Xpand Rally Xtreme - recenzja gry
Edycją Xtreme zainteresują się głównie te osoby, którym poprzednia część serii spodobała się. Przemawia za tym między innymi wygórowany poziom trudności.
Recenzja powstała na bazie wersji PC.
Ostatnio modne stało się oskarżanie autorów serii Need for Speed o to, że spoczęli na laurach, wydając podobne do siebie gry, różniące się jedynie kilkoma ważniejszymi opcjami. Częściowo z zarzutami tymi mógłbym się zgodzić, choć nie można też powiedzieć, że koncern EA nie robi absolutnie niczego, żeby zachęcić nas do wyłożenia pieniążków na nowy tytuł. Niektórym firmom nawet tyle nie chce się `zrobić. Wystarczy spojrzeć na nasze rodzime poletko. Znany polskim graczom Techland od dłuższego czasu odcina kupony od popularności stworzonego przez siebie silnika... dość rewolucyjnego w momencie premiery, ale już nie kilka lat później. W ostatnich miesiącach otrzymaliśmy dwie ścigałki, które poza drobnymi zmianami w grafice nie odróżniały się w jakiś wyraźny sposób od swoich poprzedników. Mowa tu oczywiście o grach FIM Speedway GP 2 i GTI Racing. Xpand Rally Xtreme zdaje się podążać zbliżoną ścieżką, oferując jednak większą liczbę nowości. Czy to wystarczy do przekonania tych graczy, którzy zrazili się poprzednimi tytułami Techlandu?
Pierwszej części Xpand Rally nie muszę chyba nikomu przypominać. Można też przyjąć założenie, że edycją Xtreme zainteresują się głównie te osoby, którym poprzednia część serii spodobała się. Przemawia za tym między innymi wygórowany poziom trudności, ale do tej kwestii pozwolę sobie powrócić nieco później. Jeszcze przed rozpoczęciem gry musimy dokonać bardzo ważnego wyboru. XRX ma do zaoferowania dwa modele jazdy – zręcznościowy oraz symulacyjny. Wypadałoby zadać sobie w tym miejscu pytanie – jak wypadają one na tle innych znanych rajdówek? No cóż... w moim przekonaniu tryb Arcade powinien zostać zastąpiony jakimś ciekawie przygotowanym treningiem, albowiem sterowanie rajdową maszyną nie nastręcza tu dużych problemów. Być może niektórym Czytelnikom takie ułatwienia przypadną do gustu. Mnie ciągłe wygrywanie kolejnych zawodów czy przemieszczanie się bez konieczności ostrożnego manewrowania kierownicą jakoś nie bawiło. Radziłbym więc od razu zdecydować się na tryb symulacji. W tym przypadku XRX staje się tytułem trudniejszym od ostatnich odsłon serii Colin McRae Rally. O realiźmie zbliżonym do takich gier jak Richard Burns Rally nie można jednak mówić.
W menu głównym przeżyłem pierwsze poważne rozczarowanie. Xpand Rally Xtreme nie oferuje żadnych rewolucyjnych trybów gry, lecz to można jeszcze przeboleć. Bardziej denerwujący jest jednak fakt, iż zawarte w grze formy zabawy rozgrywają się na niemalże identycznych zasadach do pierwszej części XR. Producent nie postarał się nawet o przygotowanie ładniej zaprojektowanych okien menu. Najbardziej rozbudowana jest oczywiście kariera, której założenia fanom serii powinny być dobrze znane. Postaram się to jednak Wam pokrótce przedstawić. Przede wszystkim, wypadałoby wytłumaczyć, iż nie startujemy w typowych dla gier rajdowych mistrzostwach, ścigając się w określonych państwach i zbierając punkty do ogólnej klasyfikacji.
Xtreme oferuje bardzo zbliżony do „jedynki” moduł ekonomiczny. Zabawę rozpoczynamy dysponując niewielką sumą pieniędzy. Pozwala to na zakup jednego z czterech startowych wozów. W nagrodę za plasowanie się w czołówce (odnosi się to do każdego odcinka specjalnego) otrzymujemy pieniążki, które należy przeznaczać na naprawę maszyny lub zakup nowych części. Można też oczywiście zbierać na lepszy wóz, lecz jest to początkowo nieopłacalne. Lepiej jest w odpowiednim momencie pozbyć się swojej (niepotrzebnej już) maszyny, bądź też innych aut rajdowych, które można otrzymać stając w szranki z mistrzami szutrowych tras.
