Baldur’s Gate 3 to najlepsze, co spotkało gobliny w grach
Baldur’s Gate 3 po ośmiu patchach to świetne RPG, które wyrwie Wam z życia przynajmniej kilkanaście godzin. Na przykładzie goblinów opowiem, dlaczego kierunek obrany przez Larian Studios zaprowadzi nas ku jednej z lepszych gier 2023 roku.
Kiedy pierwszy raz zagrałem w Baldur’s Gate 3 – a było to chwilę po premierze early accessu w październiku 2020 roku – pomyślałem, że produkcja ta wygląda i zapowiada się dobrze, ale... ale jednak podobieństwo do Divinity: Original Sin 2 przeszkadzało mi w spojrzeniu na nią jak na osobne, tworzone na serio dzieło.
Nie zrozumcie mnie źle – uważam Divinity Original Sin 2 Larian Studios za jedno z najwybitniejszych RPG w historii gier, uwielbiam Czerwonego Księcia, kocham angażującą i trudną turową walkę oraz mnogość dróg przy wykonywaniu questów. Po prostu Baldur’s Gate 3 to następca dwóch tak wielkich tytułów z przeszłości, że oczekuję od kontynuacji wyrazistej, odrębnej i unikatowej tożsamości, której wówczas trochę mi brakowało.
Dziś, po ośmiu dużych patchach, powróciłem do gry, a ta absolutnie mnie pochłonęła. Baldur’s Gate 3 w końcu – choć powoli – nabiera swojego wyjątkowego kształtu i już teraz – zaryzykuję, pomimo że ryzyko to małe, bo rok 2022 nas nie rozpieszczał – jest to jedno z najlepszych RPG tego roku, które w dodatku nie miało (i nie będzie miało!) w nim premiery. W jakich dziwnych czasach żyjemy!
Jeśli ktoś obawiał się, że Larian Studios nie jest odpowiednim zespołem, by przywrócić do życia ukochaną przez wielu, przykurzoną serię, niech, powiadam, da tej grze szansę. Już teraz widać, że obrany kierunek zabierze nas w drogę, z której nie będziemy chcieli wrócić. Rozmach i kreatywność studia da się dostrzec w wielu elementach udostępnionego buildu, ale w tym artykule nie zamierzam analizować szczegółowo wszystkich zmian, które przyniosły kolejne patche, ponieważ to wciąż wczesny dostęp i dosłownie wszystko podlega tu zmianie. Nie przyzwyczajajcie się więc jeszcze do interfejsu, questów czy konkretnych mechanik, bo te mają prawo wielokrotnie się zmienić. Larian ma w zwyczaju wypuszczanie naprawdę dużych update’ów, które nie tylko dodają nowe rzeczy (np. klasę barda), ale również modyfikują te już zaimplementowane.
Skupię się więc na czymś zupełnie innym – na kreatywności i pomysłowości studia, dzięki któremu dostaniemy nową część Wrót Baldura. A spróbuję Wam to pokazać na przykładzie małych zielonych ludzików. Gobliny bowiem ilustrują idealnie, dlaczego Larian był najlepszym z możliwym wyborów.
Najlepsze gobliny są w Baldur’s Gate 3
To, co Larian Studios zrobiło z goblinami w trzeciej części gry, zasługuje na własny artykuł i mnóstwo obrazków, które oczywiście tu znajdziecie. Gobliny to rasa, która raczej nie miała szczęścia do gier – już od czasów Ghosts ’n Goblins z 1985 roku ciągnie się za nimi czarny PR złych i przygłupich istot, których jedynym celem jest walenie po głowie maczugą i atakowanie bezbronnych. Trochę inaczej było w Styx i World of Warcraft – szczególnie w tej drugiej produkcji gobliny stanowią rasę pomysłowych, sprytnych i dziwacznych stworzeń, które wśród smoków i gadających dwunożnych krów śmigają na własnoręcznie skonstruowanych rakietach (zdaję sobie sprawę, że to najgłupsze podsumowanie WoW-a, jakie kiedykolwiek przeczytaliście).
Częściej jednak gobliny – czasem też utożsamiane z inną, niepopularną raczej ostatnio rasą orków – pozostawały jedną z wielu przeszkód do pokonania przez śmiałka zakutego w srebrzystą zbroję, szczerzącego się do księżniczek jeszcze bardziej srebrzystym uśmiechem. Nie posiadały ani własnej kultury, ani charakteru innego niż „jestem zły, bo tak” – prawdę mówiąc, przeważnie były też jednymi z łatwiejszych przeciwników i nie należało się nimi szczególnie przejmować. Ot, armatnie mięso i sposób na wbicie kilku prostych punktów doświadczenia.
