Polecamy Recenzje Przed premierą Publicystyka Warto zagrać Artykuły PREMIUM
Recenzja gry 4 lutego 2009, 09:25

autor: Marcin Jaskólski

Cryostasis: Arktyczny Sen - recenzja gry

Solidny survival horror w arktycznych klimatach. Nie gwarantuje zawału, ale delikatne migotanie lewego przedsionka i lekki zator w prawej komorze serca – tak.

Recenzja powstała na bazie wersji PC.

Rosyjski rynek gier komputerowych ma to do siebie, że sporo tamtejszych ciekawych produkcji pojawia się na zachodzie z pokaźnym opóźnieniem. Na szczęście w przypadku Cryostasis nie mamy do czynienia z dużym rozstrzałem premier. W Rosji gra ukazała się na początku grudnia, a więc jest to produkcja jak najbardziej świeża. Rosjanie ostatnio całkiem nieźle poczynają sobie na poletku horrorów. Niedawno mieliśmy okazję pogrywać w Tension, wkrótce czeka nas Sublustrum, a teraz mamy poznać Cryostasis.

Lodołamacz zamienił się w gigantyczną lodówkę.

24 marca 1968 roku o godzinie 2:16 „Północny Wiatr” – rosyjski lodołamacz o napędzie atomowym – uderzył w górę lodową w pobliżu bieguna północnego. To wydarzenie należy już do przeszłości. Jest rok 1981, a „Północny Wiatr” od lat uwięziony jest w lodowej pułapce koła podbiegunowego. Nikt nie wie, co się stało z jego załogą. W grze wcielamy się w postać meteorologa Alexandra Nesterova. Jak i dlaczego znalazł się on na pokładzie statku – tego na początku nie wiemy. Wraz z rozpoczęciem rozgrywki narrator zaczyna snuć enigmatyczną opowieść, która brzmi jak legenda z dawnych czasów. Jej związek z aktualną sytuacją naszego bohatera także z początku jest nieznany.

Typowe uzbrojenie rosyjskiego marynarza.

Cryostasis: Sleep or Reason (polski podtytuł: Arktyczny Sen) jest grą należącą do szlachetnego gatunku survival horror, w której świat obserwujemy oczami bohatera. Rozgrywka nie jest zbyt skomplikowana, a wyzwania zwykle ograniczają się do odnalezienia właściwej drogi (dodajmy, że jedynej słusznej – gra jest do bólu liniowa) bądź do wykonania czynności w odpowiedniej sekwencji. Cryostasis to horror, ale i survival, a więc walka jest ważnym elementem rozgrywki. Na początku jesteśmy zaopatrzeni jedynie w prowizoryczną broń, za pomocą której toczymy walkę wręcz. Jest ona dość rozbudowana i umożliwia blokowanie uderzeń, a także wyprowadzanie różnych ciosów za pomocą klawiszy kierunkowych. Inną sprawą jest to, że udostępnione nam możliwości są raczej zbędne, bo do rozstrzygnięcia sporów wystarczy zwykle klasyczny prawy prosty. W trakcie dalszej rozgrywki otrzymujemy do dyspozycji broń palną, na początku pod postacią rakietnicy (chodzi oczywiście o race sygnałowe), następnie karabinu, a potem popularnej pepeszy. Podobnie jak w Call of Cthulhu: Mroczne Zakątki Świata nie mamy tu ułatwienia w postaci celownika. Jeśli chcemy strzelić celnie, musimy po prostu dobrze wymierzyć. W grze nie uświadczymy też żadnych apteczek. Naszą energię wskazuje stan ogrzania/wyziębienia organizmu. Możemy go podnieść, grzejąc się przy źródłach ciepła, takich jak pochodnie, piecyki, wał pracującego silnika czy nawet żarówki.