Jeśli chodzi o sam przebieg kariery, jest tu kilka spraw, o których zdecydowanie muszę powiedzieć. Nie spodobał mi się bardzo liniowy przebieg zabawy. Najczęściej jest bowiem tak, iż opcja wystartowania w kolejnych wyścigach uzależniona jest od dotychczasowych osiągnięć. Nie ma więc możliwości, żeby mniej lubiane trasy pominąć, albowiem gra prędzej czy później się o to upomni. Ponadto w celu „zaliczenia” danego OeSu należy się uplasować w ścisłej czołówce, co z czasem staje się coraz trudniejsze. Kolejny istotny minus tyczy się liczby biorących udział w wyścigu zawodników. Podobnie jak w klasycznych rajdach, startujemy pojedynczo, próbując uzyskać jak najlepszy czas. Problem w tym, że ścigamy się zazwyczaj z trzema innymi zawodnikami, a to moim zdaniem zbyt mało. Do pozostałych kwestii nie można się już raczej przyczepić, ale to dlatego, że większość z nich przeniesiono w niezmienionej postaci. Mamy więc możliwość kupowania nowych części, jak na przykład upgrade’ów silnika, sportowego zawieszenia czy odpowiednich opon. Spodobała mi się opcja cofania przebiegu kariery, przydatna szczególnie wtedy, gdy koszty naprawy wozu przewyższyłyby otrzymaną nagrodę pieniężną. O pozostałych trybach zabawy można byłoby w ogóle nie mówić. Pojedyncze starty przydają się wyłącznie do lepszego poznania tras. Zainteresowanie zabawą w Sieci jest z kolei zerowe. XRX można więc przyrównać do tytułów, które bez odpowiedniego wsparcia ze strony przyjaciół sprawdzą się wyłącznie w single playerze.
Dwie literki X (szkoda, że nie trzy ;-)) pojawiły się w tytule gry nieprzypadkowo. Jak już powiedziałem, Xpand Rally Xtreme jest stosunkowo wymagającą pozycją. Kilkanaście początkowych wyścigów kończy się jeszcze bez większych problemów, pozwalając sobie nawet na popełnianie błędów. W okolicach 20-25% trybu kariery pojawiają się jednak schody. Strome schody. Przeciwnicy zaczynają jeździć coraz szybciej (auto najlepszego zawodnika pojawia się na trasie w formie „ducha”), a same trasy stają się bardziej wymagające. W rezultacie odcinki należy pokonywać bezbłędnie, nie pozwalając sobie na chwile zawahania czy „spuszczenia nogi z gazu”. Utrudnienia te w dużym stopniu wynikają z modelu jazdy. Sterowany samochód potrafi się BARDZO nieprzewidywalnie zachowywać. W szczególności zdenerwuje to graczy przyzwyczajonych do prostszych ścigałek, w których praktycznie każdy poślizg można było opanować, a pomyłka wiązała się w najgorszym przypadku z utratą kilku sekund. A jak to wygląda w XRX?
Wjeżdżając ze zbyt dużą prędkością w zakręt zabawę skończymy zapewne na drzewie. Jedynie w nielicznych przypadkach można się liczyć z obróceniem maszyny czy wpadnięciem do rowu. Jeszcze ciekawiej przedstawia się kwestia celowego ścinania niektórych zakrętów. Okazuje się bowiem, że w miejscach tych rozlokowano niewidoczne początkowo drzewa i głazy. Może się też zdarzyć tak, że wpadniemy do większej dziury, w wyniku czego stracimy na dłuższy czas panowanie nad maszyną. Jak temu zaradzić? To bardzo proste. ;-) Należy poznać trasę, bezbłędnie pokonywać zakręty, a także nie podejmować żadnych ryzykownych akcji... i to mi się podoba.
Niestety, przytrafiają się wypadki, którym nie można było skutecznie zapobiec. Mnie najbardziej irytowały napotykane na większości tras skocznie. Tak naprawdę nie można w stu procentach „wyczuć”, z jaką prędkością należy je pokonać. Najprościej jest oczywiście zwolnić, ale to wiąże się z utratą kilku sekund. Przy dużych prędkościach może natomiast dojść do bardzo widowiskowej kraksy, która zazwyczaj przekreśla marzenia o zwycięstwie. To samo tyczy się zresztą innych stłuczek. Teoretycznie rajdowa maszyna „wytrzymuje” stosunkowo dużo. Jedno poważniejsze uderzenie w wyraźny sposób ją jednak zwalnia (lub utrudnia sterowanie). Uszkodzenia nie zostały zresztą ukazane w jakiś ciekawy sposób. Możemy oczywiście zaobserwować odpadające elementy karoserii czy tłuczące się szyby, ale konkurencyjne ścigałki (nawet te bardzo zręcznościowe, jak chociażby FlatOut 2) na tym polu mają do zaoferowania zdecydowanie więcej. Wracając jeszcze do minusów, nie podobała mi się zmniejszona przyczepność na odcinkach asfaltowych, szczególnie wtedy gdy bawimy się bez analogowego kontrolera. Tyle chociaż dobrze, że dobór opon (i nie tylko) ma bardzo wyraźny wpływ na zachowanie się rajdowego wozu na trasie.
