Polecamy Recenzje Przed premierą Publicystyka Warto zagrać Artykuły PREMIUM
Recenzja gry 2 października 2001, 10:39

autor: Bolesław Wójtowicz

Myst III: Exile - recenzja gry

Czy trzecia część Mysta podtrzyma legendę swoich poprzedniczek i okaże się równie udana? Może odpowiedź na to pytanie uzyskacie po wysłuchaniu tej nocnej... rozmowy?

Recenzja powstała na bazie wersji PC.

Cholerny telefon, dzwoni i dzwoni..., powinienem już dawno to paskudne urządzenie wyrzucić przez okno...

- Słucham... Tak, to ja, a kogo innego się spodziewałeś?... Nie, nie jestem zły, tylko mi przeszkadzasz... Jak to, w czym? A jak myślisz, co ja mogę robić o pierwszej w nocy?... Nie, nie spałem... Nie będę też przepraszał żadnej pani, bo takowej nie ma obok mnie... Tak, zgadłeś, grałem... W co? A po co mam ci o tym opowiadać, skoro ty nie masz zielonego pojęcia o grach komputerowych?... Dasz się przekonać? Przecież ty ledwo co potrafisz włączyć komputer... Nie jestem złośliwy, taka jest prawda, sam zresztą zawsze twierdziłeś, że jesteś od wyższych celów... Człowieku, opamiętaj się, ja o tej grze mogę opowiadać ci godzinami, ale zdajesz sobie sprawę ile będzie kosztowała ta rozmowa?... Wiem, że na biednego nie trafiło i że masz ostatnio sporo wolnego czasu, ale... Nie odczepisz się, co?... A zresztą, to ty płacisz, więc rozsiądź się wygodnie, weź szklaneczkę czegoś dobrego do ręki i słuchaj...

- Pewnie słowo „Myst” nie jest ci obce?... Nie, chodzi mi o tytuł gry... Rany boskie, człowieku, gdzieś ty się podziewał w latach dziewięćdziesiątych... A tak, rzeczywiście, zapomniałem... Nie, nie jestem złośliwy... Dobra, zacznijmy więc od słowa wstępu...I z czego się śmiejesz?...

- Na początku lat dziewięćdziesiątych, a konkretnie w 1993 roku, czyli w czasach, przez niektórych określanych jako średniowiecze gier komputerowych, na rynku pojawiła się gra pod tajemniczym tytułem „Myst”. I to był szok... Jak to, dlaczego?... Jeśli gra, a w szczególności przygodówka, sprzedaje się w liczbie prawie sześciu milionów egzemplarzy, to uwierz mi, że nie jest to takie zwykłe wydarzenie... Wiem, że znasz inne produkty, które udaje się sprzedać w większej ilości, ale czy są lepsze?... Dobra, dobra, wróćmy do „Mysta”... Co było przyczyną tak oszałamiającego sukcesu?... Znakomite zrównoważenie wszystkich elementów, które w grach przygodowych są najważniejsze, czyli rewelacyjnej fabuły, zróżnicowanego poziomu łamigłówek, olśniewającej jak na tamte czasy grafiki i wspaniałej oprawy muzycznej. A przede wszystkim gra miała cudowny, tajemniczy klimat.

- Co?... Oczywiście, że tak, prawa biznesu, które znasz lepiej ode mnie, nie mają litości... Niestety, aż cztery lata... Nie, to nie są żółtodzioby, po prostu twórcy gry, firma „Cyan”, potrzebowała aż tak długiego okresu czasu, by stworzyć kontynuację tej gry i wydać ją pod tytułem „Riven: The Sequel to Myst”. Niektórzy zanim wypuszczą coś do ludzi, lubią dopracować wszystkie szczegóły... Aluzja? Jaka aluzja?.. Tak, „Riven” również okazał się olbrzymim sukcesem kasowym, chociaż do pułapu sprzedaży poprzednika zabrakło aż dwóch milionów sztuk... Masz rację, cztery miliony to i tak nieźle... Nawet obecnie, mimo, iż komputer jest urządzeniem bardziej popularnym niż kilka lat temu, sprzedanie gry w takiej liczbie egzemplarzy należy raczej do rzadkości... Piraci?... Też... Gorsza?... Nie, raczej przyczyną słabszej sprzedaży nie był fakt, że gra jest gorsza od pierwowzoru, a jedynie zwiększona konkurencja... Sam wiesz, że jeśli jakiś produkt odniesie sukces komercyjny, to zaraz na rynku pojawia się cała masa naśladowców, która chce na fali popularności danego tytułu zarobić trochę grosza...

