Polecamy Recenzje Przed premierą Publicystyka Warto zagrać Artykuły PREMIUM

Injustice 2 Recenzja gry

Recenzja gry 19 maja 2017, 15:00

Recenzja gry Injustice 2 – kiedy bijatyka spotyka RPG

Injustice 2 naprawia błędy poprzedniej części, wprowadza nowatorskie pomysły i łączy przystępność z głębią systemu walki. W efekcie uzyskujemy pozycję wartą zainteresowania dla każdego fana bijatyk.

Recenzja powstała na bazie wersji PS4. Dotyczy również wersji PC, XONE

PLUSY:
  1. świetny system walki, usprawniony względem „jedynki”;
  2. dobrze zachowane proporcje między przystępnością a głębią;
  3. odważniejszy i bardziej komiksowy dobór nowych postaci;
  4. erpegowe zbieranie ekwipunku;
  5. dobra kampania fabularna;
  6. dopracowany kod sieciowy;
  7. ładna oprawa wizualna.
MINUSY:
  1. brak wielu postaci dostępnych poprzednio;
  2. brak trybu Star Labs.

Wydane przed czterema laty Injustice: Gods Among Us okazało się jak najbardziej udanym przedstawicielem gatunku bijatyk, choć swego potencjału nie wykorzystało w pełni. Tryb fabularny rozmienił na drobne interesującą i doskonale rozwiniętą w komiksowych prologach koncepcję dystopicznego uniwersum, w którym traumatyczne wydarzenia doprowadziły Supermana do drastycznej zmiany światopoglądu i w efekcie przejęcia władzy nad naszym globem. Rozgrywka natomiast, mimo wielu innowacyjnych pomysłów i solidnej realizacji, nie zdołała przykuć do siebie na dłużej najbardziej zagorzałych fanów gatunku i powtórzyć sukcesu Mortal Kombat z 2011 roku.

Na szczęście spece z NetherRealm Studios nie odpuścili po jednym podejściu i dokładnie przeanalizowali, co się udało, a co warto by dopracować. W efekcie Injustice 2 zachowało najważniejsze zalety poprzedniej gry, jednocześnie pozbywając się jej największych wad. A jakby tego było mało, autorzy zdecydowali się na wyjątkowy eksperyment – wrzucenie w gatunkowe ramy mechanizmów typowych dla gier fabularnych, co zapewniło delikatny powiew świeżości.

Wśród powracających postaci nie mogło zabraknąć ulubienicy tłumów – Harley Quinn

Starzy bogowie

Każdy, kto grał w poprzednią superbohaterską bijatykę twórców Mortal Kombat, w Injustice 2 odnajdzie się natychmiast – wszystkie charakterystyczne mechanizmy systemu walki zostały zachowane. Ponownie wygranie jednej rundy nie powoduje pełnej regeneracji energii zwycięzcy, a dla rozgrywki olbrzymie znaczenie ma kontrola paska ciosów specjalnych, umożliwiającego między innymi wyprowadzanie ekstremalnie potężnych i uroczo przesadzonych superataków.

Powracają aktywowane w trakcie walki sytuacje, w których poszczególni gracze poświęcają określoną część wspomnianego paska ataków, a kto zużyje go więcej, ten albo zadaje spore obrażenia, albo regeneruje własną energię. Każda z postaci ma też podpięty pod przycisk „kółko” na padzie charakterystyczny dla swojego stylu gry cios bądź wzmocnienie. A przy tych wszystkich unikatowych rozwiązaniach w produkcji nadal bardzo silnie czuć ducha serii spod znaku smoka – dynamika starć, sposób łączenia ciosów w sekwencje czy patenty na wyprowadzanie ataków specjalnych to dokładnie ta sama bajka co w „Mortalu”.

Samouczek zrealizowano naprawdę porządnie, pozwala na zapoznanie się ze wszystkimi aspektami systemu walki w bardzo przystępny sposób.

