The Walking Dead: A Telltale Games Series - Season One Recenzja gry
Recenzja gry The Walking Dead - apokalipsa zombie inna niż wszystkie
The Walking Dead to opus magnum firmy Telltale Games, czyli najbardziej wstrząsająca i dołująca przygodówka wszech czasów. Zombie-apokalipsa nigdy tak mocno nie zagrała na naszych emocjach.
- świetna fabuła, pełna zarówno wzruszających, jak i wstrząsających scen, kapitalne zakończenie;
- zapadający w pamięć, bardzo dobrze nakreśleni bohaterowie;
- pewna doza nieliniowości, dokonane wybory mają wpływ na dalszy rozwój wypadków;
- dobrze zrealizowana rozgrywka, płynna, pozbawiona przestojów i głupkowatych zagadek;
- fenomenalny klimat, ciągłe poczucie działania pod presją;
- ładna pod względem artystycznym grafika;
- udźwiękowienie.
- przestarzały silnik;
- niezbyt gęsto rozmieszczone checkpointy.
Zagrożenie ze strony zombie to jeden z tych tematów, które w ostatnich latach podejmowane są przez deweloperów niezwykle często. Powłóczące nogami zdechlaki zainfekowały już niemal wszystkie liczące się gatunki, od prostych gier indie poczynając, na wysokobudżetowych strzelaninach kończąc. Nieumarłych można z powodzeniem faszerować ołowiem, rozjeżdżać samochodem, zrzucać im na głowy broń masowego rażenia, a nawet ubijać przy pomocy kul do kręgli. Niewiele jest jednak na rynku tytułów, które prezentowałyby zombie-apokalipsę ze znacznie ciekawszej perspektywy, w których nacisk położony byłby nie na same żywe trupy, ale na ludzi walczących o przetrwanie w pozbawionej perspektyw rzeczywistości. Dobrym krokiem w tym kierunku okazał się niedawno mod o nazwie DayZ do ArmA II, teraz do tej samej grupy zaliczyć można również The Walking Dead – ostatnie dzieło specjalizującej się w przygodówkach firmy Telltale Games.
Gra nawiązuje oczywiście do komiksowego pierwowzoru o tym samym tytule, jednak w żaden sposób nie można określić jej mianem wiernej adaptacji. Robert Kirkman – pomysłodawca i główny scenarzysta słynnego już cyklu – pozostawił deweloperom zaskakująco dużą swobodę. W rezultacie napisali oni zupełnie nową opowieść, osadzoną co prawda w tym samym uniwersum, ale niemal w całości odcinającą się od tego, co widzieliśmy zarówno w oryginale, jak i w wyprodukowanym przez amerykańską stację AMC serialu telewizyjnym. Decyzja ta okazała się strzałem w dziesiątkę.
Podobnie jak większość produkcji firmy Telltale Games gra ma konwencję serialu, a więc podzielona jest na odrębne epizody. Na sezon składa się pięć odcinków – premierowy trafił do sprzedaży 24 kwietnia, ostatni – wczoraj. Pierwsza seria jest już kompletna, więc możecie być pewni, że kupując teraz The Walking Dead, otrzymacie zamknięte dzieło. Ukończenie jednego segmentu (poza piątym, zdecydowanie najkrótszym w stawce) trwa od dwóch do trzech godzin, w zależności od tego, czy korzystamy z różnego rodzaju ułatwień. Zabawa w trybie minimal jest nieco bardziej wymagająca, a co za tym idzie – dłuższa, bo program nie podsuwa niektórych rozwiązań na tacy, nie wskazuje także ikonami interaktywnych obiektów i przedmiotów.
Pierwszy komiks z serii The Walking Dead ukazał się w USA w październiku 2003 roku. Seria wydawana jest do dziś, a w Polsce cykl znany jest pod nazwą Żywe trupy.