Aż w końcu przyszedł Larian i wszystko pomieszał. Nagle gobliny stały się jedną z najbardziej interesujących ras w całym Faerunie. Pamiętacie je być może z części drugiej – karłowate, zielone istotki, które wydawały nieartykułowane dźwięki, a które nasi magowie i wojownicy z łatwością rozczłonkowywali. Nie były zwykłymi NPC, a przeciwnikami.
Tymczasem w Baldur’s Gate 3 gobliny to (nie)zwyczajni NPC – możemy z nimi rozmawiać, handlować, okradać ich, przyjmować od nich questy czy ich zabijać. Potrafią mówić – a mówią dużo różnych, często rynsztokowych rzeczy – prowadzą nomadyczny, wojowniczy tryb życia i z całej tej zawieruchy, którą wywołują, są ewidentnie niezmiernie zadowolone. W obecnej wersji gry najwięcej spotkacie ich w obozie (podbitej świątyni). Ten przypomina nie tyle miejsce do spania, co hardcore’ową imprezę – niby są tu straże wystawione jak przed każdą wioską i miastem, ale jednak za chwilę weźmiecie udział w poganianiu drobiu (w roli drobiu sowodźwiedź, pół sowa, pół niedźwiedź znany fanom D&D), pogadacie z kucharzem, przygotowującym pieczeń z... krasnoluda czy posłuchacie ludzkiego barda, którego gobliny porwały, aby im uprzyjemniał – lub uprzykrzał – zabawę.
Całość sprawia wrażenie żywego miejsca – kolejnego wielofunkcyjnego huba, nie zaś obszaru, który macie najechać, wyrżnąć wszystko, co się w nim rusza, i za chwilę o tym zapomnieć, oddając zadanie NPC z pobliskiego miasta. W dodatku oprócz goblinów spotkacie tam ludzi czy mroczne elfy – taki prosty zabieg, który ma pokazać, że nie trzeba traktować ich toporem.
I między innymi dlatego sądzę, że Larian ze swoim Baldur’s Gate 3 w 2023 roku po prostu porządzi. Już nie tylko chodzi o solidność i kreatywność w tworzeniu światów oraz postaci – chodzi o oryginalność i poszukiwanie tych mechanik, historii i wydarzeń, które nas po prostu zaskoczą. W pewnym momencie spotykamy nawet małe goblińskie dzieci. Nigdy wcześniej nie widziałem potomstwa goblinów.
Już teraz ujmuje pieczołowitość, z jaką Larian tworzy kolejne postacie. Zobaczycie, że gobliny często ubierają się w to, co zedrą z trupów – podarte koszule, części podniszczonej zbroi, zakrwawione napierśniki i obite hełmy. Przypominają armię obdartusów, nieszczególnie zresztą szanującą hierarchię i jakiekolwiek zasady życia w społeczeństwie. Czas wolny spędzają na pijaństwie (jeśli zdecydujecie się gobliny uśmiercić, jednym ze sposobów jest... zatrucie wódki), jedzeniu, zabawie i sadyzmie. Polecam odnaleźć na mapie wiatrak, do którego gobliny przymocowały nieszczęsnego gnoma, aby nauczyć go latać. Polecam również, zamiast gnoma uwolnić, pociągnąć za dźwignię, która zwiększy obroty wiatraka... Ale jednocześnie – choć ubierają się w śmieci – chcą się stroić i pięknie wyglądać, dlatego znajdziecie na ich odzieniu np. powtykane kolorowe pióra albo proste ozdoby. Uwielbiam tego rodzaju szczegóły!
Zły do szpiku kości
Oczywiście oddanie sprawiedliwości goblinom przez autorów BG3 nie wynika tylko z ich kreatywności w budowaniu wirtualnych światów. Zrobili to, byśmy mogli – jeśli zechcemy – odłożyć na bok nasze cnoty, chwycić za broń i zdzielić świętego rycerza obuchem po czerepie. Innymi słowy, abyśmy mogli być źli. Gobliny to po prostu jedna z frakcji, z którą możemy sprzymierzyć się w pierwszym akcie gry.
Na początku, gdy wydostaniemy się już ze statku Łupieżców Umysłu, trafimy do gaju druidów, pod którego bramami atakują nas gobliny. Kiedy już się z nimi uporami i wejdziemy do gaju, dowiemy się, że schronili się tam uchodźcy, korzystając z gościnności druidów. Gościnność to jednak raczej krótkotrwała, bo wkrótce potem druidzi rozpoczęli rytuał, który zamknie gaj dla przybyszów z zewnątrz. Ocalą tym samym siebie, ale zostawią na pastwę losu uchodźców.
W tym momencie wkraczamy do akcji my, a w całej tej sytuacji możemy odnaleźć się na kilka sposobów, np. pozbywając się zagrożenia ze strony goblinów lub ratując byłego – bardziej przychylnego uchodźcom – przywódcę druidów. Jeśli jednak dobrze w gaju poszukamy, znajdziemy uwięzioną tam goblinkę, a ta w podzięce za zwrócenie wolności zagwarantuje nam pokojowe wejście do obozu swoich pobratymców. I dobrze się domyślacie – możemy sprzymierzyć się z goblinami i napaść na druidów, najpierw wycinając w pień uchodźców, a potem odsyłając na wieczne łąki samych druidów.