- ...Tak, masz rację, potem znów nastała cisza, mijały lata i nikt nie wiedział, czy saga o cywilizacji D’ni będzie kontynuowana. Pojawiały się pogłoski, że to koniec, że Rand Miller nie jest już zainteresowany pisaniem scenariusza do trzeciej części, że „Cyan” zajęła się innymi projektami... Nie wiem, czy znają powiedzenie o kurze znoszącej złote jajka, ale takie głosy wówczas były dość powszechne. Zresztą byli i tacy, którzy wszem i wobec głosili, że gry przygodowe umarły, że nic nowego się już nie pojawi. Na szczęście wszystkie te pogłoski okazały się być fałszywe. Nie tylko gry z tego najszlachetniejszego gatunku nie wyginęły... tak, to nie były dinozaury... ale, o dziwo, miały się coraz lepiej... Dlaczego? Może twórcy gier, i sami gracze, zrozumieli, że aby się dobrze bawić nie trzeba naciskać spustu jakiejś dziwnej spluwy... Wiem, myślenie w dzisiejszych czasach nie jest zbyt popularną czynnością, ale widać nie wszyscy jeszcze z niej zrezygnowali. Poczekaj chwilę, wezmę coś do picia, bo mi już w gardle zaschło, a jeszcze nie zaczęliśmy rozmawiać o właściwej grze...

Butelka jest, ale gdzież ja położyłem ten korkociąg? A, jest... No, wyłaź cholero... Mmmm, pycha, czerwone, wytrawne...

- I co? Masz ochotę dalej słuchać?... Nie, przez ciebie nie chce mi się spać... Tak, więc przez dłuższy czas panowała cisza i dopiero niedawno zaczęły do zainteresowanych przeciekać informacje, że „Cyan” przekazała prawa do kontynuowania serii „Myst” firmie „Presto Studios”. Od tej chwili prace nad realizacją trzeciej części sagi ruszyły z kopyta... A kto ci powiedział, że ludzie spod znaku „Presto” to nowicjusze? To firma znana i uznana, zwłaszcza wśród miłośników serii, bodajże, Star Trek.... I tu się różnimy, bo ja osobiście nie trawię tego serialu... Może to wyjaśnimy sobie przy innej okazji? Bo przez ciebie nigdy nie zaczniemy rozmawiać o „Exile”...

- Tak, to podtytuł trzeciej części „Mysta”... O czym jest ta gra? Chyba, nie żądasz ode mnie, bym opowiedział ci ją w całości... Dobrze, spróbuję więc w kilku słowach przedstawić ci zarys fabuły, ale zrobię to tak, byś reszty dowiedział się z samej gry, kiedy już ją kupisz... To po kiego diabła ja strzępię język, skoro nie jesteś pewny... Zresztą słuchaj...

