Polecamy Recenzje Przed premierą Publicystyka Warto zagrać Artykuły PREMIUM
Publicystyka 11 czerwca 2010, 11:25

autor: Adam Kaczmarek

Amigowe królestwo. 30 lat wirtualnych kopanek

Spis treści

Amigowe królestwo

Początek nowej dekady kontynuował trend zainicjowany przez hit Anco. Amiga okazała się być świetną platformą pod sportówki. Ludzie pogrywali m.in w Manchester United Europe od Krisalis. W nim po raz pierwszy pojawiły się polskie kluby: Górnik Zabrze, Lech Poznań i Legia Warszawa oraz w pełni licencjonowana drużyna Czerwonych Diabłów z Old Trafford wraz ze wszystkimi gwiazdami tamtego okresu: Paulem Incem, Andriejem Kanczelskisem, Bryanem Robsonem czy młodziutkim Ryanem Giggsem. Od strony wizualnej gra wyglądała bardzo dobrze, natomiast zawodziła sztuczna inteligencja. Tak czy inaczej radocha z prowadzenia jednej z najlepszych ekip na mapie świata była przeogromna i nawet banalny poziom trudności nie przeszkadzał w delektowaniu się triumfem w Pucharze Europy. W 1992 roku pojawił się ciekawy Match of the Day bazujący na popularnym programie sportowym stacji BBC. Oprócz sprawowania kontroli nad wydarzeniami na murawie gracz otrzymywał szereg opcji i obowiązków w postaci przeprowadzania transferów, organizacji treningów oraz ustalania taktyki. Generalnie to właśnie rok 1992 uznaje się za najbardziej płodny, jeśli chodzi o gry piłkarskie. Pojawiło się wówczas naprawdę sporo niezłych tytułów – Liverpool, John Barnes European Football, Gazza II, 5-A-Side i wiele więcej. To jednak nie miało większego znaczenia, gdyż w pobliżu czyhał przełomowy i (nie bójmy się użyć tego słowa) fenomenalny Sensible Soccer.

Nawet nie pytajcie, ile godzin przy tym przesiedziałem...

Sensible Soccer stworzony przez Sensible Software przełamywał wiele stereotypów. Przede wszystkim udowodnił, że system top-down wciąż może być atrakcyjny. Wszystko w nim było mikre – sylwetki piłkarzy, piłka złożona z 4 pikseli, kibice, bramki itd. Oprócz bazy danych i grywalności rzecz jasna. Każdy, kto po raz pierwszy odpalał owo arcydzieło na swojej Amidze czuł się jak półbóg – 168 drużyn, blisko 3000 piłkarzy (część z nich była autentyczna, część fikcyjna) i świetne rozwiązania w kwestii rozgrywki. „Łaciata” poruszała się wedle praw fizyki, dynamicznie i często zmieniając obszar boiska. Naturalną rzeczą było dopasowanie pewnych rozwiązań do wzrostu zawodników, gdyż Ci byli identycznymi konusami. Ten styl graficzny pozwolił przyjąć Sensible Soccera półserio. Nie było mowy o realizmie i symulacji, aczkolwiek tytuł wciąż miał swój niezaprzeczalny urok nieskrępowanej, zręcznościowej zabawy. Jest to z pewnością jedna z najwybitniejszych pozycji piłkarskich w historii.

Krajobraz po bitwie

W okresie dominacji Sensible Soccera pojawiło się kilku ciekawych naśladowców. Oczywiście żaden z nich nie zbliżył się poziomem wykonania do owianego już wtedy kultem hitu Sensible Software, ale na pewno nie były to gry, które lądowały na ścianie (taki nawyk...). W pamięć wrył mi się przede wszystkim kosmicznie grywalny Goal! od nieśmiertelnego Dino Diniego, który zresztą maczał palce przy serii Kick Off. Inspiracja tym tytułem była aż nadto wyraźna – sprawdzony system top-down, jeszcze lepiej rozwinięta kontrola nad piłką, soczyste strzały, szybkie tempo i dużo licencjonowanych zespołów przyciągały rzesze fanów. Uwagę zwracały bardzo intuicyjnie rozwiązane rzuty karne. Gracz miał pełną swobodę w dobieraniu siły strzału, kierunku oraz rotacji, ale pozbawiony był szeregów wskaźników. Wykonywało się to „na czuja”, ale w banalny sposób. Mniej doświadczony użytkownik mógł posłać piłkę w trybuny, a lepszy w samo okienko, ot i cała tajemnica.