Polecamy Recenzje Przed premierą Publicystyka Warto zagrać Artykuły PREMIUM
Recenzja gry 10 listopada 2006, 11:53

autor: Marcin Terelak

Championship Manager 2007 - recenzja gry

Przyznam szczerze, iż do nowego CM-a podszedłem ze szczerą ciekawością. Liczyłem, iż Eidos naprawi błędy popełnione w swoich wcześniejszych kontrprodukcjach i wymyśli sposób na skuteczną rywalizację z FM-em.

Recenzja powstała na bazie wersji PC.

Dawno, dawno temu. Za wieloma klepiskami, za wieloma boiskami i za wieloma stadionami mieszkali ludzie, w których umysłach zrodziła się myśl stworzenia idealnego e-menedżera piłkarskiego. Jak pomyśleli tak i zrobili. Dzieło swe ochrzcili mianem: Championship Manager. Lata mijały, a dzielni wizjonerzy tworzyli kolejne części. Każda była lepsza i bliższa ideałowi. Żyli tak z roku na rok. Od edycji do edycji. Gdy byli już blisko ideału nastąpił zgrzyt. Macierzysty klub o nazwie Eidos zapragnął negocjować ich wspólny kontrakt. Wywiązała się draka. W efekcie dzielni wizjonerzy przeszli na wolny transfer, a klub skonfiskował wszystkie koszulki, na których wyszyto chociażby wzmiankę o Champioship Managerze. Wizjonerzy nie porzucili jednak swej pasji. Znaleźli nowy klub i wznowili swe dążenia do menedżerskiego ideału. Prezes Eidosa uwierzył zaś, że posiadanie wszystkich koszulek z napisem Champioship Manager zapewni mu sukces sam z siebie. Zatrudnił więc innych, których sam ochrzcił mianem „wizjonerów” i począł wypuszczać nowe CM-y, mające być odpowiedzią na produkt starej ekipy – Football Manager. I tak już to się toczy od lat kilku. Znów i jedni i drudzy żyją od edycji do edycji. Kibicują im gracze. Rok w rok zachwycając się FM-em i śmiejąc z CM-a...

Wszystko wskazuje na to, iż podobnie będzie i w tym roku. W chwili, gdy piszę te słowa pojawiają się właśnie najnowsze edycje Football Managera i Championship Managera. Pierwsze komentarze dotyczące FM-a opisać można jednym słowem: „zachwyt”. Moje pierwsze wrażenie dotyczące CM-a, o którym Wam opowiem w tej recenzji mogę opisać również słowem jednym: „beznadzieja”.

Przyznam szczerze, iż do nowego CM-a podszedłem ze szczerą ciekawością. Liczyłem, iż Eidos naprawi błędy popełnione w swoich wcześniejszych kontrprodukcjach i wymyśli sposób na skuteczną rywalizację z FM-em. Niestety pierwszy chlust zimnej wody musiałem ścierpieć już po uruchomieniu gry. Okazało się, że będąc posiadaczem monitora LCD, gra w Championship Managera 2007 grozi oczopląsem. Dlaczego? Ano dlatego, że część elementów interfejsu gry sprawia wrażenie zaprojektowanych dla trybu 800x600, co w przypadku LCD owocuje znaczną utratą jakości obrazu.

Nic to, pomyślałem sobie i zerknąłem na opcje. W opcjach niestety pusto. Wybrać można skórkę, walutę i tyle. Nie mając wiele do wyboru uruchomiłem grę. Niestety i tutaj wielkiego bogactwa nie uświadczyłem. Do wyboru „ledwie” 26 krajów (w tym Polska). W najważniejszych ligach można zagrać w najniższych klasach rozgrywkowych, a w pozostałych w pierwszej i drugiej.

Po wyborze około 15 krajów kliknąłem na przycisku startującym tworzenie gry i zacząłem dumać, co by tu porobić przez te ileś minut. Ku mojemu zdziwieniu po około pięciu minutach powitał mnie znajomy ekran pytający o moje imię i nazwisko. Patrząc na to dobrodziejstwo na pół z podziwem, na pół z podejrzeniem (jak się okazało, dobrodziejstwo Athlona 64 3000+ i 1,5 GB RAM-u) wprowadziłem dane, wybrałem datę urodzenia, narodowość i? No właśnie. Opcja sponsor. Po kliknięciu na pomoc dowiedziałem się, że mogę uaktywnić magiczną opcję, dzięki której nigdy nie zbankrutuję, a co najwyżej mnie wyrzucą. Cóż. Po raz pierwszy pojawiła mi się myśl „zręcznościówka”. Dalej nie było lepiej. Jakoś nigdy nie mogłem się bowiem przekonać do managerów, które umożliwiają kierowanie reprezentacją już od pierwszych minut gry. Starając się nie zauważać opcji, których powstydziłby się rasowy CM rozpocząłem grę.

