót na klasyczne mapy na Pacyfiku. A gdyby to właśnie one stały się dostępne w momencie premiery gry...?

Szkoda, że energii i środków włożonych w tworzenie wysokobudżetowych battle royale nie wykorzystano wcześniej i lepiej. Być może wtedy układ sił na rynku, jeśli chodzi o ten wariant zabawy, wyglądałby nieco odmiennie. Albo może trzeba było w ogóle zrezygnować z tworzenia takiej rozgrywki, wiedząc, że w krótkim czasie i tak nie sposób przygotować niczego ciekawego. Wówczas zawartość Battlefielda 5 mogłaby prezentować się zgoła inaczej, a Black Ops 4 być może miałoby swoją kampanię fabularną?

Dariusz Matusiak

Dariusz Matusiak

Absolwent Wydziału Nauk Społecznych i Dziennikarstwa. Pisanie o grach rozpoczął w 2013 roku od swojego bloga na gameplay.pl, skąd szybko trafił do działu Recenzji i Publicystki GRYOnline.pl. Czasem pisze też o filmach i technologii. Gracz od czasów świetności Amigi. Od zawsze fan wyścigów, realistycznych symulatorów i strzelanin militarnych oraz gier z wciągającą fabułą lub wyjątkowym stylem artystycznym. W wolnych chwilach uczy latać w symulatorach nowoczesnych myśliwców bojowych na prowadzonej przez siebie stronie Szkoła Latania. Poza tym wielki miłośnik urządzania swojego stanowiska w stylu „minimal desk setup”, sprzętowych nowinek i kotów.

więcej

TWOIM ZDANIEM

Jak najczęściej kupujesz gry?

Na Steamie, Originie, GOG-u i innych podobnych platformach
50,1%
W sklepach z kluczami do gier
9,6%
Kupuję wersje pudełkowe w sklepach wysyłkowych
11,2%
Kupuję wersje pudełkowe w sklepach tradycyjnych
25,9%
Nie kupuję gier
3,2%
Zobacz inne ankiety
Choroby toczące branżę gier - 7 grzechów głównych wydawców
Choroby toczące branżę gier - 7 grzechów głównych wydawców

Współczesne gry to wielkie projekty i wielkie budżety. A jeśli gdzieś chodzi o pieniądze, nietrudno o różne patologiczne praktyki, aby tylko zmaksymalizować zysk jak najmniejszym kosztem. Oto siedem częstych problemów, na jakie cierpią gry komputerowe.

Ósma generacja konsol zrobiła siedem kroków w stronę pecetów
Ósma generacja konsol zrobiła siedem kroków w stronę pecetów

Konsole zmieniają się w pecety? Kończąca się powoli ósma generacja z PS4 i XOne przyniosła nam sporo zaskakujących rozwiązań, które w świecie pecetów są od dawna czymś oczywistym.

Granie na pełny etat – kiedy zabawa staje się pracą, czas odpuścić
Granie na pełny etat – kiedy zabawa staje się pracą, czas odpuścić

Kiedy grindując kolejne nagrody za codzienne logowania, daily misje i ograniczoną czasowo zawartość czujemy się jak byśmy byli w drugiej pracy, czas odpuścić.