Czy duzi wydawcy boją się eksperymentów i ryzyka? Sprawdziliśmy to!
Wielkie korporacje nie eksperymentują, nie ponoszą ryzyka. Zdarzyło Wam się słyszeć takie narzekanie? Mi tak, dlatego postanowiłem przyjrzeć się tematowi bardziej skrupulatnie i sprawdzić, ile racji mają „narzekacze”.
Spis treści
Zacznijmy od metodologii. Wypisałem wszystkie największe premiery 2017 i 2018 roku, za którymi stoją duzi wydawcy. Pominąłem dodatki, remastery i część japońszczyzny, a konkretnie te gry, które na Zachodzie pozostają niszowe. Nie brałem też pod uwagę mniejszych produkcji. Zastanawiamy się bowiem tym razem, czy duże firmy potrafią ryzykować. To, że Bandai Namco wydało polskie Get Even, to nie jest prawdziwe, poważne ryzyko, tak samo jak dla EA nie było nim wydanie A Way Out.
WYDAWCA DUŻY, CZYLI JAKI?
Co rozumiemy przez zwrot „duży” wydawca? Listę zawęziłem do następujących firm: Sony, Microsoft, Nintendo, Electronic Arts, Activision Blizzard, Ubisoft, Bethesda, Warner Bros., Take-Two Interactive, Capcom, Square Enix, Namco Bandai i Sega.
Sześć nowych marek
W omawianym okresie (przypomnijmy: lata 2017–2018) duzi wydawcy wypuścili na rynek ponad 50 gier. Wśród nich znalazło się… sześć nowych marek. To tak niewielka liczba, że możemy na temat każdej z nich napisać parę zdań.
- For Honor – odważna bijatyka 3D Ubisoftu, oferująca nie tylko pojedynki, ale też sporo trybów sieciowych, a nawet kampanię. Pomimo początkowych problemów produkcja ta wciąż żyje, a Ubisoft pochwalił się, że zagrało w nią 15 milionów osób (z czego część za darmo, ale to wciąż dobry wynik).
- Horizon: Zero Dawn – sandbox Sony i Guerilli Games, korzystający z wielu pomysłów serii Monster Hunter, ale oferujący też oryginalny świat i ciekawą fabułę. Na początku 2019 roku Sony pisało o 10 milionach sprzedanych kopii.
- Arms – mniejsza produkcja Nintendo, nie do końca mieszcząca się w ramach definicji gry AAA, niemniej to jednak największa nowa marka, jaką Nintendo wydało na Switchu, i dzieło całkiem sporej ekipy deweloperów. Tytuł jest fantazyjną grą bokserską, wykorzystującą ruchowe kontrolery Switcha. Gra odniosła umiarkowany sukces, trafiając do ponad 2 milionów odbiorców.
- Dragon Ball FighterZ – bijatyka Bandai Namco nienależąca do żadnej konkretnej serii gier, może więc zostać uznana za nową markę. Jednocześnie jednak jest to adaptacja telewizyjnego Dragon Balla. Trudno byłoby więc nazwać inwestowanie w ten tytuł dużym ryzykiem. Według ostatnich danych sprzedaż osiągnęła 4 miliony egzemplarzy.
- Detroit: Become Human – wydana przez Sony następna produkcja twórców Heavy Rain i Beyond: Two Souls. Każda kolejna gra studia Quantic Dreams stanowi zupełnie nową opowieść, ale jednocześnie są to pozycje bardzo do siebie podobne. Wszystkie można wrzucić do worka z napisem „interaktywne filmy”. Sprzedaż Detroit w styczniu 2019 roku zbliżała się do 3 milionów.
- Spider-Man – gra Sony, podobnie jak FighterZ będąca czymś nowym i równocześnie wykorzystująca głośną i lubianą licencję, a przy okazji także sprawdzoną formułę rozgrywki. Również tutaj ciężko więc mówić o „stawianiu wszystkiego na jedną kartę”. Spider-Man okazał się sporym sukcesem. Na początku roku poinformowano o ponad 9 milionach sprzedanych kopii.
Jak widać, wszystkie opisane wyżej gry odniosły sukces kasowy. Większy lub mniejszy, ale żadnej z nich nie sposób nazwać klapą. To dowodzi z jednej strony, że warto, a z drugiej, że duzi wydawcy wiedzą, co robią, i kiedy już ryzykują, to bezpiecznie.
Do tych sześciu tytułów trzeba doliczyć gry będące sequelami, ale sequelami, które dużo namieszały w oryginalnej formule, przestawiając swoje serie na nowe tory. Do tego grona można zaliczyć łącznie osiem gier, z czego sześć udanych: God of War, Monster Hunter: World (tutaj mówimy raczej o większej skali produkcji, a nie o rewolucji w rozgrywce), Assassin’s Creed: Origins, Prey, Ghost Recon Wildlands i The Legend of Zelda: Breath of the Wild oraz dwie nieudane: Metal Gear Survival i Fallout 76. Ciekawy przypadek stanowi także NieR: Automata Square Enix. Gra jest w zasadzie sequelem, ale odmiennym od „jedynki”, a także pierwszą pozycją z tej serii, która zdobyła duży rozgłos i się sprzedała.
Odważni...
Z powyższej listy w oczy rzucają się dwie firmy. Po pierwsze Ubisoft. Wydawca ten zainwestował sporo czasu i energii w całkiem nowe For Honor, a w omawianym okresie odświeżył także Assassin’s Creed i Ghost Recon. Zmiany w obu seriach były raczej dopasowaniem się do trendów, a nie śmiałą próbą stworzenia czegoś nowego, niemniej doceńmy ten wysiłek.
Jeszcze lepiej poszło Sony, które w latach 2017–2018 zaproponowało trzy z sześciu nowych wysokobudżetowych marek dużego wydawcy i solidnie odświeżyło serię God of War. W tym wypadku firma jednak ma pewną przewagę, bo zarabia nie tylko na samych grach – wydając ciekawe exclusive’y, zwiększa też atrakcyjność swojej konsoli. Innymi słowy, zarząd Sony inaczej kalkuluje ryzyko.
Ubisoft i Sony to także duzi wydawcy, którzy inwestują w gry VR, co też świadczy o pewnej biznesowej odwadze. Warto im to oddać.
…i tchórze
Zastanówmy się jednak, kogo nie ma na tej liście. Tak, chodzi mi o EA i Activision Blizzard, dwie firmy, które w naszej świadomości stanowią niemal synonim „dużego wydawcy”. Obie te korporacje od początku 2017 do końca 2018 roku nie wydały ani jednej wysokobudżetowej gry, która nie byłaby remasterem, sequelem albo spin-offem. To samo zresztą można by powiedzieć o Warner Bros. i o Bethesdzie.
Nie bądźmy niesprawiedliwi i nie zaciemniajmy obrazu. Już w 2019 roku, czyli poza omawianym okresem EA wydało Anthem i Apex Legends. Z kolei Activision w ostatnich miesiącach dostarczył nam Sekiro.