Newsroom Wiadomości Najciekawsze Komiksy Tematy RSS
Wiadomość gry 27 listopada 2024, 14:04

Dragon Ball: Sparking! ZERO podzielił fanów po kuriozalnym finale turnieju. To jedna z najlepiej sprzedających się gier Bandai Namco w historii

Tylko Elden Ring i Dark Souls 3 sprzedały się lepiej niż Dragon Ball: Sparking! ZERO w katalogu Bandai Namco (w USA), ale na scenie turniejowej gra wzbudziła spore kontrowersje po „zabawnym” finale turnieju kwalifikacyjnego.

Źródło fot. Spike Chunsoft / Bandai Namco.
i

Nie każda gra nastawiona na rywalizację nadaje się do profesjonalnych rozgrywek. Dobitnie pokazał to finał turnieju kwalifikacyjnego Dragon Ball: Sparking! ZERO, który zakończył się w wyjątkowo kuriozalny i „zabawny” sposób.

Studio Spike Chunsoft od początku podkreślało, że nie projektowało powrotu serii Budokai Tenkaichi jako gry e-sportowej. Owszem, w wywiadzie dla serwisu Games Radar producent Jun Furutani stwierdził, iż chce wprowadzić „balans” do pojedynków, ale też dał do zrozumienia, iż grze daleko jest do produkcji pokroju FighterZ.

Oczywiście FighterZ również miało swoje problemy z balansem (jak wiele bijatyk na premierę). Tyle że zwykle sprowadzało się to do potencjału bojowego postaci (zwłaszcza Androida 21) lub nie do końca sprawiedliwych mechanik (fuzzy mix). Tymczasem francuskie kwalifikacje do zawodów Dramatic Showdown pokazały problem, którego raczej próżno szukać w bijatykach 2D.

W pogoni za androidami

W finale zmierzyli się Hilliasteur oraz Shiryuu. Obaj rozpoczęli starcie jako Dr. Gero, a Shiryuuu dodatkowo wybrał Androida 19. Jest to tyle istotne, że mechaniczni wojownicy nie zużywają zasobów energii Ki (czy też paska kondycji) na szybki lot (dash).

Jeśli dodamy do tego, że po upływie 10 minut (bo tak długo trwała pojedyncza runda) zwycięzcą zostaje postać mająca więcej punktów zdrowia… powiedzmy, że łatwo przewidzieć rezultat. A tym było zadanie szybkich obrażeń przez Shiryuu, który potem przez prawie 10 minut jedynie uciekał przez Hilliasteurem. Dość powiedzieć, że – jak pokazuje poniższy fragment pojedynku – w pewnym momencie nawet komentatorzy dali za wygraną.

Balans czy „doświadczenie Dragon Balla”

Oczywiście Hilliasteur był zirytowany ta strategią, zwłaszcza że w pewnym momencie organizatorzy zdjęli mecz z transmisji, a po zakończeniu pierwszej rundy nakazali obu zawodnikom „grać na poważnie”. Mimo że Hilliasteur próbował wszystkiego, by znaleźć odpowiedź na strategię Shiryuu.

Zawodnik wskazał – skądinąd słusznie – że zarówno on, jak i jego przeciwnik grali „optymalnie”, a więc trudno ich obwiniać o celowe przedłużanie meczu. Niemniej gracze są podzieleni w ocenie tego spektaklu, nawet po materiale jednego z komentatorów, który wyjaśnił , co dokładnie się stało, i wskazywał, że nie można obwiniać deweloperów.

Część fanów powtarza za producentem Sparking! ZERO, iż nie jest to gra e-sportowa i taki brak balansu nie jest niczym nowym dla serii, która w zasadzie nigdy nie celowała w „balans” właśnie, nawet na tle wielu starych bijatyk (które, pamiętajmy, nigdy nie otrzymywały aktualizacji, a więc wszelkie „połamane” lub niedziałające mechaniki zostawały w nich na stałe). Bez tego, twierdzą za producentem gry, trudno byłoby odtworzyć „doświadczenie Dragon Balla” w pełnej krasie.

Inni internauci są zdania, że to po prostu „zły design” i nawet w „casualowych” rozgrywkach może być irytujący. Tym samym powinno to zostać „załatane”. Pojawiają się też głosy, że deweloperzy powinni udostępnić betę dla wszystkich graczy, a nie tylko influencerów – to pozwoliłoby wyłapać tego typu „usterki” przed debiutem.

Wielki hit Bandai Namco

Sam Shiryuu, który – cytujemy – „wygrał turniej jedynie uciekając androidami” jest zdania, że ów „exploit” powinien zostać załatany w jakiś sposób. W końcu nie jest to nawet „zabawny” exploit, a jedynie czyste granie na czas – coś, czego większość graczy nie chce widzieć w żadnej grze, a na pewno nie jako widzowie turnieju bijatyk. Tymczasem trudno oczekiwać, by zawodnicy nie korzystali ze skutecznej strategii. Nawet jeśli irytuje ona wszystkich, czasem włącznie z używającym jej zawodnikiem.

Być może ten problem rozwiąże grudniowa aktualizacja mechanik rozgrywki zapowiedziana przez twórców. Zapowiadali oni, że nastąpi to po sieciowych turniejach kwalifikacyjnych, co sugeruje, iż zespół Spike Chunsoft weźmie pod uwagę doświadczenia graczy i widzów z tych rozgrywek przy implementacji zmian.

Co może zachęcać dewelopera (i wydawcę) do zapewnienia przynajmniej trochę lepszego balansu, to fenomenalna sprzedaż Dragon Ball: Sparking! ZERO. Od dawna wiemy, że jest to najlepszy debiut gry na licencji Dragon Balla w historii, a w październiku tylko Call of Duty: Black Ops 6 poradziło sobie lepiej w Europie. Teraz Bandai Namco ujawniło, że jest to także trzecia najlepiej sprzedająca się produkcja w historii firmy w USA (licząc w dolarach) – za Elden Ringiem oraz Dark Souls 3 (via Circana / NeoGAF).

  1. Recenzja gry Dragon Ball Sparking! ZERO – czysta, niezobowiązująca frajda z masą fanservice’u

Jakub Błażewicz

Jakub Błażewicz

Ukończył polonistyczne studia magisterskie na Uniwersytecie Warszawskim pracą poświęconą tej właśnie tematyce. Przygodę z GRYOnline.pl rozpoczął w 2015 roku, pisząc w Newsroomie growym, a następnie również filmowym i technologicznym (nie zabrakło też udziału w Encyklopedii Gier). Grami wideo (i nie tylko wideo) zainteresowany od lat. Zaczynał od platformówek i do dziś pozostaje ich wielkim fanem (w tym metroidvanii), ale wykazuje też zainteresowanie karciankami (także papierowymi), bijatykami, soulslike’ami i w zasadzie wszystkim, co dotyczy gier jako takich. Potrafi zachwycać się pikselowymi postaciami z gier pamiętających czasy Game Boya łupanego (jeśli nie starszymi).

więcej