Polecamy Recenzje Przed premierą Publicystyka Warto zagrać Artykuły PREMIUM
Recenzja gry 22 października 2008, 09:10

autor: Adrian Stolarczyk

Sacred 2: Fallen Angel - recenzja gry na PC

Sacred 2: Fallen Angel wielkim dziełem jest, ale również wielce niedopracowanym. Tytuł z pewnością mogę polecić każdemu lubiącemu gry typu hack & slash. Zapewnia wiele godzin dobrej zabawy.

Recenzja powstała na bazie wersji PC.

Oto wreszcie pojawiła się zapowiadana od wielu miesięcy konkurencja dla ciągle żyjącej legendy Blizzardu – drugiej gry z serii Diablo. Pozostaje odpowiedzieć na pytanie, czy nowemu dziecku Ascaronu należą się gromkie brawa, czy przysłowiowy kubeł zimnej wody na głowy programistów? Myślę, że w tym wypadku można skorzystać z obu opcji jednocześnie. Po podaniu Sacred 2: Fallen Angel do stołu okazuje się, że danie to bardzo smakowite, ale i ciężkostrawne. Gracze kolejny raz mogą zaobserwować sytuację, gdy do dystrybucji wchodzi zabugowany produkt. I jeszcze te problemy z serwerami i płynnością na niektórych komputerach... Na szczęście już kilka dni po premierze powstało kilka łatek, a w najbliższej przyszłości można liczyć na kolejne poprawki. Dobrze, że produkcja ta jest na tyle grywalna, że już po chwili można częściowo wybaczyć twórcom pewne niedociągnięcia.

Możliwe do wyboru postacie prezentują nieco oryginalne podejście autorów do tematu. Co prawda mamy typowego fightera, którym jest przywołany ze świata umarłych Wojownik Cienia, jest też Wysoka Elfka – reprezentantka klasy władającej magią, ale już tworu, jakim jest Strażnik Świątynny nie można porównać z niczym innym. Postać ta jest starożytnym robotem, który w walce używa pulsującego działa – stanowiącego broń dystansową. Maszyna ta również dobrze radzi sobie na bliski dystans. Driada jest połączeniem łowcy i druidki, natomiast Inkwizytor, to zły kapłan wykorzystujący czarną magię. Mamy również znaną z poprzedniej części anielską wojowniczkę Serafię. Bohater musi wybrać swojego boskiego patrona – każdy z sześciu ma do zaoferowania potężne zaklęcie, z którego można od czasu do czasu korzystać. Wybór ten jest powiązany z obraniem ścieżki, którą będziemy kroczyć, niektóre bóstwa dostępne są dla dobrych postaci, a niektóre wręcz odwrotnie. W przypadku Serafii oraz Inkwizytora jesteśmy odgórnie przypisani do kampanii: światła – wybierając anielską wojowniczkę i cienia w tym drugim przypadku. Opowiedzenie się po stronie dobra lub zła wiąże się z inną linią fabularną, więc śmiało można przejść grę na dwojaki sposób – co zresztą za każdym razem wymaga poświęcenia sporej liczby godzin.

Wysokie wieże stwarzają dobre warunki do obserwacji pięknego świata Ankarii.

Każda z postaci to swoiste indywiduum – wszystkie z nich są w unikalny sposób wprowadzane w świat Ankarii – dalszy przebieg gry jest już uzależniony tylko od ścieżki, jaką kroczymy. Ponadto każda osoba posiada dodatkowy scenariusz, niezwiązany z wątkiem głównym. Zróżnicowano także przedmioty, których można używać, przy czym pragnę podkreślić, że nie chodzi tu tylko o specyficzne dla danej postaci egzemplarze, ale również o to, że np. Inkwizytor może nosić cztery pierścienie, a Wojownik Cienia tylko dwa. Oczywiście brak czegoś jest rekompensowany możliwością posiadania innej rzeczy.

Każdego bohatera określa sześć podstawowych współczynników (siła, zręczność, wytrzymałość, kondycja, inteligencja, siła woli) oraz masa różnorodnych statystyk. Jeśli chodzi o ścieżkę rozwoju, to bezsprzecznie można stwierdzić, że każdą postać dobrze zróżnicowano. Wszyscy podopieczni dysponują trzema kategoriami sztuk walki. Zawierają one po pięć zdolności, które oprócz standardowego podnoszenia poziomu mogą, wraz z rozwojem postaci, zostać dodatkowo zmodyfikowane. Ulepszenia te przebiegają w trzech etapach, przy czym w każdym wybieramy jeden z dwu bonusów. Samych umiejętności w stylu kowalstwa, znajomości zbroi lub mieczy jest znacznie więcej i są one, z paroma wyjątkami, wspólne dla wszystkich postaci. Wszystko zręcznie podane, w sposób wywołujący efekt „a zdobędę sobie jeszcze jeden poziom”.

