Polecamy Recenzje Przed premierą Publicystyka Warto zagrać Artykuły PREMIUM

Mass Effect: Edycja legendarna Recenzja gry

Recenzja gry 17 maja 2021, 16:43

Recenzja Mass Effect: Legendary Edition - drogo, ale dobrze

Złe wieści, pecetowcy. Mody jednak nie wystarczą, by mieć to samo, co oferuje Mass Effect: Legendary Edition. Może dałyby podobny efekt w ME2 i ME3, ale w „jedynce” zmieniono tyle, że chwilami przypomina raczej remake niż remaster. Tylko ta cena…

Recenzja powstała na bazie wersji PS4. Dotyczy również wersji PC, PS5, XSX, XONE

Studio BioWare chciało nas wszystkich omamić. Deweloper miał nadzieję, że ładne buzie postaci i efektowne cutscenki wystarczą, by zwabić konsumentów gier AAA. Że przykryją toporny gameplay i drewniane animacje, z którymi trochę głupio byłoby pokazywać się na rynku nawet dzisiejszym reprezentantom segmentu AA (np. studiu Spiders). To jednak nie oznacza, że Mass Effect nie zasługuje na uznanie. Pod trącącym myszką opakowaniem kryje się bowiem fascynujące uniwersum, intrygująca fabuła, charyzmatyczne postacie, wspaniała muzyka, a także [...].

To, co właśnie przeczytaliście, jest fragmentem recenzji Mass Effecta: Legendary Edition z alternatywnej rzeczywistości. W rzeczywistości tej nikt nie słyszał o komandorze Shepardzie aż do 2021 roku, a Legendary Edition stało się pierwszą okazją do poznania tejże postaci i barwnej gromadki jej towarzyszy. Tak, to prawda, wypuszczanie trzech gier naraz jest dość nietypowe...

Już tłumaczę, do czego to zmierza. Zwykle testowanie odświeżonej wersji gry zaczynam od zainstalowania i przypomnienia sobie pierwowzoru. Z Mass Effectami postąpiłem inaczej. Od mojego ostatniego kontaktu z serią minęło prawie pięć lat i wiele szczegółów zatarło się już w mej pamięci. Dlatego postanowiłem przekonać się, jakie wrażenie remaster kosmicznej epopei studia BioWare zrobiłby na mnie jako (względnie) świeże doznanie, niepostrzegane przez pryzmat i w bezpośredniej bliskości oryginałów... I powiem Wam, kurdebele, że to wrażenie jest znacznie lepsze, niż się spodziewałem.

ZA CO TA OCENA?

Pamiętajcie, że w tej recenzji oceniamy nie same gry (czyli ich fabułę czy mechanikę), ale jakość ich odświeżonych wersji.

Obyś miał rację, Wrex. Oby seria Mass Effect miała nam do opowiedzenia jeszcze wiele historii...

Recenzja Mass Effect: Legendary Edition - drogo, ale dobrze - ilustracja #2Recenzja Mass Effect: Legendary Edition - drogo, ale dobrze - ilustracja #3

Po lewej oryginalny Mass Effect, po prawej Edycja Legendarna

Remaster z zadatkami na remake

PLUSY:
  1. liczne modyfikacje w mechanice pierwszego Mass Effecta, dzięki którym gra się weń nieporównywalnie przyjemniej;
  2. gruntowne odświeżenie wielu lokacji w ME1 – niektóre zmieniły się wręcz nie do poznania;
  3. wyostrzone tekstury, lepsze oświetlenie, dołożone odbicia i inne graficzne poprawki we wszystkich odsłonach serii – ME2 i ME3 też wyglądają wyraźnie lepiej niż pierwowzory;
  4. miły dodatek w postaci trybu fotograficznego.
MINUSY:
  1. brak trybu multiplayer w ME3;
  2. regularne spadki liczby klatek na sekundę;
  3. dziurawa polska wersja językowa i niemożność grania z przetłumaczonymi samymi napisami (bez rodzimego dubbingu);
  4. przydałoby się więcej zmian i/lub ustawień sterowania, kamery oraz interfejsu.