Diabeł oczywiście tkwi w szczegółach i choć jest jeszcze zbyt wcześnie, by wyrokować, czy Injustice 2 przekona do siebie starych wyjadaczy, to właśnie dzięki tym drobnym zmianom jest na bardzo dobrej do tego drodze. Pomniejsze segmenty paska ruchów specjalnych można teraz przeznaczać na nowy rodzaj uników albo na przerywanie kombosów w powietrzu, dzięki czemu żonglowanie czy „spamowanie” atakami dystansowymi nie jest już w stanie tak bardzo napsuć nam krwi. Korzystanie z interaktywnych elementów otoczenia stało się też znacznie mniej skuteczną metodą ataku, gdyż ciosy tego typu da się teraz w większości przypadków zablokować – a jeśli nie, ich wykonanie trwa dość długo, wystawiając zawodnika na obrażenia.

Recenzja gry Injustice 2 – kiedy bijatyka spotyka RPG - ilustracja #3

Tuż przed premierą pierwszej odsłony gry DC Comics zaczęło wydawać tworzony przez Toma Taylora komiksowy prolog, z którego mogliśmy dowiedzieć się, jak dokładnie powstał dystopiczny świat znany z gry. Na tle wielu innych tego typu inicjatyw komiksowe Injustice wyróżniało się jakością – była to naprawdę dobrze napisana historia, w której upadek Supermana następował powoli i w sposób wiarygodny, a kolejne etapy konfliktu eskalowały stopniowo.

Opowieść okazała się na tyle dobra, że choć jej zwieńczenie przedstawione w grze komputerowej sprawiło spory zawód, komiksy kontynuowały wątek i w sumie doczekały się pięciu serii – każdej opowiadającej o kolejnym roku narodzin reżimu. Aktualnie ten sam scenarzysta pracuje nad następnymi numerami Injustice 2, które z kolei wypełnią pięcioletnią lukę między pierwszą a drugą częścią gry.

Dużo dynamiki

Proporcje między debiutantami a weteranami rozłożono po równo.

W rezultacie wszystkich wprowadzonych zmian pojedynki stały się dużo bardziej dynamiczne i mniej losowe. Doświadczony gracz wywinie się z przeważającej liczby niebezpiecznych sytuacji stosunkowo szybko, a kontrolowanie poziomu paska ma teraz jeszcze większe znaczenie niż wcześniej.

Produkcja ta powinna również trafić do mniej doświadczonych miłośników gatunku – do wykonywania specjalnych ruchów czy kombosów nie jest wymagana aż taka precyzja jak chociażby w konkurencyjnym Street Fighterze V, a walki potrafią wyglądać całkiem efektownie także w przypadku pojedynkowania się dwóch początkujących graczy. Tytuł oferuje też solidny samouczek, przystępnie tłumaczący zarówno podstawowe, jak i zaawansowane mechanizmy rozgrywki, dzięki czemu pełną teorię dotyczącą starć można opanować gładko i szybko.

Wszystko to sprawia, że gra dobrze balansuje pomiędzy przystępnością a kompleksowością, pod tym względem dorównując świetnemu Mortal Kombat z 2011 roku. Przede wszystkim jednak pojedynki, bawią i sprawiają satysfakcję bardziej niż poprzednio, tak po prostu i zwyczajnie – i to niezależnie od tego, czy walczymy ze sterowanymi przez sztuczną inteligencję komputerowymi przeciwnikami, czy z siedzącym obok graczem, czy też w sieci. Jedyne, do czego można się przyczepić, to brak opcji przewijania krótkich filmików aktywowanych przy najpotężniejszych atakach – początkowo robią świetne wrażenie, ale oglądając je nasty raz, chciałoby się oszczędzić tych kilkanaście sekund.

Przed każdym pojedynkiem postacie odbywają spersonalizowaną rozmowę.