Unikalną cechą gry jest umiejętność naszego bohatera nazwana „Mental Echo”. Dzięki niej, napotkawszy na ludzkie zwłoki, możemy przenieść się w ciało tego człowieka, by poznać ostatnie chwile jego życia. Z początku jesteśmy tylko biernymi obserwatorami, możemy jedynie rozglądać się na boki i bezradnie przyglądać jego śmierci. Później możemy przejmować kontrolę nad tymi osobami i zadziałać tak, by uratować im życie. Nie jest to działalność czysto altruistyczna. Pomagając im, pomagamy również sobie, bowiem zmieniając przeszłość, zmieniamy też teraźniejszość. Dla przykładu: jeśli drogę blokują nam zamknięte drzwi, których nijak nie możemy otworzyć, jesteśmy zmuszeni przenieść się w ciało pobliskiego sztywniaka i pomóc mu otworzyć owe wrota. Trzeba przyznać, że rozgrywka jest urozmaicona. Przemierzając statek, nie mamy wrażenia, że składa się on z ciągu bliźniaczo podobnych do siebie pomieszczeń. Dodatkowo autorzy scenariusza co chwila zaskakują nas niespodziewanymi zwrotami akcji i powoli odsłaniają przed nami tragiczną historię okrętu. Wkrótce odkrywamy, że na statku czai się coś więcej niż tylko niedobitki szalonej załogi…

Zimowy poranek w Białymstoku.

Przed uruchomieniem Cryostasis miałem pewne obawy. Wcześniej miałem bowiem okazję testować techniczne demo gry i okazało się, że ma ono spore problemy z działaniem na mojej karcie graficznej (Radeon HD 3870). Problemy były dwa. Pierwszy z nich objawiał się błędami w wyświetlanym obrazie, natomiast drugi w koszmarnie wolnym działaniu silnika. Pierwsze uruchomienie produkcji ujawniło niestety, że nadal mają miejsce problemy z prawidłowym wyświetlaniem obrazu. Okazało się, że winowajcą jest DirectX 10 (Pixel Shader 4.0). Po zdegradowaniu shadera do 3.0 wszystkie problemy znikły jak ręką odjął. Miejmy nadzieję, że jest to jedynie bolączka wersji review. Drugi problem, czyli powolne działanie gry, nie powtórzył się. Wszystko działało przyzwoicie na wysokim poziomie detali i sprzętowym wspomaganiu systemu fizyki. Niech sobie to będzie i NVidia PhysX, skoro dobrze działa na produktach ATI.

Może nie jest to skafander Big Daddy’ego, ale i tak jest fajnie.

Już od pierwszych minut rozgrywki silnik graficzny robi niezwykle pozytywne wrażenie. Oczywiście są produkcje, które wyglądają jeszcze ładniej, ale Cryostasis naprawdę nie ma się czego wstydzić. Miejsce akcji (biegun północny, a przynajmniej jego okolice), zastosowanie silnika fizycznego oraz typ gry (horror FPP) nakazuje porównać ją z Penumbrą. Od razu można powiedzieć, że Cryostasis na niskich ustawieniach graficznych wygląda lepiej niż Penumbra na wysokich.

W oczy rzuca się przede wszystkim dopracowanie grafiki i dbałość o detale. Screenshoty nie oddają uroku oprawy graficznej i tych wszystkich drobnych szczegółów. Efekt burzy śnieżnej zrealizowany jest naprawdę znakomicie. Para buchająca z rur, śnieg wydobywający się z wentylatorów czy szmaty powiewające na wietrze – dzięki silnikowi fizycznemu wszystko to wygląda autentycznie. W pomieszczenia zamkniętych, w których podniesiemy temperaturę, szron osadzony na ścianach zaczyna powoli spływać, następnie zamienia się w wodę, a po chwili powierzchnie są suche jak pieprz. W tym lodowym piekle mróz jest naszym największym wrogiem. Szron osiada na goglach, zniekształcając widok, w powietrzu unoszą się „śnieżynki”, a nasz oddech zamienia się w parę. Dopieszczając oprawę graficzną, autorzy gry nie zapomnieli także o dźwięku. Śnieg chrzęści pod stopami, a pokrywa lodowa pęka z hukiem. Odgłosy skutego lodem statku sprawiają, że zdaje się on być żywym organizmem, w którego trzewiach utknęliśmy.