Zawsze zastanawiało mnie, dlaczego w grach pozbawionych licencji pojawiają się wozy wzorowane na prawdziwych autach wyścigowych. Autorzy nie są przecież w żaden sposób ograniczani, a używanie podobnych wizualnie maszyn może się z czasem znudzić. W XRX z takim czymś mamy właśnie do czynienia, w rezultacie czego możemy przetestować nieoficjalne kopie Peugeota 206, Subaru Imprezy czy Fiata Punto. Tyle chociaż dobrze, że producent przygotował kilka ciekawszych modeli. Mamy tu między innymi najnowszą edycję Lancera czy połączenie starego Forda Focusa z najnowszą generacją Hondy Civic. Najbardziej ciekawie prezentują się jednak wozy z ostatniej grupy – Xtreme. Są to w głównej mierze potężne maszyny 4x4, przeznaczone do jazdy w trudnym terenie. Pojazdy te doczekały się oczywiście swoich własnych wyścigów w karierze. W przeciwieństwie do klasycznych rajdów, ścigamy się tu pomiędzy rozmieszczonymi na mapie checkpointami, do celu docierając w wybrany przez siebie sposób. Rozwiązanie to niestety nie do końca się sprawdza, gdyż trzeba uważać na „niezniszczalne” drzewa, głazy czy budynki. W rezultacie należy się bardzo pilnować, nie mogąc sobie pozwolić na chwilę rozrywki. Samych tras nie ma zresztą zbyt wiele, a na dodatek niektóre z nich przeniesiono w bardzo zbliżonej postaci z „jedynki”. Odnosi się to między innymi do doskonale znanych kanionów.
Grafika XRX powinna się podobać, ale nie wywoła raczej okrzyków zachwytu. Edycja Xtreme prezentuje się nieco lepiej od swojej poprzedniczki. Modele pojazdów zostały dość dokładnie przygotowane. Możemy także zaobserwować ładnie wykonane powierzchnie, na których z czasem zaczyna się osadzać kurz. W trakcie zabawy towarzyszą nam rozmycia ekranu, z użyciem których nie przesadzono (pojawiają się głównie przy wyższych prędkościach, nie utrudniając pokonywania zakrętów). Otoczenie wypada już niestety zdecydowanie gorzej. Jest ono bardzo monotonne, a wiele obiektów (głównie budynków) wykonano niechlujnie. W ramach pocieszenia dodam, iż gra nie ma wygórowanych wymagań sprzętowych, a ewentualne spowolnienia mogą się pojawić się wyłącznie w wyścigach z serii Xtreme. Na ekranie widoczna jest wtedy większa liczba maszyn, pomiędzy którymi dochodzi do wyraźnych stłuczek.
Na warstwę dźwiękową składają się w głównej mierze bardzo szczegółowe komentarze pilota. Najczęściej informuje on nie tylko o rodzaju zakrętu, ale i przewidywanych zagrożeniach. Niestety, zdarza mu się pomylić (np. drzewa na zakręcie, który można było ścinać), co ma najczęściej tragiczne konsekwencje. Odgłosy silników maszyn wypadły dość kiepsko, a muzykę ma się ochotę szybciutko wyłączyć.
Xpand Rally Xtreme nie jest tytułem, który każdemu miłośnikowi czterech kółek mógłbym z czystym sumieniem polecić. Grę tę określiłbym mianem rozbudowanego rozszerzenia, a nie oficjalnej kontynuacji. Producent żąda sobie jednak za nią, jak za pełnoprawny sequel. Wypadałoby się więc zastanowić, czy na taki zakup warto się skusić. Za mniejsze pieniądze można nabyć pierwszą część Xpand Rally oraz nieporównywalnie trudniejszą (i ciekawszą) grę Richard Burns Rally. Techland powinien się raczej zastanowić nad przygotowaniem zupełnie nowych ścigałek, a nie grzebać przy swoich starszych tytułach, którym takie kosmetyczne zmiany niewiele już pomogą.
Jacek „Stranger” Hałas
PLUSY:
- bardzo fajny model jazdy w trybie symulacji;
- możliwość obserwowania wyścigu z wielu różnych kamer, opcja save’owania powtórek w formacie avi;
- wyższy niż w CMR poziom trudności;
- ładna, choć nie powalająca na kolana grafika.
MINUSY:
- gra wygląda na rozbudowane rozszerzenie pierwszej części, a nie oficjalną kontynuację;
- denerwujące „hopy”;
- brak dodatkowych atrakcji (poza karierą);
- warstwa dźwiękowa;
- liniowy przebieg kariery;
- stosunkowo niewielka liczba pojazdów oraz tras.