Nowi bogowie

Nie licząc zmieniających tylko wygląd, nazwę i linie dialogowe wojownika skórek, w Injustice 2 da się powalczyć dwudziestoma ośmioma postaciami. Do tego dojdą bohaterowie możliwi do zakupienia, z czego jednego, Darkseida, już teraz dostali ci, którzy zdecydowali się na złożenie zamówień przedpremierowych. Dużą część obsady stanowią debiutanci w serii, co oznacza, że z kilkoma twarzami trzeba było się pożegnać. Nie powrócił w zasadzie nikt z DLC do „jedynki”, powodów do radości nie mają też fani Deathstroke’a, Hawkgirl, Killer Frost czy Shazama. Mnie spośród nieobecnych brakowało tylko pierwszego z wymienionych, ale upodobania są różne i część graczy mogła potracić swoich ulubieńców.

Na szczęście najważniejsi bohaterowie (i złoczyńcy) są obecni. Pierwsze skrzypce grają oczywiście Batman i Superman, wokół konfliktu których kręci się fabuła całej serii. Nie zabrakło też takich ikon jak Wonder Woman, Flash, Green Arrow czy Green Lantern. Jeśli chodzi o złoczyńców, to znowu spotykamy m.in. Catwoman, Jokera, Bane’a czy (zreformowaną) Harley Quinn. W sumie połową podstawowej obsady mogliśmy bawić się już wcześniej, choć każda postać doczekała się szeregu większych bądź mniejszych poprawek i zmian.

Starcia to sposób na zadanie potężnych obrażeń albo zregenerowanie sił.

Lista debiutantów powinna najbardziej zadowolić miłośników serialowego uniwersum DC, gdyż część nowych twarzy to bohaterowie, którzy w ostatnim czasie zyskali większą rozpoznawalność właśnie dzięki telewizji. Wśród nich mamy więc znacznie zwinniejszą od swego kuzyna Supergirl, skupiającą się przede wszystkim na walce w zwarciu Black Canary i zamrażającego wrogów Captain Colda. Oprócz gwiazd z „Arrowverse” pojawili się też tacy ikoniczni złoczyńcy jak Deadshot, Poison Ivy i Scarecrow, a nawet kilku znacznie mniej znanych komiksowych metaludzi – inteligentny goryl Grodd, zwierzęca Cheetah czy choćby Czerwona Latarnia Atrocitus.

Dobór postaci wydaje się ciekawy i odważniejszy niż w pierwszym Injustice – podczas gdy tam stawiano na poważniejszych i bardziej mrocznych wojowników, tutaj w pełni zaakceptowano komiksowość całego przedsięwzięcia. Dzięki temu możemy toczyć starcia np. między przerośniętym gorylem a wyrwanym wprost ze złotej ery komiksu Doktorem Fate’em. Osobiście szczególnie upodobałem sobie granie Supergirl i Black Canary, które dołączyły do mojego etatowego Batmana, ale każdy powinien z łatwością znaleźć tu coś dla siebie.

Wbrew pozorom granie Supergirl mocno różni się od sterowania jej kuzynem.

Co najważniejsze, mimo dość różnorodnego wachlarza umiejętności poszczególnych metaludzi, całość sprawia wrażenie porządnie zrównoważonej. Już teraz balans wypada nieźle i chociażby w trybie online nie odnotowałem ewidentnej dominacji jednego wojownika nad pozostałymi, co bardzo dobrze rokuje na przyszłość – ewentualne dysproporcje odkryte później powinny być łatane szybko i skutecznie, gdyż raczej nie będzie ich wiele.

Multiwersum to zakamuflowane Żywe Wieże z Mortal Kombat X.

Boski sprzęt

Najważniejszą nowinką w mechanice rozgrywki wprowadzoną w Injustice 2 jest zbieractwo sprzętu rodem z serii Diablo czy innych produkcji typu hack’n’slash albo gier RPG. Za staczane walki nagradzani jesteśmy losowymi elementami ubioru, które oprócz kwestii wizualnych wpływają też na statystyki danego wojownika. Za bardziej istotne osiągnięcia, jak kończenie drabinek czy zdobywanie poziomów doświadczenia profilu i/lub postaci, dostajemy różnego rodzaju skrzynki, w których także znajdują się elementy strojów. Czasem wypada z nich też dodatkowa umiejętność bądź schemat kolorystyczny.

