Newsroom Wiadomości Najciekawsze Komiksy Tematy RSS
Wiadomość gry 7 czerwca 2024, 13:20

Akcja przeciwko zabijaniu gier trwa. Zapytaliśmy jej organizatora o przyszłość i opinie prawników o The Crew

Walka przeciwko zabijaniu gier nie wygasa. Organizator inicjatywy Stop Killing Games odpowiedział na nasze pytania na temat dalszych działań oraz argumentów podważających sens akcji.

Źródło fot. The Crew / Ubisoft.
i

Akcja przeciwko „zabijaniu” gier zyskała spory rozgłos od kwietnia. Ross Scott, organizator inicjatywy Stop Killing Games, odpowiedział na garść zadanych przez naszą redakcję pytań na temat dotychczasowych oraz planowanych działań w ramach tej inicjatywy.

Przypomnijmy: burza rozpętała się po zapowiedzi Ubisoftu co do zakończenia wsparcia The Crew. Samo zamknięcie serwerów zirytowało graczy, ale wydawca odebrał też nabywcom licencję na grę.

Brytyjska odpowiedź do rewizji?

Youtuber Ross Scott odniósł się m.in. do petycji, która w połowie kwietnia wpłynęła do brytyjskiego Urzędu Konkurencji i Rynków (CMA). Pojawiła się już nawet rządowa odpowiedź, a sama petycja została zamknięta 30 maja.

Jednakże, po pierwsze, jej zamknięcie ma charakter tymczasowy. W Wielkiej Brytanii trwają bowiem wybory do Parlamentu, w którym tym samym obowiązuje kilkutygodniowa przerwa w działaniu. Później organizatorzy chcą ponownie złożyć tę petycję.

Po drugie, brytyjski Komitet ds. Petycji (Petitions Committee) uznał odpowiedź rządu UK z 2 maja za niewystarczającą. Nie odniesiono się bowiem do kwestii poruszonych w treści dokumentu.

Po trzecie, Ross Scott wskazuje, że nawet ten „niewystarczający” komunikat rządowy zawiera istotne stwierdzenie:

Przepisy zakazują praktyk handlowych, które pomijają lub ukrywają informacje potrzebne przeciętnemu konsumentowi do dokonania świadomego wyboru.

Tym samym, twierdzi Scott, prawdopodobne jest to naruszenie brytyjskich przepisów o ochronie konsumentów przed nieuczciwym handlem z 2008 r. Wskazuje też, że gdyby wydawcy musieli podać niejako „datę przydatności”, to byliby bardziej skłonni mieć „plan zakończenia życia” swoich produkcji niż płacić grzywnę za nieujawnianie informacji.

Chociaż petycja została już zamknięta, Komisja ds. Petycji stwierdziła, że pierwotne stanowisko rządu była nieodpowiednie, ponieważ tak naprawdę nie odnosiła się do poruszonych kwestii. W związku z tym planowano poprosić rząd o nową odpowiedź.

Nie doszło do tego, ponieważ zorganizowano nowe wybory do Parlamentu, więc wszystkie petycje zostały zamknięte. Niemniej według mnie oznacza to, że możemy ponownie złożyć naszą petycję po wyborach, aby uzyskać bardziej kompleksową odpowiedź. To powiedziawszy, wydaje się mało prawdopodobne, aby wprowadzono przepisy prawne bezpośrednio zakazujące „niszczenia” gier, ale nawet pierwotna odpowiedź na petycję zawierała wzmiankę: „Przepisy zakazują praktyk handlowych, które pomijają lub ukrywają informacje potrzebne przeciętnemu konsumentowi do dokonania świadomego wyboru”.

W tym kontekście szacuję, że 99% opublikowanych gier sieciowych nie informuje kupującego w momencie zakupu, kiedy gra zostanie zamknięta. W przypadku The Crew mówi się tylko, że może zostać zamknięta w dowolnym momencie. Najwyraźniej klient musi wiedzieć, jak długo gra będzie działać, aby podjąć świadomą decyzję o zakupie. W związku z tym jest to najprawdopodobniej naruszenie przepisów o ochronie konsumenta przed nieuczciwym handlem z 2008 roku. Jeśli wydawcy zostaną zmuszeni do umieszczenia daty wygaśnięcia na grach bez ograniczeń czasowych, mogą uznać, iż bardziej opłaca się mieć plan zakończenia życia tych produkcji, niż ryzykować grzywnę za nieujawnienie tych informacji.

Kolejnym krokiem, jaki podejmiemy w Wielkiej Brytanii, będzie więc zgłoszenie tych naruszeń odpowiednim organom (prawdopodobnie Urzędowi ds. Konkurencji i Rynków).

Prawnicze dyskusje

Scott wypowiedział się też na temat opinii niemieckiego prawnika, który w wywiadzie dla serwisu Gamestar stwierdził, że Ubisoft (i inni wydawcy) mają prawo usunąć grę z kont nabywców. Główny argument sprowadzał się do potraktowania gier-usług jak każdej innej subskrypcji, a nie produktu. Nabywca nie kupuje bowiem gry, lecz prawo dostępu do niej, tak jak – na przykład – prawo wstępu na siłownię po wykupieniu karnetu.