Ankaria od samego początku urzeka rozmachem, z jakim została zaprojektowana. Pierwsze, co rzuca się w oczy, to rozmiar świata. W tym przypadku śmiało możemy mówić o ogromnym obszarze, przemierzając który, nie musimy przejmować się ładowaniem mapy – wszystko dzieje się natychmiastowo – wyjątek stanowią lokacje podziemne i wnętrza budynków. Co więcej, w trakcie grania odwiedzamy tętniące życiem i dopasowane do rozmiaru kontynentu miasta. Oprócz wątku głównego zadbano także o zadania poboczne, których jest dosłownie multum. Praktycznie na każdym kroku można znaleźć kogoś z nowym zleceniem, szczególnie w miastach i osadach. W tej materii śmiało da się powiedzieć, że konkurencja w porównaniu z Sacred 2: Fallen Angel wypada blado. Oczywiście nie ilość, a jakość jest ważna, ale i tu mimo licznych zadań, polegających na wyeliminowaniu bądź przyniesieniu czegoś, bilans wypada bardzo przyzwoicie. Przeważnie wszystkie zlecenia mają ciekawą otoczkę, luźno związaną z główną linią fabularną. Czasami bywa, że same zadania mają bardzo humorystyczny charakter, to taki sympatyczny bonus od autorów, jak choćby obecność członków power metalowego zespołu Blind Guardian w grze. Mało tego, możemy wykonać dla nich specjalne zadanie.

Skrzynia oprócz pełnienia roli magazynu jest bardzo istotnym elementem, kiedy gramy kilkoma postaciami na jednym komputerze i chcemy przekazywać przedmioty między swoimi postaciami.

Graficznie Sacred 2 stoi na bardzo wysokim poziomie. Bezsprzecznie ma najładniejszą grafikę spośród wszystkich aktualnych hack & slashy. Może dla niektórych nazbyt cukierkową, ale bardzo łatwo się do tego przyzwyczaić. Lokacje wyglądają na wykonane z dużo dbałością o szczegóły. Również modele postaci prezentują się znakomicie. Od strony wizualnej zarzuty można mieć jedynie do animacji ruchu Wojownika Cienia, który porusza się niezbyt zgrabnie oraz rzadko obserwowanej sytuacji, kiedy w górach zanikają tekstury. Dość kontrowersyjną sprawą jest umieszczenie pakietu zwanego elitarnymi teksturami tylko i wyłącznie w edycji kolekcjonerskiej. Jak sama nazwa wskazuje, zawarte są w nim wysokiej jakości tekstury, z którymi gra wygląda nieco okazalej. Nie jest to jednak na tyle duża różnica, by osoby, które zakupiły zwykłą edycję miały z tego powodu czuć się mocno pokrzywdzone.

Kwestia audio to kolejny duży plus dla gry. Podróż zawsze umila nam klimatyczna muzyka, momentami przypominająca tę z Settlers III oraz pewne momenty z podróży przez las w Gothicu. Nie brak też kawałków zespołu Blind Guardian, które możemy usłyszeć przy okazji potyczek. Również odgłosy przeciwników i postaci są całkiem miłe. Szkoda tylko, że przy takich parametrach audio i video nie zadbano o właściwą optymalizację, by gra mogła płynnie działać na większości komputerów.

W grze natrafiamy na masę zróżnicowanych potworów. Praktycznie w każdym zakątku czai się jakaś grupka, niejednokrotnie z jakimś czempionem na czele. Walki ogólnie należą do ciekawej strony gry, aczkolwiek można zaobserwować parę denerwujących błędów, związanych z oponentami. Niestety czasami pokonani przeciwnicy zawieszają się i dalej wykonują ruchy. Zdarzają się nawet sytuacje, że przeciwnicy potrafią zapaść się w ziemię albo biegną w złym kierunku lub w ogóle na nas nie reagują. Nieco rzadziej nasza postać trafia bronią białą przeciwnika, który odbiegł od nas spory kawałek. Jakoś specjalnie to wszystko nie odrzuca – gorzej, kiedy gra wychodzi do pulpitu lub jakaś postać albo przedmiot nie pojawiają się na mapie. Oczywiście restart załatwia wszystko, ale to już drażniące niedoróbki. Dobrze, że nie popełniono podstawowych błędów przy balansowaniu trudności przeciwników. W tej kwestii wszystko gra i przeciwnicy dobrani są odpowiednio do levelu i postępu w fabule naszego protegowanego. Również w kwestii bossów nie można się do niczego przyczepić. Walka z takowymi zawsze wymaga sporej ilości miksturek leczniczych, nie ma więc mowy o sielankowym przejściu przez wszystkie etapy.