Statystyki nie mają znaczenia w trybach rankingowych i turniejowych, ale działają w zasadzie wszędzie indziej, mogąc znacząco ułatwić lub utrudnić starcia, zależnie od różnicy między charakterystykami naszymi i przeciwnika. Każdy ciuch otrzymuje się losowo, więc – ze względu na liczbę dostępnych postaci – szanse na trafienie czegoś akurat dla naszego ulubieńca wynoszą niewiele więcej niż jeden do trzydziestu. Czyni to dobieranie ekwipunku zabawą na naprawdę wiele godzin – nawet pomimo tego, że walutę, za którą kupujemy nowe skrzynki, zdobywa się całkiem łatwo.

Osobiście nie przepadam za kolekcjonowaniem coraz wyższych „cyferek” przez moją postać, więc i w Injustice 2 szczególnego wrażenia to na mnie nie zrobiło – zwłaszcza że rozwój odbywa się tutaj bardzo powoli. Ale jest to mechanika całkowicie nieinwazyjna i można ją przez większość czasu ignorować, wciąż ciesząc się grą, by dopiero po zebraniu naprawdę poważnej liczby elementów wyposażenia zajrzeć do edycji wyglądu i ewentualnie skomponować sobie nowy strój, aby nadgonić trochę parametry. Albo wręcz przeciwnie, poświęcać godziny na przebieranki i decydowanie, czy preferujemy +40 do siły, czy +35 do życia. Stąd mechanikę tę, mimo że do mnie samego nie trafia, w takiej formie i tak zaliczam jak najbardziej na plus.

Tryb fabularny ponownie skupia się przede wszystkim na tych dwóch panach.

Bogowie z kosmosu

Injustice 2 ponownie oferuje całkiem rozbudowane tryby rozgrywki dla samotnego gracza, wśród których danie główne stanowi kilkugodzinna kampania fabularna. Tym razem pojedynki związane z opowieścią nie są przetykane sekwencjami QTE ani prostymi minigrami, dostaliśmy za to nieliniowość – w niektórych starciach mamy szansę wybrać, kim chcemy zagrać, a całość może zakończyć się na dwa różne sposoby. Przyjemne urozmaicenie.

Fabuły Gods Among Us nie wspominam najlepiej – świetny pomysł pogrzebano pod toną uproszczeń, absurdów i groteskowego przerysowania charakterów postaci. Stąd moje oczekiwania w tym aspekcie były – delikatnie mówiąc – niewysokie... i zostałem pozytywnie zaskoczony. Opowieść w „dwójce” to wciąż może nie scenariuszowa ekstraklasa, ale tym razem całość nie jest tak chaotyczna, najważniejszym postaciom nadano głębię, a momentami nie bano się poświęcić kilku minut na dłuższą scenkę przerywnikową tłumaczącą, co dokładnie się dzieje.

Podobnie jak w pierwszym Injustice każda postać dysponuje ekstremalnie przesadzonym atakiem specjalnym.

Rzecz ma miejsce pięć lat po upadku reżimu Supermana. Stopniowo odbudowywany świat staje przed nowym, tym razem zewnętrznym zagrożeniem, które zmusza dawnych wrogów do tymczasowego sojuszu. Pierwsze skrzypce oprócz Batmana i Supermana gra także Supergirl, która jako stosunkowo młoda mieszkanka Ziemi nie orientuje się w pełni w sytuacji i ma wątpliwości, po której stronie stanąć. Ponadto swoje pięć minut otrzymuje też większość pozostałej obsady – szczególnie zadowoleni będą fani Flasha oraz Green Lanterna, którym trafiły się sceny robiące duże wrażenie.

Dość sztampowy motyw zjednoczenia w obliczu wspólnego wroga na szczęście potraktowano z wyczuciem. Obie strony nie zapominają nagle o dziesięciu latach wzajemnego zwalczania się i praktycznie cały czas wyczuwalne jest napięcie między dawnymi wrogami, co nie może się dobrze skończyć.