Pierwszoplanową postacią w The Walking Dead jest Lee Everett, czarnoskóry mężczyzna, którego poznajemy w nietypowych okolicznościach – siedzącego na tylnym siedzeniu radiowozu. W odróżnieniu od Ricka Grimesa (głównego bohatera komiksu) jegomość ów nie ma nic wspólnego ze staniem na straży prawa, wręcz przeciwnie. Szybko dowiadujemy się, że nasz podopieczny jest nauczycielem, który w głośnym procesie został skazany za zabójstwo kongresmena. W chwili rozpoczęcia gry więzień przewożony jest do zamkniętego zakładu i to właśnie podczas tej podróży rozpętuje się piekło. Kierowca przypadkowo uderza w jednego z zombie (gra, zresztą podobnie jak i komiks, nie zdradza przyczyn apokalipsy), wskutek czego auto wypada z drogi. Wrak samochodu zostaje otoczony przez kilku umarlaków, więc cudem uratowany z kraksy Everett musi od razu wykazać się inicjatywą. Ostatecznie mężczyźnie udaje się uciec z opanowanej przez żywe trupy okolicy i chwilę później, w stojącym nieopodal domu, spotyka małą dziewczynkę – Clementine. Od tego momentu stają się nierozłączni, a ich walkę o przeżycie w opanowanym przez „szwendaczy” świecie z zapartym tchem śledzimy aż do samego końca.
The Walking Dead jest przygodówką point-and-click, w której akcję obserwujemy z perspektywy trzeciej osoby. Największy nacisk twórcy położyli na rozmowy i relacje między bohaterami – typowe dla gatunku zagadki są w mniejszości, całkiem sporo tu za to sekcji zręcznościowych, w których o powodzeniu decyduje szybkość klikania myszą i zaliczanie prostych quick time eventów. Podczas konwersacji dokonujemy również kluczowych dla dalszego rozwoju wypadków rozstrzygnięć. Czasu na wybranie kwestii dialogowej mamy na ogół niewiele, dlatego większość decyzji podejmuje się tu pod wpływem chwili. Wbrew pozorom takie rozwiązanie sprawdza się w The Walking Dead wyśmienicie. Pośpiech wpływa zbawiennie na tempo rozgrywki, eliminując irytujące dłużyzny i przestoje, a przy tym wywiera na gracza ciągłą presję, potęgując klimat permanentnej beznadziei.
„Smutek” to jedno z kluczowych słów, jakie padało podczas debat nad kształtem projektu. Twórca marki The Walking Dead pragnął, by gra była tak samo przygnębiająca jak komiks i deweloperzy spełnili ten warunek z nawiązką. Próżno aktualnie szukać na rynku równie dołującego tytułu. Jeśli patrzycie na tę pozycję przez pryzmat typowej sieczki z zombie, to już po godzinie „zabawy” TWD pokaże Wam zupełnie inne oblicze.
Atmosferę zagęszcza nie tylko konieczność ciągłego działania w stresie, ale też fakt, że większość wyborów jest moralnie trudna. Nie ma żadnej przesady w stwierdzeniu, że od naszych poczynań zależy ludzkie życie – bardzo często gra stawia nas pod ścianą i każe w ułamku sekundy decydować o pomocy tylko jednemu z przyjaciół, bo dla drugiego nie starczy, niestety, czasu. Jest to tym bardziej smutne i bolesne, że absolutnie wszyscy towarzysze niedoli są w tej grze „jacyś” – mają doskonale nakreślone osobowości, łatwo więc nabrać do nich emocjonalnego stosunku, zarówno pozytywnego, jak i negatywnego. Co najpiękniejsze, nawet typowych sukinsynów, którzy ewidentnie zachodzą nam za skórę, nie zawsze chcemy od razu spisać na straty. W The Walking Dead liczy się przede wszystkim dobro grupy, a nie personalne animozje. Warto więc pamiętać, że człowiek, do którego czujemy wyraźną antypatię, może w sytuacji kryzysowej ocalić nam życie.
Wybory, jakich dokonujemy, mają też mniej oczywiste konsekwencje. Gra zapamiętuje przebieg każdej konwersacji, wyrażany w nich stosunek do rozmówcy oraz czy jesteśmy szczerzy, czy też kłamiemy jak z nut – ignorowanie racji jednego z bohaterów na początku zmagań może okazać się brzemienne w skutki dopiero kilka epizodów później. Nadużyciem byłoby jednak stwierdzenie, że mamy do czynienia z zupełnie nieliniową rozgrywką. Mimo dużego pola manewru w decydowaniu o losach grupy cały czas zaliczamy obowiązkowe elementy fabuły. W rezultacie – choć pewne wydarzenia mogą mieć zupełnie inny przebieg – i tak zmierzamy do jednego, ustalonego z góry finału.
