9 głośnych filmów, które potrzebują remake’u
Żyjemy w erze wszelakich remake’ów i rebootów. Choć niektórzy podchodzą do nich dość sceptycznie i nie do końca rozumieją sens ich istnienia, to trzeba przyznać, że w przypadku pewnych tytułów potrzeba stworzenia dodatkowych odsłon wydaje się oczywista.
Spis treści
Wiecie, czym jest filmowy postmodernizm? To nurt zakładający, że wszystko zostało już w kinie opowiedziane, dlatego trzeba korzystać ze sprawdzonych motywów, łączyć je ze sobą, a dzięki temu być może stworzyć coś świeżego i ciekawego. Taki sposób myślenia przyniósł nam wiele oryginalnych dzieł, jak chociażby te Quentina Tarantino, ale też zapoczątkował coś, czego nie wszyscy są fanami – erę szeroko pojętych sequeli, prequeli i rebootów.
Bo – umówmy się – hollywoodzcy producenci coraz częściej idą po linii najmniejszego oporu i chcą wyciągnąć pieniądze z portfeli widzów, decydując się na nakręcenie filmu związanego z uznaną już marką. I choć większość dzieł tego typu to odgrzewane kotlety, to nie wolno zapomnieć, że czasem dobra kontynuacja bądź remake nie są złe. A czasem okazują się nawet potrzebne – szczególnie po latach.
Dziś chciałbym skupić się na tym drugim zjawisku, czyli remake’ach. I to takich, które jeszcze nie powstały, ale fajnie by było, gdyby ktoś się na nie w końcu zdecydował. Opowiem o dziełach nieco podstarzałych, które mają na swoim karku dobre kilkadziesiąt lat, oraz tworach średnio udanych, którym po prostu przydałoby się jakieś uwspółcześnione odświeżenie. Te filmy z chęcią obejrzałbym jeszcze raz, ale w nowym wydaniu.
UWAGA NA SPOILERY!
W tekście mogą znaleźć się spoilery, ponieważ zamierzam przywoływać konkretne części fabuły danych filmów w celu wykazania ich remake’owego potencjału.
Człowiek z blizną (Scarface)
- Co to: kulisy z życia agresywnego emigranta, który stał się bezwzględnym, szalonym gangsterem
- Rok premiery: 1983
- Gdzie obejrzeć: Netflix, Chili, iTunes Store, Rakuten
Kino gangsterskie święciło w swoich czasach ogromne sukcesy, czego najlepszymi dowodami są takie marki, jak Ojciec chrzestny czy Chłopcy z ferajny. Przyjmijmy jednak, że są to dzieła nietykalne i nikt nie chciałby oglądać ich uwspółcześnionych wersji. Trochę inaczej sprawa ma się z innym klasycznym reprezentantem gatunku mafijnego – Człowiekiem z blizną. Ten film opiera się na tak uniwersalnym szablonie fabularnym, że jego nowa wersja mogłaby okazać się strzałem w dziesiątkę.
Należy bowiem pamiętać, że Scarface z 1983 roku był już remakiem. Oryginał pochodzi z początku lat 30. XX wieku, a zamiast Ala Pacino w tytułowej roli mogliśmy oglądać równie charyzmatycznego Paula Muniego. Historie były jednak bardzo podobne – skupiały się na jednostce, która przeszła bardzo burzliwą ścieżkę od zera do bezlitosnego gangstera, i choć można było z głównym bohaterem nieco sympatyzować, to jego powolne odchylanie się w niemoralne skrajności mogło przerażać. Tego rodzaju wybuchowe charaktery zawsze czeka spektakularny, choć tragiczny finał.
Tony Camonte nie wydostał się z ostrzeliwanego budynku, Tony Montana nie przetrwał desperackiej próby samoobrony (choć radził sobie niczym John Rambo), a po tych kolejnych kilkudziesięciu latach ciekawie byłoby zobaczyć życiową porażkę kolejnego Tony’ego. Osadzenie filmu we współczesnych realiach sprawiłoby, że następny Człowiek z blizną z pewnością wyróżniłby się na tle poprzedników.
LUCA GUADAGNINO CHCE NAKRĘCIĆ SCARFACE’A
Ja tu uprawiam roszczeniowe gadu-gadu, ale prawda jest taka, że trzeci remake Człowieka z blizną został jakiś czas temu (a konkretniej w 2020 roku) zapowiedziany. Wiadomo nawet, kto ma się za niego zabrać. Tym kimś jest Luca Guadagnino, czyli reżyser odnajdujący się doskonale w każdym gatunku – nakręcił chociażby artystyczny wakacyjny romans Tamte dni, tamte noce czy łamiący schematy horror pod tytułem Suspiria. Czym więc byłoby dla niego wzięcie sią za film gangsterski? Bułką z masłem. Problem w tym, że o produkcji dzieła na razie cicho sza, gdyż Guadagnino zajmuje się aktualnie innymi projektami.