Newsroom Wiadomości Najciekawsze Komiksy Tematy RSS
Wiadomość gry 2 października 2024, 11:20

Gracze pomstują na „chciwą” decyzję Bandai Namco, a Harada ich przeprasza. Pokłosie „wskrzeszenia” Heihachiego Mishimy w Tekken 8

Heihachi Mishima trafił do wczesnego dostępu dla nabywców season passa Tekken 8, ale już nowa mapa wymaga osobnej dopłaty, nawet po zakupie najdroższych edycji gry.

Źródło fot. Bandai Namco.
i

Aktualizacja

Głos w sprawie DLC zabrał sam Katsuhiro Harada w serwisie X. Ojciec Tekkena podkreślił, że choć od początku podkreślano brak aren w przepustce sezonowej, to graczom należą się przeprosiny. Po darmowym debiucie areny Lidii Sobieskiej gracze mieli prawo oczekiwać, że kolejne lokacje będą udostępniane tak samo. Zwłaszcza że bezpłatnie otrzymali także znacznie droższy w produkcji tryb fabularny.

Harada wskazał, że nad Tekkenem 8 pracują de facto dwie spółki: deweloperzy opracowujący grę oraz wydawca (wcześniej obie grupy funkcjonowały jako jeden podmiot). Harada skupia się na pracy w tym pierwszym zespole, ale nadal powinien pełnić rolę łącznika między pracownikami obu tych grup. Najwyraźniej to zaniedbał i, jak przyznał, decyzje wydawnicze mogły nie brać pod uwagę opinii fanów Tekkena.

Japończyk wziął na siebie odpowiedzialność za niestworzenie odpowiednich „struktur organizacyjnych” i bycie „zbyt pasywnym”. Dlatego w przyszłości przyjrzy się obecnej „strukturze” w firmie i „zmieni ją na taką, która będzie ceniła społeczność, tak jak dawniej”.

Odpowiedź Harady nieco uspokoiła nastroje, ale tylko częściowo. W zasadzie większość graczy już wcześniej obwiniała wydawcę za wymóg zapłacenia za mapę, nawet w przypadku posiadania przepustki sezonowej.

Część fanów podejrzewa, że twórca był świadomy zarówno tej decyzji, jak i tego, że nie jest to dobry pomysły – ale dopiero teraz, gdy powszechna jest krytyka tego posunięcia, ma argument, którym może posłużyć się w rozmowach z wydawcą.

Oczywiście to tylko spekulacje i nie brakuje osób, które nie dowierzają słowom Harady. Niemniej większość graczy ma nadzieję, że kolejne decyzje twórców / wydawcy Tekkena 8 będą bardziej trafione niż ostatnie posunięcia dewelopera.

Oryginalna wiadomość (1 października)

Heihachi Mishima powrócił z martwych i dołączył do zmagań w Tekken 8. Tak jak zapowiadano, kultowy wojownik po raz kolejny oszukał śmierć i mogą go już sprawdzić nabywcy przepustki sezonowej 1. roku, którzy otrzymują wcześniejszy dostęp do DLC. Pozostali gracze będą mogli je zakupić dopiero 4 października.

Już zawczasu firma Bandai Namco pokazała wskrzeszonego Heihachiego w akcji na nowym zwiastunie rozgrywki. Ponadto część graczy miała okazję zobaczyć dodatkowe materiały, które zdradziły, że przynajmniej jeden członek klanu Mishima (no, powiedzmy) raduje się z jego z powrotu.

Heihachi to nie ostatni wojownik, którego otrzymamy w ramach przepustki sezonowej pierwszego roku Tekkena 8. Jednakże wciąż czekamy na potwierdzenie, kim będzie „chomik”, który pojawi się w grze po „koali”. Następny zawodnik ma zadebiutować tej zimy, ale nie wiemy, czy nastąpi to w tym roku, czy na początku 2025 r.