Jeszcze tydzień temu trwałem na stanowisku, że istnienie modów przekreśla sens wydawania Legendary Edition – albo przynajmniej stawia go pod wielkim znakiem zapytania. Dziś już nie jestem tego taki pewien. Owszem, z przeróbkami takimi jak MEUITM czy ALOT leciwą pierwszą część serii da się podciągnąć do zadowalającego wizualnego poziomu, ale czy to samo powiemy o rozgrywce? W moim odczuciu nie grafika, tylko archaiczny gameplay jest zasadniczym problemem „jedynki” – dzisiaj, lata po premierze. Strzelanie, zarządzanie ekwipunkiem czy jazda Mako to już nieledwie udręka. I w tym miejscu wypada docenić remaster.

Obcując z oryginalnym Mass Effectem w wersji Legendary Edition, odniosłem wrażenie, że ta gra równie dobrze mogłaby wyjść dzisiaj. Tak, wciąż jest na swój sposób toporna i zalatuje produkcjami klasy AA (por. GreedFall) – niemniej pierwsza część przeszła kompletną renowację, od interfejsu po tekstury, i nie zdradza swojego zaawansowanego wieku. Mody nie zapewnią takiego efektu. Jest to w dużej mierze zasługa faktu, że animacje postaci w dialogach, z mimiką na czele, w chwili debiutu gry wyprzedzały swoje czasy i BioWare nie musiało ich w ogóle dotykać (wystarczyło przypudrować same twarze), by wciąż wyglądały okazale – jak na standardy gatunku RPG, ma się rozumieć. Zestawcie je sobie chociażby z animacjami z Assassin’s Creed: Valhalli, jeśli nie wierzycie.

Sami powiedzcie, czy screen ze współczesnej gry nie mógłby tak wyglądać? (Mass Effect 3)

W sekwencji otwierającej Mass Effect 2 usunięto rozmycie obrazu na pokładzie zniszczonej Normandii. To może być jedna z niewielu ujemnych zmian w grafice Legendary Edition...

W porównaniu z „prawdziwymi” shooterami TPP strzelanie w pierwszym Mass Effekcie wciąż nie sprawia wielkiej frajdy, ale przynajmniej już nie odstaje zbyt mocno od walki w „dwójce” i „trójce” (które pod tym względem nie przeszły zauważalnych zmian). Odrzut stał się trochę lepiej odczuwalny, a sterowanie robi wrażenie bardziej intuicyjnego. Prywatnie jednak mocniej cieszę się z modernizacji ekranu ekwipunku. Zmienianie wyposażenia już nie wywołuje u mnie bólu głowy, a możliwość oznaczania niepotrzebnych rzeczy jako śmieci oszczędza dziesiątki minut podczas wizyt w sklepach. Co zaś się tyczy Mako – tutaj również poprawki są ewidentne, choć nie na tyle znaczące, by etapy z udziałem tego pojazdu nagle stały się świetną rozrywką.

...którą chwilę później rekompensuje z nawiązką ten widok. Dałem się spiorunować 11-letniej grze.

Jest jeszcze jeden aspekt, o którym muszę wspomnieć – ten najważniejszy, ten sprawiający, że czuję przemożną chęć ponownego zaliczenia pierwszego Mass Effecta (choć nie zwykłem wracać do już ukończonych gier, nawet tych najbardziej kochanych). Chodzi o lokacje. BioWare pomajstrowało nie tylko przy teksturach, ale również przy oświetleniu, odbiciach, roślinności, geometrii obiektów, a w niektórych przypadkach nawet układzie pomieszczeń – w rezultacie część miejsc zmieniła się niemal nie do poznania. Już sam widok upiększonego Eden Prime z prologu – pozbawionego przygnębiającego czerwonego nieba i oświetlonego jasnym słońcem, które pięknie opromienia bujną roślinność – sprawił, że zapragnąłem przejść resztę gry i zobaczyć każdy obszar w nowym wydaniu.

Rysy na pudrze

Mam nadzieję, że nie muszę tłumaczyć, dlaczego całą uwagę poświęciłem dotąd pierwszej części trylogii, z pominięciem drugiej i trzeciej. Z nimi czas obszedł się zdecydowanie bardziej łaskawie niż z „jedynką”, toteż i dokonane w nich zmiany okazują się proporcjonalnie mniejsze. Nie znaczy to jednak, że są małe. Wyostrzone tekstury, dodane odbicia czy podkręcone efekty świetlne sprawiają, że obcowanie z „dwójką” i „trójką” stało się odczuwalnie przyjemniejsze. Niemniej nie są to poprawki, za które chciałbym zapłacić kwotę, jakiej EA żąda za Legendary Edition w dniu premiery.