- Aby opowiedzieć historię D’ni, cywilizacji, która w tragiczny sposób uległa zagładzie, trzeba by wiele godzin, a może dni... Wiem, że tyle czasu to nie masz... Atrus, przywódca pozostałych przy życiu przedstawicieli tej cywilizacji postanowił ich ochronić i stworzył dla nich Księgę Wieku, którą nazwał Releeshahn. Mieli oni tam żyć w spokoju i uczyć się pisania innych ksiąg. Sam Atrus zaś zamieszkał wraz z żoną o imieniu Catherine i nowonarodzoną córką, Yeeshą, w wieku Tomahna. I kiedy wydawało się, że w ich życiu zapanuje wreszcie spokój, ktoś kradnie Księgę Releeshahn, pozostawiając jedynie przejście do Wieku J’nanin. Dlaczego właśnie tam, przecież to świat, który Atrus napisał specjalnie dla starszych synów, Sirrusa i Achenara, by mieli gdzie ćwiczyć i uczyć się trudnej sztuki pisania Wieków? Cóż tam mogło się wydarzyć? W tym momencie pojawiasz się ty... Nie, nie ty, tylko bohater gry... Stajesz się świadkiem kradzieży i na prośbę Atrusa wkraczasz w nieznany ci świat, by w ślad za złodziejem, podjąć się wyjaśnienia tajemnicy. Właściwie tu powinienem skończyć opowiadanie o fabule gry, ale powiem ci jeszcze, że sprawcą tej zuchwałej kradzieży okaże się niejaki Saavedro, że postanowił on zemścić się na Atrusie i Catherine za czyny, których sprawcami byli Sirrus i Achenar. Teraz ty stałeś się jedyną nadzieją dla cywilizacji D’ni... I jak podoba ci się fabuła trzeciej części „Mysta”?... Czemu nic nie mówisz?... Nadmiernie skomplikowane i niezrozumiałe?... Dobra, więc jak dla przedszkolaka... Wkraczasz do Wieku J’nanin, tam musisz odnaleźć najpierw wejście do Obserwatorium, dowiesz się od samego Saavedro, że w trzech różnych Wiekach ukrył trzy symbole. Kiedy je odnajdziesz, będziesz już wiedział, co robić dalej. W każdym wieku, do którego się przenosisz po odnalezieniu odpowiedniej Księgi Wieku, w poszukiwaniu symbolu, rozwiązujesz różnego rodzaju zagadki, jakie przygotował Saavedro. I co, zrozumiałeś?... Mówiłem przecież, że fabuła nie jest aż tak skomplikowana. Ale musisz przyznać, że zapowiada się ciekawie, prawda?... Maruda...

- W trakcie wędrówki będziesz znajdował fragmenty księgi pisanej własnoręcznie przez Saavedro, dzięki czemu dane będzie ci poznać tragiczną historię tego człowieka i przyczyny, które pchnęły go do zemsty... Wiem, zemsta jest rozkoszą bogów, ale... Zresztą, kiedy zagrasz, zrozumiesz... Co to są Wieki?... Hm, to jakby różne światy, które dane będzie ci przemierzać w swojej wędrówce. Każdy z nich jest inny. I tak na początku przyjrzyjmy się J’nanin – to skalista wyspa, oblewana przez ciepłe fale tropikalnego morza, pełna plaż, skał, wąwozów. Centralny punkt wyspy stanowi ogromny gmach Obserwatorium. To z niego będziesz wyruszał w każdą podróż do kolejnego, jeszcze piękniejszego, świata.

- Zupełnie inny jest świat zwany Amateria – to klimaty azjatyckie, spadziste dachy z lampionami, mosty zawieszone nad wodą, pochyłe i kręte zjeżdżalnie. Voltaic zaś, to technika - tunele, maszyny parowe i wodne, statki powietrzne, windy, zapadnie. I na koniec Edanna – gigantyczne, wielopoziomowe drzewo, pełne cudownych, wielobarwnych kwiatów, ale i niebezpiecznych bagien... Bagna na drzewie? A dlaczego nie, jeśli drzewo jest wielkości sporej wyspy?... A potem Narayan... I dobrze, niech pozostanie tajemnicą... Każdy z Wieków symbolizuje coś innego – Naturę, Energię, Technologię, Równowagę... Jak to, od którego zaczynasz? Zawsze zaczynasz i kończysz podróż na J’nanin, tam po rozwiązaniu odpowiedniej łamigłówki odnajdujesz księgę i poprzez nią wkraczasz do Wieku... Przecież już ci o tym mówiłem... Nie, ty sam decydujesz, od którego chcesz zacząć przygodę... Skąd będziesz wiedział?... Trzeba czytać i to dużo, zwłaszcza księgę otrzymaną od Atrusa, ale również tę, której twórcą jest Saavedro. I myśleć, dużo myśleć... Nie bój się, to nie boli...He, he... Dopiero na koniec, po odnalezieniu wszystkich trzech symboli znajdziesz przejście do Narayan...