Solówa!

Horror to przede wszystkim klimat. Grający w Cryostasis nie będą narzekać na jego brak. Wyobraźcie sobie, jak płyniecie pontonem przez mroczne, zalane poziomy statku. Nad Wami rozbrzmiewają kroki i budzące grozę dudnienie. Gorączkowo rozglądacie się wokoło, przyświecając sobie reflektorem, gdy nagle do pontonu z grzmiącym rykiem zeskakuje oszalały marynarz… a raczej coś, co kiedyś było członkiem załogi. Gdy ogrzewałem ręce przy żarówce, która niespodziewanie pękła z hukiem, myślałem, że wyskoczę ze słuchawek. Często mamy też okazję podziwiać „migawki” z przeszłości i obserwować wydarzenia, które zaszły na statku. Pokazanie walczących o przetrwanie ludzi znakomicie buduje klimat, zwłaszcza, że przenosząc się w czasie, sami w tych zmaganiach uczestniczymy. Oczywiście Cryostasis to nie horror psychologiczny. Tu straszy się nas trupem wypadającym z szafy i wariatem z siekierą wyskakującym z ciemnego kąta.

Nie strzelaj! Przybywamy w pokoju!

Podsumowując, Cryostasis to naprawdę dobry horror. Nie upieram się, że jest to jakaś wybitna pozycja, ale wszystko jest tu na miejscu i sensownie poukładane. Cryostasis oczywiście nie jest produkcją pozbawioną wad, ale są one na tyle nieistotne, że można na nie przymknąć oko. Najpoważniejszy zarzut dotyczący gry jest taki, że jest ona zdecydowanie za prosta. Tym niemniej, jest to kolejna produkcja, którą z zadowoleniem dołączę do mojej kolekcji horrorów. A na miejsce na mojej półce trzeba sobie zasłużyć.

Jaskólski „Little Horror” Marcin

PLUSY:

  • klimat grozy;
  • grywalność;
  • zaskakujące zwroty akcji i zróżnicowanie;
  • system „Mental Echo”;
  • dopracowana grafika i system fizyki.

MINUSY:

  • błędy w wyświetlaniu grafiki pod DirectX 10 na kartach ATI;
  • za łatwa;
  • liniowa.
Recenzja gry Indiana Jones and the Great Circle - Indy powraca, choć z kryzysem tożsamości
Recenzja gry Indiana Jones and the Great Circle - Indy powraca, choć z kryzysem tożsamości

Recenzja gry

Indiana Jones i Wielki Krąg zabierze Was na epicką wyprawę po trzech kontynentach, dobrym fanserwisie, wielu błędach i kilku niedopracowanych mechanikach. Zapnijcie pasy, bo nachodzą turbulencje.

STALKER 2: Heart of Chornobyl - recenzja. Po 70 godzinach to wciąż gra, którą kocha się pomimo wad
STALKER 2: Heart of Chornobyl - recenzja. Po 70 godzinach to wciąż gra, którą kocha się pomimo wad

Recenzja gry

Po latach oczekiwań STALKER 2: Heart of Chornobyl w końcu ponownie zaprasza do czarnobylskiej Zony. Ogrom i surowe piękno tego świata miażdży większość innych open worldów, ale sequel ugina się też pod ciężarem błędów i niedoróbek technicznych.

Recenzja Call of Duty: Black Ops 6 - dobry kandydat na najlepszego współczesnego COD-a
Recenzja Call of Duty: Black Ops 6 - dobry kandydat na najlepszego współczesnego COD-a

Recenzja gry

Po zeszłorocznej porażce Call of Duty wraca do formy w Black Ops 6. Nowa odsłona błyszczy zupełnie nową mechaniką poruszania się, która rządzi w multiplayerze, i kompletnie zaskakuje paroma motywami w kampanii fabularnej. I jeszcze jest w Game Passie!