Recenzja filmu Kapitan Marvel – ona ma siłę!
Kobiecych bohaterek w kinowym uniwersum Marvela trochę już było, ale żadna nie otrzymała jeszcze własnego filmu. Kapitan Marvel naprawia ten błąd, ale czy przypadkiem nie popełnia po drodze paru innych?
Spis treści
- świetny Samuel L. Jackson;
- świetny Ben Mendelsohn;
- dobra Brie Larson, wbrew obawom wielu osób;
- fajna niespodzianka w fabule;
- sporo naturalnie wplecionego w akcję humoru;
- dobrze dobrana muzyka (nie mylić z soundtrackiem).
- soundtrack (muzyka ilustracyjna) tradycyjnie już jest okrutnie nijaki;
- nierówna strona wizualna;
- nieco zmarnowany potencjał Jude’a Law;
- zero prawdziwych odkryć i zaskoczeń.
Jeśli jakieś kinowe uniwersum doczekało się już dwudziestego pierwszego filmu, musi to oznaczać, że wybrana przez twórców formuła się sprawdza. W takim wypadku można pozwolić sobie na pewne ryzyko i zacząć odchodzić od testowanego wielokrotnie scenariusza – w końcu finansowy bilans od lat jest już na ogromnym plusie. Marvel Cinematic Universe działa według powyższego schematu, ale mimo wszystko zmysł biznesowy pozostaje tu nadal nieco silniejszy niż ten ceniący wychodzenie poza ustalone ramy i szukanie prawdziwych nowości. Film Kapitan Marvel jest produkcją bezpieczną, dość oczywistą, przygotowaną przede wszystkim z myślą o fanach. I będzie odbierany różnie w zależności od tego, jak MCU postrzegają widzowie.
Największe ryzyko, jakie dotąd podjęli szefowie Marvel Studios, to oddanie swoich cennych postaci w ręce twórców młodych, ambitnych i mających własne zdanie. Tak było m.in. w przypadku trzeciego Thora oraz filmu Spider-Man: Homecoming – i wyszło znakomicie. Reżyserski duet Anna Boden i Ryan Fleck ma na koncie kilka małych, ciekawych dzieł (m.in. Całkiem zabawną historię), ale jego autorskie podejście musiało ugiąć się przed producencką siłą włodarzy studia. Na szczęście nie oznacza to, że Kapitan Marvel jest filmem złym, o nie!
FILM W SKRÓCIE
- pierwszy solowy film z kobiecą bohaterką w MCU; pierwsza pani reżyser na pokładzie;
- po części „origin story”, po części prequel MCU, po części wstęp do filmu Avengers: Koniec gry;
- stworzony według złotych zasad Marvela, pozbawiony ryzyka;
- fanom powinien się spodobać, sceptyków nie przekona.
W kinowym świecie Marvela silnych kobiecych postaci trochę już mieliśmy – Czarna Wdowa i Scarlett Witch powinny Wam same teraz przyjść do głowy. Żadna jednak nie doczekała się dotąd solowego filmu (DC okazało się szybsze i dało światu Wonder Woman prawie dwa lata temu), więc oczekiwania względem Kapitan Marvel były spore, przynajmniej wśród pewnej części widowni. Ale tak na dobrą sprawę w kontekście całego tego świata najważniejsze jest to, jaki wpływ będą mieć działania tej postaci na kolejne produkcje. Śmiem twierdzić, że niebagatelny.
Kapitan Marvel to pozycja, która do panteonu superbohaterskich supergwiazd wprowadza nową dla widzów postać Carol Danvers, zatem siłą rzeczy musi posiadać motywy charakterystyczne dla tzw. origin stories. Scenariusz stara się jednak trochę namieszać i rzuca widza w środek akcji, by później pozwolić sobie na całkiem kreatywnie pokazane retrospekcje i w końcu dotrzeć do wybuchowego finału. Z jednej więc strony wszystko brzmi i wygląda znajomo, ale znalazło się tu też miejsce na odrobinę świeżości.
KAPITAN MARVEL CZY KAPITAN MARVEL?
Słowo „Marvel” powinno się jednoznacznie kojarzyć z Domem Pomysłów, czyli Marvel Comics. I słusznie, choć nawet w tym świecie Kapitanów Marvelów jest kilku. Kosmita z rasy Kree, Mar-Vell, był pierwszym superbohaterem noszącym to miano. Obok niego pojawili się jeszcze jego syn Genis-Vell, który również został Kapitanem Marvelem, i córka Phyla-Vell oraz jeszcze cztery inne postacie, do których ostatecznie dołączyła znana z filmu Carol Danvers, aktualna Kapitan Marvel.
Ale jest jeszcze uniwersum DC Comics, w którym postać herosa Shazama (do obejrzenia w kinie na początku kwietnia) oryginalnie znana była jako Captain Marvel. Wykreowany przez Fawcett Comics bohater był w latach 40. najpopularniejszym człowiekiem z mocami. DC zarzuciło twórcom tej postaci zbytnie podobieństwo do Supermana, co zaowocowało wstrzymaniem wydawania komiksów z tej serii. W 1960 roku Marvel Comics zyskało prawa do nazwy „Ms. Marvel”, z kolei DC zaczęło w latach 70. wypuszczać nowe komiksy na licencji Fawcett Comics z pierwszym Kapitanem Marvelem, jednak reklamowane nową nazwą zastrzeżoną – „Shazam!”, która z czasem stałą się oficjalnym imieniem tego superbohatera, już po przejęciu wszystkich praw do postaci przez DC Comics.
W filmie poznajemy obdarzoną mocami Vers, walczącą u boku przedstawicieli rasy Kree, szlachetnych wojowników oczyszczających wszechświat z różnego rodzaju zagrożeń, wśród których prym wiodą zmiennokształtni Skrullowie. Piekielnie skuteczny oddział uderzeniowy (przywodzący na myśl dowolną drużynę z dowolnej kooperacyjnej gry – jest tank, jest snajper, jest wojownik z dwoma mieczami) wykonuje misje na polecenie dowodzącego Kree Najwyższego Intelektu. Vers jest posłuszna, ale czuje, że nie wie wszystkiego i że ta wiedza będzie kluczowa dla jej dalszego rozwoju. W wyniku pewnych fabularnych turbulencji bohaterka ląduje na Ziemi w roku 1995, a widzowie otrzymują dużo brakujących klocków w układance całego MCU.