- Czy trudne?... A jakie mają być, przecież to Myst... Wiem, że nie grałeś, ale dla miłośników gier przygodowych ten tytuł symbolizuje prawdziwą jakość w zagadkach i łamigłówkach... Nie ma obaw, w tę grę mogą zagrać również początkujący gracze, o ile nie boją się tego, że rozwiązanie jakiegoś zadania zajmie im nieco więcej niż godzinę... Dużo? To nie jest gra dla tych, którym się spieszy by zaliczyć poziom i przejść do następnego. Tu musisz być przygotowany na to, że będziesz ślęczał z ołówkiem w ręku, notując różne ustawienia, by po wielu próbach znaleźć to właściwe... Przykłady? Może ten z tych łatwiejszych... Dobrze, za chwilę będzie trudniejszy, ale najpierw ten z początku gry... Saavedro uciekł do Obserwatorium, musisz jakoś tam się dostać. Znajdujesz wejście, windę, wjeżdżasz na górę, ale drzwi nie otwierają się na właściwą stronę i nie możesz wysiąść. Znajdź przyczynę... Mechanizm? Dobrze, ale gdzie... Tak... Dobrze myślisz... Teraz trudniejszy przykład. Jesteś w świecie Voltaic, masz cztery zawory z parą, którą musisz pod ściśle określonym ciśnieniem przesłać do pewnego urządzenia... Musisz posłużyć się też windą i zegarem bez cyfr... Nie mogę ci za dużo powiedzieć, bo zdradzę rozwiązanie zagadki... Nie, to nie jest takie proste... Zresztą łatwiej ci będzie, kiedy zobaczysz to na ekranie monitora... Najtrudniejsza? A skąd, przecież nie będę cię zniechęcał do gry... Żartowałem...

- Nagrody? Jakie nagrody? Za co?... Za rozwiązanie zagadek? Żartujesz, prawda?... Jedyną nagrodą, na którą możesz liczyć, to satysfakcja, że znalazłeś rozwiązanie i przecudnej urody animacja na ekranie... Nie podoba ci się to określenie? Ale ono naprawdę oddaje to wszystko, co przyjdzie ci zobaczyć, kiedy wyruszysz w podróż... Tak, ja byłem zachwycony... A jak mam ci to opowiedzieć?... To tak samo, jakbym powiedział, że na obrazie Van Gogha widzimy słoneczniki... Spróbuję, zamknij oczy i postaraj się za pomocą wyobraźni ujrzeć świat, który ci opiszę...

