autor: Karolina Talaga
Scrapland - recenzja gry
Scrapland to asteroida. Kiedyś była to piękna planeta, ale ludzie ją wyeksploatowali i zniszczyli. Wówczas roboty odbudowały ją ze śmieci przez nich pozostawionych. Ludzi uważają za najniebezpieczniejsze kreatury i czują do nich niesamowite obrzydzenie.
Recenzja powstała na bazie wersji PC.
American McGee to nazwisko znane graczom na całym świecie, w szczególności dzięki grze Alice, która została luźno oparta na popularnej bajce Lewisa Carrolla pt. Alicja w Krainie Czarów. Tym razem twórca ten oddał w nasze ręce grę z gatunku action/adventure, czyli Scrapland.
Jeszcze przed premierą Scrapland zyskała miano Grand Theft Auto w kosmosie. Cóż, osobiście unikałabym takiego porównania. Myślę, że wszyscy fani GTA mogliby się niesamowicie zdziwić zasiadając do Scraplandu. GTA to GTA, a Scrapland to Scrapland i tyle, bez porównań. Ludzie, porachunki mafijne, narkotyki, brutalność i krew wyciekająca z ekranu w GTA, daleko ma się, moim zdaniem, do zupełnie pozbawionej takiej agresji i brutalności planety, zamieszkiwanej przez roboty. Nie jest to mordercza rzeź, dlatego tę grę można polecić też młodszym graczom.
Scrapland to asteroida, a Chimera to jej największe miasto. Kiedyś była to piękna planeta, ale ludzie ją wyeksploatowali i zniszczyli. Wówczas roboty odbudowały ją ze śmieci przez nich pozostawionych. Dlatego nazywają swoją planetę Scraplandem, czyli w wolnym tłumaczeniu – Miastem Odpadów. Teraz ta asteroida to istny raj dla robotów, które prowadzą tu przyjemne życie, z daleka od ludzi, których uważają za najgorsze, najniebezpieczniejsze kreatury i czują do nich niesamowite obrzydzenie. Na Scraplandzie nie ma strachu o śmierć dzięki Wielkiej Bazie Danych, która przechowuje matryce z danymi wszystkich robotów, co pozwala, w razie jakiegoś wypadku, na ich wskrzeszenie za niewielką :-) (1000 $) opłatą.
Gra rozpoczyna się w momencie, gdy D-Tritus Debris przybywa na Scrapland, a ponieważ wszyscy na tej planecie muszą mieć pracę, nasz bohater zostaje zatrudniony jako reporter lokalnej gazety. Inne prace: demagnetyzera toalet, oblatywacza cyklotronu, ugniatacza atomów i testera gier video były już zajęte. :-) Od naszego kolegi z pracy – Berta dowiadujemy się, że praca dziennikarza jest dość ryzykowna. Mieszkańcy Chimery dzięki Wielkiej Bazie Danych nie boją się śmierci, więc to, co ich najbardziej interesuje to właśnie wiadomości o niej oraz informacje o kolejnych zakładach, które ogłasza i kontroluje Szalony Gracz. Zatem większość tematów, które poruszają media dotyczy wyścigów lub walk – generalnie, czegokolwiek, byleby było dużo trupów, a właściwie dużo złomu. :-)
Jednym z pierwszych zadań D-Tritusa jest przeprowadzenie wywiadu z Arcybiskupem Chimery i tu sprawy się komplikują, ponieważ Arcybiskup zostaje zamordowany, najprawdopodobniej przez jednostkę organiczną, czyli człowieka. Na dodatek jego matryca z danymi została skradziona, więc nie można go wskrzesić. Oczywiście nam przypada zadanie rozwikłania zagadki tego morderstwa.
Do naszej dyspozycji została oddana całkiem spora flota powietrzna. Oczywiście na początku rozgrywki nasz pierwszy statek to kawał złomu. W miarę rozwoju akcji możemy liczyć na coraz lepsze pojazdy. Gdy zdobędziemy jakiś plan maszyny, możemy udać się do naszego kolegi Rudego, który ją dla nas zbuduje, ale nie za darmo. To samo dotyczy broni. Poza tym w trakcie gry możemy modyfikować swoje statki, dodawać lepsze silniki, korpusy, broń i inne ulepszenia. Naturalnie nic nie stoi na przeszkodzie, żeby już na początku gry poruszać się bardzo dobrym statkiem – wystarczy go po prostu ukraść z jakiegoś parkingu. Innym dostępnym sposobem przemieszczania się po Chimerze jest komunikacja miejska, która w szybki sposób przeniesie naszego bohatera w pożądane miejsce.
