Czy kiedyś gry NAPRAWDĘ były tańsze? Szczegółowa analiza
99 zł za bogate wydanie nowej gry wysokobudżetowej? Dzisiaj brzmi nierealnie, kilkanaście lat temu była to norma dla pecetowych graczy. Co zresztą lubią wspominać, tęskniąc za lepszymi czasami. Tylko czy faktycznie były one lepsze?
Spis treści
Gry są drogie. To fakt, z którym ciężko polemizować, przechadzając się po elektromarketach czy zaglądając na Steama i widząc przy gorących premierach ceny w wysokości 199 zł (jak się naprawdę dobrze trafi), 219 zł, 249 zł czy nawet 269 zł. Jeszcze ciężej zaprzeczyć tej tezie, będąc graczem starej daty i pamiętając, że drzewiej w posiadanie świeżego pecetowego tytułu mogliśmy bez większych problemów wejść, rozstając się z pojedynczym banknotem stuzłotowym – a i bywało, że zostawała jakaś reszta.
Nic, tylko psioczyć. Na zrównanie cen pecetowych i konsolowych, na wzrost kosztów produkcji, na globalizację rynku, na cyfrową rewolucję, przez którą tworzone z myślą o naszym rynku (i naszych portfelach) wypasione wydania pudełkowe odeszły do lamusa. No i oczywiście na pazerność producentów, bo to ona zawsze jest wszystkiemu najbardziej winna. Kiedyś było lepiej. I taniej. Tylko czy aby na pewno?
Jak było dawniej
Rynek wydawniczy gier w Polsce na poważnie zaczął kształtować się w latach dziewięćdziesiątych, gdy upadła komuna, a przyjęta w 1994 roku ustawa o prawie autorskim i prawach pokrewnych otworzyła drogę do działania firmom chcącym wydawać u nas oryginalne edycje gier. Nie był to jednak proces szybki i łatwy, wymagał lat intensywnej pracy pionierów dystrybucji, pokroju CD Projektu czy IPS Computer Group (które z czasem wyewoluowało w Cenegę). Firmy te z jednej strony musiały przekonywać niewierzące w nasz rynek zagraniczne przedsiębiorstwa do powierzenia im dystrybucji, z drugiej kombinować, jak zachęcić do nabywania legalnych tytułów graczy dotąd niespecjalnie przejmujących się takimi kwestiami jak piractwo.
Zagraniczne ceny dużych gier kształtowały się wówczas na poziomie około 50 dolarów i była to kwota absolutnie nie do zaakceptowania dla polskiego fana wirtualnej rozrywki. Ale fakt, że za granicą kompletnie nie wierzono w nasz rynek, w tym wypadku działał na naszą korzyść. Nasi dystrybutorzy otrzymywali sporą swobodę w kwestii ustalania cen i dostosowywania ich do rodzimego rynku. I skrzętnie z niej korzystali, dzięki czemu przez wiele lat mogliśmy cieszyć się premierowymi wydaniami kosztującymi 79 zł czy 99 zł.
Co jednak ciekawe – stówka za nowość wcale nie była początkowo standardem. Przegląd starych reklam prasowych udowadnia, że w latach 1995–1998 znacznie częściej za nową dużą grę musieliśmy zapłacić 130–140 zł. Dopiero później ceny zaczęły spadać – po 2000 roku faktycznie dało się już bez większego problemu kupować nowe gry za niecałe 100 zł.
Choć dzisiaj tęsknimy za takimi okazjami, wówczas to wciąż było drogo w porównaniu z ofertą „pana Rosjanina” z giełdy. Oryginalne wydania oferowały więc więcej – profesjonalne polskie wersje językowe (które dodatkowo zniechęcały obcokrajowców do masowego zaopatrywania się w lubiane tytuły u nas, więc partnerzy z zagranicy patrzyli na nie bardzo przychylnym okiem) oraz różne dodatki. W dużych kartonowych pudłach oprócz ładnie wykonanych instrukcji często znajdowaliśmy też mapy, koszulki czy naklejki. Nie wierzycie? Oto fragment naszego newsa sprzed 18 lat.