Wśród postaci najwięcej zyskał Superman – przestał być już groteskowym tyranem marzącym o podboju, stając się po prostu człowiekiem, którego idealizm złamała osobista tragedia i związane z nią wyrzuty sumienia. Znacznie lepiej niż w „jedynce” nakreślono też chociażby charaktery Harley Quinn czy Hala Jordana. Cztery godziny spędzone z trybem fabularnym Injustice 2 to dobra zabawa – tym lepsza, im większym jest się fanem komiksów DC. Zaryzykowałbym nawet stwierdzenie, że to jak dotąd najbardziej udana historyjka zaserwowana przez NetherRealm Studios.

Hal Jordan tym razem stoi po właściwej stronie barykady.

Bogowie z multiwersum

Niestety, tym razem ekipa dowodzona przez Eda Boona nie pokusiła się o zaimplementowanie trybu Star Labs, pełnego często bardzo zwariowanych misji. Zamiast tego otrzymaliśmy tzw. multiwersum, które przypomina poddane liftingowi wizualnemu Żywe Wieże znane z Mortal Kombat X. Wchodząc w ten tryb, uzyskujemy ograniczony czasowo dostęp do szeregu odmiennych walk z różnymi modyfikatorami i poziomami trudności.

Czasem nie wolno korzystać z superataków albo skakać, czasem wróg jest znacznie potężniejszy niż my. Jak nam się poszczęści, może się też trafić okazja do wypróbowania postaci z DLC – mnie na przykład udało się sprawdzić Darkseida w wyzwaniu dostępnym przez kilka dni. Tutaj schowały się też klasyczne drabinki oraz tryby przetrwania. Regularne wymienianie zadań z jednej strony sprawia, że samotni gracze zawsze mają co robić, z drugiej jednak, nie są to aż tak ciekawe wyzwania jak te z trybu Star Labs – i multiwersum nudzi się szybciej. Same modyfikatory starć to trochę mało.

W trybach sieciowych nie kombinowano wcale – mamy Władcę Igrzysk (czyli King of the Hill) oraz różne opcje standardowych meczów. Kod sieciowy jest solidny – mimo że dysponuję dość wolnym jak na dzisiejsze standardy łączem, większość z kilkudziesięciu stoczonych dotąd przeze mnie pojedynków odbyła się bez najmniejszych problemów, tylko jeden raz lagi znacząco utrudniały zabawę. Możliwe jest też dołączenie do gildii, która przede wszystkim stwarza dodatkowe okazje do zbierania skrzynek ze sprzętem poprzez wykonywanie określonych zadań.

Goryl Grodd to najlepszy dowód na to, że drugie Injustice bez kompleksów akceptuje swój komiksowy rodowód.

Olśniewający bogowie

Pod względem wizualnym produkcja prezentuje poziom, do jakiego NetherRealm zdążyło nas już przyzwyczaić – wygląda naprawdę dobrze. Postacie i areny pełne są szczegółów, a walki toczą się płynnie. Gra jest też bardziej kolorowa od swojej utrzymanej w przyciemnionej stylistyce poprzedniczki, co współgra ze wspomnianym już przeze mnie bardziej komiksowym doborem bohaterów.

Cieszy też, że twarze postaci kobiecych, dawna pięta achillesowa tego dewelopera, nie wyglądają już tak odpychająco jak w Gods Among Us – wprawdzie w niektórych przypadkach wciąż jest jeszcze z nimi coś nie tak, ale widać tu kolejny z kroków w dobrym kierunku i dotarliśmy już do etapu, gdy element ten prezentuje akceptowalny poziom.

Zmieniać i kolekcjonować możemy zarówno elementy stroju, jak i schematy kolorystyczne.