Recenzja Mass Effect: Legendary Edition - drogo, ale dobrze - ilustracja #1Recenzja Mass Effect: Legendary Edition - drogo, ale dobrze - ilustracja #2

Po lewej oryginalny Mass Effect, po prawej Edycja Legendarna

Poza tym remastery nie są wolne od wad. Z naszego, polskiego, punktu widzenia najbardziej dotkliwe wydają się te, które dotyczą lokalizacji. Przede wszystkim boli brak możliwości wybrania języka osobno dla dialogów i osobno dla napisów (dlatego gros screenów w recenzji jest po angielsku – mniejsze zło). O ile na PC zaradni gracze już znaleźli obejście tego problemu, konsolowcy mogą liczyć tylko na to, że rzucanie kamieniami w okna EA w końcu skłoni kogoś do wypuszczenia łatki z odpowiednimi poprawkami. Oprócz tego zawartość, której pierwotnie nie przetłumaczono – chodzi o część dodatków – nie doczekała się spolszczenia również w Legendary Edition. W efekcie podczas gry, zwłaszcza w Mass Effekcie 2, słyszy się naprzemiennie polskie i angielskie dialogi.

Wszystkie trzy produkcje mają też problem z zachowaniem płynności animacji na PS4. O ile w trybie jakości jest znośnie (utrzymuje się ok. 30 klatek na sekundę w rozdzielczości 1080p), tak tryb wydajności, pozwalający w teorii bawić się w 60 FPS-ach, drażni ciągłymi wahaniami ich liczby – które najbardziej dokuczliwe okazują się, nie wiedzieć czemu, w cutscenkach.

No i otwarte pozostaje pytanie, czy BioWare nie mogło i nie powinno było pokusić się o dalej posunięte zmiany w gameplayu całej trylogii. Ja osobiście życzyłbym sobie dodatkowych ustawień, które pozwoliłyby mi konfigurować interfejs czy kamerę w taki sposób, by zwiększyć immersję i poprawić komfort zabawy. Po latach zaczęło mi przeszkadzać oglądanie akcji zza ramienia Sheparda, z plecami postaci zasłaniającymi nieledwie pół ekranu, gdy biegam z wyciągniętą bronią (czyli przez większość czasu). Kiepskie wrażenie robią też wielkie, mało eleganckie okienka z rozmaitymi powiadomieniami, które w ME2 i ME3 wyświetlają się co chwilę w prawym dolnym rogu ekranu.

Również sterowanie mogłoby doczekać się dodatkowych usprawnień. Dziś kompletnym nieporozumieniem jawi mi się pokonywanie przeszkód w „trójce”, które wymaga, by najpierw się do nich przyklejać jak do osłon, a dopiero potem je przeskakiwać. Inna kuriozalna rzecz to sprint (we wszystkich grach), który nie dość, że okazuje się niewiele szybszy niż standardowy trucht, to jeszcze błyskawicznie męczy bohatera. Ponadto rozważyłbym wprowadzenie dodatkowych opcji poruszania się między osłonami – na wzór tego, do czego przyzwyczaiły nas obecne „cover shootery”, jak chociażby The Division. Przygotowanie nowych, mniej sztywnych animacji ruchu postaci w trakcie walki też by nie zaszkodziło.

Myślę, że wszystkie wyżej zasugerowane zmiany nie kosztowałyby BioWare całych miesięcy wytężonej pracy, a mogłyby wydatnie poprawić komfort grania w Mass Effecty – i przekonać nawet najbardziej opornych niedowiarków, że cena remasterów nie jest wygórowana. Owszem, nadal twierdzę, że oryginalny poziom wykonania gameplayu może uchodzić za porządny na tle współczesnych RPG z segmentu AA (za wyjątkiem „jedynki” w pierwotnej postaci) – ale jeśli dało się relatywnie niewielkim kosztem trochę go podciągnąć do wyższych standardów dzisiejszych czasów, to czemu by nie skorzystać z takiej szansy?

Kto wie czy tu właśnie nie dokonały się najważniejsze zmiany w pierwszym Mass Effekcie.

