Nie żal ich wcale. Na wieść o śmierci tych bohaterów otworzyliśmy szampana
Obserwowanie, jak postać, której nienawidzimy, dostaje to, na co zasłużyła, jest jedną z największych przyjemności każdego widza. Przed Wami ranking najbardziej satysfakcjonujących śmierci w serialach i filmach.
Spis treści
Śmierć jest częścią życia. To także temat poruszany w kinematografii. Nie ma znaczenia, czy oglądasz animację dla dzieci, czy krwawy slasher – zawsze istnieje prawdopodobieństwo, że ktoś może zginąć. Czasami jest to ukochany bohater, co rzecz jasna łamie nam serca. Innym razem jest to złoczyńca, ale niesamowicie wykreowany. Wtedy cieszymy się, że został pokonany, niemniej odczuwamy stratę z powodu jego odejścia.
Jednak nie każda śmierć powoduje, że dopada nas przygnębienie. W niektórych przypadkach jesteśmy wręcz szczęśliwi, widząc, że ktoś, kogo nie lubiliśmy, wreszcie gryzie piach. Te postacie to nikczemne kreatury, zdrajcy wbijający nóż w plecy i wkurzający krzykacze, którzy muszą zapłacić za swoje czyny. Być może są głównymi antagonistami, a może po prostu irytują, ale kiedy w końcu zostają zabici, trawa jest jakby zieleńsza, słońce jaśniej świeci, a ptaki głośniej śpiewają. Ogólnie rzecz biorąc – świat staje się piękniejszy.
Dzięki tej liście możecie zapoznać się z najbardziej satysfakcjonującymi zgonami złoczyńców w historii kina i telewizji. Przy wyborze kierowałem się zarówno własnym zdaniem, jak i opiniami widzów z internetu.
Uwaga, w dalszej części tekstu znalazło się wiele spoilerów zdradzających fabułę filmów i seriali.
10. Annie Wilkes – Misery
Stephen King ma wyjątkowy talent do tworzenia paskudnych, ale też niezapomnianych złoczyńców. Podczas gdy stereotypowy „złol” z horroru jest zazwyczaj zamaskowanym morderczym szaleńcem lub nieludzkim stworzeniem, Misery ma innego rodzaju antagonistę – sympatyczną i zawsze uśmiechniętą kobietę w średnim wieku. Przynajmniej z pozoru...
W swojej oscarowej kreacji Kathy Bates wciela się w samotną pielęgniarkę Annie Wilkes, która ratuje z wypadku pisarza Paula Sheldona (James Caan). Z powodu potwornej zamieci zabiera poszkodowanego mężczyznę do własnego domu i troskliwie się nim zajmuje. Pięknie, prawda? Oczywiście, dopóki nie wychodzi na jaw, że Sheldon w swojej najnowszej powieści, chcąc zacząć pisać bardziej ambitne dzieła, uśmiercił ukochaną bohaterkę Annie – romantyczną i niezniszczalną Misery Chastain. Wtedy Wilkes zrzuca maskę dobrotliwej opiekunki i postanawia uczynić z pisarza swojego osobistego więźnia, każąc mu stworzyć nową historię, która zaspokoi jej chorą fascynację fikcyjną postacią.
W trakcie niezwykle trzymającego w napięciu filmu widzimy, jak Annie psychicznie (a także i fizycznie) torturuje Sheldona. Kobieta odmawia podania mu leków przeciwbólowych, których ten desperacko potrzebuje, a każdą jego próbę ucieczki karze w przerażający wręcz sposób.
Wszystko to sprawia, że jeszcze bardziej satysfakcjonujące jest obserwowanie, jak Annie otrzymuje swoją ostateczną – makabryczną – nagrodę. Największą jednak radością napawa fakt, że kobieta ginie rąk tego, co – o ironio – mogło nadać sens jej życiu – maszyny do pisania, na której miały powstać dalsze losy Misery.