Jeśli chodzi o pozostałe elementy mechaniki rozgrywki, to nie ma tu praktycznie niczego, do czego nie przyzwyczaiłyby nas inne przygodówki. Warto jednak nadmienić, że autorzy maksymalnie uprościli interfejs i sprowadzili wszystkie działania do jednego kliku. Na dodatek dostępne opcje są od razu podane na tacy, co doskonale widać na przykładzie ekwipunku. Kiedy jakaś rzecz znajdzie się w posiadaniu Everetta, ten nie może wykorzystać jej w dowolnym momencie, a tylko w ściśle określonych, zaplanowanych przez twórców sytuacjach. Takie podejście sprawia, że zagadki nie stanowią większego wyzwania i w zasadzie rozwiązują się same – jeśli się kiedykolwiek zatniecie, to raczej z niemożności odnalezienia interaktywnego obiektu niż z faktycznej niewiedzy, co należy zrobić dalej. Dla fanów hardcore’owych przygodówek będzie to z pewnością wada, z drugiej jednak strony w grze nie ma praktycznie żadnych przestojów, co sprawia, że całość znakomicie się ogląda. The Walking Dead zdecydowanie bliżej pod tym względem do interaktywnego serialu animowanego niż do typowej gry przygodowej.
Sporym mankamentem jest za to system zapamiętywania naszych dokonań. W takich produkcjach brak samodzielnego sejwowania to mocno poroniony pomysł, choć rozumiem intencje autorów – nie chcieli oni, aby gracze manipulowali opowieścią, odtwarzając kluczowe dla fabuły sceny i testując inne (być może lepsze) rozwiązania. Nie zmienia to jednak faktu, że checkpointy mogłyby być rozłożone gęściej. Przerwanie przygody w dowolnym momencie skutkuje najczęściej tym, że po restarcie zmuszeni jesteśmy powtarzać większy fragment. Biada też temu, kto nie obejrzy napisów wyświetlanych po zakończeniu każdego epizodu, bowiem ostatni zapis następuje dopiero po nich.
Małe „ale” można mieć też w The Walking Dead do grafiki. O ile od strony artystycznej jest cudna i komiksowa stylistyka sprawdza się znakomicie, tak użyta technologia pozostawia odrobinę do życzenia – kulejąca od czasu do czasu animacja kłuje w oczy. W takich produkcjach nie trzeba wznosić się na poziom Pendulo Studios, by osiągnąć rewelacyjny efekt – wystarczy po prostu uświadomić sobie, że eksploatacja wysłużonego silnika w końcu przestanie mieć sens. Być może jest to doskonała okazja dla autorów, by wreszcie odświeżyć eksploatowany od blisko dziesięciu lat silnik? Żadnych zastrzeżeń nie mam natomiast do oprawy audio. Kapitalnie dobrani aktorzy i nastrojowa, momentami wręcz przygnębiająca muzyka cieszą uszy – w tej kwestii Telltale Games wykonało kawał dobrej roboty.
The Walking Dead to niewątpliwie jedna z największych niespodzianek tego roku, nie tylko na polu przygodówek. Gra robi piorunujące wrażenie, bo mimo podejmowanej tematyki jest do bólu prawdziwa. Nieumarli, choć obecni praktycznie przez cały czas, stanowią wyłącznie tło dla głównych bohaterów opowieści – o wiele ważniejszą rolę pełnią tu skomplikowane relacje między ludźmi niemającymi skrupułów, gdy chodzi o przetrwanie. Jest w tej grze mnóstwo scen poruszających, chwytających ze serce, smutnych. Są realne i na ogół pomijane w produkcjach tego typu problemy, jak choćby kwestia nakarmienia głodujących towarzyszy niewystarczającą dla wszystkich ilością prowiantu. Tego typu sytuacje nie sprowadzają się do banału – decydując o być albo nie być naszych kompanów, w głębi duszy przeżywamy głębokie rozterki moralne.
Oczywiście prezentowana przez Telltale Games historyjka nie jest idealna – można doszukać się w niej luk, różnych idiotyzmów, a także irracjonalnego zachowania bohaterów, zwłaszcza w sytuacjach kryzysowych. Niektóre wydarzenia da się też z góry przewidzieć, nie brakuje tu bowiem tzw. klisz, czyli oklepanych rozwiązań fabularnych. Nie zmienia to jednak faktu, że mamy do czynienia z doskonale skrojoną, wciągającą od początku do końca opowieścią. Amerykańskie dzieło często zaskakuje i wstrząsa z niewyobrażalną siłą, jak w finale epizodu drugiego, innym znów razem każe pochylić głowę i zmusza do refleksji. Niewykluczone też, że bardziej wrażliwym graczom zdarzy się uronić łzę – doprawdy nie przypominam sobie, żebym w ostatnich latach eksploatował produkt tak naładowany emocjami jak właśnie The Walking Dead. Chylę czoła przed twórcami, bo zdołali oni w tej kwestii dokonać niemożliwego.
