Polecamy Recenzje Przed premierą Publicystyka Warto zagrać Artykuły PREMIUM
Recenzja gry 20 sierpnia 2004, 09:24

Spider-Man 2: The Game - recenzja gry na PC

"Spider-Man 2" w wydaniu konsolowym jest grą dobrą. Tymczacem pecetowcy muszą zadowolić się ochłapem rodem z The Fizz Factor, który niemal od razu dostał rekomendację programu dla dzieci.

Recenzja powstała na bazie wersji PC.

Gry oparte na podstawie kasowych filmów zawsze omijałem szerokim łukiem. Doświadczenia wyniesione w ciągu kilkunastu lat obcowania z komputerową rozrywką nauczyły mnie, że developerzy nigdy nie starają się stworzyć produktu wartościowego, wręcz przeciwnie – świadomie nie przemęczają się, licząc na to, że sama magia tytułu pociągnie sprzedaż. Oczywiście, takie rozumowanie nie zawsze pokrywa się z rzeczywistością, wszak i na podstawie filmów udało się stworzyć kilka ciekawych programów, ale generalnie większość produktów tego typu, to pierwszej próby gnioty.

Kolorowa instrukcja obsługi mająca pomóc w eksterminacji przeciwników.

W przypadku drugiej odsłony Spider-Mana sprawa wyglądała nieco inaczej. Po pierwsze, jestem wielkim fanem komiksowych przygód Człowieka Pająka i do dnia dzisiejszego nie potrafię sobie odmówić lektury nowego zeszytu, o ile ten wpadnie w moje ręce. Po drugie uważam, że stworzona przez Sama Raimiego filmowa adaptacja perypetii tego super-bohatera jest naprawdę niezła i w najmniejszym stopniu nie zawiodła moich oczekiwań. Po trzecie i ostatnie, w Spider-Manie: The Movie firma Treyarch udowodniła, że można z gry komputerowej na podstawie kinowego obrazu zrobić coś naprawdę ciekawego. Wszystkie te czynniki sprawiły, że na drugą odsłonę Człowieka Pająka, zarówno tę kinową jak i komputerową, czekałem niemal z utęsknieniem...

Kpina?

Zanim wyleję wiadro pomyj na najnowsze dziecko sygnowane logiem Activision, należy się kilka słów wyjaśnienia. Po pierwsze, wspomniany wyżej koncern od początku forsował wizję utworzenia z Nowego Jorku drugiego Vice City, gdzie gracz będzie mógł swobodnie poruszać się po mieście, wykonywać misje według własnego widzimisię i robić tysiąc innych rzeczy, które rozszerzą skromną fabułę filmu i stworzą arenę niezapomnianych potyczek pomiędzy naszym herosem a super-przestępcami. I tak też jest w istocie, ale tylko w przypadku firmowanej przez Treyarch wersji gry na konsole. Pecetowcy muszą zadowolić się ochłapem rodem z The Fizz Factor, który niemal od razu dostał rekomendację programu dla dzieci. Po drugie, moją frustrację pogłębia fakt, że Activision w żaden sposób nie zdołała rzetelnie poinformować graczy o próbie nabicia ich w butelkę. Podobnie wyglądające pudełka wersji z konsoli i PC, niemal identyczne screenshoty oraz to, co boli najbardziej – brak jakichkolwiek informacji na oficjalnej stronie gry o pecetowej konwersji, tak jakby w ogóle nie istniała, a przecież na amerykańskim rynku jest już dostępna od końca czerwca.

O fabule tudzież jej braku

Niemal od samego początku, Spider-Man 2 budzi skrajnie negatywne odczucia. Introdukcja, jak w każdej, normalnej grze, pełniąca funkcję wprowadzenia do fabuły, tutaj została potraktowana nie lepiej niż nędzny przerywnik filmowy, z główną opowieścią mający związek co najwyżej luźny. Nie potrafię zrozumieć, po co autorzy uwzględnili w niej wątek obecności Petera Parkera na pokazie Otto Octaviusa, skoro po chwili lądujemy w stroju Spider-Mana, w zupełnie innej części miasta. Konsolowa wersja gry jest w tym momencie bardziej poukładana i nawiązuje do filmu. Na pokazie następuje awaria, a Parker, już jako Człowiek Pająk, musi szybko wyłączyć niebezpieczną maszynerię. Tutaj, wątek w introdukcji jest identyczny, ale po jej zakończeniu nie dzieje się absolutnie nic.

Mając taki hełm, Mysterio mógłby z powodzeniem handlować lampami.

