Kręta droga z Polski do Polski. Czy ofensywa GOG.com obniży koszty gier?
Spis treści
Kręta droga z Polski do Polski
Zresztą cena to nie jedyny oręż, jakim mogą walczyć ze sobą omawiane platformy – GOG.com ma bowiem w arsenale jeszcze parę argumentów, które powinny być solą w oku Steama. Najważniejszy z nich brzmi: „DRM-free”. W dobie nasilającej się (po raz kolejny) nagonki na zabezpieczenia coraz więcej graczy docenia fakt, że istnieje sklep, który nie utrudnia im dostępu do zakupionych gier – który nie każe używać osobnego klienta (choć oferuje takowy: GOG Galaxy), pozwala pobrać pliki instalacyjne i zrobić z nimi, co się chce, a także nie wymusza aktualizowania tytułów (plus daje szansę odinstalowania łatki, w razie gdyby coś zepsuła).
Oprócz tego GOG szczyci się kompleksowym wsparciem technicznym dla produktów ze swojego katalogu – gwarantuje działanie prawie wszystkich oferowanych gier na nowych systemach operacyjnych, a także pomaga graczom rozwiązać więcej problemów niż tylko te z zakupami, zwrotami pieniędzy etc. No i do gier, zwłaszcza tych kultowych, zawsze stara się zapewnić różne lokalizacje, a także dodać jak najwięcej gadżetów: oryginalnych instrukcji, artbooków, soundtracków, tapet itd., itp.
Jednak tak na dobrą sprawę trochę na wyrost używam określenia „walka” w stosunku do relacji panujących między Steamem a jego odpowiednikiem znad Wisły. Włodarze GOG.com raczej niechętnie porównują swoją działalność z tym, co robi Valve Software, a już na pewno nie noszą się z zamiarem obalenia rządów Gabe’a Newella. W każdym razie tak utrzymywał Piotr Karwowski, dyrektor zarządzający platformy, kiedy z nim rozmawialiśmy:
Konkurujemy ze Steamem, ale nie dlatego, że chcemy – dzieje się tak z racji faktu, że tak naprawdę w tej chwili na rynku GOG funkcjonuje chyba jako jedyna alternatywa, która nie jest sklepem z kluczami steamowymi. [...] To nie było nasze założenie konkurować – nie po to GOG powstał, żeby być konkurencją dla Steama.
Również otwarcie się Steama na rynek polski wydaje się nie martwić Piotra Karwowskiego:
Myślę, że to jest akurat bardzo dobra informacja. [...] Jest to też dla nas duży plus, bo jak dyskutowaliśmy z partnerami o wprowadzeniu polskich cen, to część z nich – z racji tego, że już spodziewali się wejścia Steama na polski rynek – była gotowa. Ułatwiło nam to znacząco pracę i negocjacje przy niektórych cenach. [...] Same dobre rzeczy z tego wynikną, bo konkurencja jest świetna dla konsumenta, to jest najważniejsza rzecz.
Pewnie wielu z Was trochę drwiąco patrzy na to całe hucznie obchodzone święto wejścia GOG-a na polski rynek i zastanawia się, dlaczego zajęło to polskiej firmie aż dziewięć lat? Nam również chodziło to pytanie po głowie i nie omieszkaliśmy go zadać. Do roku 2014 argumentacja jest zupełnie przekonująca – wówczas dystrybucję cyfrową na naszym rynku w imieniu Grupy CD Projekt prowadził sklep CDP.pl, w związku z czym nie było potrzeby robienia mu konkurencji. Poza tym do tego czasu GOG.com nie miał żadnej regionalnej wersji – funkcjonował jako uniwersalny, międzynarodowy byt (choć ukierunkowany przede wszystkim na konsumentów amerykańskich).
Natomiast ta linia obrony traci „moc” pod koniec roku 2014 – po tym, jak CDP.pl przestało być częścią Grupy CD Projekt, a GOG wprowadził pierwszą wersję regionalną (francuską). Dlaczego polskiemu przyszło czekać na dołączenie do elitarnego grona języków dostępnych na tej platformie jeszcze trzy kolejne lata? Oto, co do powiedzenia w tej sprawie miał Piotr Karwowski:
Kiedy zaczęliśmy myśleć o wchodzeniu na kolejne rynki, poukładaliśmy je w sposób wynikający z liczby użytkowników z poszczególnych regionów. Polska była dla nas bardzo ważna, jest ona jednym z pierwszych obszarów [szóstym – dop. aut.], na które weszliśmy od 2014 roku, nie licząc Niemiec czy Francji. [...] Na kolejne rynki wchodzimy w sposób stopniowy. Nie chcemy robić tego jednym rzutem. Wcześniej wspomniałem, iż dla nas istotne jest, żeby premiera na każdym z tych rynków była naprawdę dobrze przygotowana – aby tytuły były zlokalizowane, aby były metody płatności, aby był support. A żeby każdy z regionów we właściwy sposób zaadresować, potrzeba na to, niestety, czasu.
Innymi słowy, poszłoby może trochę szybciej, gdyby Polska nie musiała przepuścić w kolejce pięciu innych wersji regionalnych – ale nawet jeśli, to różnica raczej nie byłaby znacząca. Organizowaniu dystrybucji cyfrowej towarzyszy bowiem tyle formalności przy omawianiu wszelkich szczegółów z rozmaitymi partnerami, że trzy lata wcale nie wydają się aż tak długim czasem, kiedy w grę wchodzi dogadanie cen i innych szczegółów wydania przeszło dwóch tysięcy gier. Poza tym GOG dołożył starań, aby wejść do naszej ojczyzny z należytą pompą – dla żadnego innego kraju nie przygotowano aż tylu atrakcji z okazji uruchomienia wersji regionalnej.