A więc wojna. Czy Fortnite zabije Steama? Epic Games Store
Spis treści
A więc wojna
Epic Games Store to platforma o wyjątkowo ambitnych planach. Na razie dostępna jest na systemach Windows i Mac, ale w pewnym momencie w 2019 roku ma też zacząć obsługiwać gry na urządzeniach mobilnych z systemem operacyjnym Android. Sweeney zapewnia, że najchętniej dodałby do tego grona smartfony i tablety z iOS-em, co jednak jest niemożliwe ze względu na politykę Apple’a.
W związku z zaangażowaniem Epic Games w kwestię rozgrywki międzyplatformowej pojawiły się też pytania o ewentualne wejście na rynek konsolowy, ale szef firmy wzbrania się przed tym pomysłem: – To inny rynek, z konkretnym sprzętem do gier, którego koszta są często częściowo nadrabiane przez zyski ze sprzedaży oprogramowania. Nie mamy zamiaru tam działać.
SUKCES, KTÓRY ZJADA WSZYSTKIE ZASOBY
Skala sukcesu Fortnite’a jest tak ogromna, że uniemożliwia firmie Epic Games efektywną pracę nad innymi projektami. Jak poinformował Tim Sweeney, studio odpuściło sobie rozwój sieciowej strzelanki Unreal Tournament. Produkcja ta od połowy ubiegłego roku nie otrzymała żadnej aktualizacji i wiemy już, że ten stan rzeczy w najbliższej przyszłości nie ulegnie zmianie. Serwery nie zostały wyłączone, ale gra znajduje się w fazie alfa, a proces jej rozwijania nie jest kontynuowany. Taki sam los spotkał też zresztą Paragona, łączącego dynamiczną, zręcznościową akcję i mechaniki typowe dla gatunku MOBA.
Oczywiście jest zdecydowanie za wcześnie, by mówić o „kandydacie na pogromcę Steama”. Platforma Valve wydaje się obecnie nie do ruszenia, a jej dominacja na pecetowym rynku jest niepodważalna. Z drugiej strony Epic Games posiada parę atutów, które stawiają inicjatywę tej firmy w roli godnego rywala. Wyraźnie obniżona marża, mniejszy natłok tytułów, darmowe gry, procent z zysków dla twórców zawartości... I wreszcie najmocniejszy punkt – Fortnite, produkcja z ponad 200 milionami zarejestrowanych użytkowników, której waga będzie nie do przecenienia przy starcie nowej platformy.
A CO NA TO GOG
O ile Steam ma zbyt mocną pozycję, by obawiać się marginalizacji, nowy gracz na rynku może być pewnym zagrożeniem dla mniejszych platform, takich jak np. polski GOG. Bardzo możliwe, że konkurowanie z Epikiem wymusi na mniejszych sklepach obniżenie marży i trudno przewidzieć, czy to z kolei nie skończy się zamknięciem części z nich.
Z drugiej strony mamy Steama, który od dawna jest krytykowany za przeistoczenie się w wysypisko miernej jakości produkcji, spośród których trudno wyłowić prawdziwe perełki. Steama, którego opuszczają największe marki – w tym roku Valve straciło m.in. Call of Duty: Black Ops IIII i Fallouta 76. Steama, z którego największymi hitami, takimi jak chociażby Playerunknown’s Battlegrounds, Fortnite wygrywa w cuglach. Valve od dawno nie miało prawdziwego konkurenta i choć nie sposób sobie wyobrazić, by potencjalny sukces zapowiedzianej we wtorek inicjatywy miał obalić dotychczasowego hegemona, może on przynajmniej wymusić na nim obudzenie się z trwającego od dobrych paru lat letargu. Steam wydaje się być bardziej narażony na ciosy niż kiedykolwiek, a Epic Games Store według dotychczasowych zapowiedzi zdaje się być idealnym kandydatem do tego, by je zadać. Najwyższa pora sprawdzić, czy ten gigant krwawi.