GTA Vice City również nieoficjalnie trafi na „nową” platformę. Będzie to nawet większe osiągnięcie niż w przypadku „trójki”
Choć Dreamcast oficjalnie odszedł w cień wiele lat temu, fani nie pozwalają mu „umrzeć”. Po udanym przeniesieniu GTA 3 na tę kultową konsolę Segi, na warsztat trafiła kolejną część serii – GTA: Vice City.

Jakiś czas temu pisaliśmy o „porcie” GTA 3 na konsolę Sega Dreamcast. Choć pierwotnie gra została wydana na PlayStation 2, pomysł przeniesienia jej na DCA3 dalej żył w sercach fanów, którzy postanowili zrealizować go we własnym zakresie.
W tę fanowską produkcję możemy zagrać od niedawna (jeśli oczywiście wciąż posiadamy działającego Dreamcasta). Twórcy jednak na tym nie poprzestali i postanowili dokonać konwersji GTA: Vice City na konsolę Segi, a postępami z prac nad projektem pochwalili się ostatnio na swoim kanale na YouTube.
Na zawsze w naszych sercach
Całość zdecydowanie ożywiła społeczność, która nie szczędzi słów zachwytu. Gracze zwracają uwagę przede wszystkim na jakość wykonania, którą sugeruje materiał. Ich zdaniem Vice City na Dreamcaście wygląda wręcz „surrealistycznie”. Jednak to chyba sam fakt, że gra działa na tej konsoli, jest dla wielu najciekawszy. Niektórzy fani już marzą o tym, by zobaczyć na Dreamcaście także San Andreas – chyba najbardziej kultową odsłonę GTA wydaną na PS2.
Nie jestem wielkim fanem Vice City, ale widok tej gry działającej na Dreamcaście jest po prostu surrealistyczny – to nawet bardziej imponujące niż GTA 3.
Teraz pozostaje tylko czekać, aż ktoś przeniesie na niego GTA: San Andreas. Zobaczenie najbardziej kultowej gry z PS2 działającej na Dreamcaście byłoby niesamowite – napisał internauta o pseudonimie MoonSarito.
To, jak dużo miłości Dreamcast dostaje od fanów tyle lat po swoim odejściu, jest naprawdę piękne. Nie wygrał wojny konsol, ale, cholera, wygrał nasze serca – tak wypowiedział się o platformie użytkownik equanimity92.
Jak to się mówi, „nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło”. Choć rynek okazał się mniej łaskawy dla konkurenta PlayStation 2, Dreamcast nie został zapomniany i teraz prowadzi swego rodzaju „życie po życiu”. Biblioteka dostępnych na niego tytułów ciągle się rozrasta, a on sam wciąż ma wiernych i lojalnych fanów.