Przerywniki filmowe i brak jakiejkolwiek w nich logiki, to zresztą jeden z najpoważniejszych zarzutów dotyczących drugiej odsłony gry. Kolejne wydarzenia przypominają czeski film. Zgodnie z zaleceniami programu, udajemy się w podniebną podróż do innej części miasta. Nagle gra zostaje zatrzymana wprost na ulicy i okazuje się, że już jako Peter Parker znajdujemy się w banku, wraz z ciocią May. Gdyby wcześniej pojawiła się jakakolwiek wskazówka, że naszym celem jest spotkanie się z opiekunką, to jeszcze przymknąłbym na to oko. Ale o czymś takim, w Spider-Manie 2, możemy tylko pomarzyć.

Jakby tego było mało, sama realizacja przerywników woła o pomstę do nieba. Mimo, że bohaterom głosy podkładali znani z filmowego pierwowzoru aktorzy, brzmią oni tak, jakby poprzedzający nagrania tydzień spędzili na całonocnych libacjach. Tobey Maguire jest beznamiętny, w jego wokalach brak jakichkolwiek emocji. Gdy Puma porywa samochód Mary Jane, chcąc złapać Spider-Mana w pułapkę, Peter Parker obojętnym tonem mówi swojej ukochanej, że idzie zadzwonić po policję. W tej scenie jest on tak samo przekonywujący, jak nasze rodzime gwiazdy z Big Brothera w pseudo-komediach Jerzego Gruzy. Podobnymi przykładami można sypać zresztą jak z rękawa.

Człowiek Pająk w akcji

Ktoś powie, że wstawki filmowe i tak nie mają większego wpływu na ocenę całości, liczy się przecież właściwa rozgrywka. Z pewnością ma rację, ale nie w przypadku Spider-Mana 2. Akcja rozpoczyna się od tutorialu, mającego w zamierzeniach zapoznać gracza z podstawowymi „ruchami”, wykonywanymi przez Człowieka Pająka. Całość można ukończyć w pięć minut, a z pewnością trwałoby to o wiele krócej, gdyby nie przedłużające się objaśnienia narratora. Trudno się zresztą temu dziwić, skoro Spider-Man dysponuje na początku zaledwie trzema możliwościami użycia sieci, a walka sprowadza się do uderzenia pięścią i kopniaka – ten ostatni wykonalny jest zresztą tylko w sytuacji, gdy równocześnie podskoczymy do góry. Kombosy? Zapomnijcie o nich. Autorzy nie chcieli zapewne przemęczać pięciolatków, do których program jest adresowany.

Bujanie się na pajęczej sieci, tak wspaniałe w pierwszej części gry, jest tutaj ograniczone do minimum. Żeby wykonać jakiekolwiek akrobacje, trzeba wpierw trafić w charakterystyczny symbol sieci. W każdej misji na świeżym powietrzu znajduje się ich kilkadziesiąt i jeśli autorzy nie przewidzieli, że w danej sytuacji akurat będzie nam jakiś potrzebny dodatkowo, lądujemy na ziemi lub gorączkowo próbujemy chwycić się fasady pobliskiego budynku. Owszem, nieco idiotycznie wyglądało, jak w pierwszej części gry Spider-Man zaczepiał linę w powietrzu, ale widząc to, co autorzy zaoferowali nam tutaj, szczerze za tym tęsknię. Jeśli jesteśmy już przy podniebnych akrobacjach, warto wspomnieć również o braku jakiejkolwiek możliwości walki w powietrzu. Pamiętacie niesamowite pojedynki z Green Goblinem, albo pikowanie z wyciągniętymi nogami w stronę Vulture’a? Jeśli tak i marzycie o powtórzeniu tych wyczynów, to srogo się zawiedziecie. Walczyć można tylko i wyłącznie stojąc na ziemi, ewentualnie wykonując półobrót z wyskoku. Tyle.

Jak Spider-Man może wspinać się w powietrzu? Na to pytanie nie zna odpowiedzi nawet Stan Lee.

Jedynym nie budzącym zastrzeżeń na pierwszy rzut oka manewrem, jaki może wykonać Człowiek Pająk, jest wspinanie się po ścianach. Ale to również tylko pozory, o czym szybko się przekonacie, próbując wykorzystać tę umiejętność w mieście. Nie wiedząc czemu, autorzy postanowili ograniczyć wspinaczkę po fasadach budynków do określonego z góry poziomu, wskutek czego dachy najwyższych konstrukcji w Nowym Jorku są praktycznie niedostępne. Jakby tego było mało, gdzieniegdzie występuje uciążliwy bug, który powoduje, iż wspinamy się w powietrzu, prawie jak próbujący rozbawić publiczność mim!