- Spójrz, widzisz skalistą wyspę z olśniewająco białymi, gładkimi szczytami o nietypowych kształtach, która bezustannie oblewana jest krystalicznie czystą, morską wodą. Kiedy zajrzysz w jej toń, zobaczysz wijące się rośliny, a gdzieniegdzie przemykające stadkami ryby. Schodzisz z plaży na rozgrzany, parzący twoje stopy piasek, by po chwili wykutymi w skale schodami zejść do wąwozu. Tam też o skałę uderzają rytmicznie fale. Spoglądasz w górę. Na idealnie błękitnym niebie uformowały się cudowne, pierzaste chmury. Jutro będzie pogoda. Po delikatnej kładce dochodzisz do misternie zdobionego domku, otoczonego bajeczną roślinnością... Raj? Nie, to tylko J’nanin... Nie, nie tylko tam, tak wspaniała grafika jest we wszystkich światach, które zwiedzasz, a każdy czymś się różni, każdy jest inny... Tak, nie będę się powtarzał, ale uwierz mi, że osobiście w żadnej grze nie widziałem jeszcze tak przepięknej, wspaniale wykonanej, pełnej barw i życia grafiki... Nie, wcale się nie podniecam, po prostu tak to wygląda naprawdę. A warto dodać, że możesz rozejrzeć się dokładnie wszędzie, pełne 360 stopni... Tak, tego wcześniej nie było... I do tego przerywniki filmowe... Nie, nie reklamy. Słuchaj, trzecia część „Mysta” to przygodówka typu point’n’click, czyli świat widzisz z oczu bohatera, przemieszczasz się jak gdyby skokowo w kierunku wskazanym kursorem myszy. Każdą zaś czynność, którą wykonujesz, czyli na przykład jazdę windą, otwarcie drzwi, przesunięcie dźwigni, lot lub przejazd, czy tym podobne rzeczy, zrealizowano za pomocą krótkich, znakomicie wykonanych, animacji. Jasne?... A prawdziwymi perełkami są filmy z udziałem aktorów... Rety, czego tak krzyczysz do tej słuchawki?... Tak, prawdziwych, żywych i znanych... Gwiazdy? Jedna to na pewno... Słyszałeś o aktorze imieniem Brad Dourif?... Tak, ten z „Lotu nad kukułczym gniazdem”... Wiem, że był nominowany do Oscara. On właśnie wcielił się w postać Saavedro i zrobił to wspaniale... Nie grał roli nieszczęsnego Saavedro, ale nim się stał. Każdy gest, brzmienie głosu, śmiech lub strach, przerażenie lub nienawiść... To znakomita lekcja dla wszystkich tych, którzy udział w grach komputerowych traktują jako dobrze płatną chałturę i robią to byle jak. Nie gorszy jest również sam Rand Miller w roli Atrusa... Mówię ci, to profesjonalna robota najwyższej próby... Poczekaj chwilę, otworzę tylko okno...

Rany, przecież już zaczyna świtać, a i w butelce mojego czerwonego wytrawnego zaczyna pokazywać się dno... Czas kończyć tę rozmowę...

- Nie uważasz, że może na dzisiaj wystarczy? Resztę opowiem ci jutro... Ale człowieku, u mnie za oknem zrobiło się już jasno... A co mnie obchodzi, że u ciebie dopiero zmierzcha... Ja mam dość... Przecież powiedziałem ci już prawie wszystko.... A tak, rzeczywiście oprawa dźwiękowa i ścieżka muzyczna... Nie, nie zapomniałem i nie jestem głuchy, tylko po prostu już zmęczony... Zaczynam cię przekonywać? Dobrze, kończmy waść...

- Jak powiem, że również te, było nie było, podstawowe elementy gry są wspaniałe, to pewnie uznasz, że się powtarzam i przesadzam?... Ale uwierz, tak jest naprawdę. Efekty dźwiękowe wykonano... Tak, perfekcyjnie to dobre słowo. Gdy otwierasz księgę, słyszysz delikatny szum przesuwanych kartek, gdy idziesz po plaży pod stopami chrzęści piasek a między kamieniami pluszcze woda. Otwierając metalowe drzwi do twoich uszu dobiega zgrzyt zamka, a z oddali dobiega łoskot obracającego się koła wodnego. Słuchasz przepełnionego nienawiścią głosu Saavedro czy innego, pełnego słodyczy i troski zarazem, należącego do Catherine... Nie, nie potrafię opisać wszystkich dźwięków, jakie dane ci będzie usłyszeć. Brzmią one krystalicznie czysto, współgrając z delikatnymi tonami muzyki... Muzyka, ech ta muzyka... Faktycznie rozmarzyłem się, ale powiem ci tylko tyle, że oprawa muzyczna w pełni, oczywiście moim zdaniem, zasłużyła na tytuł najlepszej wśród gier wydanych w tym roku. Co ja gadam, co najmniej w ciągu ostatnich pięciu lat. Mogę godzinami słuchać tych delikatnych smyczków, subtelnych zawodzeń chóru, pobrzękiwania harfy i usypiających treli fletów, wspaniałych partii orkiestrowych... Co? Dobra, już przestanę... Jeszcze tylko jedno zdanie. Lubisz Stinga? A Enyę? To właśnie takie klimaty tam panują... A wstęp do gry i Carmina Burana... Ech, zakochałem się w tej cudownej muzyce...