Tej jesieni na rynku pojawiło się sporo bardzo dobrych, czy wręcz znakomitych tytułów, ale to właśnie tę niepozorną, stworzoną za stosunkowo niewielkie pieniądze przygodówkę, będę wspominał najlepiej, najdłużej i najmocniej. Żadna gra w ostatnich latach, a może nawet i w całym moim życiu, nie zrobiła na mnie tak wielkiego wrażenia. Dość powiedzieć, że po ujrzeniu napisów końcowych, przez dobre kilka minut siedziałem z tępym wzrokiem wbitym w monitor i szczęką wbitą w podłogę, kontemplując kapitalne zakończenie. The Walking Dead to absolutny fenomen i w moim prywatnym rankingu najlepszy produkt 2012 roku. Nie zważajcie na cenę i kupujcie go natychmiast, nawet jeśli nie przepadacie za przygodówkami – ta gra jest warta każdych pieniędzy.
Pozostałe opinie
Łosiu – ocena: 9.5
The Walking Dead to bezsprzeczny czarny koń większości plebiscytów na grę roku 2012 oraz bezprecedensowy sukces studia Telltale Games. I to sukces na wielu polach. Po pierwsze zespół ten praktycznie jako jedyny tak umiejętnie wykorzystuje formułę gier epizodycznych, co patrząc na takie przedsięwzięcie jak SiN Episodes czy nawet epizody do Half-Life 2, nie jest tak łatwe jak się wydawało jeszcze 5-6 lat temu. Po drugie, choć Telltale Games w The Walking Dead wciąż używa tej samej technologii, co w swoich poprzednich tytułach (np. Jurassic Park, Back to the Future), to o dziwo w tak umiejętny sposób, że nawet osoby, które dotychczas piętnowały ubogość graficzną i ograniczenia silnika Telltale, chwalą nową grę za klimat i prezentację przedstawianych wydarzeń. The Walking Dead to w końcu spektakularny sukces na polu scenariusza, konstrukcji fabuły, zaskakujących wydarzeń, wyborów moralnych, logicznych zagadek i generalnie wszystkiego co powoduje, że nie możemy oderwać się od monitora i głęboko przeżywamy tragedie bohaterów.
To doprawdy zadziwiające, że tytuł z niewielkim budżetem, od stosunkowo małego studia, oparty na, mało powiedzieć, przeciętnej technologii i do tego reprezentujący niemal wymarły obecnie gatunek klasycznych gier przygodowych tak zaszalał w tym roku. Owszem, mieliśmy wielkie hity pokroju Mass Effect 3, Assassin's Creed III czy Dishonored, ale żaden z nich nie zrobił tak wiele dysponując tak ograniczonymi środkami. Tu nie było wielomilionowego budżetu, armii ludzi stojącej za produkcją i ogromnej machiny marketingowej. Tylko czysty kunszt grupki deweloperów. Za to należą się Telltale Games gromkie brawa. Cóż dodać... czekam na drugi sezon.
Verminus – ocena: 9.5
The Walking Dead obudziła we mnie takie pokłady emocji jak żadna inna gra. Doskonale napisanie dialogi i wiarygodne postacie grają pierwsze skrzypce w historii pełnej zwrotów akcji, tragicznych wydarzeń i wzruszających momentów. Telltale Games rzuca rękawice innym deweloperom, pokazując jak stosunkowo niewiele trzeba by wprowadzić gry wideo na zupełnie nowy poziom zaangażowania emocjonalnego. No i niech ktoś to przetłumaczy i wyda w Polsce!