Jak na doświadczonego menedżera przystało pierwsze swe kroki skierowałem do szatni zespołu. Miało być rutynowo, a zrobiło się jakoś dziwnie. Dużo nowych twarzy, dużo nowych nazwisk. Część niby taka, jakiej się spodziewałem, ale część jakaś nieznajoma. Licząc, że może to tylko w moim klubiku, przejrzałem składy i innych polskich drużyn. Okazało się, że inni mają jeszcze lepiej. Znalazłem między innymi kuzyna Olisadebe (Mariusza). Kto by pomyślał. Facet ledwo co się tutaj ożenił, ledwo co krótko pomieszkał, a już zdołał rodzinę z któregoś pokolenia zmontować. Takie rzeczy to chyba tylko w Champioship Managerze.

Nic tam czasem dziwne składy. W końcu jednym z filarów każdego managera piłkarskiego są możliwości taktyczne. Niestety te oferowane przez CM-a są delikatnie mówiąc ubogie. Do dyspozycji jest zaledwie sześć poleceń drużynowych. Nieco lepiej jest z poleceniami dla piłkarzy. Tych jest 12, ale są one standardowe do bólu. Jedyne, za co mogę pochwalić tutaj grę, to system krycia, ustalania linii spalonego i rozrysowanie schematu podań i biegu. Przeciągnięcie obrońcy na interesującego nas piłkarza i wybór sposobu krycia jest więcej niż wygodne. Rozrysowania są natomiast bardzo czytelne. Wygodne jest również ustalenie linii, od której nasi piłkarze mają łapać oponentów na spalonego. Niestety te trzy opcje nie zmieniają tego, iż od strony taktycznej CM 2007 jest grą ubogą. Nie możemy nawet wydać drużynie polecenia gry po skrzydłach.

Z dużym poczuciem zawodu po przyjrzeniu się taktyce postanowiłem zerknąć na to, co od kilku lat jest najbardziej zmiennym elementów wszystkich trzech managerów rywalizujących w ostatnich latach o palmę pierwszeństwa. Mowa tu o treningu. Został on zrealizowany w sposób, który można nazwać miksem wszystkiego, co już do tej pory widzieliśmy. Po kliknięciu na przycisk odpowiadający za stworzenie nowego harmonogramu gracz może określić z grubsza jego charakter. Kolejną fazą jest dokładne planowanie. Każdy dzień podzielono na dziewięć jednostek treningowych po pół godziny każda. Do każdej jednostki można przydzielić jedno ćwiczenie. Do wyboru są 83 ćwiczenia podzielone na grupy. Po zdefiniowaniu ćwiczeń można dokonać przydziału trenerów i fizjoterapeutów. Byłoby może i realistycznie, mimo mnogości zadań treningowych, gdyby nie detale, a raczej ich brak. Po pierwsze z poziomu gry nie można się dowiedzieć, jakie umiejętności stymuluje dane ćwiczenie. Po drugie gra nie pokazuje, jakie obciążenia treningowe stwarza dany harmonogram. Po trzecie nie można uzyskać zbiorczej informacji o postępach czynionych przez naszych podopiecznych. W efekcie tworzenie harmonogramów i obserwowanie czynionych postępów nastręcza dużych trudności.