Twierdza (angielski tytuł: Stronghold) na rodzimym rynku ukaże się w dwóch wersjach. Wersja „podstawowa”, obok w pełni zlokalizowanej Twierdzy, zawierać będzie trzy pełne gry Lords of The Realm 1 PL, Lords of the Realm 2 oraz Atak na zamek. Cena tej wersji została ustalona na poziomie 99 zł. Natomiast w pakiecie pod nazwą Twierdza Złota Edycja na miłośników średniowiecznych zamków czeka dodatkowa niespodzianka... Tą niespodzianką będzie stylowy, utrzymany w klimacie gry kamienny kufel. Cena Złotej Edycji została ustalona na poziomie 129 zł.
Michał Bobrowski, gry-online.pl, 13 października 2001
Tak to wyglądało z pecetami. Na konsolach było gorzej. Na nasz rynek jako pierwsze na poważnie weszło Sony z pierwszym PlayStation w 1996 roku i od razu narzuciło cenę 199 zł za premierowe gry oraz 99 zł za tytuły starsze, będące częścią tzw. „Platynowej Serii”. Tym samym Japończycy ustanowili punkt odniesienia, do którego później równali wszyscy – podczas gdy pecetowcy jeszcze wiele lat mogli cieszyć się tańszymi grami, konsolowi gracze mieli dużo czasu, by przyzwyczaić się do europejskich cen.
Ile kosztowały gry konsolowe w USA? W czasach pierwszego PlayStation premierowa cena wynosiła 50 dolarów, czyli o 10 mniej niż obecnie. 50 dolarów ze stycznia 1997 roku dziś byłoby jednak, uwzględniając inflację, warte 80 dolarów. Dodajmy, że na początku 1997 roku za jednego dolara płaciliśmy trzy złote z groszami.
A ile zarabialiśmy?
Informacje o przeciętnym (średnim) miesięcznym wynagrodzeniu pochodzą ze strony Głównego Urzędu Statystycznego.
Przy wykazywaniu, że kiedyś dostawaliśmy znacznie więcej za znacznie mniej (no chyba że graliśmy na konsolach...) często pomija się jedną kwestię – ile wtedy zarabialiśmy. W 1998 roku na nową grę na PC wydawaliśmy 139 zł, czyli mniej niż dziś, ale w tamtych czasach średnie wynagrodzenie miesięczne wynosiło 1239,49 zł brutto, a więc realnie zarabiało się jeszcze mniej – około 930 zł. Zakładając więc, że byliśmy idealnym statystycznym Polakiem i mogliśmy całą swoją wypłatę zainwestować w gry (po co jeść?), stać nas było na około... 6–7 tytułów miesięcznie.
W roku 2004, gdy wraz z premierą Half-Life 2 psioczyliśmy, że każe nam się razem z grą instalować jakiegoś Steama, nasze przeciętne wynagrodzenie wynosiło już 2289,57 zł (ok. 1660 zł na rękę). Oznaczało to możliwość zaopatrzenia się w maksymalnie 16 gier miesięcznie. W 2007 roku – jednym z ostatnich, gdy jeszcze byliśmy w stanie kupować gry za „stówkę” – przeciętnie zarabialiśmy 2691,03 zł (ok. 1940 zł netto). Czyli jak nas poniosło, to do domu mogliśmy wrócić ubożsi o jedną średnią wypłatę i bogatsi o 19 gier.
STATYSTYKA JEST JAK MINISPÓDNICZKA
Trzeba pamiętać, że statystyki pokazują wiele, ale nie to, co najważniejsze. Według przeprowadzonego przez szereg portali internetowych badania płac w 2004 roku aż jedna czwarta Polaków zarabiała mniej niż 1497 złotych brutto, a 10% rodaków – mniej niż 1050 złotych brutto. Dla takich ludzi kupowanie gier po 100 złotych za sztukę często było zwyczajną abstrakcją.