Na te argumenty odpowiedział inny prawnik z Niemiec, ale też sam Scott wskazał na luki w rozumowaniu pierwszego adwokata.

Youtuber wskazuje, że trzeba rozróżnić grę w stylu The Crew i tytuły faktycznie oparte na subskrypcji pokroju World of Warcraft. Te drugie podają bowiem dokładnie przy zakupie, na jaki czas użytkownik zyskuje dostęp do tytułu.

To samo dotyczy porównania z „usługami” pokroju siłowni. Według Scotta w żadnej innej branży nie przeszedłby proceder, w którym użytkownik nie wie przy zakupie, jak długo będzie mógł korzystać z opłaconej usługi. „To tak, jakby zakupić karnet na siłownię bez informacji czy będzie on ważny przez tydzień, czy 20 lat”, twierdzi Amerykanin.

W sprawie komentarza prawnika z artykułu Gamestara:

Po pierwsze, jest to tylko opinia jednego prawnika, co nie czyni z niej ustalonego prawa. Inny niemiecki prawnik na kanale Youtube WBS Legal (jeden z największych w Niemczech) powiedział coś przeciwnego: że Ubisoft może zostać pozwany za swoje działania:

Uważam, że opinia pierwszego prawnika jest nieadekwatna z kilku powodów.

Po pierwsze, nie jest jasne, czy gry takie jak The Crew są uważane za towary, czy usługi, ponieważ są sprzedawane jako jednorazowy zakup bez „daty ważności”. Znacznie łatwiej byłoby argumentować, że gra taka jak World of Warcraft jest usługą, ponieważ klienci są dokładnie informowani, jak długo trwa ich dostęp do gry (np. 30 dni). Tytuły takie jak The Crew nie mają takiej struktury finansowej.

Po drugie, jeśli są one uważane za usługi, to nie są one podobne do żadnej innej usługi, o której wiem. Kupujący nie otrzymuje żadnych informacji na temat czasu trwania w momencie zakupu. Prawnik w tych artykułach porównał to do zakupu karnetu na siłownię. Mogłoby to wyglądać jak nabycie karnetu na siłownię bez wiedzy czy wygaśnie on za tydzień, czy też za 20 lat.

Taki brak jasności byłby bezprawny w większości innych branż. Moim zdaniem sprawa jest daleka od zakończenia, ponieważ wciąż nie poznaliśmy orzeczeń różnych agencji ochrony konsumentów i Komisji Europejskiej, ale miejmy nadzieję, że w najbliższej przyszłości dowiemy się więcej.

Co dalej ze Stop Killing Games?

Scott ma nadzieję, że sprawa wyjaśni się z czasem i w przyszłości zajmą się nią rządy kolejnych państw. Organizatorzy inicjatywy Stop Killing Games współpracują też z członkami Parlamentu Europejskiego: Niklasem Nienaßem z Zielonych (Green Party) oraz Patrickiem Breyerem z Partii Pirackiej (Pirate Party).

Złożono też petycję w Kanadzie, a w planach jest powiadomienie australijskiej organizacji praw konsumenta (ACCC) oraz akcja w ramach programu Europejskiej Inicjatywy Obywatelskiej (European Citizen's Initiative), gdy tylko zostanie on otwarty po wyborach do Europarlamentu.

Youtuber nie omieszkał też podkreślić, że choć trudno mówić o efektach jego kampanii bez ostatecznych decyzji urzędników, to on sam jest zadowolony z tego, jak inicjatywa Stop Killin Games powoli zwraca uwagę organów regulacyjnych oraz urzędów ochrony konsumenta.

Myślę, że jest jeszcze za wcześnie, by osądzać, jak duży wpływ miała moja kampania. Nie usłyszeliśmy jeszcze ostatecznych decyzji w tej sprawie od żadnego rządu. Niemniej jestem bardzo zadowolony z tego, że – jak mi się zdaje – sprawa powoli przyciąga uwagę różnych organów ustawodawczych i agencji ochrony konsumentów.

Co z tego wyniknie – czas pokaże.

Jakub Błażewicz

Jakub Błażewicz

Ukończył polonistyczne studia magisterskie na Uniwersytecie Warszawskim pracą poświęconą tej właśnie tematyce. Przygodę z GRYOnline.pl rozpoczął w 2015 roku, pisząc w Newsroomie growym, a następnie również filmowym i technologicznym (nie zabrakło też udziału w Encyklopedii Gier). Grami wideo (i nie tylko wideo) zainteresowany od lat. Zaczynał od platformówek i do dziś pozostaje ich wielkim fanem (w tym metroidvanii), ale wykazuje też zainteresowanie karciankami (także papierowymi), bijatykami, soulslike’ami i w zasadzie wszystkim, co dotyczy gier jako takich. Potrafi zachwycać się pikselowymi postaciami z gier pamiętających czasy Game Boya łupanego (jeśli nie starszymi).

więcej