I choć nie jest to mój ulubiony sposób przechodzenia gier RPG, cieszę się, że w nowym Baldurze naprawdę będziemy mogli być źli i gra nas za to nie ukarze (poza, oczywiście, nieprzychylnością postaci z naszej drużyny – podobnie jak w poprzednich częściach jej członkowie mają swoje charaktery i poglądy, więc nie wszystkie nasze dobre czy złe uczynki przypadną im do gustu). Często bowiem w RPG bywa tak, że choć gra daje nam możliwość dokonania wyboru, to jednak bycie tym dobrym przynosi najlepsze rezultaty, np. w postaci najlepszego lootu.
W ten sposób odgrywanie złej postaci po prostu się nie opłaca i większość osób wybiera jednak ścieżkę dobra, nawet jeśli nie odpowiada to ich awatarowi. W Baldur’s Gate 3 obranie złej ścieżki ma być jedną z opcji, nie gorszym lub lepszym sposobem zaliczenia tego tytułu, po prostu czymś innym. Jeśli gra rzeczywiście nie będzie nas karać, to czeka nas naprawdę niesamowite RPG z dużym potencjałem na replayability, bo kolejne podejście przyniesie inne cutscenki, wydarzenia i rezultaty. Już po udostępnionym pierwszym akcie widać, że rzeczywiście tak właśnie będzie.
Chcę zagrać goblinem!
Gobliny spodobały mi się do tego stopnia, że oddałbym konia z rzędem za możliwość wybrania tej rasy na początku zabawy. Wyobrażam sobie, jak prowadzę swojego niesfornego zielonego potworka wśród spotykanych cywilizowanych stworzeń, wywołując wrogość lub przynajmniej nieufność. Niestety, szanse na to są niewielkie – Larian zapowiedział, że gra ukaże się z rasami, które wchodzą w skład podręcznika Dungeons & Dragons (za wyjątkiem githyanek), więc na zielonych ludzików raczej nie ma co liczyć. I ma to zresztą sens, bo gobliny w D&D są raczej wykluczonymi z życia wielkich miast antagonistami. Na szczęście jednak, jak zwykle, społeczność stanęła na wysokości zadania i choć gra jeszcze się nie ukazała, już możemy ściągnąć mod, który pozwoli wcielić się właśnie w goblina.
Byle do 2023
Kontynuując myśl ze wstępu – bałem się, że BG3 nie znajdzie własnej tożsamości, że będzie to kalka świetnej gry z angażującą, wymagającą myślenia walką, świetną eksploracją i fabułą, ale jednak nie będzie to Baldur. Tymczasem, choć w obecnym stadium rozwoju tej produkcji wciąż znajdziemy elementy interfejsu, które przypominają o sławnym dziele Larian Studios, to jednak szybko orientujemy się, iż mamy tu do czynienia z czymś zupełnie innym. Obecność ras z D&D, kultowych zaklęć i umiejętności z „jedynki” oraz „dwójki” czy w końcu charakterystyczni bohaterowie i ich wieczne narzekanie na nasze poczynania przypomną Wam o sławnych dziejach i przygodach pomiotu Bhaala. Twórcy również zapewniają, że wraz z rozwojem fabuły w grze pojawiać się będzie coraz więcej nawiązań do poprzednich części. Kto wie, może nawet spotkamy Minsca i Boo!
Tak po prawdzie – przynajmniej na razie – nie odczułem klimatu „dwójki”, ale jestem przekonany, że Larian uzupełni swój świat o mnóstwo książek, mitów, historyjek i nawiązań do tamtego charakterystycznego uniwersum. Pod względem unikatowej tożsamości to wciąż jest „work in progress” – ale twórcy zmierzają w naprawdę dobrym kierunku.
I z każdym kolejnym patchem tej zniuansowanej zawartości pojawia się więcej. Są ludzie, którzy zaliczyli udostępnioną wersję gry kilkanaście razy, aby odkryć (prawie) wszystko. I choć z oczywistych powodów zawiera ona wciąż mnóstwo niedoróbek (niedokończone, błędne animacje w cutscenkach, brakujące dźwięki, bugi), to już teraz potrafi skutecznie wciągnąć i gdzieś po piątej czy dziesiątej godzinie zapominamy, że to dopiero early access. Wcale nie zachęcam do gry tych, którzy czekają na skończony, pełny produkt – czekajcie i trzymajcie się twardo! Jeśli jednak nie macie problemów z tym, by sprawdzić, jak może wyglądać gotowe BG3, to już teraz powinniście po nie sięgnąć i odwiedzić obóz goblinów. Niekoniecznie po to, aby wyciąć go w pień.