Polecamy Recenzje Przed premierą Publicystyka Warto zagrać Artykuły PREMIUM
Publicystyka 11 czerwca 2010, 11:25

autor: Adam Kaczmarek

Ku rewolucyjnej śmierci. 30 lat wirtualnych kopanek

Spis treści

Ku rewolucyjnej śmierci

Bywało i tak, że Amigę obdarowywano dziwacznymi grami. W Football Glory wynik meczu był sprawą trzeciorzędną, bo w trakcie spotkania zasypywano nas tanimi dowcipami, jak wkroczenie skąpo ubranej blondynki czy ściganie sędziego. Chorwacki twór był totalnym rip-offem Sensible Soccera i słusznie został zapomniany. Na szczęście niewiele później ukazał się sequel króla komputerowej piłki i sytuacja wróciła do normy. Dwie dyskietki, dwa joysticki i świat za oknem znikał na całe godziny. Sensible World of Soccer okazał się jeszcze lepszy od poprzednika. Dość powiedzieć, że liczbą lig i zawodników do dzisiaj ośmiesza murowane hity z EA Sports i Konami. Nie jest łatwo zamazać wspomnienia z europejskich podbojów estońską Tevaltą Tallin, islandzkim B36 czy dowolną polską drużyną z pierwszej ligi. A przypominam – mamy rok 1994, mistrzostwa świata w USA i ogromny hype na futbol w wydaniu komputerowym. Tymczasem realny konkurent dla SWOS-a – FIFA International Soccer – okazał się bezzębnym tygrysem. Izometryczny rzut kamery i starannie animowane postacie zawodników były niewystarczające. Zabrakło pomysłu na rozgrywkę i tej czystej, nieskażonej bajeranctwem zabawy w kilka osób. Ale co się odwlecze... Kanadyjczycy z EA Sports rok później odgryźli się z nawiązką.

Produkcja Dino Diniego – Goal!

FIFA Soccer 96 zdefiniowała pojęcie komputerowej piłki nożnej na zawsze. Trójwymiarowe środowisko, technologia Virtual Stadium umożliwiająca zmianę kamery na inną, prawdziwe rozgrywki, znane nazwiska, świetne wykonanie – tak mniej więcej prezentuje się opus magnum EA Sports. Parafrazując słowa Neila Armstronga, był to wielki krok dla studia i jeszcze większy dla graczy. Kanadyjczycy dosłownie skosili konkurencyjne tytuły, w postaci Manchester United: The Double oraz Strikera 95. Nic dziwnego, skoro pierwsza FIFA z numerkiem była o wiele atrakcyjniejszym produktem. Stało się jasne, że tak doświadczony koncern nie da się łatwo zdetronizować. Z miesiąca na miesiąc coraz więcej ekip podążało za nowymi rozwiązaniami i wspomnianym 3D. Z tej idei zrezygnowali tylko ludzie stojący za serią Sensible Soccer. I okazało się to dla nich zabójcze, albowiem odświeżony SWOS 1996/1997 poniósł klęskę.

Do walki z EA Sports włączył się m.in. Gremlin Interactive, który wydawał swoje gry w tempie iście sprinterskim – VR Soccer 96, Euro 96 i Actua Soccer pojawiły się w przeciągu jednego roku! Zwycięzca mógł być tylko jeden i nietrudno zgadnąć, że został nim kolejny odcinek FIF-y. Wersja 97 wyróżniała się zbudowanymi z wielokątów postaciami zawodników (w sesji motion capture wziął udział pomocnik Newcastle United David Ginola), znacznie ulepszonym komentarzem i opcją meczu w hali. Pierwsze miejsce na liście bestsellerów okupowane przez wiele tygodni mówi samo za siebie. Polityka EA Sports okazała się skuteczna, klienci byli zadowoleni, a do kabzy producentów spływały kolejne dolary, które inwestowano w następne projekty – FIFA 98: Road to World Cup oraz World Cup 98. Odniosły one jeszcze większe sukcesy, głównie dzięki fantastycznemu klimatowi oraz oprawie audiowizualnej. Przebogata w przeboje ścieżka muzyczna umilała czas. Warto obejrzeć choćby introdukcje, aby przekonać się o potędze (i budżecie) tych gier. Nikt nie mógł doskoczyć do tego poziomu, a skromna Actua Soccer 2 czy żałośnie brzydka Sega Worldwide Soccer 97 przeszły bez większego echa.