Tak jak było to zapowiadane, każda postać może zaopatrzyć się w wierzchowca, którym może być koń lub jakaś inna, właściwa dla niej kreatura. Zrezygnowano z możliwości montowania siodeł na rzecz specjalnych statystyk. Zwykłą klacz możemy kupić u specjalnych, trudniących się tym handlarzy. Natomiast zdobycie unikalnego wierzchowca wiąże się z wypełnieniem specjalnego zadania i wykupieniem go za okrągłą sumkę.

Umiejętności nie są zbyt intuicyjne, dlatego trzeba kilku godzin, nim się we wszystkim połapiemy...

Irytuje również fakt, że każde najmniejsze wzniesienie, każdy kamyczek bądź skrzynka muszą być obchodzone, bowiem powodują blokowanie się postaci, jakby ta nie mogła po nich po prostu przejść. Trochę nie do końca przemyślane są kwestie odradzania się postaci przy aktywowanych portalach, bo zdarza się, że czasem zapomnimy o aktywacji jednego z nich i po śmierci musimy przechodzić całą mapę ponownie, by dojść do miejsca, w którym się uprzednio znajdowaliśmy. Brakuje też jakiejś szybkiej możliwości pojawienia się w danym mieście np. po użyciu zwoju lub czegoś w tym stylu.

Widać, że chochliki namieszały również ekipie polonizującej produkt. W grze można spotkać wiele błędnie przetłumaczonych wyrazów oraz różnych literówek. Koniecznie przyda się jakaś łatka ze strony polskiego wydawcy, bo błędów jest naprawdę sporo. Przydałoby się również tłumaczenie angielskich scen filmowych, bo nie każdy sięgający po produkt gracz musi wprawnie operować angielskim. A jak na razie sceny wprowadzające do fabuły są w języku angielskim.

Sacred 2: Fallen Angel wielkim dziełem jest, ale również wielce niedopracowanym. Szkoda, bo byłby prawdziwy hit, a tak otrzymujemy produkt tylko dobry, z niezłą grywalnością i kupą smaczków. Warto pograć, nawet mimo obecnych błędów. Jak widać, twórcy ciągle pracują nad kolejnymi patchami, więc trzeba być dobrej myśli. Tytuł z pewnością mogę polecić każdemu lubiącemu gry typu hack & slash. Zapewnia wiele godzin dobrej zabawy. Ze względu na duże problemy z serwerami, które miały miejsce od momentu premiery gry oraz wprowadzaniem nieustannych poprawek, tryb multiplayer omówimy w osobnej recenzji. Niniejszy tekst pisany był w oparciu o wersję z najnowszym uaktualnieniem do gry, więc autorzy mają jeszcze sporo do poprawy.

Adrian „SaintAdrian” Stolarczyk

PLUSY:

  1. duży świat;
  2. masa zadań pobocznych;
  3. dwa rodzaje kampanii;
  4. ciekawe postacie do wyboru;
  5. grafika i dźwięk;
  6. duża grywalność.

MINUSY:

  1. niedopracowana!
Sacred 2: Fallen Angel - recenzja gry
Sacred 2: Fallen Angel - recenzja gry

Recenzja gry

Długo przyszło konsolowcom czekać na ostatnie dzieło niemieckiej ekipy Ascaron Entertainment. Było warto?

Recenzja gry Mario & Luigi: Brothership - czarująca przygoda i udane wskrzeszenie serii
Recenzja gry Mario & Luigi: Brothership - czarująca przygoda i udane wskrzeszenie serii

Recenzja gry

Po dziewięciu latach i bankructwie oryginalnych twórców, seria Mario & Luigi powraca z całkiem nową odsłoną. Brothership to godna kontynuacja serii, logicznie rozwijająca motywy poprzedniczek - lecz pokazuje także, że więcej to nie zawsze lepiej.

Recenzja gry Dragon Age: Straż Zasłony - w Veilguard są emocje, ale dziś to trochę za mało
Recenzja gry Dragon Age: Straż Zasłony - w Veilguard są emocje, ale dziś to trochę za mało

Recenzja gry

Dragon Age: The Veilguard robi wiele rzeczy, za które gracze pokochali gry BioWare – lecz zarazem przypomina, jak wiele w gatunku RPG da się wykonać znacznie lepiej.