W poszukiwaniu jakichkolwiek zalet tej gry zerknąłem na ekran piłkarza. Piłkarze opisani są 39 atrybutami. Niestety ich układ pozbawiono wszelkiego sensu. Nie są one ułożone ani priorytetami, ani alfabetycznie. Nawigację ułatwia jednak podział na cztery kategorie. Najciekawszym elementem gry jest bez wątpienia ekran „statusu piłkarza”. Możemy się z niego dowiedzieć, jakie bolączki ma nasz piłkarz i z czego się cieszy. Nie byłoby w tym nic nadzwyczajnego gdyby nie to, że możemy reagować z jego poziomu na część problemów nękających naszego kopacza. Za to plus. Pozostałe ekrany zawierają standardową historię piłkarza i statystyki. Warto nadmienić, iż oprócz reagowania na konkretne bolączki możemy też karać swoich piłkarzy. Na tym jednak kończą się możliwości interakcyjne tej gry. Nie możemy z własnej inicjatywy wypowiadać się o innych piłkarzach i trenerach. Nie możemy też chwalić piłkarzy, gdy mamy na to ochotę. Zdani jesteśmy wyłącznie na pogadanki przed meczem, po meczu i w połowie (które przetłumaczono miejscami na tyle słabo, iż trudno ocenić ich wydźwięk).

Jeśli już mowa o pogadankach meczowych to słów kilka powiedzieć należy o samym meczu. W CM-ie uświadczymy system wizualizacji meczu podobnego do tego z Football Managera. Prawie robi w tym przypadku ogromną różnicę. O ile w FM-ie mamy do czynienia z realistycznym odwzorowaniem meczu, do którego wystarczą zwykłe kulki, o tyle tutaj mamy żenującą sytuację na żenującej sytuacji. Wizualizacja przypomina bowiem najprostsze z najprostszych gier kopanych. Mam na myśli takie gry, w których do dyspozycji mamy jeden klawisz będący jednocześnie i strzałem i podaniem. Trudno odrzucić wrażenie, iż właśnie taką grę oglądamy patrząc na to, co wyświetla nam CM. Na porządku dziennym jest gubienie piłki przez graczy. Normą są wykopy na oślep. Kuriozum są gole, które padają z 50, 40, 30 metrów praktycznie mecz w mecz lub kilka razy w meczu. Nierzadko zdarza się też, iż bramki padają w sytuacjach po kiksie z 30 metrów przed bramką. Oglądanie składnych podań należy do rzadkości, ponieważ na ich generowanie nie pozwala silnik meczowy. Nie istnieje też coś takiego jak rajdy po skrzydłach. Piłkarze rzadko realizują postawione przed nimi zadania taktyczne. Wizualizacja obrony jest pełną kompromitacją. Interwencje kończą się zazwyczaj nim się w ogóle zaczną. Nie ma czegoś takiego jak wślizgi, czy bloki. Po prostu napastnicy przechodzą obronę. Zresztą wiele bramek pada po sytuacjach, gdy obrońca odbił od siebie piłkę na kilkanaście metrów i nie był w stanie do niej dobiec. Piłkarze też nagminnie się blokują i zostawiają piłkę samą sobie. Mówiąc krótko, jest tragicznie. Fatalnie prezentuje się też ekran zarządzania zespołem podczas meczu. Oprócz nazwiska i kondycji może on wyświetlić tylko jedną informację o graczu. W efekcie nie możemy np. jednocześnie zapoznać się z oceną gracza i dostać informacji o jego nominalnej pozycji.

Dobija też oprawa. Nie chcę, aby ktoś mnie źle zrozumiał. Ja nie oczekuję po tej grze pięknej grafiki 3D. To nie jest FPP, by tryskać efektami. Ta gra powinna mieć przejrzystą tabelkową lub menusową grafikę, która nie męczy po kilkudziesięciu godzinach obcowania z nią. Niestety tutaj jest niespecjalnie, przynajmniej jeśli gracie na LCD. Szczególnie wadzi niedopasowane skalowanie interfejsu. Część tekstów nie mieści się w tabelkach, inne są znowu za małe. Wnerwiają też dźwięki, które są bardzo niskiej jakości (szczególnie te meczowe). Moim zdaniem jest gorzej niż było. Naprawdę to widać, słychać i niestety czuć...