„Chciwe” Bandai Namco podpada graczom

Powrót tak kultowej postaci, jak stary Mishima, powinno być powodem do świętowania dla fanów Żelaznej Pięści. Jednakże rzut oka na recenzje na Steamie pokazuje, że w ostatnim miesiącu fani nie do końca pałali entuzjazmem do T8. 69% pozytywnych opinii to raczej lekkie „bombardowanie”, ale wciąż daje „ósemce” tylko „mieszane” oceny z ostatnich 30 dni.

Co gorsza, nawet po uwzględnieniu wszystkich wystawionych recenzji wynik gry nie jest znacznie lepszy. Na plus Tekkena 8 oceniło 70% osób, które opublikowały opinię na Steamie. Powtórzmy: to nie jest nawet mała tragedia, ale to też nie wynik, który powinna otrzymać tak skądinąd udana produkcja.

Gameplay za kolejną dopłatą

Łatwo wskazać powód narzekania graczy: mikropłatności. Od dawna część z nich ma zastrzeżenia co do sposobu monetyzacji Tekkena 8, ale w przypadku alternatywnych kostiumów dla wojowników argumentowano, że są to głównie dodatki kosmetyczne. Także to nie podobało się części fanów (nawet po wyjaśnieniach Katsuhiro Harady), niemniej wiele osób nie miało nic przeciwko takim opcjonalnym mikrotransakcjom.

Jednakże tym razem Bandai Namco udostępniło za dopłatą również nową arenę (Genmaji Temple), a więc coś wpływające na rozgrywkę. Po prawdzie nawet to nie byłoby problemem – tak, osoby pragnące rywalizować na turniejach mogą być niejako zmuszone do zakupu, by po wylosowaniu danej mapy nie być na gorszej pozycji od przeciwnika znającego daną lokację. Niemniej nie różni się to od DLC z wojownikami, a areny również są częścią DLC.

Jest tylko jedno „ale”: Bandai Namco najwyraźniej podjęło decyzję o usunięciu aren z przepustki sezonowej Tekkena 8. Innymi słowy, nawet jeśli zakupiliście „season passa” lub zawierające go droższe wydania „ósemki”, nadal musicie dopłacić za mapę. Nie, zakup DLC z Heihachim też nie daje do niej dostępu. Trzeba jeszcze uiścić 19 zł / 5 dolarów.

Tak, nawet edycje kolekcjonerska oraz „ostateczna” T8 nie dają dostępu do Genmaji Temple. Stąd właśnie irytacja graczy, zwłaszcza że poprzednia mapa była dostępna za darmo dla wszystkich (mowa o Seaside Resort, które trafiło do gry wraz z Lidią Sobieską). Część fanów zastanawia się wręcz, czy brak nowej areny w przepustce sezonowej to nie jest „bug”. Stąd też zaledwie 10% pozytywnych opinii dla Genmaji Temple na Steamie.

Do tego dochodzą narzekania na balans i inne mikropłatności, ale to właśnie kwestia nowej mapy wywołała największe kontrowersje.

  1. Recenzja gry Tekken 8 – żarty się skończyły

Jakub Błażewicz

Jakub Błażewicz

Ukończył polonistyczne studia magisterskie na Uniwersytecie Warszawskim pracą poświęconą tej właśnie tematyce. Przygodę z GRYOnline.pl rozpoczął w 2015 roku, pisząc w Newsroomie growym, a następnie również filmowym i technologicznym (nie zabrakło też udziału w Encyklopedii Gier). Grami wideo (i nie tylko wideo) zainteresowany od lat. Zaczynał od platformówek i do dziś pozostaje ich wielkim fanem (w tym metroidvanii), ale wykazuje też zainteresowanie karciankami (także papierowymi), bijatykami, soulslike’ami i w zasadzie wszystkim, co dotyczy gier jako takich. Potrafi zachwycać się pikselowymi postaciami z gier pamiętających czasy Game Boya łupanego (jeśli nie starszymi).

więcej