Choć spodziewałem się, że Injustice 2 będzie udaną bijatyką, nie sądziłem, że okaże się ono aż tak dobre. Twórcy Mortal Kombat raz jeszcze pokazali, że doskonale czują ten gatunek, z jednej strony z sukcesem dopracowując podstawowe mechanizmy i eliminując wady poprzedniej odsłony cyklu, z drugiej zaś eksperymentując z nowymi pomysłami i próbując nadać serii nowy kierunek – co może niekoniecznie okazało się zapowiadaną rewolucją, ale też nie popsuło zabawy. Krótko mówiąc, jest to pozycja obowiązkowa dla każdego miłośnika obijania sobie nawzajem buziek.

O AUTORZE

W Injustice 2 jak dotąd grałem kilkanaście godzin, przechodząc wszystkie dostępne ścieżki trybu fabularnego, wygrywając kilkanaście drabinek w multiwersum i staczając w sumie kilkadziesiąt walk w trybach lokalnego i sieciowego multiplayera – to dość czasu, by wyrobić sobie zdanie o całej grze, ale oczywiście na pełne zgłębienie jej mechanik na poziomie zaawansowanym potrzeba go znacznie więcej.

Jestem dużym fanem gatunku bijatyk, z dorobku NetherRealm Studios i wcześniejszego Midway Games grałem we wszystkie stworzone przez nich ważniejsze tytuły tego typu (oprócz Mortal Kombat: Deadly Alliance). Chociaż bardzo sobie cenię serię spod znaku smoka, w rankingu moich prywatnych sympatii ustępuje ona nieznacznie najlepszym odsłonom cykli Tekken, Soulcalibur i Guilty Gear.

ZASTRZEŻENIE

Kopię gry Injustice 2 na PlayStation otrzymaliśmy nieodpłatnie od polskiego wydawcy, firmy Cenega.

Michał Grygorcewicz

Michał Grygorcewicz

W GRYOnline.pl najpierw był współpracownikiem, w 2023 roku został szefem działu Produktów Płatnych, a od 2024 roku zarządza działem sprzedaży. Tworzy artykuły o grach od ponad dwudziestu lat. Zaczynał od amatorskich serwisów internetowych, które sam sobie kodował w HTML-u, potem trafiał do coraz większych portali. Z wykształcenia inżynier informatyk, ale zawsze bardziej go ciągnęło do pisania niż programowania i to z tym pierwszym postanowił związać swoją przyszłość. W grach przede wszystkim szuka opowieści, emocji i immersji, jakich nie jest w stanie dać inne medium – stąd wśród jego ulubionych tytułów dominują produkcje stawiające na narrację. Uważa, że NieR: Automata to najlepsza gra, jaka kiedykolwiek powstała.

więcej

Recenzja gry Dragon Ball Sparking! ZERO - czysta, niezobowiązująca frajda z masą fanservice’u
Recenzja gry Dragon Ball Sparking! ZERO - czysta, niezobowiązująca frajda z masą fanservice’u

Recenzja gry

Im bliżej premiery Dragon Balla Sparking! ZERO, tym gra coraz bardziej sprawia wrażenie produkcji, do której fani Goku będą wzdychać przez lata. Ogromna liczba postaci, świetnie wystylizowana grafika oraz klasyczna rozgrywka - sprawdźmy, czy to wystarczy.

Recenzja gry Tekken 8 - żarty się skończyły
Recenzja gry Tekken 8 - żarty się skończyły

Recenzja gry

Tekken 8 zaprasza na ring, a sam walczy o miano najlepszej bijatyki obecnej generacji. Ma duże szanse na zwycięstwo – twórcy nie idą na żadne kompromisy. Pora więc kolejny raz stanąć do rywalizacji o tytuł Króla Żelaznej Pięści – tym razem naprawdę warto.

Recenzja Mortal Kombat 1 - przyjemny, ale zachowawczy reset
Recenzja Mortal Kombat 1 - przyjemny, ale zachowawczy reset

Recenzja gry

Mortal Kombat 1 rozpoczyna nowa erę smoczej serii i wkracza w świeżą linię czasową, gdzie historia przebiega niby nieco inaczej, a mimo wszystko wiele rzeczy pozostało po staremu. Pora rozpocząć kolejną edycję krwawego turnieju.