eJay – ocena: 10
Zgadzam się, że The Walking Dead to opus magnum firmy Telltale Games. Studio od lat eksperymentujące z przygodówkami wreszcie znalazło materiał, w którym czuje się pewnie. Twórcy są świadomi, czego oczekują dojrzali miłośnicy nie tylko komiksu i serialu, ale także całej filmografii George’a A. Romero. To również gra, która najlepsze wrażenie robi właśnie w trakcie rozgrywki, nie zaś w materiałach promocyjnych, sklecanych za grube pieniądze. Dlaczego efekt końcowy jest aż tak dobry? Powodów jest kilka – ciekawie nakreśleni przez scenarzystę bohaterowie, pasjonująca fabuła oraz naturalne podejście do relacji międzyludzkich. The Walking Dead nie pozostawia wiele czasu na wybory, nie oferuje opcji szybkiego zapisu i odczytu. To, czego dokonujesz w grze, po której stronie konfliktu się opowiadasz – robisz pod wpływem impulsu i analizy na gorąco. Jeżeli uważasz, że zepsułeś jakąś rozmowę, to widocznie tak musiało być. W zamian otrzymasz emocje, jakich nie dostarczył w 2012 roku żaden inny tytuł. Zdecydowanie najmilsze zaskoczenie ostatnich miesięcy, udowadniające po raz kolejny, że serce, pasja i kreatywność znaczą więcej niż wizualne benchmarki.
Sathorn – ocena: 9
The Walking Dead stoi na dwóch filarach – fabule i wyborach, których mają kształtować historię. Pierwszemu z elementów nic nie można zarzucić – postacie są perfekcyjnie zarysowane, akcja przejmująca, dialogi należą do jednych z najlepszych jakie miałem okazję słyszeć w grach wideo. Niestety wybory, pomimo iluzji budowanej w pierwszych epizodach, nie wpływają znacząco na bieg wydarzeń. Historia tak czy inaczej zmierza do jednego końca, różnice są kosmetyczne. The Walking Dead próbuje nas oszukać, ale nie sposób jej tego nie wybaczyć - z uwagi na świetną fabułę i emocje, które wzbudza.
Pawlik – ocena: 9
Jest otoczony kultem komiks, jest zdobywający popularność serial, całkiem naturalnie przyszła więc pora na grę. Przygodę z Żywymi trupami zacząłem właśnie od niej, jednak po skończeniu pierwszych epizodów czułem przemożny apetyt na więcej, toteż zapoznałem się z cyklem The Walking Dead od podszewki. Dzięki temu tym bardziej docenić mogę kolejne, wciąż świeże i zaskakujące, odcinki interaktywnego filmu tworzonego przez Telltale Games. Bo umówmy się, to nie jest jeszcze jedna zwykła gra, a interaktywne przeżycie przywodzące na myśl przebojowe Heavy Rain. Podobnie jak w dziele studia Quantic Dream rola gracza sprowadza się tu do bardzo ograniczonej eksploracji terenu, prowadzenia dialogów z innymi postaciami dramatu i – co najważniejsze – podejmowania istotnych decyzji, które wpływają na rozwój akcji. Owa iluzja wszechmocy narracyjnej jest oczywiście poniekąd złudna, jednak dzięki niej każdy może wyreżyserować sobie własną wersję wydarzeń. Przywiązanie do bohaterów jest tym samym nadzwyczajne i chyba nigdy wcześniej nie dane mi było odczuwać tak wyraźnych emocji podczas rozgrywki – od szczerej radości aż do głębokiego smutku (o łzach nie wspominając). Ten interaktywny serial nie dobiegł jeszcze końca, ale już można wyczuć, że nie dane nam będzie spać w nocy – coś niedobrego unosi się w powietrzu i nie jest to zapach gnijących ciał. The Walking Dead to idealne połączenie komiksowej stylistyki, growej interaktywności z serialowo-filmowym podejściem do narracji. To, co Quantic Dream rozpoczęło swoją produkcją przed dwoma laty, Telltale Games doprowadziło do istnej perfekcji. Czekamy na więcej!
Aver – ocena: 9.5
Nie przepadam za filmami i serialami o zombie, jednak gra firmy Telltale Games przekonała mnie niemalże od razu. Prosta, łatwa do opanowania mechanika, świetne nakreślone postaci, wybory moralne mające wpływ na opowiadaną historię, bardzo dobra gra aktorska i znakomicie odtworzony klimat walki o przetrwanie w świecie dotkniętym przez epidemię – wszystkie te cechy sprawiają, że The Walking Dead w mojej opinii za parę lat będziemy wymieniać jednym tchem obok takich klasyków jak Indiana Jones and The Fate of Atlantis, Grim Fandango, Sanitarium, czy też gry z serii Broken Sword.