Cut-scenki również przeszły metamorfozę. (Mass Effect)

Kwestia ceny

Podsumujmy. Jeśli grasz na konsoli ósmej lub dziewiątej generacji i nie było Ci jeszcze dane poznać osobiście komandora Sheparda – nie masz się nad czym zastanawiać, ten zakup jest obowiązkowy. Jeśli natomiast preferujesz PC... Tutaj pojawia się dylemat, bo oryginalna trylogia jest znacznie, znacznie tańsza.

Nie byłoby kłopotu, gdyby dało się kupić samą odświeżoną „jedynkę”. Wtedy osobie, która nie chce przepłacać, rekomendowałbym sięgnąć po nią, a „dwójkę” i „trójkę” poznać w pierwotnej formie (ewentualnie z modami) – tym bardziej że ta druga wciąż oferuje tryb multiplayer, nieobecny w remasterze. Na szczęście ten problem powinien stracić na aktualności najdalej za kilkanaście miesięcy. Gdy cena Legendary Edition spadnie chociaż o połowę, nie trzeba będzie już wcale wahać się, czy ten zakup aby na pewno się opłaca. BioWare, bądź co bądź, wykonało kawał dobrej roboty.

ZASTRZEŻENIE

Egzemplarz gry do recenzji otrzymaliśmy bezpłatnie od jej wydawcy, firmy Electronic Arts.

Krzysztof Mysiak

Krzysztof Mysiak

Z GRYOnline.pl związany od 2013 roku, najpierw jako współpracownik, a od 2017 roku – członek redakcji, znany także jako Draug. Obecnie szef Encyklopedii Gier. Zainteresowanie elektroniczną rozrywką rozpalił w nim starszy brat – kolekcjoner gier i gracz. Zdobył wykształcenie bibliotekarza/infobrokera – ale nie poszedł w ślady Deckarda Caina czy Handlarza Cieni. Zanim w 2020 roku przeniósł się z Krakowa do Poznania, zdążył zostać zapamiętany z bywania na tolkienowskich konwentach, posiadania Subaru Imprezy i wywijania mieczem na firmowym parkingu.

więcej

TWOIM ZDANIEM

Która część serii Mass Effect była najlepsza?

Mass Effect
16,6%
Mass Effect 2
58,5%
Mass Effect 3
20,4%
Mass Effect: Andromeda
4,5%
Zobacz inne ankiety
Oceny redaktorów, ekspertów oraz czytelników VIP ?

Spoolsh VIP 30 grudnia 2021

(PC) Późno ograłem ale jestem zachwycony.

10

wolf58 VIP 15 maja 2021

(PC) Jaka opinia???? Zakupić , zainstalować , zagrać się aż do upadłego!!!!!!
To mówię ja , stary fanatyk Mass Effecta!

9.0
Recenzja Mass Effect: Legendary Edition - drogo, ale dobrze
Recenzja Mass Effect: Legendary Edition - drogo, ale dobrze

Recenzja gry

Złe wieści, pecetowcy. Mody jednak nie wystarczą, by mieć to samo, co oferuje Mass Effect: Legendary Edition. Może dałyby podobny efekt w ME2 i ME3, ale w „jedynce” zmieniono tyle, że chwilami przypomina raczej remake niż remaster. Tylko ta cena…

Eiyuden Chronicle: Hundred Heroes - recenzja gry. Legenda wróciła, ale strzyka ją w kościach
Eiyuden Chronicle: Hundred Heroes - recenzja gry. Legenda wróciła, ale strzyka ją w kościach

Recenzja gry

Duchowy spadkobierca serii Suikoden robi wszystko, by ożywić wspomnienia sprzed kilku dekad. Jest przy tym tak konsekwentny, że kontakt z nim wymaga zaakceptowania wielu archaizmów i rozwiązań rozwiniętych później przez licznych konkurentów.

No Rest for the Wicked - recenzja gry we wczesnym dostępie. Czeka nas hit, o ile twórcy faktycznie dopracują grę
No Rest for the Wicked - recenzja gry we wczesnym dostępie. Czeka nas hit, o ile twórcy faktycznie dopracują grę

Recenzja gry

Dla Diablo i Dark Souls można znaleźć jakiś wspólny mianownik. Twórcy No Rest for the Wicked nie podjęli tej próby pierwsi, ale robią to najzgrabniej. Jeśli podczas trwania wczesnego dostępu poprawią grę, czeka nas znakomite action RPG.