Misje

Tyle o naszym bohaterze, teraz coś o poszczególnych misjach, których jest aż siedem. Doprawdy, zatrważająca i budząca respekt to ilość. Przy odrobinie samozaparcia, nie mający żadnego doświadczenia ze Spider-Manem 2 gracz, zdoła zakończyć zmagania po trzech godzinach ciągłej gry. Drugie podejście jest jeszcze krótsze i nie powinno nikomu zająć więcej jak 120 minut. Jeżeli nie uprzemy się na żmudne i nudne zbieranie bonusów, które odbywa się tylko i wyłącznie dla sztuki, po dwóch rozgrywkach można program z powodzeniem odstawić na półkę tudzież wyrzucić przez okno. Niestety, autorzy nie przewidzieli możliwości jakiejkolwiek zmiany poziomu trudności gry, zapewne wyciągając słuszne wnioski, że pięciolatek do szczęścia nie będzie ich potrzebował.

Rozgrywka sama w sobie mogłaby być o wiele dłuższa, gdyby nie fakt, że autorzy cały czas ciągną gracza za rękę. U góry ekranu widnieje strzałka, stale pokazująca kierunek, w którym mamy się udać. Nie ma znaczenia czy musimy pokonać dłuższy odcinek w mieście, czy też biec ciasnymi i krętymi korytarzami w budynku – strzałka zawsze jest na miejscu. Ułatwienie znika tylko raz, gdy dostajemy się do świata iluzji Mysterio. I wówczas jest naprawdę trudno, bo nie wiadomo gdzie się udać. Brak punktów orientacyjnych także zadania nie ułatwia. Szkoda, że autorzy nie pomyśleli o jakiejkolwiek możliwości wyłączenia strzałki. Samotna eksploracja miasta byłaby z pewnością bardziej zajmująca.

Wymarłe ulice na ogół tętniącego życiem Nowego Jorku.

Drugim elementem wpływającym na długość rozgrywki, są niezbyt wymagające pojedynki z przestępcami. Autorzy wprowadzili zaledwie dwa rodzaje zwykłych przeciwników: pospolitych bandytów, do których unieszkodliwienia wystarczą trzy celne ciosy oraz bardziej wytrzymałych ochroniarzy Octopusa, potrafiących – uwaga! – zablokować Twoje uderzenia i przez trudniejszych do wyeliminowania. Są oczywiście i tradycyjni bossowie, reprezentowani tu przez kilku super-złoczyńców znanych z komiksów (Rhino, Puma, Mysterio i sam Doktor Octopus). Technika walka z nimi nieco różni się od tradycyjnej, ale nie oczekujcie cudów. Nawet, jeśli chcielibyście spróbować samemu odkryć sposób na ich pokonanie, program łaskawie wyświetli Wam odpowiednią planszę, zdradzającą krok po kroku, co trzeba robić. Zupełnie jak przy składaniu mebli, kupionych w sklepie IKEA.

Ach, zapomniałbym! W Spider-Manie 2 gracz nie ma żadnej kontroli nad funkcją nagrywania stanu gry. Jeśli marzy Ci się powrót do którejś z poprzednich misji, będziesz musiał przebić się tam, zaczynając od samego początku. Zapis dokonywany jest bowiem automatycznie i co gorsza, w jednym slocie.

Oprawa audiowizualna

O budzącej prawdziwe przerażenie grze aktorów w przerywnikach filmowych wspominałem już powyżej. Niestety, w przypadku pozostałych dźwięków wcale nie jest lepiej. Muzyka to porażka na całej linii, mimo wykorzystania klasycznych motywów z filmu. Gdybym wcześniej nie oglądał jakiegokolwiek obrazu ze Spider-Manem w roli głównej, miałbym olbrzymie trudności z przypomnieniem sobie teraz jakiegokolwiek utworu z gry. O pozostałych dźwiękach również nie można powiedzieć nic dobrego. Mógłbym być głuchy – w przypadku tego produktu nie zrobiłoby mi to żadnej różnicy.

Rozpływające się w powietrzu pojazdy to istny majstersztyk graficzny w Spider-Manie 2.

W warstwie wizualnej także bez większych niespodzianek. Modele są koszmarne i praktycznie wszystkie postacie poza głównym bohaterem nadają się do gruntownej korekty. Brak większej ilości szczegółów i nieustanna przeciętność w oprawie wizualnej to główne wizytówki tego programu. Co z tego, że po ulicach miasta poruszają się samochody, skoro większość z nich jest taka sama: kanciasta i budząca obrzydzenie. Mało tego, pojazdy występujące w grze charakteryzują się fantastycznymi właściwościami – mogą znikać na naszych oczach! Wystarczy, że jakikolwiek z nich znajdzie się na granicy kolejnej części miasta, a w gustowny sposób rozpłynie się w powietrzu. Doprawdy, trudno uwierzyć, że takie rozwiązania forsuje się jeszcze w 2004 roku.