Na domiar złego gra została beznadziejnie zlokalizowana. Wiele tłumaczeń jest nietrafionych (np. odbudowa zespołu, zamiast przebudowa; występowanie obok siebie „pomysłowości” i „kreatywności”; „siła rzutów autowych” miast „wyrzutów z autu”, ten pierwszy termin jest popularny przede wszystkim w halówce i rugby; występowanie obok siebie „konsekwencji” i „determinacji”; „Wykorzystany w systemie rotacji drużyny” zamiast rotacji zawodników itd. itp.). Większość jest pretensjonalna, a te, które niby miały być fachowe, sprawiają wrażenie bardzo wysilonych. Gra dysponuje beznadziejnym komentarzem, który przypomina pierwsze polskie komentarze do CM-a, tworzone przez amatorów. Teksty często przebijają pana Szpakowskiego (w czym pomaga zapewne i beznadziejnie oskryptowany system komentarzy). Bardzo nieprzyjemnie czyta się też zapowiedzi przedmeczowe. Szczególnie, jeśli ich treść wmawia graczowi, co czuje i co decyduje. Powinny być one napisane w zupełnie innym tonie, ale nie są. Wymieniać mógłbym długo, ale po co? Lokalizacja się nie udała i niestety w całokształcie trzyma poziom gry.

Poziom ten natomiast jest bardzo słaby. Grając w Championship Managera 2007 trudno jest oprzeć się wrażeniu, iż gramy w nieudolną podróbkę Football Managera. O ile pierwsze próby z CM-em wykazywały jeszcze dążenie Eidosu do stworzenia jakkolwiek innej gry, to teraz widzimy małpowanie i to nieudolne. Gra nie ma klimatu CM-a i raczej nigdy nie będzie go miała. Eidos natomiast wybrał najgorszą możliwą ścieżkę rozwoju dla swojego produktu. Zamiast postąpić jak EA, której managery nie mogą się co prawda równać z FM-em, ale są alternatywą, Eidos robi grę, która jest cieniem innej gry. O ile maniacy managerów może i kupią zarówno FM-a jak i FIFA Managera (rok temu gra nazywała się Total Club Manager), by w jednym potrenować, a w drugim pobudować, o tyle CM nie oferuje nic. Nie oferuje ani dobrej lokalizacji, ani dobrego silnika meczowego, ani innowacyjnych opcji, ani nawet solidnej tabelkowej grafiki. Jest to beznadziejna karykatura managera piłkarskiego, która zakrawa już bardziej na grę arcade niż symulator. Jeśli kochacie wirtualną trenerkę to dobrze Wam radzę, omijajcie tę grę z daleka.

Marcin „jedik” Terelak

PLUSY:

  • sympatyczny system reakcji na bolączki piłkarza;
  • model ustalania indywidualnego krycia i linii spalonego;
  • szybkie tworzenie gry.

MINUSY:

  • marna podróbka Football Managera;
  • zero innowacji względem konkurentów;
  • oprawa gorsza niż dobre kilka lat temu;
  • słaba lokalizacja;
  • fatalny silnik meczowy;
  • mnóstwo nieprzemyślanych rozwiązań;
  • znikome możliwości taktyczne;
  • czasem przekłamane składy i beznadziejny system tworzenia nowych piłkarzy, który stosowano w pierwszych CM-ach (owoc – Mariusz Olisadebe).
Recenzja gry EA Sports FC 25 - byłoby bardzo dobrze, gdyby nie te bugi
Recenzja gry EA Sports FC 25 - byłoby bardzo dobrze, gdyby nie te bugi

Recenzja gry

EA Sports FC 25 dopracowuje sprawdzoną formułę, nie psuje zbyt wiele z tego, co dobrze działało, i dokłada od siebie kilka naprawdę fajnych nowości. Szkoda tylko, że stan techniczny wciąż pozostawia sporo do życzenia.

Recenzja gry TopSpin 2K25 - Iga Świątek nie udźwignie sama całej tej produkcji
Recenzja gry TopSpin 2K25 - Iga Świątek nie udźwignie sama całej tej produkcji

Recenzja gry

Wielki był mój smutek spowodowany tym, że po premierze Top Spina 4 w 2011 roku nie doczekałem się nigdy Top Spina 5 (a czekałem całe 13 lat). Dzisiaj zaś dostałem TopSpin 2K25 i… sam nie wiem, co o nim myśleć.

Recenzja EA Sports FC 24 - nowa nazwa i (prawie) nowa gra
Recenzja EA Sports FC 24 - nowa nazwa i (prawie) nowa gra

Recenzja gry

EA Sports FC 24 to duchowy spadkobierca serii FIFA, który na każdym kroku stara się podkreślać swoją odmienność od poprzednich odsłon serii. Nie jest to jednak rewolucja, EA Sports nie wywróciło gry do góry nogami – i dobrze.