Przygoda w Palestynie. Na Wielkanoc przypominamy o religijnych grach
Spis treści
Przygoda w Palestynie
Jednak znaleźć da się także nieco „poważniejsze” gry, zrealizowane w konwencji przygodówek point-and-click. Reprezentatywne dla tej grupy są przede wszystkim dwie propozycje Wydawnictwa Pasterz, wypuszczone na rynek w 2011 i 2012 roku, a zatytułowane – odpowiednio – Być uczniem Jezusa i Przygoda ze świętym Piotrem. Obie produkcje są do siebie bardzo podobne. W jednej i drugiej wcielamy się w młodego chłopaka, towarzysza apostołów, który przeżywa rozmaite przygody w Palestynie w I w. n.e., rozmawiając z napotykanymi postaciami, zbierając przedmioty, rozwiązując zagadki etc. Niestety, poziom wykonania tych produkcji zakrawa na żart. Wystarczy rzucić okiem na poniższy screen, by przekonać się, że coś jest tutaj nie tak – a przypominam, że mowa o grach sprzed 4–5 lat. Jednak grafika (która notabene w ruchu wypada równie źle jak na obrazkach) to dopiero wierzchołek góry lodowej. Mamy tu do czynienia z bublami również po stronie technicznej, a i poziom warstwy merytorycznej może wzbudzić uśmiech politowania.
Nie zamierzam wnikać w sprawy wiary, ale trudno nie mówić o zgrzycie, gdy twórcy chwalą się wiernie odtworzonymi realiami historycznymi, a pierwsza z brzegu postać odzywa się takimi słowy: „Słuchaj, gościu, jest sprawa do załatwienia. Są u nas w mieście rybacy, czaisz?”. Zresztą mierny dubbing to kolejna bolączka (choć Wydawnictwo Pasterz może pochwalić się np. zaangażowaniem Anny Marii Jopek w tworzenie Przygody ze świętym Piotrem). Owszem, i w tym przypadku mamy do czynienia z grami przeznaczonymi dla młodszych odbiorców, ale z taką jakością dziełka te chyba prędzej odstraszą dzieci od religii – i gier jako takich – niż umocnią je w wierze.
Na tym tle trochę lepiej – nawet graficznie (por. screen powyżej) – wypada Ja jestem z 2002 roku, mająca podobne założenia fabularne i mechaniczne przygodówka, opracowana przez nieistniejącą już fundację Marana Tha. Nie zmienia to jednak faktu, że ogólne wrażenia pozostają niezbyt pozytywne. Nie licząc quizów czy wspomnianych wcześniej programów multimedialnych z zabawami, w Polsce tworzenie gier religijnych stoi na miernym poziomie. Co gorsza, są one sprzedawane w absurdalnie wysokich cenach – na przykład za Być uczniem Jezusa trzeba zapłacić prawie 40 zł. Trudno nie wysnuć wniosku, że bardziej niż edukację twory te mają na celu łatwy zarobek poprzez wabienie nieświadomych rodziców, którzy chcą zająć dziecko jakąś „ładną”, wartościową grą (zamiast tych okropnych strategii czy RPG, w których chodzi tylko o to, żeby lała się krew).