Konkluzja

Mimo ogromnych starań, ciężko było mi znaleźć jakiekolwiek pozytywy w Spider-Manie 2. Przytoczone powyżej fakty mówią same za siebie – ten program jest po prostu koszmarny. Nie wiem, jaką logiką kierowała się firma Activision zlecając wykonanie tego produktu firmie The Fizz Factor, ale jeśli było to stworzenie gry dla młodszych użytkowników, to jestem tym bardziej przerażony. Zapewne włodarze koncernu myślą, że dziecku naprawdę można wcisnąć wszystko, nawet największego gniota. Prostota rozgrywki, dyskusyjna grywalność i przeciętne wykonanie – oto Spider-Man 2 w pigułce.

„Z wielką mocą wiąże się wielka odpowiedzialność” – powiedział wuj Petera Parkera do swojego podopiecznego, czyniąc powyższą kwestię mottem filmowego Człowieka Pająka. Szkoda, że koncern Activision nie wziął do sobie do serca tego prostego, ale jakże wymownego zdania. Gdyby tak było, może pecetowcy mogliby cieszyć się pełnowartościowym produktem, tak jak czynią to ich koledzy posiadający konsole. Nie mam odwagi polecić tej gry nikomu, jeśli chcecie koniecznie ją kupić, to róbcie to tylko i wyłącznie na własne ryzyko...

Krystian „U.V. Impaler” Smoszna

PLUSY:

  • możliwość wcielenia się w postać Człowieka Pająka.

MINUSY:

  • marginalne potraktowanie fabuły filmu, słabe powiązanie ze sobą kolejnych wydarzeń;
  • niedostatki graficzne (znikające samochody, możliwość wspinania się w powietrzu, słabe wykonanie modeli);
  • brak jakiegokolwiek urozmaicenia rozgrywki, liniowość i nudne jak flaki z olejem bonusy;
  • wołające o pomstę do nieba wokale aktorów w przerywnikach filmowych;
  • mała interakcja z otoczeniem, irytująca blokada wspinaczki na najwyższe budynki;
  • pojawiające się na każdym kroku ułatwienia, niemożność ich wyłączenia a także brak stopniowania poziomu trudności gry;
  • niemożność nagrywania stanu w gry w dowolnym momencie;
  • słabi przeciwnicy, ich niewielki repertuar, brak kombosów.

Krystian Smoszna

Krystian Smoszna

Gra od 1985 roku i nadal mu się nie znudziło. Zaczynał od automatów i komputerów ośmiobitowych, dziś gra głównie na konsolach i pececie w przypadku gier strategicznych. Do szeroko rozumianej branży pukał już pod koniec 1996 roku, ale zadebiutować udało się dopiero kilka miesięcy później, kilkustronicowym artykułem w CD-Action. Gry ustawiły całą jego karierę zawodową. Miał być informatykiem, skończył jako pismak. W GOL-u od blisko dwudziestu lat, do 2023 pełnił funkcję redaktora naczelnego. Gra w zasadzie we wszystko, bez podziału na gatunki, dużą estymą darzy indyki. Poza grami interesuje się piłką nożną i Formułą 1, na okrągło słucha też muzyki ekstremalnej.

więcej

Recenzja gry Indiana Jones and the Great Circle - Indy powraca, choć z kryzysem tożsamości
Recenzja gry Indiana Jones and the Great Circle - Indy powraca, choć z kryzysem tożsamości

Recenzja gry

Indiana Jones i Wielki Krąg zabierze Was na epicką wyprawę po trzech kontynentach, dobrym fanserwisie, wielu błędach i kilku niedopracowanych mechanikach. Zapnijcie pasy, bo nachodzą turbulencje.

STALKER 2: Heart of Chornobyl - recenzja. Po 70 godzinach to wciąż gra, którą kocha się pomimo wad
STALKER 2: Heart of Chornobyl - recenzja. Po 70 godzinach to wciąż gra, którą kocha się pomimo wad

Recenzja gry

Po latach oczekiwań STALKER 2: Heart of Chornobyl w końcu ponownie zaprasza do czarnobylskiej Zony. Ogrom i surowe piękno tego świata miażdży większość innych open worldów, ale sequel ugina się też pod ciężarem błędów i niedoróbek technicznych.

Recenzja Call of Duty: Black Ops 6 - dobry kandydat na najlepszego współczesnego COD-a
Recenzja Call of Duty: Black Ops 6 - dobry kandydat na najlepszego współczesnego COD-a

Recenzja gry

Po zeszłorocznej porażce Call of Duty wraca do formy w Black Ops 6. Nowa odsłona błyszczy zupełnie nową mechaniką poruszania się, która rządzi w multiplayerze, i kompletnie zaskakuje paroma motywami w kampanii fabularnej. I jeszcze jest w Game Passie!