7 słynnych ról, które zniszczyły aktorom kariery
Kojarzymy je wszyscy. Jedne wywołują w nas śmiech przez łzy, drugie pozostawiają z niesmakiem, a jeszcze inne (po latach) wracają do naszych łask. Dziś prezentujemy znane role, które negatywnie wpłynęły na dalsze kariery popularnych aktorów.
Spis treści
Zazwyczaj patrzymy na te kultowo-tragiczne kreacje z pewną dozą sentymentu. „Kurczę, jak on to dobrze zagrał!” – przypominamy sobie. Postać, w którą wciela się dany aktor, bardzo często znamy z imienia i nazwiska. Wspominamy ją. A jej odtwórcę? Niekoniecznie. Liczy się sam performance. To przecież zostaje z widzem na zawsze. Zadajcie sobie pytanie, kogo takiego zagrał Matthew Perry. Odpowiedź może nie być wcale prosta. Ale kiedy wygooglujecie jego twarz, Wasze usta automatycznie wypowiedzą jedno imię: „Chandler!”.
Czasem nasze uczucia stają się coraz bardziej ambiwalentne. „Ta rola doprowadziła do jego/jej upadku? Naprawdę?”. Z początku nie wierzymy, oceniamy, piętnujemy („Patrz, taki sukces osiągnął i wszystko zaprzepaścił!”), pod koniec współczujemy. Bo sytuacje były różne, bo odbiór roli spowodował wiele zawirowań, bo niektórych pokonał ogromny hejt, a innych przytłoczyła wielkość sławy.
Nierzadko dochodziło do traum, do odreagowywania (w postaci używek), ponieważ ta „słynna” rola nie spotkała się z pozytywnym odzewem widowni. Wręcz przeciwnie, konfrontacja z toksycznym środowiskiem fanów (przykładowo Ahmed Best otrzymał wiele pogróżek, ludzie życzyli mu śmierci) okazała się bardziej niż przytłaczająca.
W kontekście realiów spoza kadru to temat, o którym zawsze warto głośno mówić!
Niecały rok temu pisaliśmy podobny tekst, ale teraz skupiliśmy się na kolejnej porcji aktorów.
Ahmed Best jako Jar Jar Binks (film Gwiezdne Wojny: Mroczne widmo)
- Gdzie obejrzeć: Disney+, Apple TV, Amazon Prime Video
Zostańmy jeszcze na chwilę przy niefortunności Lucasowych prequeli. Kolejną osobą, która całkiem srogo zapłaciła za swój występ, był Ahmed Best, aktor komediowy wcielający się w groteskową postać Jar Jar Binksa. Na papierze wprowadzenie slapstickowej persony do uniwersum Star Wars wydawało się strzałem w dziesiątkę. Już stara trylogia znana była z sytuacyjnego humoru, nieraz Chewbacca czy R2-D2 wywoływali uśmiechy na twarzach widzów. Lucas zadał sobie pytanie, czy nie poszerzyć tego humoru o nieco inwazyjną, ale przy tym ciepłą groteskę. Postanowił spróbować, a tym samym rozpętał filmowe piekło.
Ahmed Best jedynie podkładał głos Binksowi (rasa: Gungan), pierwszemu bohaterowi w tym uniwersum, który wykreowany został w stu procentach komputerowo. Kiedy Liam Neeson uratował go z opresji w Mrocznym widmie, Binks stał się ważnym kompanem całego zespołu – aż do samego końca całej pierwszej części. Nie grzeszył inteligencją, jego design był tandetny, a on sam niepotrzebnie przedłużał i tak rozciągniętą do granic możliwości narrację: właśnie tak, jego gagi były zwyczajnie nieśmieszne.
Postać Binksa została zjechana przez fanów i krytyków; skala hejtu okazała się po prostu niewyobrażalna. W drugiej części oglądaliśmy go znacznie rzadziej, w trzeciej miał jedynie drobne cameo. Musiało to zaboleć Besta, bo widać, że wkładał w tę kreację całe serce (słychać to nawet w animowanych Wojnach klonów, w których jego postać powraca i jest znacznie lepiej pomyślana). Od tego czasu praktycznie go nie słyszeliśmy – aż do zeszłego roku, kiedy Lucasfilm dał mu szansę odkupienia w dziecięcym show Jedi Temple Challenge, w którym dostał rolę hosta. Widać tam, że Best nie dał się stłamsić hejterom, a gwiezdnowojenne uniwersum nadal kocha. Nie zmienia to jednak faktu, że jego kariera stanęła w miejscu. Binksowe echo niesie się za nim aż do dziś – postać Jar Jara nadal jest odbierana przez fanów w ten sam sposób.