- Dobra wracam na ziemię... Wady? Przyzwyczaiłeś się, że wszystko musi mieć wady?... Nie jestem uszczypliwy... Nie wiem, może są, bo bez powodu twórcy gry nie wydawaliby aż dwóch łat, ale po ich zainstalowaniu nie miałem już większych kłopotów w trakcie rozgrywki. Co prawda przez ciebie jeszcze gry nie skończyłem, ale zbliżam się ku końcowi, gdyż znalazłem już wszystkie symbole i teraz... Pewnie, że ci nie powiem...

- Jak to, w jakiej? Po angielsku... Wyobrażasz sobie Brada Dourifa przemawiającego z ekranu głosem policjanta z „13 Posterunku”?... Nie znasz? I twoje szczęście. Chyba będę musiał przedzwonić do polskiego wydawcy, żeby, jeśli już się uprą, przetłumaczyli jedynie wszelkiego rodzaju teksty lub napisy, a głosy niech pozostaną w oryginale... Wiem, że mam rację, ale czy oni będą na tyle rozsądni by się ze mną zgodzić?...

- Kończymy, wiesz już chyba wszystko... Co mam podsumować? Opowiedziałem ci dzisiaj o wspaniałej grze, ze znakomitą fabułą, rewelacyjną grafiką, o doskonale zrównoważonym poziomie trudności zagadek, cudownie oprawionej dźwiękowo i muzycznie, z wygodnym interfejsem, czyli opowiedziałem ci o moim kandydacie numer jeden na grę roku. Czego chcesz jeszcze?... Czy jestem obiektywny? Opisałem ci grę, tak jak ja ją widzę i to jest moje zdanie. Jeśli masz do mnie zaufanie, kupisz grę, jeśli nie, popytaj innych... Nie złoszczę się... Już masz ją na biurku? To po diabła męczysz mnie od kilku godzin, skoro możesz ją zainstalować i samemu się o tym wszystkim przekonać?... Dobra, nie bajeruj... Zadzwoń, kiedy skończysz, o ile nie zbankrutujesz przy płaceniu za tę rozmowę... Żartowałem. A teraz muszę już naprawdę odłożyć słuchawkę, Narayan czeka... Dobranoc, Bill.

Bolesław „Void” Wójtowicz

Recenzja gry Life is Strange: Double Exposure - pokochałem Max na nowo, choć po latach straciła coś ważnego
Recenzja gry Life is Strange: Double Exposure - pokochałem Max na nowo, choć po latach straciła coś ważnego

Recenzja gry

Oto Life is Strange, na które czekałem prawie 10 lat. Mało istnieje bohaterek, do których przywiązałem się tak jak do Max, i jestem przeszczęśliwy, że mogłem poznać jej dalsze losy… acz Double Exposure nie trafiło mnie w serce tak celnie jak pierwszy LiS.

Recenzja gry Emio The Smiling Man: Famicom Detective Club - kiedy wrogiem gracza jest bezmyślny główny bohater
Recenzja gry Emio The Smiling Man: Famicom Detective Club - kiedy wrogiem gracza jest bezmyślny główny bohater

Recenzja gry

Emio The Smiling Man: Famicom Detective Club to nowa odsłona ponad trzydziestoletniej serii kryminalnych gier visual novel. Tym razem badamy sprawę morderstw powiązanych ze zbrodniami sprzed lat – i z lokalną miejską legendą.

Recenzja gry Nobody Wants to Die. Polacy znów udowodnili, że są świetni w opowiadaniu historii
Recenzja gry Nobody Wants to Die. Polacy znów udowodnili, że są świetni w opowiadaniu historii

Recenzja gry

Po pokazie gameplayu dla prasy nie byłem przychylnie nastawiony do Nobody Wants to Die. Twórcom z Wrocławia udało się jednak złamać mój sceptycyzm już po kwadransie gry. Choć chwilami ziewałem, nieprędko zapomnę tę transhumanistyczną przygodę neo-noir.