Antyutopia w kolorach tęczy – analiza trailera gry Cyberpunk 2077
Przedstawiony wczoraj podczas konferencji Microsoftu zwiastun gry Cyberpunk 2077 wywołał mieszane reakcje. Wielu graczom nie spodobała się wizja bardziej żywego, kolorowego miasta – ale czy aby na pewno kłóci się ono z założeniami nurtu?
Spis treści
Phil Spencer, szef działu gier w Microsofcie, powoli kończy konferencję giganta z Redmond. Klasyczne slogany: „graj w tytuły, w które chcesz grać”, „stań się bohaterem”... Nagle na ekranach pojawiają się zakłócenia, czerwone linijki kodu, pierwsze nuty tak dobrze znanego utworu Archive. Pogłoski okazały się prawdą – oto na samym końcu konferencji Microsoftu otrzymaliśmy oczekiwany od lat kolejny zwiastun Cyberpunka 2077, następnego projektu twórców Wiedźmina. Na ponad półtorej minuty mogliśmy się znowu zanurzyć w świecie Night City... i chyba nie minę się z prawdą, jeśli stwierdzę, że spodziewaliśmy się czegoś kompletnie innego.
Reakcje – przynajmniej w polskiej części internetu, bo zagranicy filmik generalnie się spodobał – były mieszane. Graczy kompletnie rozczarowanych, przyrównujących atmosferę w zwiastunie do klimatu luźniejszych gier pokroju GTAV czy Watch Dogs 2, było równie wielu, co tych zachwyconych przedstawionym światem. Naturalnie skreślanie nowego tytułu CD Projektu RED po trwającym kilkadziesiąt sekund materiale promocyjnym nie ma najmniejszego sensu, postanowiliśmy jednak przeanalizować krytyczne uwagi, jakie padły pod adresem warszawskiego studia ze strony części odbiorców.
Na początku trzeba przyznać, że deweloperzy sami ukręcili na siebie bat. Gdyby pokazać jeden po drugim zwiastuny z 2013 roku i z trwających obecnie targów E3 nieświadomemu graczowi, zapewne nigdy nie odgadłby, że dotyczą one tej samej produkcji. Filmik sprzed pięciu lat miał artystyczne zacięcie, smutny klimat, ponurą stylistykę miasta, w którym nigdy nie wstaje słońce. Tymczasem na konferencji Microsoftu zaprezentowano grę, w której pulsuje życie, możliwości są nieograniczone, a nędza nizin społecznych miesza się ze splendorem korporacyjnych elit. To wszystko opatrzono żywiołową elektroniczną muzyką oraz barwną kolorystyką. To coś kompletnie odmiennego od wcześniejszego materiału. Co więcej, wideo gryzie się z wizją świata „mrocznego i pełnego śmierci”, który przedstawiał na trailerze w lutym Mike Pondsmith, twórca uniwersum Cyberpunk. Nic dziwnego, że niektórzy poczuli się skołowani.
Plan systemu metra Night City może stanowić pewną sugestię mówiącą o rozmiarze mapy gry. Warto jednak pamiętać, że cyberpunkowa metropolia, leżąca na wybrzeżu Pacyfiku pomiędzy San Francisco a Los Angeles, składała się w oryginale z samego miasta oraz rozległych przedmieść, do których metro może nie docierać.
Ta nieszczęsna kolorystyka to jeden z najgłośniej krytykowanych elementów zwiastuna. Bo rzeczywiście nowy trailer produkcji CD Projektu RED równie dobrze mógłby prezentować scenki z życia Los Santos przyszłości. To nie jest cyberpunk na modłę Łowcy androidów – brud, mrok i bezprawie są tu skąpane w świetle dnia, a nie skryte w niekończącej się nocy. Night City nie wygląda na miasto, z którego każdy chce się wyrwać za wszelką cenę. To raczej futurystyczna wizja dzisiejszych metropolii, z jednej strony odstraszających wysoką (w przypadku Cyberpunka 2077 – najwyższą w całych Stanach Zjednoczonych) przestępczością, a z drugiej kuszących niesamowitymi okazjami na zrobienie szybkiej kariery i wielkich pieniędzy. Można odnieść wrażenie, że CD Projekt RED inspiruje się serią Grand Theft Auto, ale ciężko mieć mu to za złe, bo trudno byłoby znaleźć lepszy wzór do naśladowania.
Night City za dnia
Osobom, które pytają, jakim cudem w mieście zwanym Night City w ogóle może świecić słońce, wyjaśniamy. Nazwa metropolii nie pochodzi wcale od pory dnia, a od jej założyciela, Richarda Nighta, biznesmena z wizją zbudowania utopijnego środowiska dla megakorporacji. Początkowo jego dzieło, zlokalizowane na kalifornijskim wybrzeżu, było znane jako Coronado City, jednak po śmierci założyciela postanowiono go uhonorować, przemianowując je na Night City.
Wkrótce potem wojujące gangi zaczęły zyskiwać coraz większą kontrolę nad miastem, a megakorporacje postanowiły przywrócić porządek, zdobywając przy tym gigantyczne wpływy. W Cyberpunku 2077 Night City w niczym nie przypomina metropolii ze swoich utopijnych początków: wskaźniki przestępczości i biedy są najwyższe w całym kraju, a na ulicach rządzą skłócone frakcje – do których zapewne będziemy mogli dołączyć. Co najważniejsze, CD Projekt wyraźnie zachował bardzo ważną cechę oryginalnego świata: gigantyczny rozdźwięk pomiędzy korporacyjną elitą a zwykłymi ludźmi.
Korporacje
Światem stworzonym przez Mike’a Pondsmitha władają nie rządy i prezydenci, a korporacje i prezesi. Największe z nich to:
- Arasaka – jej logo pojawia się w trailerze na jednym z budynków, które widać z wagonu metra, a później w scenie, w której główny bohater opiera się o samochód; nazwa firmy widoczna jest także podczas korporacyjnej konferencji i na ekranie telewizora pokazującego transmisję z niej;
- Militech – logo tej korporacji pojawia się na kolbie karabinu, który bohater wyciąga z walizki, na broni mężczyzny trafionego w głowę podczas strzelaniny, a także na małym czworonożnym robocie;
- Trauma Team International – w trailerze widzimy ekipę uzbrojonych ratowników medycznych tej korporacji;
- Dynalar Technologies;
- Lazarus;
- Euro Business Machines;
- Biotechnica;
- Network News 54.
Jaskrawe barwy, mroczny świat
Trzeba jednak zauważyć, że sama kolorystyka, wyjątkowo jaskrawa w omawianym zwiastunie, nie przesądza o mrocznej atmosferze lub jej braku. Nie oznacza też, że gra zdradza ideały cyberpunkowego nurtu. Ten bowiem, szczególnie po kilkakrotnym obejrzeniu zwiastuna, wprost wylewa się z ekranu. Stylistyka ta zawsze opierała się przede wszystkim na zasadzie „high tech & low life” – błyskawicznym rozwoju technologii, nieidącym w parze z poprawą stanu materialnego i bezpieczeństwa większości populacji. W Cyberpunku 2077 elementy te widać wszędzie. Z jednej strony roboty w roli modelek, tancerki-hologramy, latające samochody – z drugiej bloki pełne stłoczonych na małej przestrzeni biedaków, wszechobecna przemoc i gangi cybernetycznych zbirów do wynajęcia.