Na Scraplandzie ważne są pieniądze. Bez nich nie kupisz nowego statku, broni czy silnika, bez nich biskupi nie wskrzeszą Cię, kiedy zginiesz – tylko zostaniesz wsadzony do więzienia, z którego będziesz się musiał wydostać. Na tej planecie nie ma nic za darmo. Wyjątkiem jest amunicja, którą bardzo łatwo zdobyć. Wystarczy przelecieć się po mieście i ją zebrać.
W trakcie rozgrywki D-Tristus otrzymuje dostęp (zhakowany) do Wielkiej Bazy Danych, dzięki temu może zmieniać się w inne roboty. Wraz z przemianą nasz bohater przejmuje zdolności danego robota. Jest to bardzo przydatna funkcja, a czasem niezbędna, przy wykonywaniu niektórych misji np. gdy musimy się dostać do miejsca, gdzie wstęp dla zwykłych robotów jest wzbroniony, wtedy wystarczy się zmienić w gliniarza i wszystkie drzwi stają przed nami otworem. Poza tym te przemiany dostarczają wielu wrażeń – są nielegalne i trzeba wówczas uważać na tajniaków, którzy zaczynają nas podejrzliwie obserwować. A po chwili, gdy się domyślą, że nie jesteśmy w swoim prawdziwym ciele wszczynają alarm, który powoduje atak i pościg za naszym bohaterem.
Sterowanie postacią i statkiem odbywa się za pomocą myszy i klawiatury (znany wszystkim WSAD). Oczywiście, gdy komuś nie odpowiada taka klawiszologia, może ją szybko i łatwo zmienić i dostosować do swoich potrzeb. Po kilku chwilach poruszanie się nie sprawia żadnych kłopotów. Interfejs jest intuicyjny i też prosty do opanowania.
Pod względem wizualnym Scrapland prezentuje się niezwykle okazale. Co tu dużo pisać – grafika jest po prostu piękna. Miasto jest rozległe i wygląda, jak z filmu Luca Bessona pt. Piąty Element. Poza tym gra jest przepełniona potężną dawką humoru i dostarcza sporej rozrywki. A jeśli chodzi o muzykę, jest ona bardzo przyjemna i dobrze pasuje do klimatu tej futurystycznej metropolii.
A teraz o wadach. Niestety mam wrażenie, że autorom czasem zabrakło pomysłu, przez co Scraplandowi brakuje tego czegoś, co nie pozwala nam się oderwać od komputera, przez co „zarywamy” noce, a dzięki czemu po szkole czy pracy biegniemy szybko do domu, by ponownie zasiąść do gry i kontynuować upragnioną rozgrywkę. Powodem takiej sytuacji są mało zróżnicowane misje. Poza tym fabuła jest zbyt linowa. Prawie wszystkie nasze zadania są związane z główną jej osią i bardzo rzadko otrzymujemy jakieś poboczne misje.
Scrapland jest dobrą grą, ale niestety nie jest to dzieło z najwyższej półki. Nie jest to GTA czy Beyond Good and Evil. Gdyby autorzy postarali się trochę o urozmaicenie zadań, czasem ich utrudnienie, wówczas bez problemu mogłabym wystawić tej produkcji wyższą ocenę. Niemniej jednak jest to spora porcja zabawy. Gra nie jest doskonała, ale oryginalna. Ma dużą dawkę humoru, bardzo ładną grafikę, przyjemne otoczenie i bohaterów, muzykę oraz dialogi. A w czasach, kiedy pojawiają się masowo klony cieszących się popularnością tytułów, twórcom Scraplandu należy się uznanie za wykreowanie całkiem nowego, innego świata. Dlatego warto go odwiedzić.
Karolina „Krooliq” Talaga
PLUSY:
- piękna grafika;
- duża porcja humoru;
- Wielka Baza Danych;
- futurystyczny świat Scrapladu i jego mieszkańcy.
MINUSY:
- mało zróżnicowane misje;
- liniowa fabuła;
- czasem za łatwe zadania.